0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jazwieck...

Blokują drogi, przyklejając swoje ręce do asfaltu. W innych krajach oblewają zupą dzieła sztuki, w Polsce pobrudzili barwnikiem Syrenkę Warszawską. Grupa aktywistyczna Ostatnie Pokolenie sięga po drastyczne metody. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, powtarzają, które jeszcze może coś zdziałać i zahamować katastrofę klimatyczną.

„Obywatelskie nieposłuszeństwo jest wpisane w nasze działania, taka jest nasza filozofia, bo inne metody zawiodły” – mówi OKO.press aktywistka Julia Keane (rozmowa z nią w dalszej części materiału).

O Ostatnim Pokoleniu robi się głośno. Aktywistów zaprosił do rozmowy celebryta Krzysztof Stanowski do swojego Kanału Zero, gdzie razem z Robertem Mazurkiem próbował wyśmiać ich metody działania. Obaj prowadzący powtarzali przy tym klimatyczne bzdury. Niedługo po publikacji nagrania na Kanale Zero, pięć groszy do dyskusji dołożył poseł Konfederacji Ryszard Wilk. Na swojego Facebooka wrzucił fragment serialu, w którym widać, jak mężczyzna strzela do dwojga aktywistów oblewających farbą obraz. Opisywała to w OKO.press Anna Mierzyńska:

Przeczytaj także:

Niedługo po publikacji filmiku powstała petycja o ukaranie posła. „Uważamy za niedopuszczalne, by Poseł na Sejm RP wykorzystywał swoje zasięgi w mediach społecznościowych do rozkręcania spirali nienawiści wobec młodych aktywistek i aktywistów, którzy podejmują działania na rzecz klimatu i naszej wspólnej przyszłości” – czytamy w niej.

„Mamy prawo protestować”

„Kiedy dowiedziałem się o tym filmiku, najpierw zbladłem. A potem się we mnie zagotowało” – mówi Daniel Petryczkiewicz, aktywista, jeden z autorów petycji. „ Jednocześnie pomyślałem, że w sytuacji kryzysowej brakuje nam kontaktów do służb, które mogłyby zareagować. Kilka osób próbowało zgłosić posła Wilka do sejmowej komisji etyki, ale nie jest łatwe, na stronie wyskakuje błąd. Poruszyłem więc prywatne kontakty do posłów, wiem, że ma być złożony wniosek do prokuratury w tej sprawie. Ale co by było, jakbym tych kontaktów nie miał? Potrzebujemy systemu reagowania w takich sytuacjach, tu nie mówimy o przekroczeniu dobrego smaku, tylko o podżeganiu do morderstwa” – dodaje.

Petryczkiewicz dodaje, że sam nie działa w taki sposób jak Ostatnie Pokolenie. „Wspieram akcje Ostatniego Pokolenia, choć nie są to moje metody działania i robienia aktywizmu. Ale trzeba zdać sobie sprawę z kontekstu. Rozumiem ich strach i chęć działania” – dodaje. „Natomiast hejt, jaki się na nich wylewa, jest czymś niedopuszczalnym. Pięć miesięcy temu w Panamie 77-latek zastrzelił dwójkę aktywistów klimatycznych. Na co my czekamy? Aż ktoś rzeczywiście strzeli do tych młodych ludzi z Ostatniego Pokolenia? Będziemy na to spokojnie patrzeć? Ja sam stanąłem wobec takiej sytuacji. Gość w lesie, kiedy sprawdzałem siedliska przyrodnicze bobrowe, zagroził, że zastrzeli mojego psa. Że ma kolegów myśliwych i zrobi ze mną porządek. Zgłosiłem to na policję, nic z tym nie zrobiono, poza wystawieniem upomnienia. Mamy prawo protestować. Jeśli robimy to pokojowo, nie możemy bać się, że ktoś zastosuje wobec nas przemoc” – mówi Daniel Petryczkiewicz.

O hejcie, pośle Wilku, drastycznych metodach i przyklejaniu się do ulic rozmawiamy z Julią Kean z Ostatniego Pokolenia.

Katarzyna Kojzar, OKO.press: Czym jest Ostatnie Pokolenie?

Julia Keane: Jesteśmy ruchem nieposłuszeństwa obywatelskiego, który działa, żeby wymusić na rządzących działania wobec kryzysu klimatycznego. Mamy dwa bardzo konkretne postulaty: walka z wykluczeniem transportowym, czyli przeznaczenie 100 procent środków zaplanowanych na finansowanie budowy autostrad na doinwestowanie transportu publicznego. Szczególnie w Polsce powiatowej. 20 procent Polek i Polaków nie ma transportu w swoich gminach i to problem, którym się należy pilnie zająć.

Drugi nasz postulat to tani transport regionalny dla każdego, tani bilet za 50 zł na pociągi i autobusy.

Ostatnie Pokolenie sięga po nieposłuszeństwo

Żeby zwrócić uwagę na te postulaty, sięgacie po ekstremalne metody – było oblanie barwnikiem Syrenki Warszawskiej, było blokowanie ruchu na dużych arteriach. Wierzycie, że to zadziała?

Obywatelskie nieposłuszeństwo jest wpisane w nasze działania, taka jest nasza filozofia, bo inne metody zawiodły. Od 40 lat wiemy o zmianie klimatu, były raporty, były petycje, marsze, międzynarodowe negocjacje. Nic nie przyniosło zdecydowanych działań. A rząd ignoruje głos obywateli, którzy w konwencjonalny sposób domagają się działań. Sami próbowaliśmy: złożyliśmy list z postulatami do premiera Donalda Tuska, prosząc, żeby zobowiązał się do ich realizacji. Prosiliśmy o reakcję do 7 kwietnia, do wyborów samorządowych. Premier ten list zignorował. To wszystko, co robiliśmy do tej pory, nie działa. A nas przeraża kurs, na jakim obecnie jako świat jesteśmy. To, ile śmierci, głodu i cierpienia może przynieść katastrofa klimatyczna. Nie jesteśmy w stanie biernie się temu przyglądać. To nas zmusza do sięgania po metody obywatelskiego nieposłuszeństwa.

Wasi krytycy mówią: to, że ktoś przyklei się do drogi w centrum Warszawy, wcale nie zwraca uwagi na kryzys klimatyczny. Lepiej by było edukować, opowiadać, walczyć z fake newsami.

Działamy po to, żeby rząd spełnił nasze postulaty. Proponujemy bardzo konkretne rozwiązanie. Skupiliśmy się na transporcie, bo to sektor, z którego emisje stale rosną, a dodatkowo kilkanaście milionów Polaków mierzy się z wykluczeniem transportowym. Nasze akcje są po to, żeby rząd nas posłuchał, zwrócił uwagę. Nie będziemy edukować, nie będziemy prostować fake newsów. Nie jesteśmy edukatorami, tym zajmują się inne inicjatywy. My chcemy być widoczni i skuteczni. Chcemy, żeby rząd zapobiegł zapaści.

Reakcje? Agresja, ale czasami też kciuki w górze

To z innej strony: wasze działania zniechęcają społeczeństwo do ruchów klimatycznych.

Dużo ludzi tak mówi, jednak walka z kryzysem klimatycznym to nie konkurs popularności. Blokadę dróg organizujemy po to, żeby wprowadzić zakłócenie niemożliwe do zignorowania. Jest nam przykro, że utrudniamy ludziom życie. Mimo wszystko to jest nic w porównaniu do tego, co się stanie, jeśli nie powstrzymamy tej napaści. Robimy wszystko, żeby nasze blokady były bezpieczne i nie trwały długo. Ale jeśli mamy jakoś zwrócić uwagę na problem, to wybieramy takie metody. Inne nie zadziałały.

Jak ludzie reagują na wasze działania?

Część kierowców reaguje frustracją i odrywa ludzi od jezdni, brutalnie ich ściąga. To nie jest przyjemne, ale rozumiemy frustrację. Niektórzy reagują pozytywnie – pokazują nam kciuki zza szyb samochodów, przechodnie podchodzą i rozmawiają z nami. Widzimy, że im bardziej jesteśmy obecni w debacie publicznej, tym więcej reakcji dostajemy. Ludzie widzą blokadę i wiedzą, o co chodzi. Dla nas to przełomowe.

Ostatnie Pokolenie: z krytyką musimy sobie radzić

A policja?

Blokada drogi jest wykroczeniem, za które można dostać mandat. To się często dzieje. Na początku zeszłego tygodnia policjanci brutalnie odrywali ludzi od jezdni. Później zaczęli używać acetonu, który rozpuszcza klej. Ale w końcu doszło do czegoś strasznego: nieumundurowany policjant ściągał siłą chłopaka z jezdni, zaczął go ciągnąć po ziemi, trzymając za kaptur. Podduszał go.

Nie boicie się? Tego szarpania, tej agresji?

Zawsze jest ryzyko i my je akceptujemy. Odklejane ręce bolą, ja sama mam zerwaną skórę na dłoniach. Ale staramy się dbać o bezpieczeństwo, zawsze jest kilka osób pilnujących, które się nie przyklejają do drogi. Chcemy, żeby nasze protesty, które są pokojowe, nie wiązały się z narażeniem życia. To wielki przywilej w Polsce i Europie, w innych częściach świata aktywiści mają jeszcze trudniejsze zadanie. A konsekwencje i krytyka są częścią nieposłuszeństwa obywatelskiego, jesteśmy na nie gotowi.

Agresja i krytyka to jedno, ale po filmie, jaki opublikował poseł Konfederacji Ryszard Wilk, w którym widać, jak mężczyzna zabija aktywistów klimatycznych, może dojść do gorszych reakcji. Mogą zaktywizować się grupy skrajnie prawicowe, zachęcone przez posła. To was nie przeraża?

Przeraża, oczywiście. Nie mogę uwierzyć, że człowiek człowiekowi może życzyć tego, czego życzy nam poseł Wilk. Nasze poglądy się różnią, poseł nie uznaje kryzysu klimatycznego, ale to przecież nie jest powód, żeby życzyć drugiemu człowiekowi śmierci. Filmik zresztą krążył od kilku dni po sieci, odnieśliśmy się do tego na Twitterze. Napisaliśmy, że zeszłego lata zabrakło wody w kranach w 200 gminach. Wyobraźmy sobie, co się wydarzy, jeśli zabraknie jej w 2000 gmin? Co się stanie, jak będzie chaos, będzie brakowało jedzenia? Jak ludzie będą się wtedy traktować? To jest próba tego, do czego ludzie będą zdolni. I to przeraża.

Mieliśmy w Ostatnim Pokoleniu drugą refleksję: że ludziom łatwiej jest zabić posłańca, niż przełknąć informację, jaką niesie.

Jak wejść w dorosłość, kiedy świat płonie?

Po medialnej burzy wokół was zgłaszają się nowi członkowie i członkinie?

Około 70 osób zgłosiło się do nas przez formularz na naszej stronie – organizujemy z nimi otwarte spotkanie. Spodziewamy się, że tych zgłoszeń jeszcze przybędzie. Ważne jest też zaangażowanie w naszą zrzutkę, bo Ostatnie Pokolenie to ruch finansowany oddolnie. Jeśli wpłat cyklicznych będzie więcej, to będziemy mogli zatrudnić kolejne osoby w pełnym wymiarze godzin. Co ciekawe, po wywiadzie w Kanale Zero, gdzie nasz aktywista Tytus Kiszka został wyśmiany za dorabianie, udzielanie korepetycji, zaczęliśmy dostawać więcej wpłat. To dla nas bardzo ważne, bo te środki pozwolą na zwiększenie skuteczności naszych działań.

A jak ty znalazłaś się w Ostatnim Pokoleniu?

Mam 19 lat, od dawna chodziłam na strajki klimatyczne, podpisywałam petycje, organizowałam akcje protestacyjne. Jednak czuję, że te metody zawiodły. Jako młoda osoba nie wiem, co innego mogłabym robić? Jaki sens ma studiowanie, kariera, jeśli jeszcze za mojego życia może dojść do tragedii? Może brakować wody i jedzenia, mogę być zmuszona do ucieczki przed wojną? Nie wiem, co mam robić z życiem, mając taką perspektywę. To nie jest rzeczywistość, w której można wchodzić w dorosłość tak, jak wchodzili w nią moi rodzice. Protestuję to ze strachu, bezsilności, braku pomysłu, co dalej. Czuję, że musimy postawić walkę o przyszłość na pierwszym miejscu.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze