Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Warszawski Ratusz zdecydował, że Teatrem Dramatycznym pokieruje Wojciech Faruga, wcześniej związany z bydgoskim Teatrem Polskim. Zastąpi kontrowersyjną i skonfliktowaną z zespołem Monikę Strzępkę.
Wojciech Faruga zostanie powołany na dyrektora Teatru Dramatycznego bez konkursu – na podstawie eksplikacji złożonej w Biurze Kultury m. st. Warszawy. Jego zastępcami zostaną Julia Holewińska, reżyserka i dramaturżka (na zdjęciu), z którą w tandemie prowadzi Teatr Polski w Bydgoszczy oraz Mariusz Guglas – dyrektor techniczny Dramatycznego, który obecnie pełni obowiązki dyrektora instytucji.
„Propozycja programowa, doświadczenie zarządzania teatrem publicznym i pozycja Wojtka Farugi jako reżysera są najlepszą rekomendacją. Uważam, że Wojciech Faruga najlepiej podoła wyzwaniom związanym z poprowadzeniem największej miejskiej sceny, zarówno pod względem artystycznym jak i organizacyjnym" – napisała w mediach społecznościowych Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydentka Warszawy odpowiedzialna za kulturę.
Dla OKO.press z nowopowołanym dyrektorem rozmawia Karolina Felberg.
Karolina Felberg, OKO.press: Jak przywitał Cię Zespół Teatru Dramatycznego?
Wojciech Faruga: Wydaje mi się, że z zespołem przywitaliśmy się z szacunkiem i serdecznością. Wiele lat temu pracowałem w Teatrze Dramatycznym i znam się z częścią zespołu. Ustaliliśmy cykl spotkań na najbliższe miesiące. Padły pytania dotyczące sytuacji teatru i planów. Jednym z podstawowych zadań jakie stawiam sobie na początek jest wypracowanie komunikacji i wiarygodności we współpracy z pracowniczkami i pracownikami Teatru Dramatycznego.
I w jaki sposób wypracujesz komunikację oraz współpracę z wewnętrznie podzielonym zespołem?
Chciałbym to zrobić krok po kroku. Bez parcia na błyskawiczny sukces. Biorąc odpowiedzialność za własne słowa, nie wycofując się z nich i budując ich wiarygodność. Budowanie zespołu to są miesiące jeżeli nie lata pracy. Ważne jest też, by w tym procesie uczestniczyli zapraszani do współpracy twórcy i twórczynie.
Przygotowałeś już koncepcję programowa? Przedstawiłeś ją zespołowi?
Prośba o przedstawienie koncepcji programowej była początkiem rozmów ze stołecznym Ratuszem. Koncepcje przygotowałem razem z Julią Holewińską [zastępczyni Wojciecha Farugi, dyrektora Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy – red.], jednak ze względu na szczególny charakter naszych rozmów zostaliśmy poproszeni o zachowanie poufności na tym etapie.
Dlatego też nie mieliśmy do momentu ogłoszenia rozpoczęcia procedury powołania mnie na stanowisko dyrektora TD możliwości rozmowy z twórcami i twórczyniami, z którymi chcielibyśmy współpracować. Nie wyobrażam sobie mówienia o planach repertuarowych bez uzgodnienia tego z zaproszonymi ekipami realizatorów i realizatorek. Od dziś mamy szansę podjąć te rozmowy i potwierdzić współpracę. W pierwszej kolejności przedstawimy plan na pierwszy sezon, w dalszej na cztery kolejne.
Ile osób liczy teraz zespół aktorski TD? Będziecie ingerować w jego tkankę?
Wszelkie sprawy pracownicze wymagają zapoznania się z dokumentami. Do momentu podpisania kontraktu nie jestem uprawniony do zapoznania się z umowami o pracę zawierającymi dane objęte ochroną RODO. W czerwcu zaplanowane jest sformalizowanie mojej współpracy z TD jeszcze przed powołaniem mnie na stanowisko dyrektora, tak bym mógł uzyskać dostęp do dokumentacji. Obecnie zespół aktorski liczy 43 osoby.
Bardzo trudne i nietypowe są warunki, w których obejmujesz tę scenę. Nie boisz się, co tam zastaniesz?
Teatr Polski w Bydgoszczy obejmowaliśmy razem z Julią w pandemii, tuż przed rozpoczęciem remontu. Potem rozpoczęły się pełnoskalowa inwazja rosyjska w Ukrainie i kryzys ekonomiczny – tak więc generalnie nie są to najłatwiejsze czasy dla teatru. Jednocześnie jest to według mnie moment, kiedy bardzo potrzebujemy teatru wchodzącego w dialog z otaczającą nas rzeczywistością. Czy się nie boję? Teatr jest zawsze obarczony ryzykiem porażki. Każda premiera może okazać się klapą, bo nie ma tu metody, żeby przed tym się zabezpieczyć. Więc obawy są częścią tej pracy. Wzbudzają we mnie czujność i uważność – nie paraliżują.
Co dalej z Aurorą – wymyśloną i współtworzoną przez Was Nagrodą Dramaturgiczną Miasta Bydgoszczy, oraz z waszym projektami teatralnymi podejmującym problematykę kolonializmu radzieckiego? Zamierzacie kontynuować te działania w Teatrze Dramatycznym, którego siedzibą jest, nomen omen, gmach PKiN – dar Stalina dla narodu polskiego?
Mamy razem z Julią projekt marzenie, który w założeniu chcielibyśmy, by był finałem naszego pięcioletniego programu: organizacja kongresu teatru Europy środkowej i wschodniej pod hasłem „Goodbye Stalin” i nie ma na niego lepszego miejsca na niego niż Pałac Kultury właśnie. Początek pełnoskalowej inwazji rosyjskiej w Ukrainie jest katalizatorem procesów dekolonizacji i ostatecznej derusyfikacji w regionie. Wydaje się, że definitywnie pożegnaliśmy sowietonostalgię i spoglądamy w kierunku nowego centrum. To będzie pewnego rodzaju kontynuacja naszej pracy, której początkiem była Aurora, rozwój sieci kontaktów. Jednocześnie będzie to w pewnym sensie nawiązanie do idei festiwalu Warszawa Centralna organizowanego w TD za czasów dyrekcji Pawła Miśkiewicza i Doroty Sajewskiej.
Konkurs zostanie jednak w Bydgoszczy, czy przeniesie się wraz z Wami do stolicy?
Aurora jest dla nas bardzo ważnym projektem, formacyjnym dla naszej dyrekcji w Bydgoszczy. To oczywiste, że jesteśmy z nią mocno związani. Nie znamy planów bydgoskiego ratusza odnośnie nagrody. Jedno co jest pewne na dziś, że Aurora to nie tylko konkurs, ale też pewna społeczność artystów i artystek. I oni będą z nami współtworzyć Teatr Dramatyczny.
W 2021 roku twórcy z Białorusi otrzymali od polskich teatrów duże wsparcie, ale od 2022 roku polskie instytucje kultury wspierają przede wszystkim Ukraińców. Tymczasem Białorusini, w odróżnieniu od Ukraińców, nie mają możliwości powrotu do ojczyzny i osiedlają się tu na stałe. Czy bylibyście skłonni choć jedną ze scen udostępnić Teatru Dramatycznego migrantom ze Wschodu – na przykład Białorusinom?
Budowanie programu dużej stołecznej sceny w obecnej sytuacji musi według mnie odpowiadać temu, czym jest Warszawa. A jest miastem dużo bardziej różnorodnym etnicznie niż parę lat temu. I taki też w mojej opinii powinien być miejski teatr. Dlatego też mamy nadzieję docierać do widzów i widzek posługujących się innymi językami niż polski, zapraszać do pracy w Teatrze Dramatycznym twórców i twórczynie z innych krajów.
W OKO.press opisaliśmy sprawę ze Stalowej Woli, gdzie na mocy lex Izera może zostać wycięty las pod strefę inwestycyjną. Protestują przeciwko temu mieszkańcy i leśnicy. Po naszej publikacji iceminister Dorożała odpowiada: nie ma zgody RDOŚ na tę wycinkę.
To gęsty, bogaty przyrodniczo las. Jego część stanowią tereny podmokłe, jest też kilkadziesiąt hektarów naturalnych wydm. Żyją tu ptaki, również te chronione prawem, i dzikie zwierzęta, w tym wilki.
Las w Stalowej Woli, przemysłowym mieście na Podkarpaciu, jest ostatnią taką ostoją przyrody w okolicy. „Dookoła miasta są tereny wojskowe. Ten las to jedyne miejsce, gdzie można od tego smrodu i hałasu odpocząć, pooddychać czystym powietrzem” – mówiła nam jedna z mieszkanek Stalowej Woli.
Prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny, polityk PiS, ma plan: chce ten las wyciąć, a działki sprzedać biznesowi, reperując miejski budżet. Pomysł stworzenia w tym miejscu strefy inwestycyjnej nazywa „projektem swojego życia”. Nie ujawnia jednak, z kim i czy w ogóle negocjuje sprzedaż działek. Na razie przejął je od Lasów Państwowych – pozwoliła na to specustawa, która miała początkowo dotyczyć Jaworzna i fabryki aut Izera. Do lex Izera włączono również Stalową Wolę.
Na mocy specustawy Lasy Państwowe miały dostać teren o tej samej powierzchni, co przejmowany przez miasto las.
„Nadleśnictwo Rozwadów przekazało grunty o powierzchni: 973,5135 ha i wartości ponad 679 mln zł. W zamian za to Lasy Państwowe otrzymały grunty o powierzchni: 974,754 ha i piętnastokrotnie niższej wartości: 45 mln zł. Co więcej, są to grunty rozsiane po całej Polsce, w 18 lokalizacjach. Zaledwie 7 hektarów leży na terenie Stalowej Woli” – mówił nam nadleśniczy Nadleśnictwa Rozwadów Wojciech Chełpa.
Leśnicy, ramię w ramię z mieszkańcami protestują przeciwko planowanej wycince. Powstała już petycja w tej sprawie.
Całą historię odpisaliśmy w OKO.press:
Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska po naszej publikacji napisał na portalu X (dawniej Twitter): „Nie ma zgody/decyzji środowiskowej RDOŚ na tę wycinkę i jej w najbliższym czasie nie będzie. Na dalszym etapie potrzebujemy dialogu z samorządem, aby załatwić to systemowo”.
Dla walczących o ten las mieszkańców to dobra informacja: bez zgody Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska miasto ma związane ręce. Las na razie nie zostanie wycięty — ale to nie oznacza końca walki o ten teren.
Sam RDOŚ w mailu do OKO.press informował, że analizuje raport środowiskowy zlecony przez miasto. Zarówno mieszkańcy, jak i Lasy Państwowe, wyliczają błędy, jakie znalazły się w tym raporcie: przepisanie listy gatunków ze starego raportu, na zupełnie inny temat, brak analizy wpływu wycinki i strefy inwestycyjnej na korytarze migracyjne zwierząt oraz sąsiednie obszary Natura 2000 czy bagatelizowanie roli występujących tam mokradeł.
Do sprawy ze Stalowej Woli będziemy wracać.
Posłanka Polski 2050 i wiceministra edukacji nie kryje, że ma dość sojuszu z Polskim Stronnictwem Ludowym.
Politycy i polityczki koalicji Trzeciej Drogi muszą odpowiadać na niewygodne pytania o dalszą współpracę pod wspólnym szyldem. Przyczyną jest bardzo słaby wynik wspólnej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego – zaledwie 6,91 proc. We wtorek Władysław Kosiniak Kamysz wyraził nadzieję, że w Trzeciej Drodze dojdzie do dyskusji o zmianach, które zapewnią koalicji lepsze wyniki w przyszłości. Zupełnie innego zdania jest Joanna Mucha, o czym mówiła portalowi Gazeta.pl.
„Ja uważam, że powinniśmy się rozejść. Ja nie widziałam nigdy tak zaangażowanych ludzi, jak w Polsce 2050. I oni mówią: wystarczy. Będziemy myśleć i analizować. Uważam, że projekt Trzeciej Drogi był niezbędny, żeby wygrać z PiS-em. Ale pojawia się poczucie po obu stronach, że ten projekt wyczerpuje nas wzajemnie, ponieważ nasze programy nie są kompatybilne. Powiedzmy to sobie wprost” – mówiła Joanna Mucha.
Polityczka zasugerowała, że obie strony hamują się we własnych inicjatywach, by nie działać na nerwy koalicjanta. Zgody nie ma na przykład w sprawie związków partnerskich. Lider Polski 2050 i marszałek Sejmu Szymon Hołownia nie wymaga dyscyplinuy partyjnej, ale zapowiada, że sam zagłosuje za ustawą. Wśród posłów PSL widać sceptycyzm. Politycy ugrupowania często mówią, że nie mają czego komentować, bo związki partnerskie nie zostały na razie zdefiniowane projektem ustawy.
„Rozliczenie PiS-u jest niewystarczające. Nasz elektorat chce rozliczenia i dobrego programu mieszkaniowego oraz dobrego programu zdrowotnego. I żebyśmy powiedzieli, za czym jesteśmy, a czemu się sprzeciwiamy. Nasi wyborcy chcą progresywnego państwa” – przekonywała Mucha.
Wbrew wpisowi Anny Marii Żukowskiej, opublikowanemu na portalu X (twitter.com), w koalicji nie ma zgody w sprawie związków partnerskich. Mówił o tym Adam Jarubas, zapytany o ten temat w RMF FM.
„Wydaje mi się, że to oczywiście jest do jakiegoś uregulowania, pytanie, w jakim zakresie, bo wydaje mi się, że kwestia dostępu do dokumentacji medycznej czy prawa do dziedziczenia, być może jakichś innych elementów, nad tym warto pracować” – mówił nowy europoseł Trzeciej Drogi.
„Wbrew temu, co obwieściła pani Żukowska nie ma dzisiaj porozumienia nad tymi konkretnymi, mniej czy bardziej sprecyzowanymi propozycjami” – stwierdził Jarubas, zapowiadając dyskusję na ten temat na przyszły tydzień.
Śledczy przychylili się do wniosku Stowarzyszenia Sędziów Polskich „IUSTITIA”. Potwierdził to Wydział Wewnętrzny Prokuratury Krajowej.
Wczoraj śledczy wszczęli postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego w celu osiągnięcia korzyści osobistej. Dotyczy ono 20 członków Krajowej Rady Sądownictwa, którzy powołani zostali już po zmianach w wymiarze sprawiedliwości przeprowadzonych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Od 2018 roku o składzie KRS decydują politycy, a nie środowisko sędziowskie, czego efektem jest upolitycznienie tego organu, w którym dominować zaczęły osoby blisko związane z poprzednim obozem rządzącym.
Zawiadomienie Iustitii dotyczyło osób, które są lub były członkami KRS po wprowadzeniu zmian oddających ją politykom. Chodzi między innymi o przewodniczącą Dagmarę Pawelczyk-Woicką, jak i kontrowersyjnych sędziach Macieja Nawackiego czy Rafała Puchalskiego. Jak wskazują członkowie Stowarzyszenia, osoby te dopuściła się „wyraźnego naruszenia zasady trójpodziału władzy, zasady niezależności władzy sądowniczej od innych władz oraz zasady niezawisłości sędziowskiej”.
„Sędziowie powinni być ludźmi odważnymi i z zasadami. Tylko tacy mogą bronić obywateli przed nadużyciami. Sędziowie, którzy w czasie próby nie zdali egzaminu i stanęli po stronie zła, powinni za to odpowiedzieć” – uzasadniał złożenie zawiadomienia Krystian Markiewicz z Iustitii.
Zawiadomienie Stowarzyszenia dotyczyło 20 sędziów – dlatego można wnioskować, że prokuratura wszczęła śledztwo wobec wszystkich z nich. Na liście Iustitii znajdowali się:
1. Zbigniew Łupina, 2. Leszek Mazur, 3. Maciej Mitera, 4. Maciej Nawacki, 5. Dagmara Pawełczyk – Woicka, 6. Rafał Puchalski, 7. Paweł Styrna, 8. Dariusz Drajewicz, 9. Jarosław Dudzicz, 10. Grzegorz Furmankiewicz, 11. Marek Jaskulski, 12. Joanna Kołodziej – Michałowicz, 13. Jędrzej Kondek, 14. Teresa Kurcyusz – Furmanik, 15. Ewa Łąpińska, 16. Irena Bochniak, 17. Katarzyna Chmura, 18. Anna Dalkowska, 19. Krystyna Morawa-Fryźlewicz, 20. Stanisław Zdun.