Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Sejm mógłby zająć się złagodzeniem prawa antynarkotykowego w Polsce już jesienią – zapowiada poseł KO.
Nowe regulacje mają umożliwić odstępowanie od kary w przypadku posiadania niewielkiej ilości suszu. Pod gotowym projektem podpisują się Ryszard Petru z Polski 2050 oraz Klaudia Jachira i Marcin Józefaciuk z Koalicji Obywatelskiej. Posłowie zbierają teraz poparcie w klubach parlamentarnych i mają nadzieję na zebranie większości. Projekt ma być już w zasadzie gotowy, choć posłowie zastrzegają, że wciąż możliwe są niewielkie modyfikacje.
„Projekt jest gotowy. Pojedyncze, małe rzeczy w poszukiwaniach pomiędzy koalicjantami i klubami mogą się jeszcze pojawić. Chodzi np. o dopuszczalną ilość suszu lub krzaczków. Niedługo przepisy ujrzą światło dzienne. Mam nadzieję, że w tej kwestii nie będzie dyscypliny w klubach. Mamy dobre argumenty np. finansowe. Chcemy nimi przekonać tych nieprzekonanych. Depenalizacja to jest oszczędność dla budżetu, bo to oszczędność związana m.in. z procesami sądowymi czy miejscami w więzieniach. W tym momencie osoby, które posiadają niewielką ilość suszu, są karane. Gdy to się zmieni, sędziowie i adwokaci będą mogli zająć się zupełnie innymi sprawami” – mówił poseł Józefaciuk dziennikarzom RMF FM.
W Polsce legalne jest jedynie posiadanie suszu medycznej marihuany przepisanej przez lekarza. Posiadanie niewielkiej ilości narkotyków, w tym marihuany, na własny użytek jest zagrożone karą 3 lat więzienia. W przypadku znacznych ilości może to być nawet 10 lat. Kodeks karny dopuszcza też umorzenie postępowania w przypadku nieznacznej ilości substancji.
„Na to, kto, jak często, jak dużo substancji zażywa ma oczywiście wpływ wiele czynników, nie tylko stan prawny. Uparcie przywołuję przykład Portugalii, która wprowadziła dekryminalizację w momencie, gdy Polska zaostrzała prawo narkotykowe. Okazuje się, że statystyki dotyczące używania marihuany na przestrzeni całego życia mamy podobne. W Polsce 12,1 proc. badanych osób w wieku 15-64 lata deklaruje, że miało w życiu kontakt z marihuaną, w Portugalii – 11 proc." – mówiła OKO.press Magdalena Dąbkowska z Programu Polityki Narkotykowej w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
"Jeśli chodzi o stosowanie jakiejkolwiek substancji nielegalnej wypadamy nawet gorzej. W Polsce będzie to 16,1 proc. badanych, w Portugalii – 11,7 proc. A ponieważ największe obawy mamy zazwyczaj o młode pokolenie, warto zajrzeć do statystyk w raportach ESPAD. To europejskie badania młodzieży szkolnej dotyczące używania substancji psychoaktywnych – alkoholu, nikotyny, nielegalnych środków. I tu znów Portugalia ma lepsze wyniki. We wszystkich wskaźnikach jest poniżej średniej europejskiej.
Dla odmiany popatrzmy na nowe substancje psychoaktywne, kiedyś nazywane w Polsce dopalaczami. Portugalia jest w gronie 2-3 krajów, w których młodzież najrzadziej po nie sięga, Polska natomiast leży na przeciwległym krańcu. Widzimy zatem, że karanie nie odstrasza ludzi od sięgania po substancje psychoaktywne, jak to często próbuje nam się przedstawiać” – podkreśla Magdalena Dąbkowska.
Przeczytaj także:
500 mln złotych z UE ma popłynąć do szkół, w których uczą się uchodźcze dzieci, przede wszystkim te z Ukrainy. Stanie się to w ramach programu „Przyjazna szkoła”.
Miała być „Szkoła dla wszystkich”, będzie „Przyjazna szkoła”. Tak ma nazywać się nowy oświatowy program wyrównujący szanse uczniów Ma on pomóc między innymi w integracji ukraińskich dzieci w polskich szkołach. Rząd dofinansuje zatrudnienie asystentów i asystentek międzykulturowych w podstawówkach, wsparcie psychologiczne i szkolenie kadry pedagogicznej. Program potrwa dwa lata, a na pomoc przeznaczonych będzie 500 mln złotych pozyskanych ze środków unijnych. Skorzystają jedynie te szkoły, do których uczęszczają uczniowie z Ukrainy i dzieci uchodźcze z innych krajów.
Rządowy program wchodzi z dużym opóźnieniem, bo miał obowiązywać już w zeszłym roku szkolnym. Nad jego wprowadzeniem jako wiceministra edukacji pracowała Joanna Mucha, która pod koniec czerwca złożyła dymisję ze stanowiska. Pod koniec stycznia 2025 roku wyjaśniała, że program okazał się znacznie trudniejszy, niż wydawało się na początku pracy nad nim. W ciągu kolejnych miesięcy Rada Ministrów nie zajmowała się programem. Brakowało też wyjaśnień, dlaczego tak się dzieje. Po jej odejściu zmieniła się nazwa programu, który wciąż skupia się jednak na wsparciu uchodźczych dzieci.
Przypomnijmy, że w polskich szkołach uczy się dziś ponad 200 tys. dzieci i młodzieży zza wschodniej granicy, a 3/4 z nich pojawiło się tu po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Według przecieków z ław rządowych wprowadzenie programu opóźniło się przez narastające nastroje antyukraińskie. Rząd mógł odłożyć sprawę na półkę, by nie drażnić części wyborców przed wyborami prezydenckimi. Niechęć dla wsparcia dla dzieci z Ukrainy mogła być jedną z przyczyn rezygnacji Joanny Muchy z funkcji wiceministry. Jednocześnie posłanka Polski 2050 ostro krytykowała rząd od momentu przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach.
Przeczytaj także:
Rządem w Kijowie będzie kierowała Julia Swyrydenko, dotychczasowa wicepremierka do spraw gospodarczych
40-latka jest kojarzona ze środowiskiem szefa gabinetu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Andrija Jermaka. Jej kandydaturę wysunął prezydent, a 262 głosami większości w 450-osobowej izbie zatwierdziła ją Rada Najwyższa Ukrainy. Jej wyborowi sprzeciwiła się Europejska Solidarność byłego prezydenta Petra Porszenki. To druga kobieta na stanowisku premiera po Julii Tymoszenko, która pełniła urząd w latach 2007-2010.
Swyrydenko ma się skupić na usprawnieniu pracy rządu i audycie umów militarnych Ukrainy z partnerami międzynarodowymi. Do tej pory może pochwalić się między innymi uczestnictwem w rozmowach o pakietach pomocowych z UE i USA. Była jedną z najważniejszych postaci w negocjacjach z Białym Domem w sprawie umowy dotyczącej dostępu Stanów Zjednoczonych do surowców mineralnych na terenie Ukrainy. Jako ministra gospodarki pracowała nad utrzymaniem działalności jej podstawowych gałęzi w warunkach wojennych. W administracji publicznej pracuje od 2015 roku. Wcześniej zajmowała się między innymi współpracą z zagranicznymi inwestorami zainteresowanymi działaniem w Ukrainie.
Swyrydenko na stanowisku zastępuje Denysa Szmychala, który funkcję premiera pełnił od 2020 roku. Dotychczasowy szef rządu obejmie tekę ministra obrony. Szmychal złożył rezygnację 15 lipca. Media sugerują jednak, że mogła nastąpić w związku z presją ze strony administracji Zełenskiego. O zmianie na stanowisku premiera było słychać od początku lipca.
„Odświeżenie jest Zełenskiemu potrzebne. Partia władzy już w czasie wojny skompromitowała się dziesiątkami mniejszych i większych afer i skandali korupcyjnych. Rząd Szmyhala wymaga odświeżenia. Zarówno nowy »rebranding« partii, jak też rządu i parlamentu jest konieczny” – pisał na łamach portalu telewizji Belsat Michał Kacewicz.
Przeczytaj także:
W Sądzie Rejonowym w Pszczynie zapadł nieprawomocny wyrok w procesie trzech lekarzy oskarżonych po śmierci ciężarnej Izabeli we wrześniu 2021 roku.
Sąd uznał za winnych lekarzy, którzy zajmowali się ciężarną 30-letnią Izabelą z Pszczyny, która zmarła przez sepsę związaną z wadami płodu. Ciążyły nad nimi zarzuty niepodjęcia prawidłowego postępowania diagnostyczno-terapeutycznego oraz weryfikacji przyjętego trybu postępowania, czego skutkiem było obumarcie płodu śmierć pacjentki.
Pierwszy z lekarzy, Krzysztof P., został skazany na karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, zakaz wykonywania zawodu na cztery lata oraz grzywnę. W przypadku Michała M. zasądzono rok i trzy miesiące więzienia i sześć lat poza zawodem. Andrzej P. usłyszał wyrok półtora roku pozbawienia wolności i zakazu wykonywania zawodu na sześć lat. Postanowienia sądu nie są prawomocne, obrońcy oskarżonych mogą się od nich odwołać.
Proces odbywał się z wyłączeniem jawności. Nie wiadomo więc, o jaki wymiar kary wnosiła prokuratura i czy wyrok zgadza się z oczekiwaniami bliskich pokrzywdzonej. Żaden z lekarzy nie przyznał się do winy.
Sprawę śmierci Izabeli z Pszczyny ujawniono pod koniec października 2021 roku, rok po pseudowyroku TK Julii Przyłębskiej, który usuwał z ustawy z 1993 roku jedną z przesłanek do aborcji – tę mówiącą o ciężkiej chorobie płodu.
“Konsekwencje wyroku TK z 22.10.2020 r., sygn. K 1/20 w praktyce. Pacjentka 22 tydz., bezwodzie. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Płód obumarł, pacjenta zmarła. Wstrząs septyczny” – napisała 29 października 2021 r. na Twitterze Jolanta Budzowska, radczyni prawna zajmująca się sprawami błędów medycznych.
Dwa dni później pełnomocniczka rodziny zmarłej opublikowała pełniejszy komunikat. Ciężarna kobieta zgłosiła się do Szpitala Powiatowego w Pszczynie z powodu odpłynięcia płynu owodniowego. Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W toku hospitalizacji płód obumarł, a po niecałej dobie – 22 września – zmarła też pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny.
„Pacjentka pisała do rodziny dramatyczne SMS-y. Sama czuła, że coś jest nie tak. Że lekarze, zamiast ją ratować, po prostu czekali” – mówiła w rozmowie z OKO.press Kamila Ferenc z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która była w kontakcie z bratem zmarłej.
Izabela 21 września o godz. 22:56 pisała do swojej matki: „Tragedia. Moje życie zagrożone. A ja mam czekać”. O godz. 23:02: „Noo. Idę spać. Buźki mamuś”.
Zmarła o godz. 7:39.
W listopadzie 2023 roku, po dwóch latach, prokuratura zakończyła postępowanie. Wtedy informowaliśmy, że trzech lekarzy (m.in. ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego powiatowego Szpitala Joannitas w Pszczynie) usłyszy zarzuty „nieumyślnego spowodowania śmierci”, „narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu” oraz „nieudzielenie jej pomocy” (art. 162 i 165 kodeksu karnego). Grozi im za to od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Prokuratura uznała, że wyrok TK Przyłębskiej nie miał wpływu na zachowanie lekarzy. Sami lekarze także nie podnosili w swoich zeznaniach swoich argumentów.
Wyrok wydany dziś (17 lipca 2025) przez Sąd Rejonowy w Pszczynie jest nieprawomocny.
Przeczytaj także:
„Ekscesy posła Grzegorza Brauna są obrazem ostentacyjnego lekceważenia norm prawnych i społecznych oraz demokratycznych reguł funkcjonowania państwa. Zachowania te nie pozostaną bezkarne” – napisał na X Adam Bodnar.
Minister sprawiedliwości poinformował w środę (16 lipca) wieczorem na portalu X, że podpisał dwa wnioski o uchylenie immunitetów „związane z ekscesami p. Grzegorza Brauna”. Dziś zostanie im nadany urzędowy bieg.
Pierwszy z wniosków dotyczy bezpośrednio Grzegorza Brauna i trafi do Przewodniczącej Parlamentu Europejskiego. Jak wyjaśnił Bodnar, jest związany z czterema zarzutami wobec europosła:
„W ostatnim zdarzeniu z p. Braunem współdziałał poseł na Sejm Roman Henryk Fritz. W związku tym jego dotyczyć będzie drugi wniosek o uchylenie immunitetu” – napisał Bodnar. Dziś wniosek trafi do marszałka Sejmu. Minister sprawiedliwości skomentował: „Ekscesy posła Grzegorza Brauna są obrazem ostentacyjnego lekceważenia norm prawnych i społecznych oraz demokratycznych reguł funkcjonowania państwa. Zachowania te nie pozostaną bezkarne”.
Jak pisała w czerwcu 2025 Anna Mierzyńska w OKO.press, Grzegorz Braun ma już na swoim poselskim koncie, poza dwoma postępowaniami w prokuraturze, także osiemnaście uchwał Komisji Etyki Poselskiej. Szesnaście z nich podjęto w poprzedniej kadencji Sejmu, a dwie w obecnej. Polityk otrzymał od sejmowej komisji w sumie, w tych dwóch kadencjach:
Jak podawał tygodnik „Wprost", kary finansowe orzeczone wobec tego polityka w IX kadencji Sejmu wyniosły 270 562,10 zł. W obecnej kadencji odebrano mu uposażenie poselskie przez trzy miesiące oraz dietę parlamentarną przez pół roku (w sumie 62,5 tysiąca złotych) za incydent ze zgaszeniem świecznika gaśnicą.
Wszystko to są jednak wyłącznie kary dyscyplinarne. W świetle prawa ogólnego Braun wciąż jest osobą niekaraną.
Grzegorz Braun — dziś europoseł — został również ukarany przez Parlament Europejski za przerwanie minuty ciszy w hołdzie ofiarom Holocaustu. PE w maju 2025 roku uchylił immunitet Brauna, na wniosek polskiej prokuratury.
Dzięki temu Braun może odpowiedzieć w sprawach siedmiu domniemanych przestępstw. Dwa z nich dotyczą rzekomego naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego (art. 222 ust. 1 kk) i znieważenia (art. 226 ust. 1 kk) Łukasza Szumowskiego, byłego ministra zdrowia w rządzie PiS oraz dyrektora Narodowego Instytutu Kardiologii. Do zdarzenia doszło 1 marca 2022. Kolejne dwa zarzuty dotyczą umyślnego niszczenia mienia (art. 288 ust. 1 kk) – choinki z krakowskiego sądu i sprzętu nagłaśniającego podczas wykładu w siedzibie Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Z tym samym incydentem związany jest jeszcze zarzut naruszenia miru (art. 193 ust. 1 kk) – Braun nie zastosował się do wezwania do opuszczenia Niemieckiego Instytutu Historycznego, co stanowi przestępstwo.
Decyzja z maja 2025 o uchyleniu immunitetu Grzegorzowi Braunowi obejmuje też incydent z 12 grudnia 2023 r. Braun dokonał ataku przy użyciu gaśnicy na obchody święta Chanuki w Sejmie. Prokuratura postawiła mu zarzut znieważenia grupy osób ze względu na ich przynależność religijną oraz obrazę uczuć religijnych (art. 257 kk). Tego samego incydentu dotyczy też zarzut naruszenia integralności cielesnej — chodzi o obrażenia ciała kobiety, która interweniowała, kiedy Braun użył gaśnicy (art. 157 ust. 2 KK).
Uchylenie immunitetu dotyczy tylko tych zarzutów, które zostały wyliczone przez prokuraturę. To oznacza, że takich wniosków będzie więcej — im więcej zostanie postawionych mu zarzutów.
W tym momencie analizowany przez PE jest drugi wniosek, związany z „interwencją” Brauna w szpitalu w Oleśnicy. Śledczy chcą pociągnąć europosła do odpowiedzialności za pozbawienie pracującej tam lekarki wolności, naruszenie jej nietykalności cielesnej, znieważenie i pomówienie.
Adam Bodnar informuje więc o trzecim wniosku o uchylenie immunitetu Braunowi. W sumie europosłowi grozi odpowiedzialność karna za 17 przestępstw.
Przeczytaj także: