Administracja prezydenta Joe Bidena pozwoliła Ukrainie na użycie dostarczonej przez USA broni do uderzenia głęboko na terytorium Rosji
Komisja Europejska zgodziła się na zmiany w KPO, o które wnioskował rząd. Najważniejszą jest rezygnacja z podatku od aut spalinowych.
To już pewne: podatku od aut spalinowych jednak nie będzie. Dziś Komisja Europejska oficjalnie zgodziła się na taką zmianę w KPO.
Początkowo był to jeden z tzw. kamieni milowych, koniecznych, żeby uzyskać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Podatek miał być wprowadzony do końca 2024 roku jako jednorazowa opłata, której wysokość zależałaby od spełniania przez dany samochód normy emisji spalin Euro. Od 2026 roku opłata miałby być coroczna — najwyższa dla najstarszych i najbardziej zanieczyszczających środowisko aut.
W obliczaniu wysokości opłaty uwzględniany miał być rok produkcji samochodu, a co za tym idzie, spełniane normy emisji spalin, stopień emisji dwutlenku węgla (CO2) oraz stopień emisji tlenków azotu (NOx).
Pieniądze z tego podatku miały być przeznaczone m.in. na rozwój niskoemisyjnego transportu publicznego.
Koalicja rządząca, a w szczególności Polska 2050, zabiegała, żeby KE zgodziła się na wycofanie tego pomysłu. Ministra funduszy Katarzyna Pełczyńska Nałęcz już wiosną informowała, że „nie będzie podatku od samochodów spalinowych. Przyjmujemy zupełnie inną logikę, logikę dopłat, czyli logikę zachęty, a nie logikę kary”.
O podatku pisał również marszałek Sejmu Szymon Hołownia: „Podatku od posiadania aut spalinowych w Polsce nie będzie. Taki prezent od Koalicji 15 października na 20-lecie w Unii. Ministrowie Polski 2050 wynegocjowali z Komisją odejście od podatku i zastąpienie go systemem dopłat do zakupu elektryków. Zielona zmiana metodą zachęt, nie nakazów” – napisał na platformie X marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Jak będą wyglądały dopłaty, które zastąpią podatek od aut spalinowych?
PAP podaje, że Polska przeznaczy na ten cel 373 mln euro.
"To będą środki na trzydziestotysięczne dopłaty, jako bazowe, dla samochodów nie tych z najwyższej półki, tylko tych ze średniej półki — wyjaśniała w kwietniu 2024 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Wyjaśniała, że możliwe są większe dopłaty dla osób mniej zamożnych oraz tych, które będą chciały zezłomować swój stary samochód.
Dotacja może być przeznaczona na zakup, leasing lub długoterminowy wynajem zeroemisyjnych aut — zarówno używanych, jak i nowych. Rząd szacuje, że dopłaty pozwolą na zakup około 40 tys. elektryków.
„Tymczasem tylko w kwietniu w Polsce zarejestrowano po raz pierwszy 86,7 tys. używanych aut z importu, które w chwili wydania im polskich tablic rejestracyjnych miały przeciętnie ponad 12 lat. Wniosek jest prosty: co miesiąc na polskie drogi wjeżdża dwa razy więcej weteranów szos, głównie z Niemiec i Francji, niż przez kilka lat pojawi się elektryków dzięki dotacjom” – pisała „Gazeta Wyborcza”.
Druga ważną korektą w Krajowym Planie Odbudowy jest przeniesienie Funduszu Elektromobilności do części pożyczkowej KPO. Uwolnione środki, które będą pochodziły z części grantowej, przeznaczono m.in. na bezpieczeństwo żywności i rolnictwa (ok. 2,6 mld zł) oraz na ocieplenie bloków i kamienic (ok. 605 mln zł).
Jak podaje PAP, z komunikatu KE wynika, że wartość polskiego KPO się nie zmieni. Polska otrzyma z funduszu odbudowy 59,8 mld euro (ok. 257 mld zł), z czego 34,5 mld euro (ok. 148 mld zł) będą stanowić pożyczki, a 25,3 mld euro (prawie 109 mld zł) dotacje.
Komisja Europejska już zaakceptowała te zmiany. Teraz muszą się na nie zgodzić państwa członkowskie UE. Mają na to 4 tygodnie.
Po publikacji „Wyborczej”, która ujawniła list Kaczyńskiego do Ziobry w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, politycy KO zawnioskowali do PKW o ponowne sprawdzenie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS za 2019 r. Ich zdaniem, partia powinna stracić subwencję.
„Zwracam się do Pana Ministra o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i jednocześnie zakazanie osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu przekazywania jakichkolwiek sum w trakcie kampanii lub też formułowania zobowiązań dotyczących przekazywania takich sum w przyszłości” – pisał do Zbigniewa Ziobry prezes PiS Jarosław Kaczyński w 2019 roku. List ujawniła „Gazeta Wyborcza”. „Zwracam uwagę Pana Ministra, że przypadki, o których już w tej chwili mówi się w środowiskach naszej koalicji, o ile są prawdziwe, mogą przynieść fatalne skutki zarówno z punktu widzenia przebiegu kampanii, jak i ze względów związanych z jej rozliczeniem przed Państwową Komisją Wyborczą” – czytamy dalej.
Po tej publikacji posłanka KO Agnieszka Pomaska oraz europoseł PO Michał Szczerba zapowiedzieli złożenie do PKW wniosku o ponowne sprawdzenie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS za 2019 r. Ich zdaniem, partia powinna stracić subwencję.
Polska Agencja Prasowa zapytała Krajowe Biuro Wyborcze, czy w świetle przepisów Kodeksu wyborczego możliwe jest ponowne zbadanie sprawozdania finansowego komitetu PiS z 2019 r.
KBW odpowiada jednoznacznie: nie ma podstawy prawnej, która by na to zezwalała.
"Wyjaśniamy, że uchwały podjęte przez Państwową Komisję Wyborczą w sprawach sprawozdań finansowych partii politycznych czy komitetów wyborczych podlegają zaskarżeniu do Sądu Najwyższego w terminie odpowiednio 7 i 14 dni od dnia doręczenia uchwały o odrzuceniu sprawozdania.
Zarówno przepisy ustawy o partiach politycznych, jak i Kodeksu wyborczego, nie przewidują natomiast możliwości wznowienia postępowania w zakończonych już sprawach, w których zapadła prawomocna uchwała Państwowej Komisji Wyborczej.
Nie ma zatem żadnej podstawy prawnej, która umożliwiałaby wznowienie postępowań w sprawach już zakończonych" – przekazało Krajowe Biuro Wyborcze w odpowiedzi na pytania PAP.
Fundusz Sprawiedliwości, o którym w liście pisze Jarosław Kaczyński, miał służyć pomocy ofiarom przestępstw. Zamiast tego ogromna część środków trafiła do organizacji pozarządowych (m.in. tej należącej do księdza O., znanego z egzorcyzmów dokonywanych salcesonem) i ludzi związanych z prawicą- a przede wszystkim z Suwerenną Polską (wcześniej: Solidarną).
Sprawą zajmuje się prokuratura, a do Sejmu wpłynął wniosek o uchylenie immunitetu byłemu wiceszefowi resortu sprawiedliwości Marcinowi Romanowskiemu. To u niego znaleziono pismo od Kaczyńskiego.
W OKO.press o Funduszu Sprawiedliwości pisaliśmy wielokrotnie:
Jarosław Kaczyński i Joachim Brudziński oskarżają służby o torturowanie księdza aresztowanego w związku z aferą Funduszu Sprawiedliwości. Zapowiadają, że sprawę podniosą w Parlamencie Europejskim
We wtorek ok. godz. 14.00 odbyła się konferencja prasowa Jarosława Kaczyńskiego poświęcona kwestii księdza Michała O., którego prokuratura aresztowała i postawiła zarzuty w związku z nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości. Tygodnik „Sieci” opublikował w poniedziałek artykuł, w którym ksiądz skarży się na okoliczności swojego zatrzymania. Zarzuca m.in. że służby odmawiały mu picia i możliwości załatwienia potrzeb fizjologicznych. Rzecznik ABW zaprzeczył tym doniesieniom, zaś Ministerstwo Sprawiedliwości obiecało wyjaśnić sprawę, ale zaznaczyło, że do tej pory ksiądz nie zgłaszał żadnych uwag.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości we wtorek kontynuowali oskarżanie rządu i służb.
„Po prostu zaczęto stosować tortury, czyli coś, co jest samo przez się niedopuszczalne dla każdego normalnego człowieka. To jest zakazane także w Konstytucji, w aktach międzynarodowych. To jest po prostu akt bandytyzmu, zwykłego bandytyzmu, który powinien być ukarany najsurowiej, jak można i ja głęboko wierzę w to, że przyjdzie taki czas, że zostanie ukarany” – mówił Jarosław Kaczyński.
„My tę sprawę będziemy prowadzili wszystkimi możliwymi metodami, począwszy od demonstracji ulicznych, a skończywszy np. na spotkaniu, które, mam nadzieję, dojdzie do skutku z rzecznikiem praw obywatelskich” – dodawał.
Występujący podczas konferencji razem z Kaczyńskim europoseł Joachim Brudziński dodał także, że PiS zawnioskuje o debatę na ten temat w Parlamencie Europejskim.
"W mijającej kadencji Europarlamentu wielokrotnie byłem uczestnikiem debat i przedstawianych rezolucji, dotyczących tortur i działań wymierzonych w podstawowe prawa człowieka, w tym również wobec katolickich duchownych. Najczęściej te debaty i rezolucje dotyczyły takich państw jak Nikaragua, Chiny, szczególnie w kontekście Hongkongu, Somalia, Sudan Południowy, czy inne państwa afrykańskie, takie jak Nigeria.
Przez myśl nie przeszło, że w treść tych rezolucji i debat będą wpisywały się represje i tortury w odniesieniu do polskiego katolickiego duchownego (...)
Jako europarlamentarzyści, w tej najbliższej kadencji Europarlamentu rozpoczynającej się 16 Lipca, złożymy wniosek o przeprowadzenie debaty na temat zatrzymania księdza O., jak również o podjęcie rezolucji w tej sprawie" – zapowiedział Brudziński.
Podczas konferencji Jarosław Kaczyński odniósł się także do tematu wysłanego przez niego listu, który opublikowała wczoraj Gazeta Wyborcza.
W piśmie z 2019 roku prezes PiS zwracał się „do Pana Ministra o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w trakcie kampanii wyborczej i jednocześnie zakazanie osobie odpowiedzialnej za dysponowanie środkami Funduszu przekazywania jakichkolwiek sum w trakcie kampanii lub też formułowania zobowiązań dotyczących przekazywania takich sum w przyszłości”. W liście Kaczyński ostrzegał, że działania podejmowane przez SP będą obiektem zainteresowania Państwowej Komisji Wyborczej.
Politycy koalicji twierdzą, że list jednoznacznie wskazuje na to, że Jarosław Kaczyński wiedział o niezgodnym z przeznaczeniem wydawaniem pieniędzy z Funduszu i nie podjął żadnych kroków prawnych, za co jego samego może spotkać odpowiedzialność.
„Wiem, że Tusk takiego rodzaju oskarżenia formułuje, no ale tutaj nienawiść odbiera rozum. W taki sposób radykalny, oszalały. Ja tego nie pamiętam, nie pamięta tego też minister Ziobro, natomiast minister Romanowski twierdzi, że do niego taki list dotarł, więc zakładam, że może mnie tutaj po prostu pamięć zawodzi, natomiast jeżeli ten list został rzeczywiście wysłany, ja za to 100% nie daję, zakładam, to był wynikiem czegoś, co się zdarza w każdej kampanii wyborczej. Mianowicie tego, że posłowie przeżywają pewien specyficzny stan psychiczny, który powoduje, że strasznie się denerwują tym, co robią inni posłowie, ich kampaniami wyborczymi. To oczywiście chodzi o tych, którzy konkurują w jednym okręgu” – mówił Kaczyński.
Olaf Scholz podczas wspólnej konferencji z Donaldem Tuskiem opowiadał o współpracy militarnej oraz o pomocy żyjącym ofiarom nazistowskiej okupacji. „Nie ma takiej sumy pieniędzy, która by zrównoważyła to, co się wydarzyło w czasie II wojny światowej” – mówił polski premier.
Dziś rano w Warszawie odbyły się konsultacje rządów Polski i Niemiec. To pierwsze spotkanie w takiej formule od sześciu lat. Po 11.30 odbyła się wspólna konferencja prasowa kanclerza Olafa Scholza i premiera Donalda Tuska, podczas której liderzy opowiedzieli o najważniejszych ustaleniach.
„Dla mnie priorytetem, pan kanclerz o tym wie od pierwszego spotkania z nami, jest oczywiście bezpieczeństwo. Cała Europa, w tym Niemcy, ale Polska szczególnie narażona jest na pewne ryzyka wynikające z geografii i z faktu, że mamy tak długą granicę i pod bardzo silną presję granicę zarówno z Rosją, Białorusią i z walczącą Ukrainą. I to stwarza bardzo poważne i niespotykane wcześniej problemy dla państwa polskiego. Mamy także zwiększone zagrożenie aktami dywersji i sabotażu wewnątrz Polski, więc ten priorytet, a więc szeroko pojęte bezpieczeństwo, współpraca militarna, w kwestii nielegalnej migracji, wspólna praca na rzecz bezpiecznej granicy zewnętrznej UE, to są te tematy, na których mi szczególnie zależy” – mówił Donald Tusk.
„Z satysfakcją usłyszałem dzisiaj od kanclerza RFN, że Niemcy są oczywiście gotowe wspólnie z innymi państwami europejskimi brać odpowiedzialność za szczelność i bezpieczeństwo granicy zewnętrznej. Nasz projekt zwany Tarczą Wschód wspólnie z projektem państw bałtyckich jest projektem infrastrukturalnym, który ma wzmocnić bezpieczeństwo granicy europejskiej. I nie mam żadnych wątpliwości, że w interesie także państwa niemieckiego jest, aby ta granica była strzeżona w sposób bardzo efektywny i żeby Europa, Polska, Niemcy były bezpieczne także w przypadku agresji od strony granicy wschodniej”.
Premier dodał też, że „nie wyobraża sobie, żeby Niemcy nie stały się wiodącym państwem w kwestii wspólnego europejskiego, w tym polskiego, bezpieczeństwa”.
„Bliskie partnerstwo między Niemcami a Polską jest dla nas bardzo ważne. Niemcy pragną silnego głosu Polski w Europie” – deklarował kanclerz Niemiec.
"Aby kształtować dobrą przyszłość, potrzebne jest jasne spojrzenie na przeszłość. W tym roku przypada 80. rocznica powstania warszawskiego i 85. rocznica straszliwej napaści Niemiec na Polskę. My, Niemcy, podczas II wojny światowej przysporzyliśmy Polsce niezmierzone cierpienie, bezmiar cierpienia. Niemcy są świadome swojej wielkiej winy, swoje odpowiedzialności za miliony ofiar niemieckiej okupacji i świadome są też zadań, jakie z tego wynikają.
Dlatego Niemcy będą starały się realizować wsparcie na rzecz osób ocalałych z okupacji. Niemcy chcą wspierać pamięć, upamiętnienie naszej wspólnej historii. W tym celu gabinet federalny podjął decyzję o utworzeniu w Berlinie miejsca upamiętniania polskich ofiar II wojny światowej i nazistowskiej okupacji. Dom polsko-niemiecki ma być widocznym znakiem przeciwko zapomnieniu i ma być jednocześnie stroną na przyszłość" – zadeklarował.
Scholz skomentował także wspólne przedsięwzięcia w zakresie obronności.
„Bezpieczeństwo Niemiec i Polski są nierozłącznie ze sobą powiązane. Bezpieczeństwo Polski to także bezpieczeństwo Niemiec. Tym się kierujemy jako sąsiedzi i jako sojusznicy w ramach NATO i jako partnerzy w Unii Europejskiej. Nasza solidarność i nasze współdziałanie to jest nasza siła. W tym kontekście będziemy wspierać naszą współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności” – mówił kanclerz. I dodawał, że Niemcy chcą „przyjąć rolę liderów w regionie bałtyckim w ramach NATO i w ramach flanki wschodniej” w obliczu zagrożenia ze strony putinowskiej Rosji.
Olaf Scholz mówił nie tylko o bliskiej współpracy z Polską na rzecz bezpieczeństwa, ale także rozszerzenia UE, polityki klimatycznej, wzmacniania konkurencyjności gospodarek obu krajów oraz rozwijania połączeń transportowych polsko-niemieckich.
Dziennikarz reprezentujący gazetę Süddeutsche Zeitung zapytał, czy jednak Tusk nie jest rozczarowany ogólnikowymi zapowiedziami dotyczącymi pomocy dla ofiar okupacji. Sugerował też, że kwota reparacji, jakiej domagał się poprzedni polski rząd, była zdecydowanie większa.
„Jeśli chodzi o reparacje, to wiadomo, jak jest pozycja rządu niemieckiego. Ale proponujemy działania w tym zakresie, bo wiemy, że mamy odpowiedzialność. Wsparcie osób starszych, ocalałych jest ważne i będziemy na tym polu działać" – odpowiedział Scholz.
„Nie jestem w żadnym stopniu rozczarowany tą propozycją i gestem, ponieważ nie ma żadnych gestów, które by usatysfakcjonowały Polki i Polaków. Nie ma takiej sumy pieniędzy, która by zrównoważyła to, co się wydarzyło w czasie II wojny światowej. Nie ma między nami sporu" – mówił Tusk.
Premier dodał, że w sensie prawnym kwestie reparacji są rozwiązane i szczegółowo opisane w traktatach międzynarodowych i decyzjach rządowych. Tym, co ma realne znaczenie obecnie, jest zdaniem Tuska właśnie przyszła współpraca militarna oraz inicjatywy upamiętnienia i pomocy ofiarom.
„To są wszystko kroki i sygnały w dobrą stronę, natomiast czy to w jakikolwiek sposób zadośćuczyni straty, jakie Polska poniosła w czasie II wojny światowej – oczywiście nie” – dodał.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała o wszczęciu śledztwa w sprawie nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez członków zarządu Polskiej Fundacji Narodowej w 2017 r. – podaje PAP.
„Postępowanie zostało wszczęte w sprawie nadużycia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w okresie od 1 stycznia 2017 roku do 31 grudnia 2017 roku w Warszawie przez członków Zarządu Polskiej Fundacji Narodowej, obowiązanych na podstawie przepisu ustawy oraz decyzji Rady Fundacji do zajmowania się jej sprawami majątkowymi, w związku ze sfinansowaniem kampanii medialnej ”Sprawiedliwe Sądy„, czym wyrządzono Fundacji szkodę majątkową w wielkich rozmiarach, w kwocie nie mniejszej, niż 8 mln 428 tys. zł” – przekazał we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Skiba.
O sprawie poinformowała Polska Agencja Prasowa.
Powołana przez spółki Skarbu Państwa Polska Fundacja Narodowa zgodnie ze statutem miała „promować i chronić wizerunek Rzeczpospolitej oraz polskiej gospodarki”. Tymczasem „Sprawiedliwe sądy” uderzały w wizerunek polskiego sądownictwa i polskich sędziów, pokazując ich pojedyncze przypadki wykroczeń i przewinień dyscyplinarnych jako normę. Oczernianie sędziów służyło promowaniu reform Zbigniewa Ziobry uzależniających od rządzącej partii skład Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa.
Kampanię zainaugurowała ówczesna premier Beata Szydło, a Ryszard Terlecki zdradził nawet, że zamówił ją rząd. Kampanię wykonała spółka założona przez Annę Plakwicz i Piotra Matczuka, ówczesnych PR-owców w Kancelarii Premiera, którzy do dzisiaj przygotowują kampanie wyborcze dla PiS. Oficjalnie jednak politycy PiS zaprzeczali, że mają z nią związek.