Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Po odrzuceniu propozycji rozejmu i spotkania w Wołodymyrem Zełenskim Putin ponownie rozmawiał z Trumpem przez telefon. Powiedział mu, że „będzie zmuszony odpowiedzieć na niedawny atak na lotniska”.
To była czwarta rozmowa Putina z Trumpem, od kiedy ten ostatni postanowił zaprowadzić pokój w Ukrainie. Teraz groźbę Putina Trump po prostu zacytował w swoich socialmediach. Nie wspomniał o zeszłotygodniowym ostrzeżeniu, że jeśli Rosja nie zawrze w dwa tygodnie porozumienia, to zmieni do niej stosunek. Rosjanie natomiast podkreślili w komunikacie po rozmowie, że Trump po „po raz kolejny potwierdził, że Amerykanie nie zostali o tym wcześniej poinformowani”. Jak zauważa Reuters, w sprawie ataku ukraińskiego na rosyjskie bazy lotnicze chętnie udzielający się w mediach społecznościowych Trump ma wyjątkowo mało do powiedzenia.
Kiryłł Dmitriew, szef rosyjskiego funduszu majątku narodowego i ważny pośrednik między Kremlem a wysłannikiem Trumpa Stevem Witkoffem, nazwał ukraiński atak dronów atakiem na „rosyjskie aktywa nuklearne”.
„To była dobra rozmowa, ale nie taka, która doprowadzi do natychmiastowego pokoju” – napisał Trump po rozmowie z Putinem. A było to już po tym, jak Putin ogłosił, że nie widzi powodu do rozmowy z prezydentem Zełenskim. W toczących się rokowaniach „pokojowych” w Stambule był to w zasadzie jedyny postulat Ukrainy, który Moskwa była gotowa rozważyć. Teraz jednak okazało się, że „nie rozważała tego nigdy na płaszczyźnie praktycznej”.
Wieczorna rozmowa Putina z Trumpem nie dotyczyła postępu negocjacji w Stambule. Putin i Trump nie rozmawiali o zawartości „memorandów”, jakie przekazały sobie Ukraina i Rosja. Tymczasem doprowadzenie do tego, by obie strony przekazały sobie wzajemnie swoje warunki, było głównym celem dyplomacji Trumpa.
Przed rozmową z Trumpem Putin rozmawiał też z papieżem Leonem. Jemu tez powiedział, że to Ukraina odpowiada za eskalację konfliktu. Z komunikatu Watykanu wynika jednak, że Leon XIV nie przyjął tego bez komentarza: „Papież wezwał Rosję do gestu sprzyjającego pokojowi"
Zainicjowane więc przez Donalda Trumpa „rozmowy pokojowe” z Putinem w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie kończą się najwyraźniej po czterech miesiącach groźbą krwawego odwetu ze strony Rosji na Ukrainie.
1 czerwca – wobec braku zgody Rosji na rozejm – Ukraina zaatakowała bazy wojskowe w głębi Rosji, Zrobiła to w zaskakujący i śmiały sposób, dostarczając drony niszczące rosyjskie bombowce w kontenerach nadanych TIRami.
Tego samego dnia pod Kurskiem doszło do katastrofy pociągu pasażerskiego. Na skład jadący do Moskwy zawalił się wiadukt drogowy. Moskwa twierdzi, że był to terrorystyczny zamach. Ukraina nie skomentowała katastrofy. Zaprzecza, że atakuje cywili (podobnie jak Rosja, chociaż cywile giną po obu stronach).
Pod trzech dniach od ataku na lotniska propaganda Kremla właśnie z katastrofy kolejowej zrobiła główne wydarzenie. To oznacza, że na Kremlu zapadły jakieś, najprawdopodobniej krwawe decyzje. Od środy rosyjska telewizja pokazuje, że Ukraińcy są terrorystami, których trzeba niszczyć i zabijać, bo nie zasługują na litiość.
Trzeba tu pamiętać, że do katastrofy doszło w strefie objętej praktycznie działaniami wojennymi – obwód kurski i briański są teraz terenem ataków dronowych, ostrzałów i działań grup dywersyjnych. Rosyjska armia prowadzi tam regularne działania wojenne. Te dwa rosyjskie obwody ponoszą dziś wprost konsekwencje wojny wywołanej przez Putina.
„Naszym zdaniem reżim kijowski zasadniczo zdegenerował się do organizacji terrorystycznej” – powiedział teraz Trumpowi Putin. W informacji o rozmowie Putin-Trump nie ma śladu informacji, by Amerykanie przypomnieli Putinowi, kto tu jest agresorem. Są za to uwagi Trumpa, że liczy na pomoc Putina w negocjacjach z Iranem.
Rosyjski dyktator nie chce rozmawiać o pokoju z prezydentem Ukrainy. Ukrainę nazywa zaś „państwem terrorystycznym”
„Ukraina proponuje zawieszenie broni w wojnie z Rosją do czasu spotkania przywódców obu państw; jeśli na tym spotkaniu zobaczymy, że możemy kontynuować dialog, rozejm zostanie przedłużony” – taką deklarację złożył dziś (4 czerwca) prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Jako najwcześniejszy możliwy termin wskazał poniedziałek 9 czerwca.
Dyktator Rosji Władimir Putin szybko odpowiedział na propozycję Zełenskiego. Nazwał Ukrainę „państwem terrorystycznym” i ogłosił, że ani spotkania, ani zawieszenia broni nie będzie.
„Oni proszą o spotkanie na szczycie. Ale jak można organizować takie spotkania w takich warunkach? O czym tu rozmawiać? Jak możemy negocjować z tymi, którzy opierają się na terrorze? Nie negocjuje się z terrorystami” – mówił cytowany przez agencję Reutersa Putin.
Rosjanie kontynuują działania ofensywne w Donbasie, dążąc do wyparcia Ukraińców z zajmowanych pozycji i zdobycia kolejnych miast regionu. Natomiast w niedzielę 1 czerwca ukraińskie siły specjalne przeprowadziły zmasowane uderzenie dronowe i rakietowe na kilka najważniejszych baz rosyjskiego lotnictwa strategicznego. Ukraińcom udało się zniszczyć kilkanaście wyjątkowo cennych dla Rosji samolotów – chodzi o bombowce strategiczne będące jednym z elementów rosyjskiej triady nuklearnej i samoloty wczesnego ostrzegania. We wtorek 2 czerwca Ukraińcy przeprowadzili zaś atak na Most Kerczeński łączący okupowany Krym z rosyjskim wybrzeżem Morza Czarnego.
Przeczytaj także:
Wojsko i służby potwierdzają, że na lotnisku w Laszkach na Podkarpaciu zabezpieczono kontenery z uzbrojeniem wojskowym pozostawione bez nadzoru przez jedną z prywatnych firm handlujących bronią. Kontenery miały trafić na Ukrainę
W ubiegłym tygodniu funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji bazując na materiałach od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zabezpieczyli na podkarpackim lotnisku w Laszkach pozostawione w hangarze kontenery z uzbrojeniem wojskowym. Najprawdopodobniej były to ręczne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych.
O odnalezieniu broni poinformowała TV Republika. Po tej publikacji Ministerstwo Obrony Narodowej wydało oświadczenie, że uzbrojenie nie należało do Wojska Polskiego.
Rzecznik ministra spraw wewnętrznych i administracji Jacek Dobrzyński poinformował natomiast, że broń należała do jednej z prywatnych firm legalnie zajmujących się obrotem uzbrojeniem na podstawie licencji MSWiA. Potwierdził, że przeznaczona dla odbiorców z Ukrainy broń była pozostawiona w lotniskowym hangarze bez nadzoru i nazwał to „skandalem”. Doprecyzował, że chodzi o uzbrojenie przeciwlotnicze – „swego rodzaju wyrzutnie”. Dodał, że broń można porównać „do tego – co były komendant policji Szymczyk przywiózł z Ukrainy i odpalił w Komendzie Głównej Policji”.
Śledztwo w sprawie pozostawionej bez nadzoru broni prowadzi obecnie prokuratura w Przemyślu.
Według „Rzeczpospolitej” wielokrotnie karani prawicowi patostreamerzy Wojciech Olszański i Marcin Osadowski mają dziś usłyszeć kolejne zarzuty popełnienia przestępstw z nienawiści
Wojciech Olszański i Marcin Osadowski, prawicowi patostreamerzy i liderzy prorosyjskiego ruchu Rodaków Kamratów zostali dziś (środa 4 czerwca) zatrzymani przez policję w swym miejscu zamieszkania w Dziekanowie Leśnym pod Warszawą – informuje „Rzeczposolita”. Jeszcze dziś obaj mają usłyszeć zarzuty – najprawdopodobniej związane z przestępstwami z nienawiści.
Olszański i Osadowski byli już wielokrotnie skazywani przez sądy, obaj mają za sobą już po kilka odsiadek. Skazywano ich również na grzywny i prace społeczne.
Aktualizacja, godzina: 17:04 Razem z Olszańskim i Osadowskim zatrzymany też został ich współpracownik i działacz antyszczepionkowy Mirosław R. – poinformował po południu dziennikarz FrontStory Daniel Flis.
Przeczytaj także:
Olszański i Osadowski prowadzą swoje działania na szerszą skalę od ok. 2021 roku. Na Youtube komentują rzeczywistość ze skrajnie prawicowej perspektywy regularnie posługując się mową nienawiści i wulgaryzmami, regularnie również wzywają na swoim kanale do przemocy. Stworzyli wokół siebie organizację Rodacy Kamraci, zdolną do organizowania kilkusetosobowych pikiet i demonstracji. Olszański i Osadowski mają na koncie m.in. nawoływanie do mordowania posłów i znanych postaci ze świata (np Billa Gatesa), palenie kukły Żyda, liczne wystąpienia antysemickie i prorosyjskie. W ich wystąpieniach stale czytelne są wpływy propagandy Kremla.
Po pierwszej turze wyborów prezydenckich Olszański w ten oto sposób namawiał do poparcia kandydatury Karola Nawrockiego: „Koniec grzeczności, teraz jest wojna, teraz wyciągamy długie noże. Za Karolaaaa!!!” – wołał i wymachiwał bagnetem. „Rżnąć, k****, wrogów ojczyzny. To jest ten moment. Potem się będziemy dzielić łupami” – to był dalszy ciąg tego specyficznego wezwania wyborczego i zarazem najnowszego skandalu w wykonaniu Olszańskiego i Osadowskiego.
Przeczytaj także:
Rafał Trzaskowski wystąpił na oficjalnym otwarciu rewitalizowanego Placu Centralnego w Warszawie. Zabrał głos w sprawie przegranych wyborów
Rafał Trzaskowski wystąpił publicznie po raz pierwszy od przegranej przez siebie II tury wyborów prezydenckich. Zapowiedział, że jeszcze dziś będzie na ten temat rozmawiał z premierem Donaldem Tuskiem. Podziękował wyborcom za głosy i stwierdził, że nie będzie domagał się rozliczeń. „Życie mnie nauczyło, by nie mieć do nikogo pretensji. Mam poczucie, że zrobiłem wszystko, co można było zrobić. Z panem premierem będę rozmawiał jeszcze dzisiaj. Wnioski są takie, że trzeba cały czas walczyć, nie odstawiać stopy. Jeśli chcemy, by Polska dalej się rozwijała, wszyscy musimy działać. Bardzo dużo jest jeszcze do zrobienia.” – mówił Trzaskowski.
„ Koalicja ma się dobrze. Dzisiaj jest taki moment, że potrzebujemy konsolidacji i bardzo ciężkiej pracy. Ja zawsze radzę swoim studentom i swoim dzieciom, że jeśli chcecie kogoś rozliczać, to zacznijcie od siebie” – tak odpowiedział Trzaskowski na pytania dziennikarzy o sytuację w koalicji i kwestię powyborczych rozliczeń w Platformie Obywatelskiej.
Rafał Trzaskowski wystąpił na konferencji prasowej z okazji otwarcia po przebudowie Placu Centralnego – położonego w samym środku stolicy, w miejscu dawnego placu Defilad, u stóp Pałacu Kultury i Nauki i Muzeum Sztuki Nowoczesnej. To jedna ze sztandarowych inwestycji Warszawy pod rządami Trzaskowskiego, w jej ramach posadzono ponad 100 drzew i 500 krzewów, całkowicie zmieniając oblicze będącego wielką betonową płytą dawnego placu Defilad. Otwarcie Placu Centralnego odbyło się już po wyborach prezydenckich, bo sztabowcy Trzaskowskiego obawiali się, że chwalenie się zmianami w Warszawie może... zaszkodzić kandydatowi KO. Przywoływano tu zwłaszcza przykład krytyki ze strony prawicy budynku Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Moment, w którym Trzaskowski mógł się w końcu pochwalić Placem Centralnym, wypadł więc ostatecznie tuż po jego przegranej w wyborach i został całkowicie przyćmiony dyskusją na temat przyczyn tej porażki. To o to też pytali Trzaskowskiego obecni na miejscu dziennikarze.