0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot: Kent Nishimura / AFPFot: Kent Nishimura ...

Dzień na żywo. Joe Biden wycofał się z wyborów prezydenckich w USA. Teraz Kamala Harris?

Na żywo

Joe Biden wycofał się z wyścigu prezydenckiego z Donaldem Trumpem. Decyzja prezydenta USA pozostawia nominację Demokratów otwartą kwestią, ale zdecydowaną faworytką jest Kamala Harris

Google News

18:15 26-06-2024

Monika Pawłowska przyjęta do klubu parlamentarnego PiS

Monika Pawłowska, która objęła mandat po Mariuszu Kamińskim, dołączyła dziś do klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Wcześniej posłowie PiS utrzymywali, że objęła mandat nielegalnie.

“Zostałam dziś przyjęta do Klubu Parlamentarnego PiS. Panu Przewodniczącemu Mariuszowi Błaszczakowi bardzo dziękuję za spotkanie i dobrą rozmowę. Dziękuję moim koleżankom i kolegom z klubu za niesłabnące zaufanie i wsparcie. Pracujemy dalej dla Polski” – napisała w mediach społecznościowych Pawłowska.

Monika Pawłowska została posłanką w lutym, kiedy objęła mandat po Mariuszu Kamińskim. Na początku stycznia 2024 marszałek Sejmu Szymon Hołownia stwierdził wygaśnięcie mandatu Kamińskiego, w związku z prawomocnym wyrokiem w sprawie afery gruntowej, który zapadł w grudniu przed warszawskim sądem.

Zgodnie z art. 99 Konstytucji: “Wybraną do Sejmu lub do Senatu nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego”.

Po wygaszeniu mandatu Kamińskiego, prawo zajęcia jego miejsca otrzymała osoba z kolejnym najlepszym wynikiem na liście PiS w tym samym okręgu. Czyli właśnie Pawłowska.

Posłowie PiS: To 461. nielegalny mandat

Jeszcze na początku stycznia, na antenie Telewizji Republika Jarosław Kaczyński zapewniał, że nie ma przesłanek, by ktokolwiek zastępował Kamińskiego i Wąsika, bo oni nadal są posłami. I apelował do potencjalnych kandydatów: “Co do tych osób, które były wysoko na liście, myślę, że można liczyć na ich lojalność, ale do osób niżej, mam nadzieję, że można liczyć na ich lojalność, ale nie położę głowy na stole. Ale takie osoby nie wejdą wtedy w skład naszego klubu parlamentarnego”.

20 lutego 2024 roku Monika Pawłowska złożyła oświadczenie o objęciu mandatu po Mariuszu Kamińskim. “Pani Monika Pawłowska przyjęła 461. nielegalny mandat – mandat, którego de facto i de iure nie ma (vide art. 96 Konstytucji). W związku z powyższym nie możemy jej przyjąć do naszego klubu parlamentarnego” – napisał tego samego dnia na platformie X rzecznik PiS Rafał Bochenek.

Prawy do lewego, lewy do prawego

Monika Pawłowska po raz pierwszy została posłanką w 2019 roku. Jako współzałożycielka Wiosny, kandydowała do Sejmu z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej w okręgu chełmskim. W listopadzie 2019 roku została wybrana wiceprzewodniczącą klubu parlamentarnego Lewicy. Posłanką Lewicy była jednak tylko przez niespełna półtora roku – w marcu 2021 zszokowała decyzją o odejściu z klubu Lewicy i z Wiosny, i przejściu do Porozumienia Jarosława Gowina.

Członkinią koalicjanta PiS była przez pół roku. 30 września 2021 roku poinformowała o odejściu z Porozumienia. Posłanką niezrzeszoną była tylko przez jeden dzień – 1 października 2021 roku dołączyła do klubu parlamentarnego PiS.

„Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło wiele postulowanych przez przedsiębiorców i obywateli zmian w Polskim Ładzie. To były także moje postulaty. Dlatego po rozmowie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i premierem Mateuszem Morawieckim, podjęłam decyzję o wstąpieniu do klubu parlamentarnego PiS, by wspierać rozwiązania niezbędne dla dalszego, szybkiego rozwoju Polski. Moje priorytety pozostają niezmienne – inwestycje w zakresie mieszkalnictwa, zielonej energii i nowych technologii” – tak w rozmowie z PAP komentowała swoją decyzję.

W wyborach 2023 roku Monika Pawłowska – już jako członkini partii PiS – wystartowała w wyborach parlamentarnych w okręgu chełmskim. Nie uzyskała reelekcji.

16:49 26-06-2024

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jazwieck...

Ostatnie Pokolenie zapowiada blokady dróg w dużych miastach

„Jesteśmy tu, bo troszczymy się o zdrowie i bezpieczeństwo naszych bliskich” – mówią osoby działające w grupie Ostatnie Pokolenie i zapowiadają blokady autostrad.

Do tej pory grupa obywatelskiego nieposłuszeństwa Ostatnie Pokolenie działała przede wszystkim w Warszawie. Blokowali most Świętokrzyski, oblali barwnikiem (zmywalnym) Warszawską Syrenkę.

„Działamy po to, żeby rząd spełnił nasze postulaty. Proponujemy bardzo konkretne rozwiązanie” – mówiła w rozmowie z OKO.press Julia Keane z Ostatniego Pokolenia. „Skupiliśmy się na transporcie, bo to sektor, z którego emisje stale rosną, a dodatkowo kilkanaście milionów Polaków mierzy się z wykluczeniem transportowym. Nasze akcje są po to, żeby rząd nas posłuchał, zwrócił uwagę” – dodała. Ostatnie pokolenie domaga się bezpłatnego transportu publicznego i przeniesienia środków finansowych z budowy autostrad na rozwój komunikacji publicznej. Rząd odpisał na postulaty, informując, że nie ma takiego planu.

Przeczytaj także:

Dlatego teraz Ostatnie Pokolenie wychodzi poza Warszawę i zapowiada blokady dróg i autostrad w największych miastach.

„Jesteśmy tu dziś, bo rząd już zdecydował, po której stronie stoi” – piszą aktywiści. „Rząd zdecydował, że będzie bez opamiętania napędzać galopujący kryzys klimatyczny poprzez dalszą rozbudowę autostrad i dróg ekspresowych. Zdecydował, że poświęca długoterminowe bezpieczeństwo swoich obywateli. Planuje dalszą rozbudowę autostrad, a jednocześnie rząd Tuska w odpowiedzi na nasze postulaty twierdzi, że nie ma żadnych powodów, by tego zaprzestać. Zdecydował, że będzie publicznie okłamywać i uciszać ludzi, którzy mają odwagę się temu sprzeciwić. Jesteśmy tu, bo troszczymy się o zdrowie i bezpieczeństwo naszych bliskich. Jeśli chcemy, by przyszłość naszych dzieci nie była dramatycznie gorsza niż nasza teraźniejszość, musimy coś zmienić” – oświadczają.

Aktywiści wyjaśniają, że blokując drogi w dużych miastach dają mieszkańcom namiastkę problemów komunikacyjnych, jakie mają osoby żyjące w małych miejscowościach i na wsiach.

„Obowiązkiem rządzących jest nas chronić przed jego skutkami i przeciwdziałać mu. Protestowanie przeciwko władzy, która zawodzi obywateli, to nasz obowiązek” – piszą w oświadczeniu, zapowiadając lipcową akcję.

15:53 26-06-2024

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Kosiniak-Kamysz o ustawie o użyciu broni na granicy: To będzie wybór zero-jedynkowy

W Sejmie trwa pierwsze czytanie ustawy o użyciu broni na granicy. Przedstawiając rządowy projekt, szef MON zapowiadał: “To będzie wybór zero-jedynkowy. Albo głosujesz za tą ustawą i jesteś za większym bezpieczeństwem państwa polskiego i jego obywateli, albo jesteś przeciwko temu”.

Rządowy projekt przewiduje m.in. zmiany dotyczące użycia broni przez funkcjonariuszy i żołnierzy służących na granicy oraz zapewnienie im kompleksowej pomocy prawnej w razie podejrzenia przekroczenia uprawnień. Polska ma się stać także terytorium wielkiej operacji wojskowej.

“Dzisiaj sytuacja na granicy to nie jest próba przekroczenia granicy przez migranta w celu uzyskania azylu. Dzisiaj mamy do czynienia z hordami bandytów, którzy atakują polską granicę i próbują zaatakować lub atakują polskich żołnierzy i funkcjonariuszy. Są do tego przygotowywani i szkoleni. Jest to najwyższy poziom wojny hybrydowej skierowany przeciw Rzeczpospolitej” – mówił w Sejmie szef MON.

Żołnierze coraz częściej sięgają po broń

Władysław Kosiniak-Kamysz, opisując obecną sytuację na granicy, powoływał się na statystyki dotyczące strzałów ostrzegawczych oddanych przez żołnierzy.

“Jeśli chodzi o poziom zagrożenia, o poziom agresji, który jest skierowany wobec naszych żołnierzy, najlepiej to oddaje liczba strzałów ostrzegawczych. Bo żołnierze używają broni na granicy. Używają jej w celu odstraszenia, w celu zaalarmowania, w celu powiedzenia w ten sposób i pokazania: “Nie przekraczaj tej granicy”" – mówił szef MON.

Według przytoczonych przez Kosiniaka-Kamysza danych, w 2021 roku żołnierze na granicy oddali 886 strzałów alarmowych. W kolejnych dwóch latach liczba ta malała: w 2022 roku było to 468 strzałów, w ubiegłym roku – 320. Jak podaje szef MON tylko do 25 czerwca 2024 roku żołnierze i funkcjonariusze oddali na granicy 1390 strzałów ostrzegawczych.

Według danych podanych przez szefa MON, rośnie także liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy:

  • 39 tysięcy w 2021 roku,
  • 15 tysięcy w 2022 roku,
  • 25 tysięcy w 2023 roku,
  • 20 tysięcy do 25 czerwca 2024 roku.

“Jeżeli ta dynamika się utrzyma to będzie to najwięcej prób przekroczenia polskiej granicy w całej naszej historii” – mówił Kosiniak-Kamysz.

“To nie jest licencja na zabijanie”

Zmiany, które wprowadzi proponowana przez rząd ustawa, będzie dotyczyła zasad posługiwania się bronią palną.

“To nie jest licencja na zabijanie, jak niektórzy chcieli to sformułować. To jest danie pewnej pewności i możliwości żołnierzom, że jeżeli ich życie i zdrowie w połączeniu z atakiem na granicę, w połączeniu z innymi przesłankami, będzie zagrożone, to nie mają się obawiać użycia broni. Bo państwo będzie za nimi stało”

Szef MON zapowiedział także wsparcie prawne dla funkcjonariuszy i żołnierzy: “Dajemy pełną ochronę prawną dla tych funkcjonariuszy, którzy będą używać broni – obrońca z urzędu, ochrona prawna, możliwość zadawania przez funkcjonariuszy pytań prawnych związanych z użyciem broni".

Zniesione mają być także przepisy o obcinaniu uposażenia żołnierzom, którzy przekroczą uprawnienia w związku z użyciem broni. Szef MON zapowiada także wzmocnienie zapory na granicy: “25 sekund zajmuje rozchylenie przęseł tego płotu. Używane są już takie podnośniki, które robią to w sposób automatyczny. Ja głosowałem “za” zaporą, ale ona jest w wielu miejscach nieskuteczna i trzeba ją naprawić”.

Luka w prawie i operacja wojskowa na terenie całej Polski

Jak przekonywał Kosiniak-Kamysz, nowa ustawa ma wypełnić lukę wynikającą z polskiej Konstytucji.

“Konstytucja projektowana w latach 90-tych nie przewidywała czegoś takiego jak wojna hybrydowa. Konstytucja przewiduje czas wojny i czas pokoju. Nie był rozważany czas pomiędzy tymi zdarzeniami. A dzisiaj w takim czasie żyjemy. Dlatego pierwszym punktem tej ustawy jest wprowadzenie operacji wojskowej na terytorium Rzeczpospolitej na wzór polskich kontyngentów wojskowych w operacjach, które działają poza granicami państwa polskiego. Bo to jest odpowiedź na wojnę hybrydową”.

Chodzi nie tylko o zmiany w użyciu broni palnej przez żołnierzy i funkcjonariuszy, ale także dozbrajanie i przerzucanie odpowiednich jednostek na granicę. Możliwość użycia armatek wodnych – do tej pory zarezerwowana tylko dla policji – zyska także wojsko. Większe uprawnienia otrzymają także służby odpowiadające za cyberbezpieczeństwo Polski.

“To, z czym się mierzy ministerstwo cyfryzacji, służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo przestrzeni cyfrowej, również pokazują statystyki. 80 tysięcy ataków w ubiegłym roku w przestrzeni cyfrowej na kluczowe miejsca dla Polski. Przewidywane około 160 tysięcy ataków w tym roku. Nigdy w historii nie było takich ataków na polską cyberprzestrzeń” – mówił Kosiniak-Kamysz.

To, jak w praktyce miałby działać nowy twór prawny, czyli „operacja wojskowa w czasie pokoju”, analizował Michał Piedziuk:

Przeczytaj także:

Na pomoc wzywani sojusznicy z całej Europy

Wicepremier poinformował o rozmowach toczących się z przedstawicielami państw NATO i Unii Europejskiej. Rząd chce sprowadzić na granicę z Białorusią pograniczników i policjantów zza granicy.

“Potrzebne jest wsparcie naszych sojuszników. My chronimy nie tylko granicę Rzeczypospolitej. My chronimy wschodnią granicę NATO i UE. I potrzebujemy wsparcia i obecności straży granicznej czy policji od naszych sojuszników” – mówił.

Dziś posłowie zdecydują o przesłaniu rządowego projektu do prac w komisjach.

“Tu będzie wybór zero-jedynkowy. Albo głosujesz za tą ustawą i jesteś za większym bezpieczeństwem państwa polskiego i jego obywateli. Albo jesteś przeciwko tym. Tu nie ma szarości, tu jest jednoznaczność”

- podsumował Kosiniak-Kamysz.

11:49 26-06-2024

Prawa autorskie: Fot. Adam Stępien / Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stępien / ...

Tusk ogłasza plan na CPK. „To będzie trójskok w przyszłość”

Szybka kolej ma połączyć największe miasta. „Polska stanie się jednym, wielkim megalopolis” – ogłosił premier Donald Tusk. Lotnisko w Baranowie powstanie, ale w 2032 roku. Najpierw potrzebna jest jednak modernizacja Okęcia, które zachowa swoją funkcję

„Ten projekt będzie trójskokiem w przyszłość” – ogłosił premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wzięli w niej udział także pełnomocnik ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego Maciej Lasek, minister infrastruktury Dariusz Klimczak i odpowiedzialny za kolej wiceminister Piotr Malepszak.

„Moi współpracownicy dostali trudne zadanie do wykonania. Mieli oni oddzielić projekt CPK od polityki, propagandy, emocji, a także zorganizowanego trollingu z zagranicy” – mówił Tusk.

Filarem zreformowanej inwestycji ma być szybka kolej. Zamiast szprych do Baranowa, kolej dużych prędkości połączy Poznań i Wrocław z Warszawą na linii w kształcie litery „Y”. Prędkość na tej linii będzie wynosiła od 300 do 320 kilometrów na godzinę. A od niej odchodzić będą kolejne odnogi, łączące kolejne największe miasta w najwyżej 100 minut. „Polska stanie się jednym, wielkim megalopolis” – mówił Tusk.

Według projektu PiS 2 tys. km linii kolejowych miało zbiegać się w Baranowie, 45 km na zachód od Warszawy. Tusk, ogłaszając zmianę koncepcji, argumentował, że większość podróżnych nadal będzie chciała dojechać bezpośrednio do stolicy.

Nowe Lotnisko w Baranowie powstanie, ale najwcześniej w 2032 roku. Jego realna przepustowość wyniesie 34 miliony pasażerów na rok. „To będzie najnowocześniejsze lotnisko w Europie” – mówił Tusk. Inwestycji będzie towarzyszyć rozbudowa nie tylko kolei, ale i infrastruktury drogowej. Autostrada A2 zostanie poszerzona o trzeci i czwarty pas.

Wcześniej dojdzie do pilnej modernizacji Okęcia, które w przyszłości może obsługiwać np. loty bezzałogowe.

Tusk zapowiedział też szybką modernizację i rozbudowę lotniska Modlin oraz połączenie Modlina i Warszawy Centralnej linią kolejową. Likwidowane nie będą też małe lotniska, które według premiera powinny znajdować się blisko ludzi. „Naszym wielkim skarbem jest sieć nowoczesnych lotnisk regionalnych” – mówił Tusk.

Reformy mają dotknąć też PLL LOT. Tusk zapowiedział rozszerzenie floty do ponad 135 samolotów w „ambitnym planie”.

Przeczytaj także:

11:11 26-06-2024

Prawa autorskie: Fot. Genya SAVILOV / AFPFot. Genya SAVILOV /...

W Ukrainie będzie nowy rodzaj wojsk – Siły Systemów Bezzałogowych

Wchodzi w życie dekret prezydenta Zełenskiego o stworzeniu odrębnego rodzaju sił zbrojnych – dronowych. „To jest prawidłowy krok” – komentują w wojsku.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podpisał dekret zatwierdzający decyzję Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy o utworzeniu Sił Systemów Bezzałogowych jako odrębnego rodzaju sił zbrojnych. Nadzór nad wykonaniem dekretu będzie sprawował szef RBN.

Rada Bezpieczeństwa Narodowego zdecydowała o utworzeniu takich sił mając na uwadze doświadczenie wykorzystywania dronów na froncie podczas wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Stworzenie nowego rodzaju Sił ma zwiększyć wykorzystywanie bezzałogowych i zrobotyzowanych systemów powietrznych, morskich i naziemnych.

Ministerstwo Obrony podkreśla, że Ukraina jest pierwszym krajem, który utworzył taki rodzaj wojsk. Prezydent Zełenski zlecił stworzenia takigo odrębnego rodzaju sił zbrojnych w lutym 2024 roku.

„Nie jest to kwestia przyszłości – jest to coś, co powinno przynieść bardzo konkretne rezultaty w najbliższej przyszłości” – komentował wtedy.

Dodał, że trzeba stworzyć specjalne stanowiska do pracy z dronami, specjalne jednostki, zorganizować szkolenia, zwiększyć produkcję dronów i przyciągnąć najlepszych specjalistów.

Logiczna decyzja władzy

„To dobrze, kiedy państwo reaguje na rzeczywisty stan rzeczy. Drony sprawdziły się, zanim ktokolwiek inny pomyślał o stworzeniu takiej siły lub nawet mówił o dronach jako o czymś, co odegrałoby tak znaczącą rolę na polu bitwy. Okazały się złotą akcją, czymś, co odwróciło bieg wydarzeń” – komentował w radio New Voice Mykoła Wołochow, dowódca jednostki Terra Trzeciej Oddzielnej Brygady Szturmowej Sił Zbrojnych Ukrainy. Jego jednostka aktywnie wykorzystuje różne rodzaje dronów na polu walki.

Dodał, że jako pierwsi drony opanowały SZU, co dało ukraińskiej armii w pewnym okresie przewagę nad wrogiem. Według Wołochowa drony były elementem „cudu”, który pomógł zatrzymać przeważające siły przeciwnika.

„Teraz to będzie się systematyzować. Wcześniej nie było takiego stanowiska jak pilot drona. Zajmowali się tym zwiadowcy, czołgiści i artylerzyści” – zaznacza Wołochow. Dodał, że w Trzeciej Szturmowej Brygadzie (jedna z najbardziej znanych brygad) jest batalion systemów bezzałogowych.

Obecnie drony są wykorzystywane w każdym rodzaju wojsk SZU. Najpierw były to osobne specjalizowane kompanie, potem bataliony.

„Stało się jasne, że to trzeba rozwijać dalej. To jest przyszłość. Biorąc pod uwagę nasze zasoby i możliwości, to jest nadzwyczajnie efektywne narzędzie” – podkreśla Wołochow.

Minister Obrony Ukrainy powołał na dowódcą Sił Systemów Bezzałogowych pułkownika Wadyma Sucharewskiego. MOU podaje, że symbolem nowego rodzaju wojsk będzie jaskółka, stworzona przez sieć neuronową. Jaskółka jest jednym z najbardziej czczonych symboli w kulturze ukraińskiej, oznacza też wiadomość o zwycięstwie.