0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

15:37 04-03-2025

Prawa autorskie: NEW YORK, NEW YORK - FEBRUARY 08: People attend a rally in Union Square in Manhattan supporting transgender youth on February 08, 2025 in New York City. Around the country, transgender individuals and their supporters are participating in various forms of activism as the Trump administration enacts laws that are opposed to the transgender community. Spencer Platt/Getty Images/AFP (Photo by SPENCER PLATT / GETTY IMAgencja GazetaES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP)NEW YORK, NEW YORK -...

Sąd Najwyższy uprościł tranzycję. Nie będzie trzeba pozywać rodziców

Osoby transpłciowe nie muszą już pozywać własnych rodziców. Sąd Najwyższy stwierdził, że „nie ma argumentów za udziałem w takiej sprawie rodziców osoby transseksualnej”.

Co się wydarzyło

Osoby przechodzące proces tranzycji na pewnym jego etapie muszą stanąć przed sądem. Dotychczas trzeba było złożyć pozew do Sądu Okręgowego i pozwać własnych rodziców o błędne przypisanie płci przy urodzeniu na podstawie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego.

Ale to się zmieni. Przedstawiciele organizacji „Miłość nie wyklucza” podkreślają, że:

  • Sprawy o uzgodnienie płci nie będą się już łączyły się z pozywaniem rodziców.
  • Zamiast tego będzie postępowanie nieprocesowe (w drodze analogii z art. 36 ustawy z dnia 28 listopada 2014 roku. Prawo o aktach stanu cywilnego) na wniosek osoby transpłciowej.
  • Oprócz wnioskodawcy uczestnikiem postępowania może być tylko jego małżonek (art. 510 KPC)
  • Wyrok wywołuje skutki wraz z uprawomocnieniem, czyli w zasadzie od razu.

Zwykle w takich sprawach rodzice bądź opiekunowie prawni są traktowani jako strona. Dlatego mogli mieć wpływ na przebieg postępowania i czasem starać się utrudniać lub przedłużać postępowanie. Mieli też prawo wglądu do akt sprawy. To oznaczało, że trafiały do nich powołane przez sąd opinie biegłych, zawierające często bardzo dokładne informacje o życiu seksualnym osoby transpłciowej.

Jaki jest kontekst

Decyzja to pokłosie ruchu Zbigniewa Ziobry, który w 2021 roku — kiedy pełnił jeszcze urząd prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości wniósł sprawę o orzeczenie SN. Tematem do rozstrzygnięcia był udział w procesie dzieci i małżonków osób transpłciowych. Następca Ziobry Adam Bodnar wycofał wniosek, lecz Sąd Najwyższy mimo to zajął się sprawą, rozstrzygając ją w sposób przeciwny do domniemanych zamiarów byłego ministra. Sąd uzasadnił, że przez ostatnie lata zmieniła się społeczna świadomość na temat transpłciowości, a stan rzeczy wynikający z dzisiejszego wyroku ma funkcjonować tymczasowo, do momentu uregulowania sprawy ustawą.

Czytaj więcej tekstów OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

13:23 04-03-2025

Prawa autorskie: Philippe BUISSIN / Parlament EuropejskiPhilippe BUISSIN / P...

UE odpowiada Trumpowi. Szefowa KE przedstawia program dozbrajania

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła pięciopunktowy plan dozbrajania Europy, który ma zmobilizować do 800 mld euro na obronę.

Co się wydarzyło

Zaprezentowany plan obejmuje m.in. pakiet pożyczek o wartości 150 miliardów euro, przeznaczony m.in. na systemy obrony przeciwlotniczej, a także możliwość wykorzystania funduszy z polityki spójności — podaje PAP.

Pierwszy punkt planu dotyczy poluzowania unijnych reguł wydatkowych. „Zaproponujemy uruchomienie krajowej 'klauzuli wyjścia' z paktu stabilności i wzrostu. Umożliwi to państwom członkowskim znaczne zwiększenie wydatków na obronę bez uruchamiania procedury nadmiernego deficytu” – powiedziała von der Leyen.

Według szefowej KE, jeśli państwa UE zwiększą wydatki na obronę średnio o 1,5 proc. PKB, to wyniosą one blisko 650 mld euro w okresie czterech lat.

Drugi punkt dotyczy pakietu pożyczek o wartości 150 mld euro dla krajów członkowskich, trzeci — możliwości wykorzystania funduszy z polityki spójności z unijnego budżetu, o czym decydować będą kraje UE.

Kolejne dwa punkty dotyczą mobilizacji kapitału prywatnego poprzez przyspieszenie unii oszczędności i inwestycji, a także wykorzystania Europejskiego Banku Inwestycyjnego.

Jaki jest kontekst

Propozycje von der Leyen pojawiły się kilka godzin po tym, jak prezydent USA Donald Trump nakazał wstrzymanie całej pomocy wojskowej dla Ukrainy, zwiększając presję na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego po trudnym spotkaniu w Białym Domu w zeszłym tygodniu.

Propozycje von der Leyen pojawiły się przed nadzwyczajnym szczytem liderów UE zaplanowanym na czwartek, na którym państwa UE mają omawiać opcje finansowania i zdecydować, które z nich są akceptowalne.

Decyzje, które zwykle zajmowałyby miesiące, teraz muszą zostać przyspieszone z powodu pilności sytuacji związanej z dążeniami Trumpa do pokoju i cięciami w pomocy — pisze portal Euractiv.

Szefowa KE podkreśliła, że Europa „docenia wsparcie Stanów Zjednoczonych i rolę, jaką odgrywały dla europejskiego bezpieczeństwa przez dekady”. Podkreśliła, że dla niej silne relacje z USA są jednym z najważniejszych celów — zarówno relacje dwustronne, jak i w formacie G7.

Szefowa KE już w połowie lutego ogłosiła poluzowanie reguł fiskalnych, by dać krajom członkowskim możliwość zwiększenia wydatków na obronę — informuje „Gazeta Prawna”. Nie było jednak jasne, którą z możliwości Komisja Europejska wybierze. Ścieżka krajowa umożliwia każdemu państwu członkowskiemu z osobna uruchomienie klauzuli wyjścia. Natomiast w trakcie pandemii Covid-19 KE uruchomiła tzw. klauzulę ogólną, która „wyłączyła” stosowanie reguł fiskalnych dla wszystkich państw; zgodnie z nimi deficyt krajów członkowskich powinien wynosić poniżej 3 proc. PKB, a dług publiczny nie może przekraczać 60 proc. PKB.

Czytaj inne teksty OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:37 04-03-2025

Prawa autorskie: fot. Daniel Petryczkiewiczfot. Daniel Petryczk...

Lasy Państwowe zwalniają nadleśniczego odpowiedzialnego za dewastację doliny rzeki Małej

Lasy Państwowe poinformowały dziś o zwolnieniu dwóch nadleśniczych za “brak rozwagi i szczególnej wrażliwości w zarządzaniu najcenniejszymi przyrodniczo drzewostanami w Polsce”.

Co się wydarzyło

W poniedziałek w OKO.press opisaliśmy sprawę ingerencji w użytek ekologiczny obejmujący część cennej doliny rzeki Małej w gminie Piaseczno pod Warszawą. Nadleśnictwo Chojnów wykorzystując „dogodne warunki” — przede wszystkim brak wody w korycie rzeki spowodowany przedwiosenną suszą — porozcinało liczne pnie drzew naturalnie powalone w poprzek koryta. Martwe drewno było nie tylko cennym elementem ekosystemu rzeki, ale także stanowiło o wyjątkowości krajobrazu doliny.

Według nadleśnictwa prace były konieczne, by zapewnić „drożność” rzeki. Jednak w tym miejscu rzeka płynie szeroką doliną, gdzie może swobodnie rozlewać się, wspierając chroniony ekosystem. Przyspieszanie odpływu wody byłoby więc błędem zarówno pod względem ochrony przeciwpowodziowej, jak i naturalnej retencji oraz ochrony siedlisk w dolinie.

Zwolnieni to nadleśniczy Nadleśnictwa Chojnów Sławomir Mydłowski oraz nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów Jacek Oleś.

W grudniu zeszłego roku radni z Piaseczna powołali użytek ekologiczny mający chronić fragment doliny rzeki z jej licznymi gatunkami fauny, flory i grzybów. ”W odniesieniu do działań skutkujących nieuzasadnioną ingerencją w środowisko wodne doliny Rzeki Małej w Nadleśnictwie Chojnów oraz realizacją prac w wydzieleniach objętych moratorium na terenie Nadleśnictwa Suchedniów, Regionalni Dyrektorzy Lasów Państwowych odpowiednio: w Warszawie i Radomiu podjęli decyzję o odwołaniu obydwu nadleśniczych odpowiedzialnych za zarządzanie tymi obszarami” – napisały Lasy Państwowe w komunikacie.

Chodzi o moratorium na wycinkę drzew wprowadzone na początku 2024 roku przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w kilkunastu szczególnie cennych lasach w całym kraju. Tymczasem kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” opisała, jak leśnicy „złamali ministerialny zakaz i w Puszczy Świętokrzyskiej, na terenie nadleśnictwa Suchedniów, wycięli w ostatnich tygodniach 2024 roku kilkaset drzew".

„Błędy w zarządzaniu najcenniejszymi przyrodniczo drzewostanami w Polsce są niedopuszczalne i nie mogą pozostać bez stanowczej reakcji ze strony DGLP. Oczekuję od leśników większej wrażliwości na ochronę przyrody i oczekiwania społeczne. Dotychczasowy automatyzm i schematyczne działania powinny odejść do lamusa. Otoczenie lasów się zmieniło i niektórzy leśnicy muszą to wreszcie zrozumieć” — powiedział cytowany w komunikacie Dyrektor Generalny Lasów Państwowych Witold Koss.

Jaki jest kontekst

Lasy Państwowe zapewniły, że prace na terenach objętych moratorium będą prowadzone “pod szczególnym nadzorem i ze szczególną rozwagą.” To samo ma tyczyć się tzw. nadleśnictw puszczańskich i obszarów „zwiększonej ochrony gwarantowanej przez Lasy Państwowe, na terenach objętych różnymi formami ochrony przyrody takimi jak np. użytki ekologiczne, w projektowanych rezerwatach i w drzewostanach o szczególnym znaczeniu dla lokalnych społeczności”.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Lasy Państwowe oraz organizacje naukowe i pozarządowe wciąż rozmawiają o systemowym zwiększeniu ochrony lasów cennych przyrodniczo i tzw. lasów społecznych (terenów leśnych ważnych dla mieszkańców dużych aglomeracji). Strona społeczna niejednokrotnie krytykowała ministerstwo za zbyt małe efekty prac, spowodowane — zdaniem społeczników — słabością polityczną wiceministra Mikołaja Dorożały i obstrukcją Lasów Państwowych okopanych na pozycji “las bez leśników sobie nie poradzi”.

Co więcej, w związku z „błędami w przepływie informacji na poziomie Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, które przyczyniły się do zaistnienia nieporozumienia w sprawie zakresu i trybu uzyskania zgody na prowadzenie prac w obszarach objętych moratorium, Dyrektor Generalny Lasów Państwowych ukarał dyscyplinarnie osobę odpowiedzialną za te uchybienia” – napisały Lasy Państwowe w komunikacie.

Czytaj inne teksty OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

10:39 04-03-2025

Prawa autorskie: ROBERTO SCHMIDT / AFPROBERTO SCHMIDT / AF...

Weszły w życie amerykańskie cła na towary z Kanady, Meksyku i Chin

Cła na wszystkie towary z Meksyku i Kanady to 25 procent, na chińskie zostały podwyższone o 10 procent. Jest to jedna z największych jednorocznych podwyżek podatków w historii.

Co się wydarzyło

Wejście w życie ceł oznacza, że na wszystkie towary importowane z Meksyku i Kanady pobrany zostanie od importerów podatek w wysokości 25 proc. wartości. Wyjątkiem jest importowana z Kanady ropa naftowa i powiązane produkty, które zostały objęte 10-procentowym podatkiem. Ponadto stawka ceł na towary z Chin została zwiększona z 10 proc. nałożonych miesiąc temu do 20 proc.

Kanada, Meksyk i Chiny są trzema największymi partnerami handlowymi Ameryki — podaje PAP.

Kanada już wcześniej zapowiedziała podjęcie środków odwetowych i nałożenie cła na import z USA o wartości ponad 150 mld dol.

„The Wall Street Journal”, który jeszcze w lutym nazywał decyzję Trumpa „najgłupszą wojną handlową w historii”, ponownie użył tego określenia, zwracając przede wszystkim uwagę na potencjalne skutki ceł dla przemysłu samochodowego we wszystkich trzech krajach.

Chińskie ministerstwo finansów zapowiedziało we wtorek nałożenie od 10 marca ceł w wysokości od 10 do 15 proc. na import produktów rolno-spożywczych ze Stanów Zjednoczonych.

Jaki jest kontekst

Oficjalnym powodem wprowadzenia ceł jest chęć walki z napływem narkotyków przez granice z Kanady i Meksyku. Sankcje miały wejść w życie na początku lutego, lecz po rozmowach z przedstawicielami władz obu krajów Trump postanowił zawiesić ich wdrożenie o 30 dni, by dać czas na negocjacje.

Według władz Kanady — przez której granice przechodzi mniej niż 1 proc. narkotyków sprowadzanych do USA — między grudniem a styczniem ilość przechwytywanego fentanylu dodatkowo zmalała aż o 97 proc. Ottawa zaostrzyła też bezpieczeństwo na granicy, powołała „cara od granicy” i wspólny kanadyjsko-amerykański zespół do walki z fentanylem oraz zapowiedziała 1,3 mld dolarów inwestycji w dodatkowe środki monitorowania strefy przygranicznej. Kanadyjski rząd uznał też siedem karteli narkotykowych za organizacje terrorystyczne. Żaden z tych ruchów nie okazał się wystarczający.

Prawdziwym powodem celnej wojny Trumpa jest bowiem przekonanie, że aby „uczynić Amerykę znów wielką" należy wzmocnić rodzimą produkcję. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że cła rozregulują międzynarodowe łańcuchy produkcyjne i handlowe ora przyczynią się do wzrostu cen w samych Stanach. US President Donald Trump speaks during the signing of executive orders at his Mar-a-Lago resort in Palm Beach, Florida, on February 18, 2025.

Eksperci — jak podaje portal Bankier.pl — spodziewają się, że cła wobec sąsiadów Ameryki, będących największymi partnerami handlowymi USA, spowodują poważne zakłócenia w wielu obszarach przemysłu, m.in. samochodowego, który opiera się na swobodnym przepływie części i podzespołów między państwami.

Donald Trump zapowiedział nałożenie 25-procentowych ceł na produkty importowane również z Unii Europejskiej.

Czytaj więcej tekstów OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

09:43 04-03-2025

Prawa autorskie: Fot. ROBERTO SCHMIDT / AFPFot. ROBERTO SCHMIDT...

Donald Trump wstrzymał pomoc wojskową dla Ukrainy

Przedstawiciel Białego Domu potwierdził w oświadczeniu dla mediów, że prezydent Donald Trump wstrzymał wszelką pomoc wojskową dla Ukrainy, „by upewnić się, że przyczynia się ona do rozwiązania” konfliktu.

Co się wydarzyło

„Prezydent jasno dał do zrozumienia, że skupia się na pokoju. Potrzebujemy, aby nasi partnerzy również byli temu oddani temu. Wstrzymujemy i dokonujemy przeglądu naszej pomocy, aby upewnić się, że przyczynia się ona do rozwiązania” – oświadczył przedstawiciel Białego Domu cytowany przez PAP.

Wstrzymanie dotyczy wszelkich form pomocy, w tym broni będącej już w drodze do Ukrainy, także w Polsce.

„To ma wielkie znaczenie polityczne. Ta decyzja została podjęta bez konsultacji z partnerami NATO” – powiedział na briefingu prasowym Paweł Wroński, rzecznik MSZ.

Trump po raz kolejny w ostatnich dniach zarzucił ukraińskiemu prezydentowi, że nie chce pokoju — rzekomo w przeciwieństwie do Władimira Putina.

„Jeśli ktoś nie chce zawrzeć umowy, to myślę, że ta osoba nie będzie z nami zbyt długo. Nie będzie słuchana, ponieważ wierzę, że Rosja chce zawrzeć umowę. Wierzę, że na pewno naród ukraiński chce zawrzeć umowę” – stwierdził prezydent.

Zapowiedział, że we wtorek 4 marca ogłosi informację na temat umowy o minerałach z Ukrainą. Nieco później republikański kongresmen Brian Fitzpatrick, współprzewodniczący ukraińskiej grupy parlamentarnej, powiedział, że umowa zostanie wkrótce podpisana, co „doprowadzi do silnego, długoterminowego partnerstwa gospodarczego między Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą".

„Problem polega na tym, że nie jest jasne, czego Trump chce i jaki jest cel jego działań” – powiedział agencji Associated Press Oleksandr Mereżko, ukraiński parlamentarzysta i przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych. „Wydaje się, że coraz bardziej opowiada się po stronie Rosji i próbuje wywierać presję na Ukrainę, aby zaakceptowała rosyjskie żądania” – dodał.

„To wygląda okropnie – zmuszanie słabszej strony do przyjęcia warunków silniejszego agresora” – stwierdził Mereżko.

Rosyjska agencja informacyjna RIA Nowosti zacytowała Andrieja Kartapołowa, emerytowanego generała i przewodniczącego komisji obrony w niższej izbie rosyjskiego parlamentu. Jego zdaniem Ukraina wyczerpie swoje obecne rezerwy amunicji w ciągu kilku miesięcy. „Musimy utrzymać presję i kontynuować ataki na ich bazy oraz magazyny za pomocą precyzyjnej broni dalekiego zasięgu, aby zniszczyć zapasy” – powiedział generał.

Wiceprezydent USA J.D. Vance w wywiadzie dla telewizji Fox News powiedział, że jeśli prezydent Ukrainy zadzwoni i przedstawi poważną propozycję, jak zamierza zaangażować się w proces pokojowy, to administracja USA „może wrócić do rozmów". Stwierdził przy tym, że USA „już pracują” nad szczegółami porozumienia z Rosjanami.

Vance krytykował też wyrazy europejskiej solidarności wobec Zełenskiego, twierdząc, że europejscy liderzy czynią mu niedźwiedzią przysługę, bo „ich własne społeczeństwa mówią, że nie będą w nieskończoność finansować tej wojny” i w prywatnych rozmowach ci przywódcy powtarzają to samo i mówią o konieczności przystąpienia Zełenskiego do rozmów.

Relacjonując ubiegłotygodniową kłótnię w Gabinecie Owalnym, Vance potwierdził też doniesienia o tym, że Ukraińcy chcieli po sprzeczce wrócić do rozmów, lecz Trump uznał, że nie ma o czym rozmawiać, skoro nie byli gotowi na jego plan pokojowy.

Mówiąc o swojej własnej roli w kłótni, która zaczęła się od jego włączenia się do rozmowy, Vance twierdził, że chciał „rozładować napięcie„. Twierdził też, że przez pierwsze pół godziny spotkania Trump robił, co mógł, by być uprzejmy i miły dla Zełenskiego, „nawet gdy Zełenski go drażnił, nawet gdy mówił rzeczy, które (Vance) uważał za nieprawdziwe”.

Jaki jest kontekst

Jak wyjaśnia PAP, od przejęcia władzy administracja Trumpa nie uchwaliła żadnego nowego pakietu pomocy wojskowej dla Ukrainy, lecz pozwoliła na przepływ broni w ramach ostatniego pakietu zaaprobowanego przez Joe Bidena. Trump wciąż ma uprawnienia do przekazania Kijowowi broni o wartości 4 mld dol. Jeszcze podczas piątkowego spotkania z Zełenskim deklarował, że pomoc będzie kontynuowana, choć wyraził nadzieję, że nie będzie to konieczne w dużych ilościach.

Kijów obawiał się wstrzymania pomocy od momentu objęcia urzędu przez Trumpa. Relacje amerykańsko-ukraińskie pogorszyły się w ostatnich tygodniach, gdy administracja Trumpa rozpoczęła rozmowy z Rosją na temat zakończenia wojny w Ukrainie. Trudno wyobrazić sobie bowiem, aby w obecnej sytuacji Ukraina nie musiała oddać Rosji części okupowanych terytoriów w zamian za pokój.

Czytaj więcej tekstów OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: