Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało Państwowej Komisji Wyborczej dokumenty związane z organizacją pikników wojskowych za rządów PiS. Wydarzenia, na które wydano prawie 2 mln zł, miały być wykorzystywane przez polityków PiS do prowadzenia agitacji politycznej.
Wirtualna Polska dotarła do dokumentów, które 13 sierpnia Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało Państwowej Komisji Wyborczej.
Wynika z nich, że w dniach 12-15 sierpnia 2023 roku, gdy trwała już ogłoszona 8 sierpnia kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi, odbyło się 67 pikników pod nazwą „Silna Biało-Czerwona”. Trzy z nich odbyły się w ramach obchodów centralnych. We wszystkich piknikach uczestniczyli politycy PiS – przede wszystkim kandydaci na posłów i senatorów.
“Podczas przynajmniej 8 pikników wojskowych (Szlichtyngowa, Giżycko, Dąbie, Pszczew, Nowogard, Radzyń Podlaski, Zawichost, Uniejów) miały miejsce „wypowiedzi pośrednio bądź bezpośrednio nawiązujące do działalności ówcześnie rządzącej partii politycznej”, z kolei na co najmniej dwóch z nich „wystąpienia noszą znamiona bezpośredniej agitacji wyborczej (Zawichost i Uniejów)” – czytamy w tekście w WP.
Według nieoficjalnych informacji portalu, prowadzenie agitacji podczas rządowych pikników “Silna Biało-Czerwona” poskutkuje decyzją PKW o obcięciu dotacji dla PiS.
W rozmowie z Wirtualną Polską wicemnister MON Cezary Tomczyk zapowiedział także złożenie zawiadomienia do prokuratury. Zdaniem wiceministra decyzja Mariusza Błaszczaka o finansowaniu pikników z publicznych pieniędzy stanowiła naruszenie uprawnień.
“Kluczowe jednak jest to, że wykorzystał [Mariusz Bałszczak – przyp. red.] wojsko do kampanii PiS. Wprost: do celów politycznych. To się nigdy nie powinno zdarzyć i za to partia powinna odpowiedzieć. W naszym mniemaniu jest to przestępstwem” – podkreślał Tomczyk.
Ministerstwo Obrony Narodowej to kolejny resort po Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (pikniki 800+), który zawiadamia prokuraturę o nieprawidłowościach w wydatkowaniu publicznych pieniędzy przez rząd PiSu.
Prokuratura Okręgowa w Zamościu postawiła Ryszardowi Czarneckiemu zarzuty doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości. Chodzi o sprawę tzw. „kilometrówek”, czyli rozliczania przez byłego europosła PiS służbowych podróży do Brukseli.
O sprawie jako pierwsze napisało OKO.press w lipcu 2020 roku:
“Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skierował do polskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez europosła Czarneckiego z PiS. Według śledczych UE, pobierał on nienależne zwroty kosztów podróży służbowych i diety”.
Informację o toczącym się śledztwie w sprawie Czarneckiego, zdobyliśmy dzięki sygnałowi od Czytelnika OKO.press, który skontaktował się z nami przez skrzynkę sygnalistów.
Przeczytaj także:
Europejscy śledczy ustalili nieprawidłowości w rozliczaniu przez Czarneckiego podróży służbowych w okresie od lipca 2009 roku do czerwca 2014 roku. W tym czasie Czarnecki był europosłem PiS do Parlamentu Europejskiego VII i VIII kadencji.
Jak podaje w komunikacie Prokuratura Krajowa, Czarnecki miał okłamać Parlament Europejski co do miejsca zamieszkania na terenie Polski – wskazał dwa adresy w Jaśle, podczas faktycznie mieszkał w Warszawie.
“Następnie złożył 243 wnioski o zwrot kosztów podróży, w których podano nieprawdę, co do odbywanych podróży służbowych, przejechanego kilometrażu oraz pojazdów, jakimi miały się one odbywać" – czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Łącznie Czarnecki miał z przywłaszczyć z tego tytułu 203 167 euro, czyli 854 642 złotych.
Połowę tej kwoty, czyli 439 663 złotych (104 517 euro), zdążył już zwrócić Parlamentowi Europejskiemu.
Ryszard Czarnecki został przesłuchany w charakterze podejrzanego, ale nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu do 15 lat pozbawienia wolności.
Europoseł KO przekazał Prokuraturze Krajowej dokumenty pokazujące nadużycia PiS w kampanii wyborczej w 2023 roku. Chodzi m.in. o gadżety dla Jacka Sasina i jego współpracowników
Chodzi o dowody na okołowyborcze zlecenia dla firmy Berm na łączną kwotę ok. 1,2 mln złotych.
Z dokumentów, które pozyskał Michał Szczerba, wynika, że przygotowanie wyborczych gadżetów, plakatów i wydarzeń PiS zlecał Berm za pośrednictwem kontrolowanych przez rząd podmiotów. Czyli z pominięciem funduszu wyborczego partii, co może być dowodem na nielegalne finansowanie kampanii.
Dokumenty złożone w prokuraturze przez Szczerbę liczą 5 tys. stron. To faktury, potwierdzenia przelewów, wiadomości i materiały graficzne potwierdzające zlecenia dla Berm. W tym te od podlegających Ministerstwu Aktywów Państwowych Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz Fundacji KGHM. Zdaniem europosła to dowody na „nielegalne dysponowanie środkami finansowymi” tych podmiotów przez polityków PiS w celu „niezgodnego z prawem finansowania agitacji wyborczej”.
Te same dokumenty Szczerba przekazał już w poniedziałek Państwowej Komisji Wyborczej. Część z nich jest także w posiadaniu OKO.press. Jak pisaliśmy, są wśród nich dowody na to, że firma Berm realizowała dla kandydatów PiS kampanię za pośrednictwem państwowych spółek.
Przeczytaj także:
Szczególnie interesująca jest sprawa Fudnacji KGHM, która przekazała firmie Berm pieniądze w formie darowizny (238 tys. zł), teoretycznie na zupełnie inny projekt.
Jednak według informatorów Michała Szczerby chodziło o produkcję wyborczych gadżetów dla Jacka Sasina i jego bliskich współpracowników. Gadżety faktycznie zostały przez Berm zamówione (widzieliśmy niektóre z nich) i miały być wożone bezpośrednio do Ministerstwa Aktywów Państwowych. Sasin twierdzi jednak, że kubki, długopisy i koszulki zamówił w innej firmie. Zapewnia, że zapłacił z funduszu wyborczego.
Przeczytaj także:
O szefie Berm Januszu Jabłońskim pisaliśmy kilkakrotnie w OKO.press. Biznesmen za rządów PiS zrobił dziesiątki zleceń na organizację wydarzeń dla ministerstw, samorządów i państwowych spółek. Wszystko to mimo że jest bohaterem skandalu korupcyjnego z 2011 roku, tzw. infoafery. Jak ujawniliśmy, 23 maja 2024 roku został prawomocnie skazany za organizowanie zmowy przetargowej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Imane Khelif, która na igrzyskach olimpijskich w Paryżu zdobyła złoty medal w boksie, złożyła we Francji zawiadomienie o popełnienie przestępstwa. Pięściarka oskarża o cybernękanie m.in. właściciela portalu X Elona Muska oraz autorkę sagi o Harrym Potterze.
Imane Khelif została pierwszą algierską złotą medalistką w boksie kobiet, zwyciężając w kategorii do 66 kg. Jej start podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu wywołał wiele kontrowersji, podobnie jak występ Lin Yu-Ting, która w walce o złoty medal w kategorii do 57 kg pokonała reprezentantkę Polski, Julię Szeremetę.
W środę 14 sierpnia 2024 roku, prawnik Imane Khelif poinformował o zawiadomieniu paryskiej prokuratury o „aktach cybernękania” jego klientki. 25-letnia mistrzyni olimpijska miała paść ofiarą cyberprzemocy w postaci „mizoginistycznego, rasistowskiego i seksistowskiego” traktowania.
Jak podaje „Variety”, pozew został złożony przeciwko X, co zgodnie z prawem francuskim oznacza, że został skierowany przeciwko nieznanym osobom. “To zapewnia prokuraturze całkowitą swobodę w prowadzeniu dochodzenia przeciwko wszystkim osobom, także tym, które pisały nienawistne wiadomości pod pseudonimami” – powiedział adwokat Imane Khelif, Nabil Boudi.
Przeczytaj także:
Prawnik Imane Khelif potwierdził, że w skardze wspomniano także o znanych osobach. „W pozwie wymienieni są między innymi JK Rowling i Elon Musk” – powiedział, dodając, że Donald Trump również może stać się częścią śledztwa.
Francuscy śledczy najprawdopodobniej przyjrzą się zatem wpisowi JK Rowilng, opublikowanym po walce Imane Khelif z Angelą Carini. Włoska pięściarka przerwała starcie po 46 sekundach, mówiąc: „Nigdy nie poczułam takiego ciosu”.
„Uśmiech mężczyzny, który wie, że jest chroniony przez mizoginistyczny establishment sportowy, cieszący się cierpieniem kobiety, którą właśnie uderzył w głowę i której życiową ambicję właśnie zniweczył” – napisała Rowling na portalu X, gdzie śledzi ją 14,2 miliona obserwujących.
Donald Trump zamieścił zdjęcie z tej walki z komentarzem: „Będę trzymać mężczyzn z dala od kobiecych sportów!”
W innym wpisie autorka Harry'ego Pottera napisała: „Nie twierdzę, że Khelif jest trans. Mój sprzeciw, podobnie jak wielu innych, dotyczy tego, aby przemoc mężczyzn wobec kobiet stała się sportem olimpijskim”.
Z kolei Elon Musk udostępnił post amerykańskiej pływaczki Riley Gaines, w którym stwierdziła, że „mężczyźni nie pasują do kobiecego sportu”. Właściciel portalu X, skomentował wpisem Riley słowem: „Absolutnie”.
Źródło: The Guardian
Poczta Polska ogłosiła redukcję zatrudnienia. Program dobrowolnych odejść ma objąć 15 proc. załogi. W sumie z Poczty ma odejść 9 tysięcy osób, ale nie będzie wśród nich listonoszy i osób obsługujących w okienkach.
Jak przekazał prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz, proponowane zmiany wynikają z niekorzystnego bilansu kosztów spółki.
“65 proc. naszych kosztów to są koszty zatrudnienia. Jeśli popatrzymy na naszych konkurentów, to tam oscyluje to między 35 proc. a 45 proc." – powiedział prezes podczas środowej konferencji prasowej.
Program dobrowolnych odejść ma ruszyć za kilka tygodni. Najpierw Poczta przeprowadzi ocenę pracowników, następnie przeprojektuje strukturę organizacyjną spółki, a na samym końcu zaproponuje wybranym osobom skorzystanie z programu dobrowolnych odejść.
Nie obejmie on jednak listonoszy oraz osób obsługujących klientów w okienkach.
„Program odejść będziemy kierować w pierwszej kolejności do funkcji nieoperacyjnych” – podkreślił Mikosz. Osoby, które zdecydują się na skorzystanie z programu, otrzymają rekompensatę w wysokości rocznego wynagrodzenia. Cały program ma kosztować 600 mln zł.
Od wielu miesięcy trwa spór organizacji związkowych z władzami Poczty Polskiej. Związkowcy domagają się przede wszystkim wzrostu wynagrodzeń.
W maju 2024 roku zorganizowano strajk ostrzegawczy. W czwartek 16 maja pocztowcy na dwie godziny wstrzymali się od wykonywania swoich obowiązków – listonosze nie roznosili przesyłek, w okienkach nie obsługiwano klientów, a kierowcy i konwojenci wstrzymali transporty poczty. Związkowcy wskazują, że dla zdecydowanej większości zatrudnionych w Poczcie Polskie (ok. 80 % załogi) wynagrodzenie zasadnicze wynosi 4 023 zł.
Tymczasem Sebastian Mikosz, który prezesem Poczty został w marcu 2024, powiedział, że zastał spółkę w stanie “śmierci klinicznej” i planowane w spółce zmiany są niezbędne, aby mogła przetrwać
1 sierpnia 2024 roku podpisano międzyzakładowe porozumienie dotyczące przeprowadzenia w Poczcie Polskiej referendum strajkowego. Referendum ma odbyć się w dniach 9-30 września 2024 roku.