Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Fundusz Sprawiedliwości przypominał prywatny folwark, uzależniony przede wszystkim od woli Zbigniewa Ziobry – zeznaje były urzędnik instytucji.
Były dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości Tomasz Mraz mówił podczas posiedzenia Zespołu ds. Rozliczeń pod przewodnictwem Romana Giertycha o nieprawidłowościach w rozstrzyganiu konkursów, w których Fundusz przyznawał środki wnioskującym. Jego wypowiedzi wskazują, że Fundusz był kierowany ręcznie przez byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę oraz wiceministra Marcina Romanowskiego.
Mówił o wielu przypadkach przekroczenia kompetencji i niewłaściwego wydatkowania środków. Chodzi między innymi o:
Dyrektor Mraz twierdzi, że sam starał się kierować strumień pieniędzy we właściwą stronę, ale nie było to możliwe bez akceptacji Ziobry i wysokich urzędników Minsiterstwa Sprawiedliwości. Przeprosił jednocześnie pomijane przez FS organizacje samorządowe za działanie Funduszu.
Wśród organizacji, które mogły liczyć na wsparcie Funduszu, szczególnie ciekawym przypadkiem jest Fundacja Profeto. O organizacji założonej przez księdza Michała Olszewskiego pisaliśmy wielokrotnie. Organizacja, założona przez księży sercanów, zajmuje się przede wszystkim prowadzeniem katolickich mediów. W 2020 roku otrzymała z Funduszu Sprawiedliwości dotację na budowę ośrodka dla ofiar przestępstw, tzw. „Archipelagu – wysp wolnych od przemocy”. W kolejnych latach, dzięki podpisywanym z resortem Ziobry aneksom, dotacja wzrosła z 43 mln do ponad 98 mln złotych (wypłaconych zostało 66 mln).
W lutym 2024 roku we wspólnym śledztwie z portalem tvn24.pl w OKO.press ujawniliśmy, że co najmniej 3,6 mln zł przekazanych przez resort Ziobry Fundacji Profeto nie poszło na budowę ośrodka i w tajemniczy sposób zaginęło.
W marcu prokuratura przyznała, że powodem przeszukania domu byłego ministra sprawiedliwości były właśnie działania w sprawie wsparcia Fundacji Profeto.
Według portalu TVN24.pl prokuratora szykuje pierwsze kroki przeciwko Ziobrze, Romanowskiemu i kolejnemu z wiceministrów w MS, Michałowi Wosiowi. Śledczy zamierzają wystąpić o uchylenie immunitetu tej trójce w związku z postępowaniem w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.
„Wiem, że prace są bardzo intensywne, jest zgromadzony potężny materiał dowodowy. Prokuratura nad tym pracuje. Dalszych działań procesowych możemy się spodziewać wkrótce. Nikt o tej sprawie absolutnie nie zapomniał” – zapewniał niedawno w Wirtualnej Polsce minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Moskwa chce powiększyć swoją strefę wpływów na Morzu Bałtyckim i zbliżyć się mocno do terytorium kontrolowanego przez Finlandię.
Rosyjskie ministerstwo obrony przedstawiło projekt zmiany morskich granic kraju. Z dokumentów przedstawionych przez tamtejsze agencje prasowe Moskwa chce uznać za swoje wewnętrzne wody część basenu Zatoki Fińskiej w okolicy obwodu kaliningradzkiego. W ten sposób granica zbliży się do fińskiej strefy wpływów i kilku ważnych wysp należących do tego kraju.
Informację tę na razie bagatelizuje fińskie MSZ. Szefowa resortu, Elina Valtonen twierdzi, że nie ma na razie oficjalnej informacji o takich zamiarach Rosji. „Robienie wielkiej sprawy z czegoś, co niekoniecznie tego wymaga, może być tym, co gra na korzyść naszego wschodniego sąsiada” – stwierdziła ministra rządu w Helsinkach.
Znacznie mocniej zareagowała Litwa. „To oczywista eskalacja przeciwko NATO i UE i musi spotkać się z odpowiednio stanowczą reakcją” – napisał Gabrielius Landsbergis, minister spraw zagranicznych tego kraju. Polskie Ministerstwo Obrony Narodowej w odpowiedzi na pytanie „Rzeczpospolitej” stwierdziło, że na razie „z uwagą obserwuje doniesienia w tej kwestii”.
Były premier Mateusz Morawiecki zeznaje kolejną godzinę przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych.
Posłanka Magdalena Filiks zapytała zeznającego przed komisją śledczą ds. wyborów kopertowych Mateusza Morawieckiego o możliwość przeprowadzenia demokratycznych wyborów w trybie korespondencyjnych.
„Kilkaset tysięcy, być może kilka milionów ludzi mogło nie dostać swoich kart do ręki” – mówiła Filiks. Według niej do takich nieprawidłowości mogłoby dojść przez brak wymaganego potwierdzenia odbioru przy dostarczeniu kart. W takiej sytuacji, po wrzuceniu ich do skrzynek pocztowych, nie byłoby wiadomo, kto wypełnił daną kartę. – „Jak to miało zapewnić atrybuty demokratycznego wyboru?”
„Z tego, co się orientuję, w innych państwach techniczne aspekty obejmowały ten temat. Ze względu na ekstraordynaryjną sytuację ci, którzy zajmowali się organizacją od strony technicznej, stwierdzili widocznie, że to nie będzie konieczne” – odpowiadał były premier przyznając, że nie zajmował się tą stroną organizacji wyborów. – „Wierzę w urzędników, we współpracowników, przy tylu decyzjach, które zlecałem wtedy, i później, i wcześniej, musiałem wierzyć, że je zrealizują” – wyjaśniał Morawiecki.
Członkowie komisji śledczej kolejny raz powoływali się w swoich pytaniach na treści książki Kamila Dziubki „Kulisy PiS”. Były premier skrytykował ten wybór.
„Bardzo wiele razy odpowiadałem, czy miałem wątpliwości w sprawie wyborów kopertowych, i chcę powiedzieć, że niedopuszczalne jest używanie tego typu sprawozdań. Jak rozumiem, Kamil Dziubka oparł się na informacjach od kogoś, zresztą informacje te są bardzo podobnie brzmiące do tych, które przed państwa komisją składał Jarosław Gowin” – mówił były prezes Rady Ministrów.
Wcześniej przewodniczący komisji, poseł Dariusz Joński (KO) wyszedł z zaskakującą propozycją zorganizowania konfrontacji Morawieckiego z byłym wicepremierem i szefem Ministerstwa Aktywów Państwowych Jackiem Sasinem. Według niego zeznania obu świadków mogłyby być rozbieżne.
We wtorek wnioskiem Marszałka Sejmu o odwołanie dwóch członkiń Komisji ds. Pedofilii zajmowała się na posiedzeniu niejawnym Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Komisja nie zdołała ukończyć prac, więc Sejm odłożył prace nad składem tej komisji na kolejne posiedzenia.
Wniosek o odwołanie dwóch członkiń — Barbary Chrobak i Hanny Elżanowskiej złożyła do marszałka Sejmu Przewodnicząca Państwowej Komisji ds. Pedofilii Karolina Maria Bućko — informuje PAP.
Chodzi o oskarżenia związane ze stosowaniem mobbingu, niegospodarność i wykorzystanie własnej pozycji. „Niestety zetknęłam się z materiałami, które dotyczą zarzutów mobbingu wobec członków Komisji” – mówiła Bućko pod koniec kwietnia.
„Jako osoba odpowiedzialna za prawidłowe funkcjonowanie i wykonywanie zadań (...) po szczegółowym zapoznaniu się z działalnością Komisji (...), informuję, że w związku z szeregiem wątpliwości, problemów i nieprawidłowości, postanowiłam złożyć wniosek o odwołanie dwóch członków Państwowej Komisji do spraw przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej lat 15” – czytamy w oświadczeniu przewodniczącej.
Zdaniem Bućko, członkowie komisji powinni „prezentować swoimi postawami i zachowaniem najwyższe standardy etyczne (...), w pełni angażować się w prace Komisji, szanować pracowników i współpracowników, kierować się zasadami dyscypliny finansów publicznych, współtworzyć dobrą atmosferę w środowisku pracy i na pierwszym miejscu stawiać najwyższe dobro osób poszkodowanych”.
Natomiast, Hanna Elżanowska zaprzecza, jakoby miała dopuścić się takich czynów. W przesłanym PAP oświadczeniu napisała 30 kwietnia, że pragnie „stanowczo podkreślić, że wszystkie stawiane w przestrzeni publicznej zarzuty są całkowicie nieprawdziwe i bezpodstawne”.
We wtorek wnioskiem marszałka zajmowała się na zamkniętym posiedzeniu sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka. „Posiedzenie komisji zostało utajnione ze względu na ochronę dóbr osobistych poszkodowanych” – mówił w rozmowie z OKO.press Stanisław Zakroczymski dyrektor generalny kierujący gabinetem marszałka Sejmu.
Komisja nie zdołała zaopiniować wniosku, a zaplanowane na czwartek 23 maja niejawne posiedzenie Sejmu zostało przesunięte.
„Mieliśmy jutro mieć początek posiedzenia niejawny, w związku z moim wnioskiem o odwołanie dwóch członkiń komisji ds. pedofilii. Wczoraj odbyła się w tej sprawie komisja sprawiedliwości i praw człowieka. Posiedzenie było niejawne, z deklaracji pani przewodniczącej Kamili Gasiuk-Pihowicz wnoszę, że komisja potrzebuje więcej czasu i materiałów na prace nad tym wnioskiem” – stwierdził Szymon Hołownia na konferencji prasowej w Sejmie.
PiS próbował wykorzystać wczorajsze stanowisko TK Przyłębskiej do ratowania Morawieckiego i Kaczyńskiego, który ma zeznawać przed komisją w piątek. Komisja — decyzją przewodniczącego Jońskiego — stanowisko TK całkowicie zignorowała. “To decyzja Trybunału Kaczyńskiego jest bez znaczenia".
Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej stwierdził 21 maja, że Mateusz Morawiecki nie złamał prawa. Bo choć w kwietniu 2020 r. nakazał Poczcie Polskiej i PWPW przystąpienie do organizacji wyborów kopertowych, mimo że ustawa na to pozwalająca jeszcze nie weszła w życie, to mógł korzystać z ustawy covidowej z marca 2020. Ta mu pozwalała na przeciwdziałanie skutkom pandemii i wydawanie poleceń nie tylko administracji.
Przewodniczący komisji Dariusz Joński odpowiedział na to 22 maja, cytując eksperta prof. Jana Zimmermana. Rzeczywiście Morawiecki na podstawie ustawy covidowej miał przeciwdziałać pandemii, ale w ówczesnym stanie prawnym było to możliwe wyłącznie przez wprowadzenie stanu nadzwyczajnego – stanu klęski żywiołowej. Nie tylko nie miał innych możliwości prawnych (bo ustawa o wyborach kopertowych nie weszła w życie), ale, zdaniem eksperta, miał obowiązek stan klęski żywiołowej ogłosić. Bez tego obowiązywał w Polsce stan zwykły i nie da się działań premiera usprawiedliwić nadzwyczajnymi okolicznościami — stwierdził ekspert w opinii dla komisji. Dwaj pozostali eksperci też uznali, że Morawiecki złamał prawo.
I zaczęło się przesłuchanie Mateusza Morawieckiego. Dzień drugi. Przewodniczący Joński próbował się dowiedzieć, czy Morawiecki wiedział, że wicepremier Sasin i minister Kamiński nie podpisali umowy z firmami, którym Morawiecki kazał organizować wybory kopertowe (Poczcie i PWPW).
Morawiecki na te pytania nadal nie zamierzał odpowiedzieć. Wyjaśniło się jednak, dlaczego komisja przerwała na tydzień przesłuchanie Morawieckiego. Po to, by sprawdzić stenogramy i pokazać Morawieckiemu, że kłamie. Bo Morawiecki zeznał, że nie znał szczegółów organizacji wyborów kopertowych, bo nadzorował to szef jego kancelarii Michał Dworczyk i miał go informować co kilka dni. A Dworczyk zeznał, że niczego nie kontrolował.
Morawiecki nadal unikał odpowiedzi. Komisji udało się wyciągnąć z nie go, że „nie miał we właściwościach” sprawdzania pracy PWPW i Poczty. Miał od tego miał ministrów i „bardzo dużo zajęć”. A ponieważ wydał Poczcie i PWPW polecenia z rygorem natychmiastowej wykonalności, to nie zakładał, że nie są wykonywane. (Nie były o tyle, że Sasin i Kamiński nie zapewnili tym firmom pieniędzy na organizację wyborów — nie chcieli podpisywać się pod dokumentami, które nie mają podstawy w ustawie).
Komisja musiała poprzestać na stwierdzeniu, że Morawiecki lub Dworczyk kłamią. Ale nie wiadomo, który z nich. „Uchyla się pan od odpowiedzi. Ale my i tak przygotujemy wnioski do prokuratury” – powiedział Joński.
Joński ujawnił też, że 16 maja prokuratura wróciła do umorzonej sprawy zakupu respiratorów w pandemii.
Przesłuchanie Morawieckiego trwa.