0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

14:21 02-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Stephanie Mitchell/Harvard Staff PhotographerFot. Stephanie Mitch...

Trump chce pozbawić Harvard zwolnienia z podatku. Kolejne uderzenie w środowiska naukowe

Prestiżowa uczelnia ma problemy z nową administracją od samego zaprzysiężenia prezydenta Trumpa. Może to odbić się na jej finansach i niezależności.

Co się wydarzyło?

To może być kolejny cios Donalda Trumpa w świat nauki. Prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił, że planuje pozbawić Uniwersytet Harvarda statusu zwolnienia z podatku.

„Zamierzamy odebrać Harvardowi status zwolnienia z podatku. Zasługują na to!" – napisał w piątek Trump w mediach społecznościowych, nie podając jednak szczegółów swojej decyzji. Trump od objęcia urzędu atakuje trzeci w światowych rankingach najlepszych uczelni uniwersytet, jak i inne elitarne uczelnie Stanów Zjednoczonych. Jak argumentuje, nie powinny one liczyć na wsparcie, bo opanowały je radykalnie lewicowe, antysemickie, antyamerykańskie i marksistowskie środowiska. Mimo krytyki ze strony Trumpa uniwersytet jasno i niezmiennie zapowiada, że nie wyrzeknie się swojej niezależności.

Jaki jest kontekst?

To drugie uderzenie w szkolnictwo wyższe USA w ciągu tygodnia. W poprzedni piątek administracja Trumpa zdecydowała o zaostrzeniu kryteria akredytacji dla uczelni wyższych. Od powodzenia w procesie akredytacyjnym zależy wsparcie federalne dla poszczególnych szkół. Z akredytacją mogą pożegnać się również te uczelnie, które naruszają przepisy o „prawach obywatelskich”. Jedno z postanowień Waszyngtonu wzywa uniwersytety do „zaprzestania dyskryminacji”, co może wpisywać się w dążenie Waszyngtonu do porzucenia praktyk DEI (różnorodności, równości, integracji) przez instytucje państwowe i firmy. Uniwersytety muszą też tłumaczyć się z wykorzystania środków pochodzących z zagranicy.

Już wcześniej Waszyngton zamroził 2,2 mld dolarów finansowania dla Uniwersytetu Harvarda, zarzucając uczelni antysemityzm w związku z organizowanymi przez studentów propalestyńskimi manifestacjami. Uczelnia pozwała w związku z tym administrację Trumpa. Działanie władzy już teraz odbija się na działaniu uczelni. Prestiżowy Uniwersytet Johna Hopkinsa w marcu musiał zwolnić dwa tysiące osób po odebraniu federalnej dotacji w wysokości 800 mln dolarów wsparcia z mechanizmu USAID, wspierającego między innymi naukę poza granicami Stanów Zjednoczonych. Uczelnia dzięki tym pieniądzom zatrudniała uczonych z 44 krajów. Swój sprzeciw wobec polityki Trumpa zgłosiło 200 rektorów szkół wyższych.

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także:

12:19 02-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Nawrocki pojechał po poparcie do Trumpa. „Powiedział, że wygram”

Popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki pojechał do Waszyngtonu, gdzie spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem.

Co się wydarzyło?

O czwartkowym spotkaniu zdawkowo napisał profil Białego Domu na platformie X. „To był zaszczyt omawiać świetlaną przyszłość stosunków polsko-amerykańskich” – przekazał za pomocą tego samego portalu Karol Nawrocki. Administracja Donalda Trumpa nie podała szczegółów spotkania.

W rozmowie z telewizją Republika Nawrocki stwierdził jednak, że Trump przekazał mu, że jest pewien jego wygranej. „You will win” – miał powiedzieć amerykański przywódca. „Odczytałem to jako rodzaj życzenia mi sukcesu” – przekonywał Nawrocki. Powiedział też, że rozmowa dotyczyła prezydenta Andrzeja Dudy i jego przyjaźni z Trumpem.Z Trumpem miał poruszyć temat jego przyjaźni z Andrzejem Dudą. „Widać, że ta relacja, z tej rozmowy to wybrzmiewało, że ta relacja jest ważna dla prezydenta Trumpa” – mówił Nawrocki. Jednocześnie stwierdził, że nie przyjechał do Waszyngtonu, by prosić Trumpa o „interwencję” w sprawie polskich wyborów.

Jaki jest kontekst?

PiS liczył na to, że dzięki prezydenturze Donalda Trumpa sam zbliży się do odzyskania władzy — Trump miał być liderem prawicowej fali, która miała ogarnąć cały świat. Michał Danielewski nazwał to w OKO.press „modlitwą do pomarańczowego wodza”.

Prezydent USA do tej pory jednak nie wyraził wprost poparcia dla kandydata PiS. Ale zdarzało mu się to już w przypadku wyborów w innych krajach. Jego wsparcie odebrał między innymi lider Partii Konserwatywnej w Kanadzie, Pierre Poilievre, któremu zdarzało się z podziwem wypowiadać się na temat polityki Trumpa. Prezydent Stanów Zjednoczonych po objęciu gabinetu wielokrotnie dawał jednak do zrozumienia, że będzie dążył do włączenia Kanady do terytorium USA. W związku z tym poparcie Trumpa stało się dla konserwatywnego kandydata niedźwiedzią przysługą. W kwietniowych wyborach zwyciężyła antytrumpowska Partia Liberalna, którą jeszcze parę miesięcy temu sondaże skazywały na klęskę.

Wiele wskazuje na to, że wpływ polityki Trumpa zadziała negatywnie dla konserwatystów w kolejnym znaczącym kraju. Przed wyborami w Australii (zaplanowanymi na 3 maja) sondaże wskazują na zwycięstwo sceptycznej wobec Trumpa centrolewicy. Rząd Marka Carneya ma duże szanse na pozostanie przy władzy z 53-proc. poparciem wobec 47 proc. głosów na konkurencyjny w dwupartyjnym systemie blok konserwatywny. Komentatorzy zwracają uwagę, że doprowadziła do tego między innymi polityka wysokich ceł nałożonych przez Waszyngton również na Australię.

Na znaczący spadek zaufania do USA wskazują wyniki najnowszego sondażu CBOS-u. Według niego jedynie 31 proc. uważa stosunki polsko-amerykańskie pozytywnie. To znaczny spadek wobec danych z 2023 roku, gdy pozytywnie o relacjach z USA wypowiedziało się 80 proc. respondentów. Do rekordowo niskiego poziomu spadł też odsetek Polaków uznających wpływ Stanów Zjednoczonych na świat za w przeważającej mierze pozytywny (20 proc. wobec 52 proc. dwa lata temu).

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

09:49 02-05-2025

Prawa autorskie: Photo by RALF HIRSCHBERGER / AFPPhoto by RALF HIRSCH...

Niemiecki kontrwywiad uznaje AfD za organizację ekstremistyczną

Niemiecki kontrwywiad BfV uznał skrajnie prawicową partię AfD za organizację ekstremistyczną, zagrażającą demokracji. Zdaniem służb jej członkowie nawołują do dyskryminacji niektórych z obywateli.

Co się wydarzyło?

Do takiej decyzji zdecydowały poglądy wyrażane przez członków ugrupowania. Zdaniem służb partia nie uważa za równych obywateli Niemiec pochodzących z państw, gdzie dominuje islam. Partia według służb forsuje wizję narodu jako wspólnoty opartej przede wszystkim na pochodzeniu etnicznym, co „nie współgra z porządkiem demokratycznym”. Według kontrwywiadu polityka partii „ma na celu wykluczenie niektórych grup społecznych z równego uczestnictwa w życiu społecznym, poddanie ich traktowaniu naruszającemu konstytucję, a tym samym nadanie im prawnie podrzędnego statusu.”

Wciągnięcie Alternatywy dla Niemiec na listę organizacji ekstremistycznych umożliwi służbom swobodniejsze działanie wobec partii i jej członków – chodzi między innymi o zakładanie podsłuchów. W 2021 roku za ekstremistyczną uznano już młodzieżówkę partii.

Jaki jest kontekst?

Alternatywa dla Niemiec odniosła duży sukces w ostatnich wyborach do Bundestagu, zgarniając 20 proc. głosów i zyskując 152 mandaty w 630-osobowym parlamencie. Partia nie wejdzie do koalicji rządzącej, którą pod wodzą Friedricha Merza stworzy zwycięska chrześcijańska demokracja CDU-CSU z socjaldemokratyczną SPD. Głosowanie w sprawie sformowanie rządu w nowym Bundestagu jest zaplanowane na 6 maja. Mimo braku rządowych posad AfD może zyskać choćby wpływ na parlamentarne komisje. Partia według ostatnich sondaży wzmacnia swoją pozycję. Według badań niektórych jest tuż za zwycięską koalicją CDU-CSU lub nawet nieznacznie prowadzi z poparciem przekraczającym 25 proc.

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także:

09:01 02-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Tetiana DZHAFAROVA / AFPFot. Tetiana DZHAFAR...

Zełenski: nowa umowa z USA jest uczciwa. To „pierwszy wynik spotkania w Watykanie”

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski pozytywnie wypowiedział się na temat nowej wersji umowy dotyczącej dostępu USA do Ukraińskich surowców.

Co się wydarzyło?

To pierwszy efekt spotkania w Watykanie – potwierdził Zełenski. Prezydent Ukrainy spotkał się ze swoim amerykańskim odpowiednikiem przy okazji pogrzebu papieża Franciszka. „W rzeczywistości mamy teraz pierwszy wynik spotkania w Watykanie, co czyni je naprawdę historycznym. Z niecierpliwością czekamy na inne rezultaty naszej rozmowy” – mówił ukraiński prezydent. Jeszcze dziś premier Denys Szmyhal ma wystąpić przed ukraińskimi parlamentarzystami z raportem na temat umowy.

Jak potwierdził Zełenski, w dokumencie nie ma mowy o potrzebie odpracowania „długu” Ukrainy, który mógłby wynikać z udzielonej Kijowowi pomocy wojskowej. Takie postawienie sprawy było jedną z przyczyn fiaska dotychczasowych negocjacji. Zamiast tego zyski z wydobycia surowców krytycznych mają zasilić stworzony przez Ukrainę i USA fundusz. Ma on inwestować w rozwój gospodarczy Ukrainy. „Ta umowa jasno sygnalizuje Rosji, że administracja Trumpa jest zaangażowana w proces pokojowy skoncentrowany na wolnej, suwerennej i prosperującej Ukrainie w perspektywie długoterminowej" – stwierdził amerykański sekretarz skarbu Stanów Zjednoczonych Scott Bessent.

Ukraińska wicepremier Julia Swyrydenko potwierdziła, że umowa będzie dotyczyć jedynie nowych licencji na wydobycie, a USA i Ukraina będą po równo dokładać się do funduszu. Przez 10 lat wszystkie środki pozyskane z wydobycia powinny być „reinwestowane” w Ukrainę, choć Swyrydenko stwierdziła, że ten punkt jest przedmiotem negocjacji.

„Jest to wspólny wysiłek z Ameryką i na uczciwych warunkach, kiedy zarówno państwo ukraińskie, jak i Stany Zjednoczone, które pomagają nam się bronić, mogą zarabiać pieniądze w partnerstwie”- mówił Zełenski.

Co jeszcze wiadomo na temat umowy?

Podpisana wczoraj umowa o współpracy gospodarczej pomiędzy USA i Ukrainą według Swyrydenko ma zakładać również, że:

  • Stany Zjednoczone pomogą przyciągnąć do Ukrainy dodatkowe inwestycje i technologie;
  • do Funduszu nie wlicza się dochodów z projektów już rozpoczętych ani przychodów przewidzianych w budżecie;
  • porozumienie nie zmienia kierunku integracji europejskiej Ukrainy;
  • w umowie nie ma żadnej wzmianki o zobowiązaniach Ukrainy wobec Stanów Zjednoczonych;
  • umowa nie przewiduje żadnych zmian w procesach prywatyzacyjnych ani w zarządzaniu przedsiębiorstwami państwowymi;
  • to państwo ukraińskie decyduje, gdzie i jakie minerały będzie wydobywać.

Przeczytaj więcej w OKO.press:

Przeczytaj także:

17:16 01-05-2025

Prawa autorskie: Andrew Harnik/Getty Images/AFPAndrew Harnik/Getty ...

Prezydent Trump pozbywa się doradcy ds. bezpieczeństwa. W tle afera Signala

Michael Waltz, doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa, ma stracić pracę – donoszą źródła z Waszyngtonu. To on stworzył grupę na Signale ws. ataku na jemeńskich Hutich i zaprosił do niej naczelnego The Atlantic

Co się wydarzyło?

O rychłej dymisji Waltza napisał m.in. The New York Times. To pierwsza zmiana w prezydenckiej administracji na tak wysokim szczeblu i następuje prawie dokładnie sto dni po objęciu urzędu przez Donalda Trumpa. Wraz z Waltzem ma odejść jego zastępca Alex Wong, który zajmował się w Białym Domu sprawami stosunków z Koreą Północną.

Na razie obie dymisje nie zostały oficjalnie potwierdzone, nie spekuluje się również o następcach obu polityków.

Jaki jest kontekst?

Michael Waltz był – wraz z sekretarze, obrony Pete'm Hegsethem – twarzą skandalu, który ujawnił w marcu 2025 roku naczelny The Atlantic Jeffrey Goldberg. Dziennikarz otrzymał od Waltza zaproszenie do grupowego czatu na szyfrowanym komunikatorze Signal. Ku jego zdumieniu okazało się, że wysocy przedstawiciele administracji USA z wiceprezydentem J.D. Vance'em omawiali na nim plany ataku na Hutich w Jemenie.

Prezydent Trump minimalizował jednak do tej pory zagrożenie, na jakie narazili USA Waltz i jego koledzy z rządu. Według źródeł NYT doradca ds. bezpieczeństwa mógł „podpaść" bardziej swoimi radykalnymi, zbyt jastrzębimi jak na gust Trumpa poglądami ws. światowych konfliktów. Trump chce się tymczasem przedstawiać jako ten, który rozwiązuje konflikty w sposób pokojowy – choć nie udało mu się odnieść sukcesu w rozmowach z Rosją i Ukrainą. Tymczasem Waltz jest zdania, że należy nałożyć na Rosję dotkliwsze sankcje i tak zmusić ją do oddania przynajmniej części zagrabionych terytoriów.

W poprzedniej kadencji chimeryczny prezydent wymienił aż czterech doradców ds. bezpieczeństwa. Pierwszy, Michael T. Flynn, przetrwał na stanowisku zaledwie cztery tygodnie.