TYDZIEŃ, JAKIEGO NIE BYŁO. Czy PiS już do końca zwariował? Czy Jarosław Kaczyński nie rozumie, w którą stronę zmierza polityka Donalda Trumpa? Nasza hipoteza jest taka, że rozumie wszystko doskonale, a sekret fiksum dyrdum Prawa i Sprawiedliwości na punkcie Trumpa jest bardzo prosty
Fenomen wywracający ustalony porządek rzeczy i spraw. Zdarzenie wywołujące silny stres, poddające w wątpliwość nasze życiowe strategie i rutyny. Anomalia, co wytrąca z rytmu, wprowadzając w nasze życie chaos i lęk. Wszystko to ma w skali zbiorowości analogiczny przebieg do przeżywania żałoby w skali jednostki. I dokładnie z tym mamy do czynienia w przypadku reakcji na działania Donalda Trumpa, który na początku swojej drugiej kadencji postanowił wysadzić w powietrze cały międzynarodowy porządek.
Przeżywamy więc szok – „jak ten Trump mógł coś takiego powiedzieć, to niemożliwe”. Zaprzeczenie – „to na pewno jakaś przemyślana strategia i w końcu wszystko wróci na właściwie tory”. Złość – „dlaczego nikt nic nie zrobi z tym klaunem wysmarowanym samoopalaczem”. Później przychodzi etap negocjacji – „okej, może dla innych Trump okazał się katastrofą, ale przecież lubi Polskę, więc powinniśmy się z nim dogadać”. Następna jest depresja – „nic się z tym nie da zrobić, wszystko stracone, będzie wojna i zaatakuje nas Rosja”. Dalej mamy testowanie – „hej, może jesteśmy w stanie żyć bez ochronnego parasola Ameryki, może Europa jest w stanie obronić się sama”. I jeśli wszystko dobrze pójdzie, na końcu jest akceptacja – „znamy nasze silne i słabe strony, mamy plan na dalsze funkcjonowanie i rozpoczynamy wdrażanie go w życie”.
Przechodziliśmy te etapy w przypadku epidemii Covid-19, przechodziliśmy po pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę i nuklearnych groźbach Putina wobec Europy. Przechodzimy to również dziś, gdy cały nasz społeczny krajobraz mentalny budowany skrupulatnie co najmniej od lat 80. XX wieku, mapa wypełniona labiryntem dróg i ścieżek zawsze prowadzącym do Stanów Zjednoczonych jako końcowego etapu dobrobytu i bezpieczeństwa, stała się w kilka tygodni boleśnie nieaktualna.
„Tydzień, jakiego nie było” to cotygodniowy newsletter OKO.press, który jako pierwsi otrzymują posiadacze konta TWOJE OKO. By zarejestrować się za darmo i założyć konto, KLIKNIJ TUTAJ
Etapy społecznej żałoby po starym światowym porządku przechodzimy dość szybko, obecnie jesteśmy gdzieś pomiędzy depresją a testowaniem, coraz mniej przejmujemy się kolejnymi ekscesami Trumpa, coraz mocniej myślimy o tym, co ma się zdarzyć dalej.
Przychodzi nam to tym łatwiej, że coraz wyraźniej widać istotę poczynań Trumpa. Widzimy, że nie prowadzi go jakiś skomplikowany makiaweliczny plan i spójny pomysł na światową hegemonię amerykańsko-rosyjskiego sojuszu, tylko raczej złożona z blefów chaotyczna szamotanina. W tym sensie rację mają ci, którzy – jak prezydent Andrzej Duda – wskazują na biznesową strategię prezydenta USA. Cóż, owszem, jest to biznesowa strategia. Osobliwie strategia człowieka, który mimo że odziedziczył fortunę po ojcu, sześć razy w życiu ogłaszał bankructwo swoich biznesowych przedsięwzięć.
Strategię blefu, arogancji oraz hazardowego liczenia na łut szczęścia, którą zawsze Trump stosował w kłopotach, widzimy dziś na żywo jako eksperyment społeczno-polityczny.
Tylko w ostatnim tygodniu:
Czy ma to jakiś sensowny strategiczny sens?
Im dłużej trwa ten festiwal przypadkowych wypowiedzi, coraz bardziej prawdopodobna odpowiedź wydaje się przecząca. Wydaje się, że na końcu tej drogi nie jest nawet sojusz z Rosją Putina, czy plan na poniżające Ukrainę porozumienie pokojowe, ale po prostu zachowanie charakterystyczne dla niezbyt lotnego narcyza: najpierw zdestabilizowanie sytuacji, później buńczuczne słowa, a na końcu ucieczka – zaniechanie zaangażowania w pomoc Ukrainie (co już, na razie „tymczasowo”, się stało) i wycofanie się z aktywności dotyczących naszej części świata.
Byłaby to dokładnie powtórka z próby odprężenia z Koreą Północną podczas pierwszej kadencji Trumpa: dużo słów, medialnych gestów pod publiczkę, a następnie spektakularna porażka i rejterada.
Dla naszego zbiorowego zdrowia psychicznego najrozsądniej byłoby przyjąć, że Trump nie ma żadnego sensownego planu ani na pokój w Ukrainie, ani na nowy porządek strategiczny angażujący Rosję i Europę Środkowo-Wschodnią. A jego jedyny cel polega na tym, by jak najmniejszym kosztem wymiksować się z całego procesu, możliwie w taki sposób, aby przedstawić całe to zamieszanie jako sukces wobec amerykańskiej opinii publicznej.
W sensie interesów Polski zmienia to niewiele – wciąż musimy przystosować się do świata, w którym gwarancje bezpieczeństwa ze strony Stanów Zjednoczonych de facto przestały istnieć. Ale przynajmniej zwalnia nas to trochę z obowiązku śledzenia z zapartym tchem kolejnych enuncjacji Trumpa i zastanawiania się, o co mu tak naprawdę chodzi.
Bo najprawdopodobniej nie chodzi mu o nic.
Na nasze szczęście reakcja Europy na chaos generowany przez Trumpa choć nie wygląda idealnie (więcej w tekście Pauliny Pacuły), to nie wygląda też najgorzej.
Mieliśmy doskonałe przemówienie prezydenta Emmanuela Macrona (opublikowaliśmy je w OKO.press słowo w słowo), w którym zarysował warunki niezależności strategicznej Starego Kontynentu z fundamentalną propozycją wykorzystania francuskiego potencjału nuklearnego dla ochrony europejskich sojuszników.
Mieliśmy szczyt Unii Europejskiej, który nie przyniósł może wstrząsająco przełomowych skutków, ale potwierdził pragmatyczne kierunki europejskiej polityki, z inwestycjami w przemysł obronny i wyjęciem wydatków na obronność z procedury nadmiernego zadłużenia.
Wreszcie mieliśmy przemówienie Donalda Tuska w Sejmie (również znajdziecie je w całości w OKO.press) z konkretnymi kierunkami polityk państwa zwiększających nasza odporność na możliwą agresywną politykę Rosji.
To wciąż daleko od przełomu, ale prawdopodobnie więcej niż mogliśmy się spodziewać po wolno mielących trybach europejskiej polityki. Możemy z małą ulgą odnotować, że wspólnota europejska (z wyjątkiem Węgier i Słowacji) rozumie powagę sytuacji.
Jest jednak nad Wisłą taka organizacja, która żyje w świecie fantazji. Wspólnota, która po utracie rządów i przywilejów wpadła w korkociąg złudzeń, chciejstwa i łapania się wszystkiego, co daje choć odrobinę nadziei, że wrócą stare, dobre czasy.
Mowa o partii politycznej Prawo i Sprawiedliwość.
Mowa o formacji, która uznała, że historia się powtarza i że ta powtórka działa na jej korzyść oraz stwierdziła, że nowy porządek światowy wykarczuje jej ścieżkę powrotu do władzy.
Mowa o ugrupowaniu, które ma dziś dwóch szefów: krajowego, realnego Jarosława Kaczyńskiego oraz lidera wyobrażonego jak ze starej piosenki grupy Dwa plus jeden („Mój piękny Panie raz zobaczony w technikolorze / Piszę do Pana ostatni list”) – Donalda Trumpa.
Tylko w tym tygodniu Mateusz Morawiecki podczas rozmowy w radiu RMF wskazywał na „gigantyczne błędy” prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, broniąc jednocześnie zawzięcie linii politycznej Trumpa. Posłanka PiS Teresa Pamuła zasugerowała natomiast, że Zełenski jest dyktatorem i że dla dobra negocjacji pokojowych nie należy obrażać Władymira Putina. Zaś poseł Jacek Ozdoba z satysfakcją udostępnił post Mario Nawfala w obronie zatrzymanego posła Dariusza Mateckiego. Tego samego Nawfala, który – jak precyzyjnie opisała to w OKO.press Anna Mierzyńska – jest protegowanym Elona Muska oraz jawnym rusofilem, który pochlebnie cytuje rosyjskie media, udzielił wywiadu Sputnikowi i marzy, by USA i Rosja były sojusznikami.
Pojawia się więc pytanie, czy PiS już do końca zwariował? Czy Prawo i Sprawiedliwość nie rozumie, w którą stronę zmierza polityka prezydenta USA?
No więc nasza hipoteza jest taka, że PiS rozumie wszystko doskonale.
Sekret fiksum dyrdum Prawa i Sprawiedliwości na punkcie Donalda Trumpa jest prosty. Opiera się – jak zazwyczaj, gdy chodzi o strategie partii Jarosława Kaczyńskiego – na resentymencie. W tym konkretnym wypadku na spójnym logicznie wyjaśnieniu, dlaczego to nie prezes Kaczyński mimo swojego geniuszu konstruował podwaliny ustrojowe Polski po 1989 roku i dlaczego stracił władzę w 2023 roku.
Owo wyjaśnienie opiera się na szczerej i głęboko zakorzenionej refleksji, że tzw. liberalne elity rządziły przez 30 lat Polską, bo po prostu, no cóż, służyły Niemcom. A jeśli tak, to dziś otwiera się dla PiS okazja, żeby zrobić – by tak frywolnie to ująć – „odwróconego Michnika”. Czyli rządzić następne 30 lat, służąc Amerykanom.
W ogóle w tym miejscu należy zauważyć, że większość strategii Jarosława Kaczyńskiego jest w istocie hołdem i lekko zmodyfikowaną kopią z działań „liberalnego hegemona” IIIRP, tak, jak wyobraża go sobie prezes PiS.
Spójrzmy choćby na projekt IVRP w wersji z 2015 roku. Mamy wówczas modus operandi wprost wyjęte z podręcznika terapii szokowej w rozumieniu Kaczyńskiego, czyli oparte na sile politycznej i słabości przeciwników działania według logiki faktów dokonanych:
To była kopia pierwszych lat transformacji ustrojowej w takiej formie jak postrzega ją lider PiS. Zblatowanie liberałów z postkomunistycznymi elitami na tym właśnie przecież w jego mniemaniu miało polegać: na zastosowaniu siły politycznej i symbolicznej, by „przemocą” przejąć kluczowe instytucje z sądami i mediami na czele, a wszystko pod osłoną szoku społecznego wywołanego zmianami w gospodarce.
Ba, Kaczyński sądził zapewne, robiąc opisane wyżej swoiste kopiuj/wklej, że ma lepsze karty, niż jego przeciwnicy 35 lat wcześniej, ponieważ dysponował wystarczającymi środkami, by osłonę społeczną dla radykalnych, szokowych zmian instytucjonalnych zbudować z programów socjalnych.
I wszystko byłoby super, wszystko cacy, genialnie wszystko, jak to się mówi, banglało, ale ostatecznie, no niestety, się zes... Zepsuło. A dlaczego? No nie ma wyjścia, musiał sobie prezes Kaczyński odpowiedzieć, że ze względu na czynnik zewnętrzny. Mówiąc wprost, lider Prawa i Sprawiedliwości naprawdę myśli, że władzę zabrali mu Niemcy.
Z tego zaś wypływa dla niego jeden logiczny wniosek: należy znaleźć takiego zewnętrznego patrona, który przy sprzyjających warunkach międzynarodowych będzie tym razem osłaniał Kaczyńskiego, a nie obóz łże elit IIIRP. I tego patrona PiS widzi w Trumpie.
Dlatego czegokolwiek Trump nie zrobi, jak czule nie przytuli się z Putinem, jak wiele szkód nie uczyni bezpieczeństwu naszego regionu, PiS z tej drogi nie zejdzie: wszystko zainwestował w Trumpa i na jego patronacie opiera całą swoją nadzieję na powrót do władzy.
Koniecznie w weekend znajdźcie godzinkę, żeby zobaczyć najnowszy odcinek Programu Politycznego w wydaniu jak zwykle błyskotliwych Dominiki Sitnickiej i Agaty Szczęśniak, żeby zrozumieć panoramę reakcji polskich polityków na to, co robi Donald Trump. Po obejrzeniu dużo się rozjaśnia i porządkuje.
Agnieszka Jędrzejczyk po raz kolejny spędziła dla was godziny z kremlowską propagandą. Co słychać w Moskwie? Rosjanie mają już swoją nową opowieść o wojnie w Ukrainie: chodzi w niej o doprowadzenie do nowej Jałty. Putin, Xi i Trump mają na nowo podzielić świat.
Agata Szczęśniak odpowiada na pytanie, czy Sławomir Mentzen naprawdę zagraża Karolowi Nawrockiemu i co na ten temat sądzą w sztabie kandydata PiS.
Piszemy też o nowych danych dotyczących nastrojów społecznych. Chwilę po tym, gdy Karol Nawrocki ogłosił, że wybory prezydenckie będą referendum nad rządem Tuska, spłynęły nowe badania, w których notowania rządu... znacząco się poprawiły. Pytanie, czy to chwilowe odbicie po trwającej od września zapaści, czy początek małej stabilizacji nastrojów społecznych.
Napisaliśmy również o gali Oscarów, podczas której triumfował film Seana Bakera „Anora". To świetny filmowo obraz pokazujący problemy społeczne, które do tej pory nie miały reprezentacji w kinematografii. Ale reprezentację w Hollywood zyskują dzięki niemu również rosyjscy aktorzy, których wita się tam z otwartymi ramionami. Przeczytajcie inspirującą do myślenia analizę Marcela Wandasa i Katarzyny Kojzar.
Opozycja
Świat
Władza
Jarosław Kaczyński
Elon Musk
Donald Trump
Donald Tusk
Prawo i Sprawiedliwość
Unia Europejska
Rosja
Stany Zjednoczone
Ukraina
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze