W nocy z 26 na 27 listopada weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem, będące wynikiem negocjacji między Izraelem i Libanem. Izrael ma dwa miesiące na wycofanie się z południowego Libanu
Chwali rząd Tuska i zatrzymanie przez Żandarmerię Wojskową żołnierzy na granicy. Czy Jacek Siewiera to kandydat na prezydenta RP?
„Nie mam zielonego pojęcia, jak się w nim znalazłem” – tak Jacek Siewiera skomentował w TVN24 sondaż dla „Rzeczpospolitej”.
Badani odpowiadali na pytanie: „Kto pani/pana zdaniem powinien być kandydatem na prezydenta RP?” Najwięcej wskazań otrzymali: Rafał Trzaskowski (30,4 proc.), Szymon Hołownia (17,4) i Mateusz Morawiecki (17). Ale tuż za podium znalazł się szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego — Jacek Siewiera (10,4 proc.).
Siewiera jest lekarzem i wojskowym, a od października 2022 szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
„Boję się, czy właśnie takie sondaże, przesunięta uwaga na sprawy personalne, kadrowe, bo to ekscytuje, bo to jest seksi, bo to ploteczka, nie odwróci znowu uwagi od rzeczy zasadniczych, czyli od legislacji i rozwiązań systemowych” – odpierał pytania o prezydenckie ambicje Siewiera.
„Czy pan zadeklaruje, że pana to w ogóle nie interesuje?” – pytał Grzegorz Kajdanowicz z TVN24. „Czy pan poprosi, żeby pana więcej do sondaży prezydenckich nie zapraszano?”
„Jeżeli moja deklaracja, że nie wystartuję w wyborach, byłaby ceną za to, że przejdzie ustawa strategiczna...” – odpowiedział Siewiera.
Kajdanowicz: „To jest pan gotów tę cenę zapłacić?”
Siewiera: „Od razu”.
W środę Jacek Siewiera przedstawił w Sejmie prezydencki projekt reformy systemu kierowania obroną państwa. Andrzej Duda zgłosił ustawę jeszcze w poprzedniej kadencji (sierpień 2023), ale była marszałek Sejmu Elżbieta Witek włożyła ją do „zamrażarki”.
Siewiera wymienił najważniejsze założenia projektu.
Co sądzi prezydencki minister na temat zmiany przepisów dotyczących użycia broni? Takie zmiany zapowiedział premier Donald Tusk po śmierci Mateusza Sitka. Żołnierz został dźgnięty nożem przez mężczyznę, który próbował przekroczyć granicę polsko-białoruską. Siewiera stwierdził:
„Powinny być zdecydowanie doprecyzowane, bo żołnierz musi mieć absolutną pewność, przyjmując postawę strzelecką, [...] że postępuje zgodnie z przepisami”. Siewiera zaznaczył, że nie chodzi o strzały ostrzegawcze lub alarmowe. Jego zdaniem zasady użycia broni powinny zawisnąć na każdym żołnierskim baraku na Podlasiu i być powtarzane na każdym apelu. Co więcej:
„Te zasady powinny być przetłumaczone na język arabski i wywieszone po drugiej stronie bariery, żeby ten, kto próbuje przekroczyć granicę i słyszy strzały, wiedział, że to nie są strzały ostrzegawcze” – powiedział w TVN24 Siewiera.
Prowadzący rozmowę Grzegorz Kajdanowicz pytał Siewierę, co sądzi o sprawie żołnierzy zatrzymanych za oddanie strzałów w kierunku grupy osób, które próbowały przekroczyć granicę. Żołnierze zostali zatrzymani w marcu za „drastyczne przekroczenie uprawnień związanych z pełnieniem służby patrolowej”.
„Jeżeli interwencja jest podejmowana w jednym przypadku spośród ponad tysiąca użyć broni przez wojsko, to powinno dać do myślenia każdemu, kto komentuje” – odpowiedział Siewiera.
„W tym wypadku zbyt daleko idące oceny mogą prowadzić na manowce” – dodał szef BBN. Ocenił pozytywnie postępowanie Żandarmerii Wojskowej:
„Żandarmeria postępowała zgodnie z przepisami. Zabrakło może pewnej wrażliwości i poczucia powagi sytuacji, przede wszystkim na etapie później posługiwania się tą wiedzą. Kucie kajdankami jest rzeczywiście niezwykle drażliwym aspektem odbieranym przez opinię publiczną” – powiedział Siewiera.
Czy ustawa prezydenta zostanie przyjęta?
„W procesie legislacyjnym wszystko może się okazać” – stwierdził Siewiera.
Szef BBN chwalił jednak współpracę z rządem: „Rozmowy ze stroną rządową w obszarze bezpieczeństwa, z premierem Donaldem Tuskiem, z ministrem Siemoniakiem, z ministrem-premierem Kosiniakiem-Kamyszem mają charakter bardzo merytoryczny”.
Jego zdaniem na granicy należy używać sił policji: „Policja była używana w poprzednich latach, tą metodą udało się obronić przejście w Kuźnicy, które szturmowało tysiąc migrantów”.
Zdaniem Siewiery „Straż Graniczna, najbardziej sfeminizowana służba w Polsce” nie jest „w stanie przeciwstawić się migrantom”. „Natomiast funkcjonariusz prewencji, który pałką służbową posługuje się z wdziękiem Wołodyjowskiego, jest w stanie to zrobić” – stwierdził szef BBN.
Ambasador Polski w USA opuści placówkę w Waszyngtonie w połowie lipca – po szczycie NATO, który zaplanowany jest w tym mieście. Taką informację podaje Polskie Radio 24. Stanowisko w Stanach Zjednoczonych było przedmiotem konfliktu pomiędzy rządem a Kancelarią Prezydenta.
Szef gabinetu Andrzeja Dudy Marcin Mastalerek zapewniał, że głowa państwa nie zgodzi się na zmianę w Waszyngtonie, które traktuje jako „prezydencką placówkę”.
„Marek Magierowski to przecież dobry ambasador, wcześniej nie było o tym mowy. Prezydent mówił wielokrotnie, także podczas Rady Bezpieczeństwa Narodowego do polityków wszystkich opcji, że potrzebna jest odpowiedzialność i współpraca” – powiedział w Polsat News Mastalerek.
Mastalerek wspomniał również o konflikcie dotyczącym stanowiska ambasadora przy NATO, którego obsada również miałaby zależeć od Pałacu Prezydenckiego.
Marek Magierowski, były dziennikarz, był m.in. dyrektorem Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Dudy, potem w latach 2017-2018 wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie PiS. Od 2021 r. jest ambasadorem w Waszyngtonie.
„Premier Donald Tusk, nie wygrywając wyborów prezydenckich, chciałby mieć kompetencje prezydenta. To jest nieodpowiedzialne, jak i w sprawach NATO — gdzie do Polski wrócił ambasador Szatkowski — jak i w Waszyngtonie” – mówił Mastalerek.
Warszawski Ratusz zdecydował, że Teatrem Dramatycznym pokieruje Wojciech Faruga, wcześniej związany z bydgoskim Teatrem Polskim. Zastąpi kontrowersyjną i skonfliktowaną z zespołem Monikę Strzępkę.
Wojciech Faruga zostanie powołany na dyrektora Teatru Dramatycznego bez konkursu – na podstawie eksplikacji złożonej w Biurze Kultury m. st. Warszawy. Jego zastępcami zostaną Julia Holewińska, reżyserka i dramaturżka (na zdjęciu), z którą w tandemie prowadzi Teatr Polski w Bydgoszczy oraz Mariusz Guglas – dyrektor techniczny Dramatycznego, który obecnie pełni obowiązki dyrektora instytucji.
„Propozycja programowa, doświadczenie zarządzania teatrem publicznym i pozycja Wojtka Farugi jako reżysera są najlepszą rekomendacją. Uważam, że Wojciech Faruga najlepiej podoła wyzwaniom związanym z poprowadzeniem największej miejskiej sceny, zarówno pod względem artystycznym jak i organizacyjnym" – napisała w mediach społecznościowych Aldona Machnowska-Góra, wiceprezydentka Warszawy odpowiedzialna za kulturę.
Dla OKO.press z nowopowołanym dyrektorem rozmawia Karolina Felberg.
Karolina Felberg, OKO.press: Jak przywitał Cię Zespół Teatru Dramatycznego?
Wojciech Faruga: Wydaje mi się, że z zespołem przywitaliśmy się z szacunkiem i serdecznością. Wiele lat temu pracowałem w Teatrze Dramatycznym i znam się z częścią zespołu. Ustaliliśmy cykl spotkań na najbliższe miesiące. Padły pytania dotyczące sytuacji teatru i planów. Jednym z podstawowych zadań jakie stawiam sobie na początek jest wypracowanie komunikacji i wiarygodności we współpracy z pracowniczkami i pracownikami Teatru Dramatycznego.
I w jaki sposób wypracujesz komunikację oraz współpracę z wewnętrznie podzielonym zespołem?
Chciałbym to zrobić krok po kroku. Bez parcia na błyskawiczny sukces. Biorąc odpowiedzialność za własne słowa, nie wycofując się z nich i budując ich wiarygodność. Budowanie zespołu to są miesiące jeżeli nie lata pracy. Ważne jest też, by w tym procesie uczestniczyli zapraszani do współpracy twórcy i twórczynie.
Przygotowałeś już koncepcję programowa? Przedstawiłeś ją zespołowi?
Prośba o przedstawienie koncepcji programowej była początkiem rozmów ze stołecznym Ratuszem. Koncepcje przygotowałem razem z Julią Holewińską [zastępczyni Wojciecha Farugi, dyrektora Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy – red.], jednak ze względu na szczególny charakter naszych rozmów zostaliśmy poproszeni o zachowanie poufności na tym etapie.
Dlatego też nie mieliśmy do momentu ogłoszenia rozpoczęcia procedury powołania mnie na stanowisko dyrektora TD możliwości rozmowy z twórcami i twórczyniami, z którymi chcielibyśmy współpracować. Nie wyobrażam sobie mówienia o planach repertuarowych bez uzgodnienia tego z zaproszonymi ekipami realizatorów i realizatorek. Od dziś mamy szansę podjąć te rozmowy i potwierdzić współpracę. W pierwszej kolejności przedstawimy plan na pierwszy sezon, w dalszej na cztery kolejne.
Ile osób liczy teraz zespół aktorski TD? Będziecie ingerować w jego tkankę?
Wszelkie sprawy pracownicze wymagają zapoznania się z dokumentami. Do momentu podpisania kontraktu nie jestem uprawniony do zapoznania się z umowami o pracę zawierającymi dane objęte ochroną RODO. W czerwcu zaplanowane jest sformalizowanie mojej współpracy z TD jeszcze przed powołaniem mnie na stanowisko dyrektora, tak bym mógł uzyskać dostęp do dokumentacji. Obecnie zespół aktorski liczy 43 osoby.
Bardzo trudne i nietypowe są warunki, w których obejmujesz tę scenę. Nie boisz się, co tam zastaniesz?
Teatr Polski w Bydgoszczy obejmowaliśmy razem z Julią w pandemii, tuż przed rozpoczęciem remontu. Potem rozpoczęły się pełnoskalowa inwazja rosyjska w Ukrainie i kryzys ekonomiczny – tak więc generalnie nie są to najłatwiejsze czasy dla teatru. Jednocześnie jest to według mnie moment, kiedy bardzo potrzebujemy teatru wchodzącego w dialog z otaczającą nas rzeczywistością. Czy się nie boję? Teatr jest zawsze obarczony ryzykiem porażki. Każda premiera może okazać się klapą, bo nie ma tu metody, żeby przed tym się zabezpieczyć. Więc obawy są częścią tej pracy. Wzbudzają we mnie czujność i uważność – nie paraliżują.
Co dalej z Aurorą – wymyśloną i współtworzoną przez Was Nagrodą Dramaturgiczną Miasta Bydgoszczy, oraz z waszym projektami teatralnymi podejmującym problematykę kolonializmu radzieckiego? Zamierzacie kontynuować te działania w Teatrze Dramatycznym, którego siedzibą jest, nomen omen, gmach PKiN – dar Stalina dla narodu polskiego?
Mamy razem z Julią projekt marzenie, który w założeniu chcielibyśmy, by był finałem naszego pięcioletniego programu: organizacja kongresu teatru Europy środkowej i wschodniej pod hasłem „Goodbye Stalin” i nie ma na niego lepszego miejsca na niego niż Pałac Kultury właśnie. Początek pełnoskalowej inwazji rosyjskiej w Ukrainie jest katalizatorem procesów dekolonizacji i ostatecznej derusyfikacji w regionie. Wydaje się, że definitywnie pożegnaliśmy sowietonostalgię i spoglądamy w kierunku nowego centrum. To będzie pewnego rodzaju kontynuacja naszej pracy, której początkiem była Aurora, rozwój sieci kontaktów. Jednocześnie będzie to w pewnym sensie nawiązanie do idei festiwalu Warszawa Centralna organizowanego w TD za czasów dyrekcji Pawła Miśkiewicza i Doroty Sajewskiej.
Konkurs zostanie jednak w Bydgoszczy, czy przeniesie się wraz z Wami do stolicy?
Aurora jest dla nas bardzo ważnym projektem, formacyjnym dla naszej dyrekcji w Bydgoszczy. To oczywiste, że jesteśmy z nią mocno związani. Nie znamy planów bydgoskiego ratusza odnośnie nagrody. Jedno co jest pewne na dziś, że Aurora to nie tylko konkurs, ale też pewna społeczność artystów i artystek. I oni będą z nami współtworzyć Teatr Dramatyczny.
W 2021 roku twórcy z Białorusi otrzymali od polskich teatrów duże wsparcie, ale od 2022 roku polskie instytucje kultury wspierają przede wszystkim Ukraińców. Tymczasem Białorusini, w odróżnieniu od Ukraińców, nie mają możliwości powrotu do ojczyzny i osiedlają się tu na stałe. Czy bylibyście skłonni choć jedną ze scen udostępnić Teatru Dramatycznego migrantom ze Wschodu – na przykład Białorusinom?
Budowanie programu dużej stołecznej sceny w obecnej sytuacji musi według mnie odpowiadać temu, czym jest Warszawa. A jest miastem dużo bardziej różnorodnym etnicznie niż parę lat temu. I taki też w mojej opinii powinien być miejski teatr. Dlatego też mamy nadzieję docierać do widzów i widzek posługujących się innymi językami niż polski, zapraszać do pracy w Teatrze Dramatycznym twórców i twórczynie z innych krajów.
W OKO.press opisaliśmy sprawę ze Stalowej Woli, gdzie na mocy lex Izera może zostać wycięty las pod strefę inwestycyjną. Protestują przeciwko temu mieszkańcy i leśnicy. Po naszej publikacji iceminister Dorożała odpowiada: nie ma zgody RDOŚ na tę wycinkę.
To gęsty, bogaty przyrodniczo las. Jego część stanowią tereny podmokłe, jest też kilkadziesiąt hektarów naturalnych wydm. Żyją tu ptaki, również te chronione prawem, i dzikie zwierzęta, w tym wilki.
Las w Stalowej Woli, przemysłowym mieście na Podkarpaciu, jest ostatnią taką ostoją przyrody w okolicy. „Dookoła miasta są tereny wojskowe. Ten las to jedyne miejsce, gdzie można od tego smrodu i hałasu odpocząć, pooddychać czystym powietrzem” – mówiła nam jedna z mieszkanek Stalowej Woli.
Prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny, polityk PiS, ma plan: chce ten las wyciąć, a działki sprzedać biznesowi, reperując miejski budżet. Pomysł stworzenia w tym miejscu strefy inwestycyjnej nazywa „projektem swojego życia”. Nie ujawnia jednak, z kim i czy w ogóle negocjuje sprzedaż działek. Na razie przejął je od Lasów Państwowych – pozwoliła na to specustawa, która miała początkowo dotyczyć Jaworzna i fabryki aut Izera. Do lex Izera włączono również Stalową Wolę.
Na mocy specustawy Lasy Państwowe miały dostać teren o tej samej powierzchni, co przejmowany przez miasto las.
„Nadleśnictwo Rozwadów przekazało grunty o powierzchni: 973,5135 ha i wartości ponad 679 mln zł. W zamian za to Lasy Państwowe otrzymały grunty o powierzchni: 974,754 ha i piętnastokrotnie niższej wartości: 45 mln zł. Co więcej, są to grunty rozsiane po całej Polsce, w 18 lokalizacjach. Zaledwie 7 hektarów leży na terenie Stalowej Woli” – mówił nam nadleśniczy Nadleśnictwa Rozwadów Wojciech Chełpa.
Leśnicy, ramię w ramię z mieszkańcami protestują przeciwko planowanej wycince. Powstała już petycja w tej sprawie.
Całą historię odpisaliśmy w OKO.press:
Mikołaj Dorożała, wiceminister klimatu i środowiska po naszej publikacji napisał na portalu X (dawniej Twitter): „Nie ma zgody/decyzji środowiskowej RDOŚ na tę wycinkę i jej w najbliższym czasie nie będzie. Na dalszym etapie potrzebujemy dialogu z samorządem, aby załatwić to systemowo”.
Dla walczących o ten las mieszkańców to dobra informacja: bez zgody Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska miasto ma związane ręce. Las na razie nie zostanie wycięty — ale to nie oznacza końca walki o ten teren.
Sam RDOŚ w mailu do OKO.press informował, że analizuje raport środowiskowy zlecony przez miasto. Zarówno mieszkańcy, jak i Lasy Państwowe, wyliczają błędy, jakie znalazły się w tym raporcie: przepisanie listy gatunków ze starego raportu, na zupełnie inny temat, brak analizy wpływu wycinki i strefy inwestycyjnej na korytarze migracyjne zwierząt oraz sąsiednie obszary Natura 2000 czy bagatelizowanie roli występujących tam mokradeł.
Do sprawy ze Stalowej Woli będziemy wracać.
Posłanka Polski 2050 i wiceministra edukacji nie kryje, że ma dość sojuszu z Polskim Stronnictwem Ludowym.
Politycy i polityczki koalicji Trzeciej Drogi muszą odpowiadać na niewygodne pytania o dalszą współpracę pod wspólnym szyldem. Przyczyną jest bardzo słaby wynik wspólnej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego – zaledwie 6,91 proc. We wtorek Władysław Kosiniak Kamysz wyraził nadzieję, że w Trzeciej Drodze dojdzie do dyskusji o zmianach, które zapewnią koalicji lepsze wyniki w przyszłości. Zupełnie innego zdania jest Joanna Mucha, o czym mówiła portalowi Gazeta.pl.
„Ja uważam, że powinniśmy się rozejść. Ja nie widziałam nigdy tak zaangażowanych ludzi, jak w Polsce 2050. I oni mówią: wystarczy. Będziemy myśleć i analizować. Uważam, że projekt Trzeciej Drogi był niezbędny, żeby wygrać z PiS-em. Ale pojawia się poczucie po obu stronach, że ten projekt wyczerpuje nas wzajemnie, ponieważ nasze programy nie są kompatybilne. Powiedzmy to sobie wprost” – mówiła Joanna Mucha.
Polityczka zasugerowała, że obie strony hamują się we własnych inicjatywach, by nie działać na nerwy koalicjanta. Zgody nie ma na przykład w sprawie związków partnerskich. Lider Polski 2050 i marszałek Sejmu Szymon Hołownia nie wymaga dyscyplinuy partyjnej, ale zapowiada, że sam zagłosuje za ustawą. Wśród posłów PSL widać sceptycyzm. Politycy ugrupowania często mówią, że nie mają czego komentować, bo związki partnerskie nie zostały na razie zdefiniowane projektem ustawy.
„Rozliczenie PiS-u jest niewystarczające. Nasz elektorat chce rozliczenia i dobrego programu mieszkaniowego oraz dobrego programu zdrowotnego. I żebyśmy powiedzieli, za czym jesteśmy, a czemu się sprzeciwiamy. Nasi wyborcy chcą progresywnego państwa” – przekonywała Mucha.