Już w sobotę poznamy wyniki prawyborów w KO – kto zostanie kandydatem na prezydenta? Rosja atakuje Ukrainę Oresznikiem
Narodowy Front Ludowy wygrał wybory we Francji, ale nie uzyskał samodzielnej większości – wynika z danych ministerstwa spraw wewnętrznych, które podał „Le Monde”. Jeśli lewica nie dogada się z liberałami, Francję czekają miesiące niepewności
Według danych ministerstwa spraw wewnętrznych, które podaje dziennik „Le Monde”, wybory we Francji wygrał Narodowy Front Ludowy (NFP). Lewica może liczyć na 182 mandaty w 577-osobowej izbie. Na drugim miejscu uplasowała się koalicja liberałów skupiona wokół prezydenckiego obozu politycznego. Razem dla Republiki uzyskało 168 mandatów. Typowana do zwycięstwa skrajna prawica zdobyła trzecie miejsce. Front Narodowy Marine Le Pen dysponuje 143 miejscami w parlamencie. Republikanie zdobyli 45 mandatów.
Zgodnie z sondażowymi prognozami, żadna z partii nie uzyskała bezwzględnej większości. Po ogłoszeniu wyników Jean-Luc Melenchon, lider lewicowej Francji Niepokornej (LFI), wezwał prezydenta Emmanuela Macrona do powierzenia lewicy misji utworzenia rządu. Melenchon stwierdził, że dotychczasowy premier Gabriel Attal „musi odjeść”, a francuska lewica „jest gotowa do rządzenia”. W pierwszych, nieoficjalnych wypowiedziach liberałowie odrzucali taką możliwość, deklarując chęć zacieśnienia współpracy z republikańską prawicą. Prezydent Macron nie skomentował wyników wyborów, ale osoba z jego otoczenia powiedziała Reutersowi, że w najbliższych dniach należy zadać się sobie pytanie, która koalicja jest w stanie osiągnąć 289 mandatów. Lewicę i liberałów dzieli nie tylko program, w tym stosunek do migracji czy reform socjalnych, ale także upodobanie do konkretnych polityków. 72-letni Melenchon jest jedną z najbardziej polaryzujących postaci na francuskiej scenie politycznej.
Na giełdzie nazwisk potencjalnych lewicowych kandydatów na premiera Reuters wymienia:
Większość komentatorów uważa, że nie ma szans na szybkie polityczne rozstrzygnięcie, wskazując niechęć francuskich polityków do zawierania sojuszy. Jeśli lewicy nie rozszarpią wewnętrzne konflikty, mogłaby utworzyć rząd mniejszościowy, żyjący w kohabitacji z prezydentem pochodzącym z innego ugrupowania. Macron będzie sprawował swój urząd do 2027 roku.
W drugim scenariuszu to liberałowie z poparciem republikanów tworzą centrowy rząd mniejszościowy. Ale ten wariant mógłby doprowadzić do protestów, bo pierwszy na mecie zameldował się Narodowy Front Ludowy. Według komentatorów Macron wyraźnie przegrał wybory i brakuje mu legitymacji do powołania nowego rządu.
Mimo że blokada republikańska wyraźnie zatrzymała pochód skrajnej prawicy do władzy, część analityków wskazuje, że ekscytacja była przedwczesna. Jordan Bardella nie zostanie premierem, Le Pen nie będzie rządzić, ale Front Narodowy podwoił liczbę miejsc w parlamencie. Przy trzech dużych blokach politycznych, Francję czekają tygodnie albo miesiące niepewności.
Sama Marine Le Pen stwierdziła, że zwycięstwo skrajnej prawicy „zostało jedynie opóźnione”. „Fala rośnie, ale tym razem nie podniosła się wystarczająco wysoko” – powiedziała.
Według sondażowej prognozy, skrajna prawica pod przywództwem Marine Le Pen nie przejmie władzy we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, a Jordan Bardella nie zostanie premierem. Wyniki prognozy na podstawie sondażu exit poll prezentują się następująco:
Więcej szczegółów niedługo w tekście OKO.press
Nowy szef Brytyjskiej dyplomacji odwiedził Polskę. Rozmawiał ze swoim odpowiednikiem Radosławem Sikorskim o strategii na szczyt NATO w Wasztngtonie
W czwartek 4 lipca brytyjczycy po 14 latach rządów Partii Konserwatywnej zmienili w wyborach rządzących. Bezwględną większość zdobyła Partia Pracy. Już dziś, zaledwie trzy dni po wyborach Polskę odwiedził nowy szef brytyjskiej dyplomacji David Lammy. W posiadłości polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w Chobielinie obaj dyplomaci rozmawiali przed nadchodzącym w przyszłym tygodniu szczycie NATO w Waszyngtonie.
„Udajemy się do Waszyngtonu, żeby podkreślić, iż to zaangażowanie na rzecz Ukrainy i NATO jest dla nas niezwykle poważną sprawą. Myślę, że w najbliższych dniach może dużo się udać. Na pewno możemy pokazać Putinowi, że jesteśmy gotowi pomagać długo, wspierać Ukrainę finansowo, wojskowo i udzielać jej pomocy humanitarnej. Sojusz jest stanowczy i – co ważne – zjednoczony w tym zobowiązaniu. I to, myślę, będzie przesłanie szczytu waszyngtońskiego” – mówił Lammy po spotkaniu z Sikorskim.
Ze słów Lammy'ego i Sikorskiego po spotkaniu wynika, że obaj zamierzają w Waszyngtonie prezentować wspólny front mocnego wsparcia dla Ukrainy. Sikorski mówił dziś jednak, że ma obawy, czy wszyscy członkowie sojuszu postąpią podobnie. Polski minister dodał, że w Waszyngtonie chce uzyskać „potwierdzenie długofalowego wspierania Ukrainy”.
Dyplomaci potwierdzili też dobre wzajemne stosunki Polski i Wielkiej Brytanii. A Sikorski podkreślił, że jeszcze w tym tygodniu ma dojść do spotkania premiera Tuska z premierem Stramerem.
Do godziny 17 we Francji do urn wyborczych poszło 59,7 proc. uprawnionych do głosowania – podało francuskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. To ogromny wzrost wobec ostatnich wyborów w 2022 roku, gdy o tej porze zagłosowało jedynie 38,1 proc. uprawnionych.
Francja głosuje w drugiej turze przedterminowych wyborów parlamentarnych. We Francji obowiązują dwustopniowe wybory do Zgromadzenia Narodowego. Jeśli w jednomandatowym okręgu kandydat nie zdobył bezwględnej większości głosów, odbywa się druga tura. Przechodzą do niej kandydaci, którzy zdobyli przynajmniej 12,5 proc. głosów.
Co nietypowe, frekwencja o godzinie 17 jest też wyższa niż tydzień temu podczas pierwszej tury wyborów. Ostatni raz frekwencja w drugiej turze francuskich wyborów parlamentarnych przekroczyła 70 proc. w 1997 roku.
Demokraci w USA coraz głośniej wyrażają wątpliwości, czy Joe Biden powinien być kandydatem ich partii na prezydenta. Prezydent przekonuje, że zamierza wygrać wybory
Po fatalnej dla prezydenta Bidena debacie, urzędujący prezydent i kandydat Demokratów w listopadowych wyborach prezydenckich wciąż nie może być pewien, że to on powalczy z Donaldem Trumpem o prezydenturę. Chociaż to on jest oficjalnym kandydatem, to w partii rośnie przekonanie, że Biden niekoniecznie jest najlepszym kandydatem.
Prezydent stara się przekonywać, że fatalna debata była wypadkiem i wynikiem złego samopoczucia danego dnia. Ale w partii wciąż słychać głosy niepewności. Czwórka Demokratów w Izbie Reprezentantów apelowała w tym tygodniu o ustąpienie. To wciąż jedynie cztery osoby z 213. Ale wśród osób, które nie apelują otwarcie o zmianę kandydata, również słychać wątpliwości.
„Uważam, że piątkowy wywiad nie odpowiedział na wszystkie pytania, które stawiają sobie wyborcy w moim stanie. Chcą wierzyć, że to wciąż znany im Joe Biden, ale muszą zobaczyć ze strony prezydenta więcej, i mam nadzieję, że zobaczymy to w tym tygodniu” – powiedział w wywiadzie dla ABC News senator Demokratów Chris Murphy.
W innym wywiadzie Murphy odmówił bezpośredniej odpowiedzi na pytanie, czy prezydent Biden powinien zrezygnować ze startu w wyborach. Jednocześnie powiedział, że „zegar tyka” a decyzja musi zapaść szybko.
Adam Schiff, demokratyczny członek Izby Reprezentantów również uważa, że wywiad nie rozwiał wszelkich wątpliwości. Schiff uważa także, że wiceprezydentka Kamala Harris może wygrać wybory.
„Myślę, że spokojnie mogłaby zdecydowanie wygrać wybory, ale zanim przejdziemy do decyzji, kto powinien startować za Bidena, prezydent musi zdecydować, czy to będzie on”.
Hakeem Jeffries, lider demokratycznej mniejszości w Izbie Reprezentantów, zaplanował na dziś wirtualne spotkanie z ważnymi osobistościami Partii Demokratycznej. Tematem rozmowy ma oczywiście być Biden i jego kandydatura. Bez woli prezydenta, by się wycofać, bardzo trudno będzie jednak zmienić kandydata.