Szczyt odbędzie się 27 i 28 listopada w mieście Harpsund. „Zachód musi mieć jednolite stanowisko dotyczące wsparcia Ukrainy i wspólnego bezpieczeństwa” – napisał na X Donald Tusk
Według brytyjskiego ministerstwa obrony ukraińskie ataki na rosyjskie składy amunicji spowodują „zakłócenia” w dostawach pocisków rakietowych i artyleryjskich na front
Brytyjskie ministerstwo obrony ocenia, że w ciągu zaledwie kilku dni (między 18 a 22 września) w trzech atakach na położone głęboko na terytorium Rosji magazyny Ukraińcom udało się zniszczyć nie mniej niż 30 tysięcy ton amunicji. Ukraińcy uderzyli na trzy rosyjskie arsenały szczebla strategicznego – w których składowano pociski rakietowe i amunicję artyleryjską na wypadek pełnoskalowego konfliktu z NATO. Zniszczony został m.in. Arsenał Główny Zarządu Wojsk Rakietowych i Artylerii położony w obwodzie twerskim. W kolejnych atakach Ukraińcy zniszczyli inne magazyny w obwodzie twerskim oraz arsenał w Tichorecku w obwodzie krasnodarskim.
W OKO.press płk Piotr Lewandowski przywoływał już analizy, z których wynika, że w serii ataków na rosyjskie magazyny Ukraińcom udało się zniszczyć zasoby amunicji pozwalające na prowadzenie wojny przez 3 miesiące.
Według brytyjskiego MON rosyjskie straty wpłyną na sytuację na froncie. „Ataki niemal na pewno spowodują co najmniej krótkoterminowe zakłócenia w rosyjskich dostawach amunicji dla sił artylerii, a także broni ręcznej” – informują eksperci brytyjskiego resortu obrony.
W Libanie rosną obawy przed lądowym atakiem Izraela na południową część kraju. Z kolei izraelskie media podkreślają, że taka operacja nie jest jeszcze przesądzona
Izraelski dziennik Jerusalem Post dementuje pojawiające się od soboty doniesienia, jakoby izraelska armia miała rozpocząć operację lądową przeciwko Hezbollahowi na terytorium południowego Libanu. Zarazem jednak gazeta podkreśla, że przygotowania do takiej operacji trwają. I że jeśli miałaby ona zostać rozpoczęta, to powinna zostać zakończona w ciągu kilku tygodniu – przed nadejściem zimy, znacznie komplikującej potencjalne działania na górzystych terenach libańskiego południa.
Przed nadchodzącym atakiem Izraela ostrzega libańska armia. „Armia wzywa obywateli, by zachowali jedność narodową i nie dali się wciągać w działania mogące mieć wpływ na spokój obywatelski w tym niebezpiecznym okresie” – tak brzmi komunikat libańskiego wojska.
W tej chwili jednak – podkreśla Jerusalem Post – „Izrael woli zobaczyć, czy nowy przywódca Hezbollahu, jak dotąd niezapowiedziany, przyjmie bardziej pragmatyczne podejście do zakończenia obecnego konfliktu, choć istnieją co do tego poważne wątpliwości”.
W piątek w wyniku izraelskiego nalotu na kwaterę główną Hezbollahu w Bejrucie zginął lider tej organizacji – Hassan Nasrallah. Razem z nim życie straciło kilku innych wysokich rangą dowódców Hezbollahu. Inni zginęli w wyniku ataków przeprowadzonych wcześniej. Hezbollah musi więc wyłonić swą nową elitę dowódczą – zarówno na poziomie samego najwyższego przywódcy organizacji, jak i na nieco niższych szczeblach dowodzenia. To, jaką strategię przyjmie nowe kierownictwo organizacji wobec Izraela, może mieć wpływ na decyzję izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu o potencjalnym rozpoczęciu inwazji.
Światowy Program Żywnościowy ONZ WFP) zainicjował właśnie pilną operację dostarczania pomocy żywnościowej dla około miliona osób dotkniętych eskalacją konfliktu w Libanie.
Papież spotkał się w belgijskiej katolickiej uczelni z młodymi ludźmi. Władze uniwersytetu musiały odciąć się od jego słów o kobietach jako „płodnym przyjęciu”
Papież Franciszek w trakcie swej wizyty w Belgii odwiedził Uniwersytet Katolicki we flamandzkim mieście Louvain-la-Neuve. Spotkał się tam z młodymi ludźmi, z którymi podzielił się swymi poglądami na temat kobiet i ich roli w społeczeństwie.
„Musimy na nowo odkryć punkt wyjścia: kim jest kobieta i kim jest Kościół. Kościół jest Ludem Bożym, a nie międzynarodowym koncernem. A kobieta w Ludzie Bożym jest córką, siostrą, matką” – mówił m.in. papież.
„Kobiecość jest płodnym przyjęciem, troską, życiodajnym poświęceniem” – kontynuował.
Była to jego odpowiedź na pytania studentów dotyczące roli Kościoła w utrwalaniu patriarchatu.
Sprowadzenie kobiet do roli „płodnego przyjęcia”, którego powołaniem jest „życiodajne poświęcenie” okazało się nie do przyjęcia nawet dla młodych wiernych zgromadzonych na terenie katolickiej uczelni.
Po wizycie Franciszka uniwersytet wydał oświadczenie, w którym potępia „konserwatywne stanowisko papieża na temat roli kobiet w społeczeństwie” i wyraża „brak zrozumienia i dezaprobatę dla stanowiska przedstawionego w kwestii roli kobiet w Kościele i społeczeństwie”.
"Uniwersytet jest «inkluzywny», zwalcza «seksistowską i seksualną przemoc» i opowiada się za rozwojem każdej osoby, niezależnie od jej płci i orientacji seksualnej, a do Kościoła apeluje, by podążał tą samą ścieżką «bez jakiejkolwiek formy dyskryminacji» – stwierdza oświadczenie.
"Byliśmy naprawdę zszokowani” – mówiła cytowana przez The Guardian Valentine Hendrix, 22-letnia studentka belgijskiej uczelni. „Papież otwarcie sprowadza nas do roli rodzicielki dzieci, matki, żony, wszystkiego, od czego chcemy się uwolnić”.
Europa uważnie przygląda się austriackim wyborom parlamentarnym – bo możliwość wygrania ich przez skrajnie prawicową FPÖ jest całkiem realna
W Austrii od wczesnego poranka trwają wybory parlamentarne. Ostatnie lokale wyborcze w kraju zostaną zamknięte o 17. Niedługo później spodziewane są wstępne wyniki sondaży exit poll. Będziemy o nich informować w OKO.press.
Od wiosny stały wzrost w sondażach notowała skrajnie prawicowa Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) kierowana przez Herberta Kickla. W części ostatnich badań opinii publicznej przed wyborami FPÖ wyszła na prowadzenie, wyprzedzając rządzącą obecnie Austriacką Partię Ludową nawet o 2 pkt procentowe. Pomaga jej w tym m.in. wzrost nastrojów antyimigranckich w austriackim społeczeństwie, rosnące zmęczenie wojną w Ukrainie i jej konsekwencjami ekonomicznymi oraz nieciekawa sytuacja gospodarcza kraju.
Ewentualne zwycięstwo FPÖ oznaczałoby trzęsienie ziemi na austriackiej scenie politycznej. I poważny wstrząs w polityce europejskiej.
FPÖ to partia skrajnie antyimigrancka i eurosceptyczna. Jej liderzy i polityczni marketingowcy regularnie wykorzystują w swej retoryce odwołania haseł narodowego socjalizmu z lat 30.
„Jako kanclerz ludowy Herbert Kickl zrobi wszystko, aby zwrócić wam wolność, bezpieczeństwo, dobrobyt i pokój... Zbudujmy Twierdzę Austria!” – to przykład sloganów z jednego z przedwyborczych kampanijnych spotów FPÖ .
Partia w swoim przekazie stosuje określenie „Volkskanzler” („kanclerz ludowy) – którym w latach 30. i 40. XX wieku określano w oficjalnej propagandzie III Rzeszy Adolfa Hitlera. Od 1938 roku i Anschlussu Austria była jej częścią. ”Twierdza Austria„ to z kolei hasło z końcowego okresu II wojny światowej, gdy alpejskie masywy miały być ostatnim bastionem SS i Wehrmachtu. Obecnie FPÖ używa tego sloganu w kontekście imigracji – od której Austria pod rządami skrajnej prawicy ma być oczywiście ”wolna".
FPÖ utrzymuje prorosyjski kurs w kwestii wojny w Ukrainie. Lider Wolnościowej Partii Austrii Herbert Kickl nazwał szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen „podżegaczką wojenną”. Wielokrotnie sprzeciwiał się też nakładaniu sankcji na Rosję. Chętnie spotyka się z Victorem Orbanem.
Ostatnie przedwyborcze sondaże, w których Wolnościowa Partia Austrii osiąga nawet 27 proc. deklarowanego poparcia, dają FPÖ realną szansę na zwycięstwo w wyborach. Nie dają jednak partii Kickla żadnych szans na samodzielną większość w 183-0sobowym parlamencie Austrii. Zdolności koalicyjne FPÖ są natomiast pod znakiem zapytania. Rządząca Austriacka Partia Ludowa nie wyklucza wprawdzie sojuszu z FPÖ, jednak jej liderzy zapowiadają, że nie wejdą do rządu, jeśli Kickl miałby być premierem.
Pozostałe partie austriackiego mainstreamu zdecydowanie odrzucają możliwość wejścia w koalicję ze skrajną prawicą.
Była to czwarta edycja Marszu Równości w Białymstoku. Tym razem bez agresywnych ataków na osoby uczestniczące w wydarzeniu.
Marsz odbywał się pod hasłem „Spotkaj misie”. „Miś to jeden z symboli Białegostoku, który kojarzy się pozytywnie. Miś jest sympatyczny i mięciutki. I tak też chcemy być postrzegani — jako miłe i sympatyczne osoby. Chcemy, aby tak też było postrzegane nasze miasto” – mówiła Anna Siemieniuk, wolontariuszka Tęczowego Białegostoku i Otwartego Parasola, cytowana przez „Wyborczą”.
Osoby organizujące Marsz Równości chcą zmienić wizerunek Białegostoku, który po pierwszej edycji wydarzenia w 2019 roku dostał łatkę homofobicznego i nieprzyjaznego miasta. „Zależy nam na tym, aby pokazać, że Białystok jest fajnym, sympatycznym miłym miastem, ma fajnych i sympatycznych mieszkańców i mieszkanki” – dodała Siemieniuk. W 2019 roku osoby uczestniczące w wydarzeniu były atakowane przez nacjonalistów i pseudokibiców. Marsz krytykowały również środowiska kościelne i rządzący wtedy PiS.
Jak relacjonuje „Wyborcza”, tegoroczna edycja jest spokojna. W Marszu bierze udział około 300 osób. Na ruchomej platformie rozwieszono hasła: „Widzimisie Białystok”, „Z drogi śledzie, równość jedzie”.
W urzędzie miasta zgłoszono kontrmanifestacje, w tym jedną pod hasłem „Marsz promujący wartości podlaskie„. Wydarzenie się jednak nie odbyło. Na trasie Marszu Równości pojawili się za to działacze fundacji Pro-prawo do życia z antyaborcyjnymi plakatami. Zorganizowano także odmawianie różańca ”w intencji wynagrodzenia Bogu za grzechy wołające o pomstę do nieba".