Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Według Gazety Wyborczej odwołanie Andrzeja Klesyka z funkcji prezesa PZU to początek porządków nowego ministra aktywów państwowych w spółkach skarbu państwa
Jak podaje Gazeta Wyborcza, decyzja o odwołaniu Andrzeja Klesyka z fotela prezesa Polskiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego jest zaskoczeniem. Klesyk wrócił do tymczasowego kierowania PZU w styczniu 2025 roku. Potem rada nadzorcza powołała go na prezesa spółki (od 3 marca 2025). I dopiero 2 lipca Komisja Nadzoru Finansowego wyraziła oficjalną zgodę, by Klesyk został szefem PZU.
Miesiąc później, 7 sierpnia, Rada Nadzorcza poinformowała, że odwołała Andrzeja Klesyka z funkcji prezesa spółki. W uchwale nie ma informacji o przyczynach odwołania. Wiadomo, że tymczasowo obowiązki szefa PZU będzie pełnił dotychczasowy członek zarządu Tomasz Tarkowski.
Według Wyborczej to początek porządków, które w spółkach szykuje nowy minister aktywów państwowych Wojciech Balczun. Nieoficjalnie może chodzić o pieniądze i przywileje. Klesyk już kiedyś kierował PZU, a jego pozycja w spółce miała być wysoka. Gdy w czerwcu wynagrodzenie prezesa, które wynosi ok. 130 tys. zł miesięcznie, miało zostać obniżone o kilkanaście procent, Klesyk zaprotestował. I przekonał akcjonariuszy, żeby poparli jego interes, a nie argumenty skarbu państwa.
Wojciech Balczun sprawuje funkcję ministra aktywów państwowych od dwóch tygodni. Podczas rekonstrukcji swojego gabinetu Donald Tusk powierzył mu m.in. zadanie wdrażania rządowej polityki energetycznej w spółkach skarbu państwa. Chodzi przede wszystkim o zapewnienie gospodarstwom domowym energii po przystępnych cenach, a przedsiębiorcom – energii w cenach umożliwiających produkcję na konkurencyjnych warunkach. Do tej pory Balczun pracował głównie w sektorze bankowym i kolejowym.
Jako minister aktywów państwowych Balczun nadzoruje udziały państwa w kilkuset spółkach, których część jest notowana na warszawskiej giełdzie.
Przeczytaj także:
Z ustaleń dziennikarzy RMF FM wynika, że były już prezydent Andrzej Duda stawia na sport i zostanie członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego
Jak przypomina RMF FM, Polski Komitet Olimpijski przyjął uchwałę, w której rekomendował Andrzeja Dudę na członka MKOl już w grudniu 2024 roku. Za kandydaturą byłego już prezydenta zagłosowała wówczas zdecydowana większość przedstawicieli związków i organizacji sportowych. Pod uchwałą podpisał się szef tej organizacji Radosław Piesiewicz.
Międzynarodowy Komitet Olimpijski ma być teraz na etapie opiniowania kandydatur. Powołania można spodziewać się najwcześniej w lutym 2026 roku. Kadencja członka MKOl trwa osiem lat i jest odnawialna.
Według dziennikarzy RMF FM Andrzej Duda nie wróci do aktywności akademickiej. Zamiast tego ma dodatkowo rozważać założenie międzynarodowego think tanku, który łączyłby środowiska polityczne i biznesowe w Europie Środkowo-Wschodniej.
„Jestem zaangażowany w kwestię olimpizmu, zarówno tego w Polsce, jak i międzynarodowego” – mówił w grudniu 2024 sam Andrzej Duda. „Czas pokaże, wszystko spokojnie, powoli. Rozstrzygnięcie nastąpi wtedy, kiedy zdecyduje MKOl. To jest decyzja MKOl i jaka będzie, taka będzie” – dodał wówczas.
Wtedy wybuchły kontrowersje jakoby Andrzej Duda miał zabrać miejsce w MKOl Mai Włoszczowskiej. Duda twierdził, że kandyduje na funkcję rzeczywistego członka MKOl, co nie kłóci się wcale z etatową funkcją przysługującą Włoszczowskiej jako reprezentantce związków sportowych. Nie wiadomo, jak w tej sytuacji zachowa się MKOl i czy funkcja Andrzeja Dudy będzie miała jedynie charakter prestiżowy.
Andrzej Duda pełnił funkcję prezydenta RP przez dwie kadencje. 6 sierpnia 2025 jego miejsce w Pałacu Prezydenckim zajął Karol Nawrocki.
Przeczytaj także:
Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego przypomina, że e-hulajnogi to nie zabawki. „Uderzenie głową o twardą powierzchnię może skutkować ciężkim urazem czaszkowo-mózgowym, a nawet śmiercią”. Ale liczba kolizji stale rośnie, szczególnie z udziałem najmłodszych
Centrum Monitorowania Ratownictwa Medycznego przygotowało zestawienie wypadków i kolizji z udziałem hulajnóg elektrycznych w pierwszym miesiącu wakacji (27 czerwca – 28 lipca 2025). W sumie dyżurni odnotowali w tym czasie 756 zdarzeń, z czego 422 dotyczyło dzieci. Za ponad 50 proc. wypadków odpowiada młodzież w wieku 10-19 lat (387). Dalej są dwudziesto- i trzydziestolatkowie: odpowiednio 88 i 93 wypadki w tych grupach wiekowych. W niebezpiecznych zdarzeniach brało też udział 58 najmłodszych dzieci w wieku 0-9 lat.
W prawie 600 przypadkach niezbędne było przewiezienie poszkodowanych do placówki udzielającej specjalistycznej pomocy medycznej. Co więcej, 19 razy interweniowały lotnicze zespoły ratownictwa medycznego.
CMRM przypomina, że wypadek może zdarzyć się każdemu. „Uderzenie głową o twardą powierzchnię może skutkować ciężkim urazem czaszkowo-mózgowym, a nawet śmiercią” – informują służby ratownicze. Zachęcają jednocześnie do noszenia kasków i przestrzegania przepisów.
Dyskusja o zagrożeniach, które generują hulajnogi elektryczne i ich użytkownicy, trwa od lat. Zgodnie z przepisami urządzeniami transportu osobistego (UTO) można poruszać się z prędkością nie większą niż 20 km/h. W myśl przepisów poruszanie się chodnikiem powinno stanowić wyjątek. Co do zasady hulajnogi powinny poruszać się drogami rowerowymi lub jezdnią, po której obowiązuje ograniczenie prędkości do 30 km/h. Tylko jeśli obie opcje są niedostępne, hulajnoga ma prawo włączyć się do ruchu chodnikiem. Ale powinna poruszać się wówczas z prędkością zbliżoną do pieszego.
Zagrożenie stanowi też sposób parkowania hulajnóg, odstawianych często na środku chodników lub tras rowerowych. A także nieznajomość przepisów drogowych, co szczególnie widać po ilości kolizji z udziałem najmłodszych użytkowników. Zgodnie z przepisami dzieci do 10 roku życia mają zakaz poruszania się hulajnogami elektrycznymi po drogach publicznych, a młodzież w wieku 10-19 lat może to robić tylko, jeśli posiada kartę rowerową lub odpowiedni rodzaj prawa jazdy. Niestety edukacja w tym zakresie to fikcja. Zabronione jest też traktowanie hulajnóg jako rozrywki, w tym przewożenie innych osób, kierowanie w stanie nietrzeźwości, czy korzystanie podczas jazdy z telefonu.
Przepisy nie są jednak skutecznie egzekwowane, dlatego część samorządów wprowadza dodatkowe obostrzenia. Łódź chce, żeby operatorzy hulajnóg wprowadzali limity prędkości na urządzeniach zgodne z obowiązującymi przepisami. W centrum Lublina maksymalna prędkość, z którą można poruszać się na UTO, to 12 km/h (a blokada ustawiona jest automatycznie w aplikacji). Wrocław czy Sopot nie zezwalają też na jazdę hulajnogami (jak i rowerami) w najbardziej tłocznych miejscach. Coraz bardziej kosztowne jest też porzucanie hulajnóg poza wyznaczonymi do tego strefami i parkingami. We Wrocławiu płaci operator – 160 zł za wywiezienie plus 20 zł za każdą dobę na miejskim parkingu. W Poznaniu użytkownicy e-hulajnóg zaparkują w niedozwolonym miejscu, nie mogą zakończyć wypożyczenia pojazdu, co powoduje dalsze naliczanie opłaty.
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak pod koniec czerwca zapowiedział, że podda konsultacjom przepisy dotyczące obowiązku noszenia kasku podczas poruszania się przez dzieci rowerami i hulajnogami elektrycznymi.
Więcej pisał o tym w OKO.press Marcel Wandas:
Przeczytaj także:
Karol Nawrocki chce powrotu do pierwotnego planu CPK, premier Donald Tusk pokazuje, że na kolei dzieje się dużo. Po 14 latach pociągi pojadą do Ciechocinka, po 30 latach – do Łomży. Już niedługo podróż na trasie Nowy Sącz-Kraków potrwa zaledwie godzinę
Premier Donald Tusk i minister infrastruktury Dariusz Klimczak przyjechali do Męciny w woj. małopolskim. To właśnie tam trwa budowa najdłuższego tunelu kolejowego w Polsce. Specjalistyczne maszyny wydrążą ziemię na długości 3,8 km. „Ludzie, którzy na co dzień żyją tutaj, wiedzą, jaka to jest udręka dostać się np. do Krakowa. My w tej chwili realizujemy projekt, dzięki któremu podróż kolejowa z Nowego Sącza do Krakowa będzie trwała godzinę, a nie tak jak dzisiaj – 2 godziny 20 minut w najlepszym przypadku” – mówił szef rządu. „To oznacza absolutnie jakościową zmianę życia dla dziesiątek tysięcy ludzi w tym regionie i dla całego regionu, jego szans rozwojowych” – dodał premier. Podróż z Limanowej do Nowego Sącza ma potrwać zaledwie 20 minut.
Na modernizację, przywracanie połączeń, budowanie nowych śladów i reorganizację kolei rząd przeznaczy 108 mld zł. Te inwestycje Donald Tusk nazwał „wielką rewolucją”.
Premier podkreślał, że miarą dotychczasowego sukcesu jest np. liczba pasażerów PKP Intercity. W 2025 roku będzie to 80 mln osób. Według szacunków podanych przez Donalda Tuska,
w 2026 roku polskie koleje przewiozą w sumie pół miliarda pasażerów.
O szczegółach rządowych inwestycji podczas konferencji prasowej w Męcinie mówił więcej minister Dariusz Klimczak. „Po 10 latach przywróciliśmy połączenie z Krakowa przez Mielec do Hrubieszowa. Po 14 latach pojadą pociągi do Ciechocinka. W przyszłym roku ruszy kolej pasażerska do Łomży – po 30 latach. Po wielu latach przywróciliśmy bezpośrednie połączenie do Giżycka z Krakowa przez Kielce, Białystok. Na to ludzie czekali” – opowiadał.
Rząd nie bez powodu ogłosił właśnie dziś, że polska kolej wkroczyła w złote czasy. Chodzi o przejęcie narracji dotyczącej dużych projektów inwestycyjnych. Do gry wkroczył bowiem Karol Nawrocki z własną wizją rozwoju, na którą składa się m.in. pomysł reanimacji Centralnego Punktu Komunikacyjnego w wersji zaproponowanej przez Prawo i Sprawiedliwość. To odmienna od rządowej wizja rozwoju kolei.
Jak pisał w OKO.press Marcel Wandas, nowy układ sieci kolejowej proponowany przez Nawrockiego i PiS opierałby się na tak zwanych „szprychach” – liniach równomiernie rozkładających się po kraju i docierających poza metropolie. W ten sposób Polska miałaby zerwać z pozaborowym układem połączeń kolejowych. Z drugiej strony planowana Kolej Dużych Prędkości (KDP) w założeniu oferowałaby drogie bilety na połączenia w standardzie premium, co nie rozwiązałoby problemu wykluczenia transportowego.
„Szprychy” wzmocniłyby też centralizację kraju, łącząc obrzeża kraju przede wszystkim z Baranowem (gdzie zbudowane ma być CPK) i Warszawą.
Zamiast tego rząd zaproponował budowę „igreka” – czyli linii dużych prędkości układającej się w kształt litery Y linii Warszawa-Łódź z rozgałęzieniami na Wrocław i Poznań. Prędkość na tej linii będzie wynosiła od 300 do 320 kilometrów na godzinę.
Uzupełnieniem dla niej miałaby być modernizacja Centralnej Magistrali Kolejowej (Grodzisk Mazowiecki-Zawiercie, pozwalającej na szybkie połączenie stolicy z Górnym Śląskiem), gdzie po 2027 roku pociągi mają jeździć ponad 200 km na godzinę. Do 200 km/h mają rozpędzać się też nowe „piętrusy” PKP Intercity. Jest też nadzieja na osiągnięcie takiej samej prędkości przez zmodernizowane składy wagonowe.
Na torach dzieje się więc sporo, i to bez powrotu do poprzedniego planu na CPK.
Przeczytaj także:
Według najnowszych danych unijnej agencji klimatycznej Copernicus miniony miesiąc okazał się trzecim najcieplejszym lipcem w liczącej ok. 250 lat historii instrumentalnych i weryfikowalnych pomiarów temperatury na świecie.
Ponieważ to trzeci z rzędu miesiąc, który nie okazał się najcieplejszy w serii pomiarowej, eksperci Copernicusa odnotowują “chwilowe wytchnienie” od rekordów ciepła.
Średnia temperatura powierzchni Ziemi w lipcu 2025 roku wyniosła 16,68°C. To o 0,45°C powyżej średniej dla tego miesiąca z lat 1991-2020, podaje Copernicus. Lipiec okazał się o 0,27°C chłodniejszy niż rekordowo ciepły lipiec roku 2023, a także o 0,23°C chłodniejszy od drugiego w historii lipca roku 2024.
Siódmy miesiąc 2025 roku był o 1,25°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego. Tak w klimatologii określa się czasy sprzed początku szybkiego wzrostu emisji gazów cieplarnianych, czyli lata 1850-1900. Tym samym był zaledwie czwartym spośród minionych 25 miesięcy, kiedy wzrost temperatury nie przekroczył progu 1,5°C.
Poprzednie 12 miesięcy — od sierpnia 2024 do końca lipca 2025 – były również o 0,65°C cieplejsze od średniej z okresu 1991-2020, a także o 1,53°C cieplejsze od lat 1850-1900, informuje Copernicus.
W Europie lipiec był czwartym najcieplejszym lipcem w historii pomiarów. Średnia temperatura na kontynencie wyniosła 21,12°C, czyli o 1,3°C więcej niż średnia z lat 1991–2020. Najbardziej odczuwalne odchylenia od normy wystąpiły w Europie Północnej, szczególnie w Szwecji i Finlandii. Chłodniej niż długoterminowe trendy było za to w Europie Środkowej i w niektórych regionach Hiszpanii.
Według wstępnych danych IMGW dla Polski odchylenia średniej temperatury od normy wahały się od -0,5°C w Łódzkiem do 0,8°C na Podlasiu. Było też dość wilgotno – większość z 20 głównych stacji pomiarowych odnotowała sumę opadu powyżej normy wieloletniej. Najmocniej padało w Gdańsku, a najsuchszy okazał się Lublin.
Według naukowców ludzkość nie może trwale przekroczyć wzrostu temperatury o 1,5°C do końca stulecia, o ile chce utrzymać wzrost temperatury na stosunkowo bezpiecznym poziomie. Tak zakłada tzw. Porozumienie Paryskie zawarte w 2015 roku.
Niestety, ten próg ocieplenia przekraczamy już teraz, o czym świadczą dane z niemal dwóch ostatnich lat. Pierwszym pełnym rokiem, w którym to się stało, był rok 2024, który okazał się o 1,6°C cieplejszy od średniej z okresu przedindustrialnego. Mimo nieco chłodniejszego okresu luty-maj, trwający rok zapewne będzie kolejnym, który przekroczy próg 1,5°C i wyląduje w “top 5” najcieplejszych lat w historii pomiarów. Krzywa wzrostu temperatury przesuwa się górę i chłodniejsze lata dziś należą do najgorętszych lat w długim okresie.
Wytchnienie, o którym pisze Copernicus w analizie lipca, nie oznacza końca globalnego ocieplenia. „W lipcu nadal obserwowaliśmy skutki ocieplającego się świata, takie jak ekstremalne upały i katastrofalne powodzie. Jeśli nie ustabilizujemy szybko koncentrancji gazów cieplarnianych w atmosferze, należy spodziewać się nie tylko kolejnych rekordów temperatur, ale także pogłębiania się tych zjawisk – i musimy być na to przygotowani” — powiedział cytowany w komunikacie agencji Carlo Buontempo, dyrektor serwisu Copernicus.
Naukowcy obawiają się, że zbliżamy się do (umownego) drugiego progu ocieplenia, wynoszącego 2°C. Jeśli nic się nie zmieni, trwałe przekroczenie tego progu nastąpi w latach 2050-2060, a więc za życia wielu czytelników i czytelniczek OKO.press.
Oznaczałoby to jeszcze więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych i wynikających z nich problemów, jak powodzie, susze, pożary, zwiększający się zasięg chorób tropikalnych na szerokościach o dotychczas umiarkowanym klimacie, a także zwiększona śmiertelność na skutek fal upałów. Wszystkie te katastroficzne zjawiska dają się nam we znaki już dziś.
Media donosiły niedawno o węgierskich rolnikach, rozważających porzucenie niegdyś żyznych terenów, na których pracowali od pokoleń. Dla Polski zagrożeniem jest np. rekordowo ciepłe Morze Śródziemne, znad którego wędrują nad nasz kraj tzw. wyże genueńskie. Jeden z nich spowodował zeszłoroczną powódź na Opolszczyźnie i Dolnym Śląsku oraz liczne podtopienia w tym roku. Niezależnie od opadów w części naszego kraju nadal panuje długotrwała susza.
Dane pośrednie wskazują, że ostatnie miesiące i lata należą do najcieplejszych od tysięcy lat, a przyczyną tego jest rosnąca koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze. To efekt spalania paliw kopalnych, przede wszystkim węgla. Nauka ostrzega o tym negatywnym zjawisku od ponad 100 lat, jednak dopiero teraz możemy na własne oczy obserwować jego skutki.
Zatrzymanie wzrostu temperatury na względnie bezpiecznym poziomie jest niezmiernie trudne i jest kwestią przede wszystkim polityczną. Ziemski system klimatyczny poddany działaniu gazów cieplarnianych reaguje z opóźnieniem. Dlatego, nawet gdyby emisje spadły do zera już jutro czy nawet za kilka lat – co jest nierealne – miną dekady, zanim klimat na ten spadek zareaguje.
To jedna z przyczyn nikłego zainteresowania opinii publicznej kryzysem klimatycznym. Na naszym podwórku przełożyło się to na niemal zerową obecność problemu w programach kandydatów i kandydatek na prezydenta i na ich spotkaniach wyborczych, o bieżącej polityce partyjnej nie wspominając.
Przeczytaj także: