W związku z afera Funduszu Sprawiedliwości policja ma doprowadzić byłego zastępcę Zbigniewa Ziobry Marcina Romanowskiego do aresztu tymczasowego – na razie jednak nie ustaliła jego pobytu. W sprawie tej samej afery Kaczyński zeznawał w prokuraturze
Kaczyński musiał się tłumaczyć ze swego listu do Zbigniewa Ziobry, w którym prosił go o „zakazanie politykom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości” w kampanii wyborczej
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński stawił się w środę przed południem w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej, by złożyć zeznania dotyczące afery Funduszu Sprawiedliwości. Kaczyński zeznawał jako świadek, ale musiał tłumaczyć się ze słynnego listu, który wysłał do Zbigniewa Ziobry (ówczesnego ministra sprawiedliwości i szefa koalicyjnej wobec PiS partii Solidarna Polska) przed wyborami parlamentarnymi 2019 roku.
W liście Kaczyński zwracał się do Ziobry bardzo bezpośrednio, prosząc go „o natychmiastowe zakazanie kandydatom Solidarnej Polski korzystania z Funduszu Sprawiedliwości w kampanii wyborczej”.
„Do naszej prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa i między innymi jedną z osób, którą prokurator chce przesłuchać, jest prezes PiS Jarosław Kaczyński”. – mówił wcześniej w rozmowie z PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej prok. Piotr Skiba.
„Nic państwu nie mam do powiedzenia” – rzucił wchodząc do prokuratury Kaczyński do zgromadzonych przed budynkiem dziennikarzy.
Około 12 Kaczyński opuścił budynek prokuratury.
Jarosław Kaczyński w 2019 roku niewątpliwie obawiał się, że sposób, w jaki ludzie Zbigniewa Ziobry obchodzą się w kampanii wyborczej z Funduszem Sprawiedliwości, może skutkować politycznym skandalem – i w konsekwencji obniżyć wynik PiS. Kaczyński musiał mieć wiedzę o tym, jak dysponowane są środki z Funduszu Sprawiedliwości przez urzędników resortu Zbigniewa Ziobry. Ta wiedza obecnie potrzebna jest prokuraturze. Osobną kwestią jest ustalenie, czy prezes PiS był odpowiedzialny za praktyki podwładnych Ziobry lub czy nie zataił wiedzy o popełnionych w związku z Funduszem Sprawiedliwości przestępcach.
O nieprawidłowościach związanych z Funduszem donosili prezesowi PiS politycy jego partii skonfliktowani z Ziobrą – w Zjednoczonej Prawicy trwała wtedy wewnętrzna wojna o wpływy między stronnikami Ziobry a ludźmi Mateusza Morawieckiego i innymi frakcjami w PiS.
„Zwracam uwagę Pana Ministra, że przypadki, o których już w tej chwili mówi się w środowiskach naszej koalicji, o ile są prawdziwe, mogą przynieść fatalne skutki zarówno z punktu widzenia przebiegu kampanii, jak i ze względów związanych z jej rozliczeniem przed Państwową Komisją Wyborczą. Zmuszony jestem też stwierdzić, że w razie niezastosowania się do sformułowanego w piśmie zalecenia, pełna odpowiedzialność polityczna, a najprawdopodobniej także w innych wymiarach, będzie spoczywała na Panu” – pisał w swoim liście do Ziobry Kaczyński.
Wzrósł bilans ofiar śmiertelnych po wczorajszym rosyjskim ataku na klinikę medyczną w Zaporożu. Według ostatnich informacji sześć osób zginęło, 22 zostało rannych. Ratownicy nadal szukają ludzi pod gruzami
We wtorek 10 grudnia 2024 roku rosyjskie wojsko zaatakowało Zaporoże. Jeden z pocisków trafił w klinikę medyczną w centrum miasta, uszkodzono też budynki obok, w tym biuro. „Każde takie uderzenie dowodzi, że musimy zwiększyć możliwości naszej obrony powietrznej. Świat ma wystarczająco dużo systemów, aby to zrobić. To mogłoby uratować tysiące istnień ludzkich i sprawić, że rosyjski terror przestanie mieć znaczenie” – napisał w mediach społecznościowych szef zaporoskiej administracji wojskowej Iwan Fedorow.
We wtorek wieczorem lekarzom udało się reanimować jedną z osób, która wcześniej została uznana za zmarłą. Fedorow poinformował również o 16 osobach rannych, większość z nich znajdowała się w stanie ciężkim. Podczas akcji poszukiwawczej w Zaporożu znów wył alarm przeciwlotniczy.
Według pierwszych informacji w ataku zginęło trzy osoby, a pięcioro zostało rannych, ale w środę 11 grudnia zaporoska administracja poinformowała, że niestety bilans ofiar się zwiększył: zginęło sześć osób, 22 zostało rannych.
W nocy ratownicy wyciągnęli spod gruzów dwie kobiety, które znajdowały się pod gruzami przez ponad siedem godzin, czekając na pomoc. Cztery osoby nadal znajdują się w ruinach budynku zniszczonego przez rosyjski pocisk rakietowy. 11 grudnia został ogłoszony w Zaporożu dniem żałoby. W ciągu ostatniej doby Rosjanie uderzyli 268 razy w 10 miejscowościach w obwodzie zaporoskim.
Zbliżamy się do trzeciej rocznicy pełnoskalowej agresji Rosji przeciwko Ukrainie, którą rozpoczęła się 24 lutego 2022 roku, a jej celem według rosyjskiego dyktatora Władimira Putina miała być „demilitaryzacja i denazyfikacja” Ukrainy. Rosjanie codziennie atakują ukraińskie miasta, terroryzują cywili, niszcząc infrastrukturę krytyczną i energetyczną kraju.
Według ostatnich danych Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka od 24 lutego 2022 r. w Ukrainie zginęło co najmniej 12 162 cywilów, w tym 659 dzieci. Co najmniej 26 919 cywilów zostało rannych. W związku z wojną z Ukrainy wyjechało 6,7 mln obywateli, 4,6 mln osób zostało wewnętrznie przesiedlonych. Według stanu na koniec sierpnia 2024 roku Rosja okupowała ponad 27 proc. terytoriów Ukrainy. Pod rosyjską okupacją żyje ok. 6 milionów obywateli, w tym półtora miliona dzieci.
Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski ma trafić do aresztu tymczasowego w związku z aferą Funduszu Sprawiedliwości. Policja rozpoczęła już czynności zmierzające do jego zatrzymania
W środowy (11 grudnia) poranek policja próbuje ustalić aktualne miejsce pobytu byłego wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS Marcina Romanowskiego, aby go zatrzymać i doprowadzić do aresztu tymczasowego w związku z aferą Funduszu Sprawiedliwości. W tym celu sprawdzane są kolejne lokalizacje, w których Romanowski może przebywać. To oczywiście miejsce jego zameldowania, ale także i inne lokale – np biura poselskie itp.
W razie, jeśli policji nie uda się zlokalizować byłego wiceministra lub też nie stawi się on dobrowolnie, powiadomiona zostanie prokuratura, co może skutkować wydaniem za Romanowskim listu gończego.
We wtorek do policji wpłynęły dokumenty dotyczące tymczasowego aresztowania Marcina Romanowskiego. O jego aresztowaniu zadecydował w poniedziałek sąd. Przeważyła argumentacja prokuratury dotycząca obaw, że Romanowski może utrudniać śledztwo w swej sprawie. Prokuratura Krajowa postawiła Romanowskiemu 11 zarzutów – dotyczących m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, ustawiania konkursów i przekroczenia uprawnień.
Marcin Romanowski w latach 2019-2023 był wiceministrem sprawiedliwości, współpracownikiem ministra Zbigniewa Ziobry. W ministerstwie Romanowski odpowiadał za nadzorowanie Funduszu Sprawiedliwości.
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości trwa od lutego 2024 roku. Śledczy badają w jaki sposób pieniądze z Funduszu – które powinny służyć pomocy ofiarom przestępstw – były wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem.
Głównym wątkiem badanym przez śledczych jest rekordowa dotacja przyznana Fundacji Profeto, którą kieruje ks. Michał O. O podejrzanej dotacji dla Profeto Maria Pankowska i Sebastian Klauziński pisali w OKO.press jeszcze w 2020 roku. W 2021 roku ujawnili, że fundacja ks. Michała O., zajmująca się prowadzeniem katolickich mediów, planuje postawić za te pieniądze budynek wyposażony w reżyserki, studia nagrań i salę widowiskową.
Prokuratura Krajowa zarzuca Romanowskiemu popełnienie 11 przestępstw, wśród których są udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. Politycy PiS bronią Romanowskiego. Ich zdaniem śledztwo dotyczące Funduszu Sprawiedliwości to polityczna zemsta nowej władzy.
Niektóre kraje UE, w tym Polska, wstrzymały rozpatrywanie wniosków o azyl od obywateli Syrii. Komisja Europejska uważa, że jest za wcześnie by oceniać bezpieczeństwo powrotu uchodźców do Syrii
Niemcy, Austria, Dania, Czechy, Szwecja, Belgia, Chorwacja, Włochy, a teraz Polska — to kraje, które w związku z obaleniem reżimu Baszara al-Asada w Syrii wstrzymały wydawanie decyzji w sprawie wniosków o azyl składane przez syryjskich obywateli. Jako ostatnia decyzję w tej sprawie ogłosiła Polska.
„Do momentu wyjaśnienia sytuacji w Syrii, Urząd ds. Cudzoziemców nie będzie wydawał decyzji odnośnie obywateli syryjskich występujących o ochronę międzynarodową. Temat sytuacji w Syrii na pewno będzie dyskutowany na czwartkowej Radzie UE ds. wewnętrznych” – poinformował w mediach społecznościowych prof. Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Najdalej w tej kwestii posunęła się Austria, która rozważa możliwość zawracania do Syrii obywateli tego państwa, którzy dostaną odmowną decyzję w sprawie azylu. Ale Komisja Europejska podkreśla, że na takie działania jeszcze za wcześnie.
„Sytuacja w Syrii wciąż jest bardzo dynamiczna i musimy to mieć na uwadze” – powiedział we wtorek rzecznik KE rzecznik KE Stefan de Keersmaecker.
Rzecznik KE podkreślił też, że decyzje o rozpatrywaniu wniosków azylowych należą w pełni do kompetencji państw członkowskich, ale te muszą wypełniać zobowiązania międzynarodowe. Podkreślił też, że każdy wniosek o azyl musi być rozpatrywany indywidualnie.
"Każda decyzja w sprawie azylu powinna być podejmowana indywidualnie, po rozpatrzeniu wniosku danej osoby. Państwa członkowskie mają prawo odroczyć w czasie rozpatrzenie wniosku o azyl, jeśli sytuacja w kraju pochodzenia się zmienia. Osoby, którym nie przysługuje azyl, mogą dostać decyzję powrotową. Ale tu znowu trzeba pamiętać o tym, że powroty do Syrii mogą być realizowane jedynie za zgodą osoby zawracanej i muszą uwzględniać rekomendacje UNHCR [Wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców — red].
W niedzielę 8 grudnia bojownicy z syryjskiej organizacji HTS (Hajat Tahrir asz-Szam, Organizacji na rzecz Wyzwolenia Lewantu — red.) ogłosili obalenie reżimu Baszara al-Asada i wyzwolenie Damaszku. Tym samym w Syrii zakończyła się trwającą od 2011 roku wojna domowa i ponad 50-letnia dominacja rodziny Asadów.
HTS to organizacja sunnicka o profilu dżihadystycznym, wywodząca się z Al-Kaidy. Na jej czele stoi były bojownik Al-Kaidy, Abu Muhamad al-Dżaulani.
Jak przypomina PAP, w niedzielę wiceprezydent elekt USA JD Vance, przestrzegając przed świętowaniem upadku reżimu Asada, ocenił, że wielu syryjskich rebeliantów to dosłownie odnoga Państwa Islamskiego. „Można mieć tylko nadzieję, że stali się bardziej umiarkowani” – powiedział.
Pisowska służba znana z fałszowania dokumentów i nielegalnych podsłuchów do likwidacji. Zdaniem premiera ostatnie lata działania CBA to „drwina z misji organizacji”.
Centralne Biuro Antykorupcyjne zostanie zlikwidowane. Rządowy projekt ustawy w tej sprawie został przyjęty we wtorek 10 grudnia podczas posiedzenia Rady Ministrów na wniosek ministra spraw wewnętrznych Tomasza Siemoniaka.
Nie wygląda to na zaskoczenie. Likwidacja CBA to realizacja zapowiedzi wyborczych ekipy rządzącej — KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, która została zapisana w umowie koalicyjnej. Ale jednak nie wszystko tu jest proste: latem przeciwko projektowi wystąpiły organizacje społeczne. Fundacja Batorego zauważyła, że sama likwidacja skompromitowanej służby nie ma sensu. Bo jeśli nie mamy strategii antykorupcyjnej, to nie wiemy, czy potrzebujemy centralnego, ale niezależnego organu zwalczającego korupcję.
Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Według projektu zadania do tej pory realizowane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne zostaną rozdzielone między Policję, Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) oraz Krajową Administrację Skarbową (KAS).
W strukturach Policji ma powstać nowa jednostka — Centralne Biuro Zwalczania Korupcji. To tu trafi większość funkcjonariuszy z likwidowanego CBA – 950 z ok. 13oo etatów w CBA. KAS ma uzyskać około 150 nowych etatów, a ABW — 200.
Rozdzielony zostanie także dotychczasowy budżet CBA. Najwięcej pieniędzy – 73 proc. – trafi do policji, 15,5 proc. do ABW, a 11,5 proc. do KAS.
Jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, która jako pierwsza dotarła do treści projektu, Centralne Biuro Zwalczania Korupcji ma przejąć kluczowe zadania po CBA, czyli rozpoznawanie, zwalczanie i zapobieganie przestępczości korupcyjnej. Będzie miało w policji podobny status jak Centralne Biuro Śledcze. Siedziba CBZK najprawdopodobniej zostanie w Alejach Ujazdowskich, przy Kancelarii Premiera, gdzie mieści się CBA — donosi Wyborcza.
Weryfikacją oświadczeń majątkowych i oświadczeń o prowadzeniu działalności gospodarczej oraz prowadzeniem w tym zakresie czynności kontrolnych zajmie się Krajowa Administracja Skarbowa (KAS).
Najpoważniejszymi sprawami, czyli rozpoznawaniem, zwalczaniem i zapobieganiem przestępczości godzącej w podstawy ekonomiczne państwa oraz korupcji osób pełniących funkcje publiczne ma się zajmować Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Jak czytamy w projekcie, efektem planowanej reformy ma być stworzenie „optymalnych warunków prowadzenia działań antykorupcyjnych w Polsce”. Jak twierdzi ustawodawca, dotychczasowa koncepcja zakładająca centralizację większości działań antykorupcyjnych w ramach jednej instytucji (CBA), przy pozostawieniu niektórych zakresów działań antykorupcyjnych w gestii innych służb państwowych „nie okazała się optymalna i wymaga zmiany”.
„Rozłożenie ciężaru walki z korupcją na kilka instytucji pozwoli w przypadku wykrycia tego rodzaju przestępstw na podejmowanie skutecznych, profesjonalnych i w pełni niezależnych działań ukierunkowanych na ściganie faktycznych sprawców przestępstw korupcyjnych, nie zaś realizowania czynności wpisujących się w walkę polityczną” – można przeczytać w uzasadnieniu.
Centralne Biuro Antykorupcyjne to służba stworzona w 2006 roku przez PiS. CBA zostało założone przez działaczy PiS Mariusza Kamińskiego, Ernesta Bejdę i Macieja Wąsika.
CBA kojarzy się przede wszystkim z działaniami na polityczne zlecenie PiS oraz często nieudanymi operacjami specjalnymi. To CBA było autorem nieudanej i zakwestionowanej przez sąd prowokacji w sprawie tzw. afery gruntowej. Chodzi o prowokację CBA z 2007 roku, w ramach której służba chciała udowodnić, że za łapówkę dla ówczesnego ministra rolnictwa Andrzeja Leppera można odrolnić w Polsce ziemię. Szefem CBA był wówczas Mariusz Kamiński, Maciej Wąsik był jego zastępcą. Celem przeprowadzenia operacji specjalnej prowadzono nielegalne podsłuchy i fałszowano dokumenty.
W 2015 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał akcję za nielegalną i skazał Wąsika i Kamińskiego na 3 lata więzienia, a dwóch kolejnych agentów CBA na 2,5 roku więzienia.
To także dla CBA rząd Zjednoczonej Prawicy kupił szpiegowskie oprogramowanie Pegasus, którego wykorzystanie – m.in. wobec Krzysztofa Brejzy (KO) w kampanii wyborczej 2019 r. – jest dzisiaj przedmiotem badań sejmowej komisji śledczej.
Na zlecenie rządu Zjednoczonej Prawicy CBA zajmowało się też poszukiwaniem haków na niepokornych sędziów. Szeroko zakrojone działania CBA były elementem represji wobec sędziów.
„Bez analizy zjawisk korupcyjnych i stworzenia polityki antykorupcyjnej nie sposób ocenić, czy faktycznie CBA należy zlikwidować — zauważyli w czasie konsultacji projektu latem tego roku eksperci Fundacji Batorego. ”Z doświadczeń innych państw wynika, że
„Sama likwidacja CBA będzie operacją fasadową. Rząd powinien potraktować plany likwidacji CBA jako okazję do przeglądu przepisów dotyczących przeciwdziałania korupcji i walki z nią”.