Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Szef MSWiA Marcin Kierwiński zapowiedział, że policja będzie szukać osób, które, mimo zakazu, odpalały race podczas tegorocznego Marszu Niepodległości. Wśród jest także Sławomir Mentzen
Minister spraw wewnętrznych zapewnia, że osoby, które odpalały race podczas Marszu Niepodległości w Warszawie, będą za to ścigane. Wśród nich ma być jeden z liderów Konfederacji, Sławomir Mentzen.
„Osoby, które odpaliły race mimo zakazu, będą musiały liczyć się z tym, że dostaną grzywnę. Niektórzy robili to w sposób dość ostentacyjny. Mówię tutaj na przykład o panu pośle Mentzenie” – powiedział 12 listopada w „Faktach po Faktach” w TVN24 szef MSWiA Marcin Kierwiński.
Jak dodał, zabezpieczająca marsz policja skonfiskowała w sumie ponad 400 rac.
„Jeżeli ktoś szedł z racą, poruszał się po Warszawie, w związku z tym zakazem i został wylegitymowany, takie materiały zostały mu zabrane” – powiedział Kierwiński.
Oprócz rac, przy wylegitymowanych osobach znaleziono także około 120 granatów hukowych, kilka maczet i noży.
Aby ukarać Sławomira Mentzena grzywną, Sejm musi najpierw wyrazić zgodę na uchylenie mu immunitetu. Policja ma przygotować wniosek w tej sprawie.
Podczas Święta Niepodległości w Warszawie wojewoda mazowiecki wprowadził bezwzględny zakaz noszenia broni i używania pirotechniki podczas zgromadzeń.
Odbywający się już po raz 15. Marsz Niepodległości zgromadził według szacunków warszawskiego ratusza około 100 tys. osób. Wśród maszerujących byli także prezydent Karol Nawrocki, politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz reporterzy OKO.press. Ich relację przeczytasz (i obejrzysz) tutaj.
Przeczytaj także:
Trwał 43 dni, najdłużej w historii. 12 listopada wieczorem Donald Trump podpisał ustawę o finansowaniu rządu federalnego. To oznacza koniec shutdownu
Najdłuższy w historii Ameryki shutdown był spowodowany ciągłym odrzucaniem przez Senat prowizorycznego projektu budżetu Donald Trumpa na kolejny rok. Republikanie dotąd nie mieli wymaganych 60 głosów, by powiedzieć „tak”, a Demokraci nie chcieli zgodzić się na cięcia w tzw. Obamacare, czyli państwowym ubezpieczeniu zdrowotnym.
W nocy z 9 na 10 listopada Republikanie wreszcie dogadali się z częścią Demokratów i przyjęli porozumienie. Teraz podpisał je Donald Trump – to oznacza koniec shutdownu.
Porozumienie zakłada finansowanie rządu do końca stycznia, całoroczne finansowanie dla agencji rządowych i cofnięcie masowych zwolnień pracowników federalnych po 1 października. W grudniu odbędzie się też głosowanie nad dopłatami do obamacare, które wygasają z końcem roku. O te dopłaty walczyli Demokraci.
Shutdown, czyli „zamknięcie rządu”, oznacza, że Kongres odrzuca projekt budżetu. A to oznacza, że część administracji przestaje pracować. Oznacza to kryzys w wielu dziedzinach, związany z brakiem finansowania. Zanim shutdown się skończy, część pracowników zostaje zwolniona lub nie otrzymuje wynagrodzenia.
Ostatni shutdown trwał na przełomie 2018 i 2019 r. – 35 dni, także za administracji Trumpa. Wtedy kością niezgody był mur na granicy z Meksykiem. Każde takie wstrzymanie działalności rządu jest bardzo kosztowne – kończący się właśnie shutdown ma kosztować gospodarkę nawet 11 mld dolarów, jak oblicza Biuro Budżetowe Kongresu.
Według najnowszego raportu Amnesty International i Better Planet Laboratory (BPL) w 170 krajach świata działa ponad 18 tys. instalacji wydobycia i przetwarzania węgla, ropy i gazu.
Mieszkanie w sąsiedztwie takich instalacji wiąże się z podwyższonym ryzykiem groźnych chorób, degradacji środowiska naturalnego i utrwala status quo utrudniające przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu.
Raport Amnesty International został opublikowany w czasie, gdy w brazylijskim mieście Belém rozpoczyna się kolejny szczyt klimatyczny ONZ, tzw. COP30. Szczyt ma podjąć próbę rozpisania mapy drogowej odejścia od paliw kopalnych, których spalanie zwiększa koncentrację gazów cieplarnianych w atmosferze, powodując wzrost temperatury. Od lat 1850-1900 średnia temperatura Ziemi wzrosła o ok. 1,5°C.
„Przemysł paliw kopalnych zagraża miliardom ludzi i nieodwracalnie zmienia system klimatyczny… Era paliw kopalnych musi się skończyć teraz” – powiedziała cytowana w komunikacie Agnès Callamard, sekretarz generalna Amnesty International.
W odległości do 5 km od jednej z instalacji wydobywczych bądź przetwórczych paliw kopalnych mieszka aż 2 mld ludzi, a więc ok. 25 proc. populacji globu. Około 463 mln osób mieszka w promieniu 1 km od takich miejsc – w tym 124 mln dzieci.
Ponad 3 500 nowych instalacji paliw kopalnych jest w fazie planowania lub budowy i może narazić kolejne 135 mln ludzi na emisje, spaliny i wycieki. Zamieszkiwanie w sąsiedztwie takich instalacji zwiększa ryzyko nowotworów, chorób serca, zaburzeń rozrodczych oraz przedwczesnej śmierci. Dochodzi również do degradacji środowiska – wody, gleby i powietrza – oraz niszczenia ekosystemów, które są kluczowe dla bioróżnorodności i pochłaniania dwutlenku węgla.
Według raportu ok. 1/3 obszaru działalności firm zajmujących się wydobyciem i przetwórstwem węgla, ropy i gazu obejmuje co najmniej jeden „ekosystem krytyczny” – czyli ekosystemy mokradłowe, leśne lub rzeczne o wyjątkowym znaczeniu. Jedna szósta instalacji znajduje się na terytoriach rdzennych społeczności, które stanowią około 5 proc. populacji świata. Wiele z tych terenów jest silnie skażonych, a zarazem zamieszkują je społeczności ubogie, marginalizowane, często rdzenni mieszkańcy.
„Ekspansja przemysłu paliw kopalnych wiąże się również z przejmowaniem ziemi, grabieżą kultury, podziałami w społecznościach i utratą źródeł utrzymania, a także z przemocą, groźbami w sieci i procesami sądowymi – zarówno karnymi, jak i cywilnymi – przeciwko liderom społeczności, którzy pokojowo sprzeciwiają się budowie rurociągów, projektom wiertniczym i innym inwestycjom infrastrukturalnym” – pisze brytyjski „The Guardian” w omówieniu raportu.
Pomimo deklaracji państw o odejściu od paliw kopalnych, raport wskazuje na rosnącą liczbę nowych projektów wydobywczych i przetwórczych. Chiny i Indie przodują w inwestycjach w instalacje węglowe; inwestycje w ropę i gaz są bardziej rozproszone terytorialnie.
Amnesty International zwraca uwagę, że przemysł paliw kopalnych nadal dostarcza około 80 proc. światowej energii pierwotnej i aktywnie wpływa na politykę klimatyczną, blokując reformy.
Według Międzynarodowej Agencji Energii, której raport na temat przyszłości wytwarzania energii ukazał się także dziś, choć popyt na węgiel osłabnie już pod koniec trwającej dekady, popyt na ropę i gaz będzie rósł nieprzerwanie do 2050 roku – o ile nie nastąpią zasadnicze zmiany na rzecz gospodarki nisko- lub zeroemisyjnej.
Przeczytaj także:
Przeczytaj także:
Ustalenia dziennikarzy BBC potwierdzają, że na części strefy Gazy kontrolowanej przez izraelską armię Izraelczycy dalej chętnie korzystają z buldożerów i niszczą infrastrukturę cywilną
Dziennikarze faktczekingowego serwisu BBC Verify przeanalizowali dostępne dane i zdjęcia satelitarne. Najnowsze ze zdjęć pochodzą z 10 listopada. Na ich podstawie stwierdzili, że od 10 października (a więc przez niecały miesiąc) – gdy w życie weszło zawieszenie broni w Strefie Gazy – izraelska armia zniszczyła w palestyńskiej enklawie ponad 1,5 tys. budynków.
Z ich analizy wynika, że izraelska armia przez ostatni miesiąc zdołała zniszczyć całe dzielnice. W odpowiedzi na pytania dziennikarzy izraelska armia przekazała, że działa zgodnie z ustaleniami zawartymi w porozumieniu.
Zdjęcia satelitarne przeanalizowane przez BBC wskazują, że część zrównanych z ziemią po 10 października budynków najpewniej nie była zniszczona. Na zdjęciach satelitarnych z Abasan al-Kabira, dzielnicy miasta Chan Junus nie widać wyraźnych zniszczeń między październikiem 2023 roku a październikiem 2025. Na zdjęciach z 10 listopada większość budynków jest zrównania z ziemią.
Cytowany przez BBC izraelski ekspert do spraw bezpieczeństwa Eitan Szamir uważa, że systematyczne burzenie palestyńskich budynków nie jest jednak naruszeniem zawieszenia broni, bo budynki te znajdują się za tak zwaną żółtą linią.
Przypomnijmy – 10 października w życie weszło narzucone Izraelowi przez Donalda Trumpa porozumienie o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem. Zakładało ono między innymi powrót izraelskich zakładników z Gazy i palestyńskich więźniów przetrzymywanych w izraelskich więzieniach do domów, zaprzestanie działań wojennych i zorganizowanie międzynarodowej siły pokojowej w przyszłości, która będzie zarządzać Gazą w czasie transformacji politycznej.
Żółta linia dzieli obecnie Strefę Gazy na dwie części — tę przylegającą do granicy z Izraelem w pełni kontroluje izraelska armia. Ustalenia BBC potwierdzają, że w części kontrolowanej przez Izrael armia dalej prowadzi politykę niszczenia palestyńskich domów. Według palestyńskich danych od 10 października działania izraelskiej armii zabiły 242 osoby.
Przeczytaj także:
Daniel Obajtek stawił się 12 listopada w prokuraturze w w Warszawie. Usłyszał zarzut, nie przyznał się do winy i na tym etapie postepowania odmówił składania zeznań. Chodzi o sprawę korzystania z usług detektywów przez Orlen, gdy był tam prezesem. W kolejnych sprawach trzeba najpierw uchylić mu immunitet w PE.
Przed budynkiem PiS zorganizował protest pod hasłem „murem za Obajtkiem”. Do udziału w nim namawiał sam Jarosław Kaczyński.
„Najwybitniejszy polski menedżer jest dzisiaj wściekle atakowany za to, że z polskiej firmy petrochemicznej zrobił koncern multienergetyczny, który zaczął się liczyć w Europie i na świecie” – stwierdził we wpisie na X.
Przeczytaj także:
Sprawa dotyczy zawarcia przez Orlen dwóch umów na usługi detektywistyczne ze wskazaną przez Daniela Obajtka firmą.
Badając sprawę inwigilacji polityków PO śledczy dotarli do umów zawieranych między Orlenem a gdańską firmą detektywistyczną Invest Protect. Okazuje się, że zbieranie kompromitujących informacji na polityków PO nie było jedynym zadaniem zleceniobiorcy. Jedna z umów dotyczyła „świadczenia usług ochrony Daniela Obajtka" i opiewała na 6 milionów złotych. W zakres tej ochrony miał wchodzić zarówno monitoring licznych nieruchomości prezesa Orlenu, jak i jego ochrona osobista na ich terenie.
Z zeznań świadków wynika, że wybór oferenta odbył się w Orlenie poza wymaganą prawem procedurą przetargową, a prezes Orlenu osobiście wskazał gdańską agencję jako wykonawcę. Aby móc skorzystać z trybu wskazania dostawcy umowy podpisano w ramach tzw. zdarzenia nadzwyczajnego, choć nic nie uzasadniało takiego rozwiązania. Umowy miały też klauzulę „poufne„ i stanowiły ”tajemnicę przedsiębiorstwa".
Według Radia Zet, jeden z prywatnych detektywów „w raportach z inwigilacji polityków prowadzonej na zlecenie Orlenu miał przedstawiać Marcina Kierwińskiego jako kierującego grupą, odpowiedzialną za ataki medialne na Daniela Obajtka”. Według tych doniesień Orlen miał zapłacić za współpracę z detektywem „dwa razy po 196 tysięcy złotych”. Doniesienia Kierwiński skomentował na X. „Nawet Orlen wykorzystywali do zbierania haków na oponentów politycznych” — napisał.
7 października Parlament Europejski uchylił immunitet obecnego europosła PiS. Wniosek w tej sprawie skierował do PE 19 grudnia 2024 r. ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar.
Obajtkowi – w przeciwieństwie do Zbigniewa Ziobry – nie grozi jednak areszt. Dlatego Ziobro się ukrywa w Budapeszcie, a Obajtek przyszedł do prokuratury i ogłosił, że nie jest tchórzem (na zdjęciu). Zwolennikom przed budynkiem powiedział zaś, że jest niewinny i padł ofiara politycznej nagonki, a usługi detektywistyczne zamawiał, by bronić interesów Orlenu.
To nie jedyne prawne problemy Obajtka. Do PE trafił już kolejny wniosek o uchylenie mu immunitetu – każdy zarzut to osobna sprawa. Tu chodzi o podejrzenie składania fałszywych zeznań oraz tłumienie krytyki prasowej (sprawa „NIE”).
Przeczytaj także:
Poza tym prokuratura prowadzi wielkie śledztwa dotyczące gigantycznych strat, m.in. przy fuzji Lotos-Aramco-MOL oraz przeszacowania kosztów projektu Olefiny III. To zaś uderza w legendę „wielkiego Orlenu” i wspaniałych menedżerów PiS, którzy budowali Polskę na miarę współczesnych ambicji Polaków
Legenda ta jest teraz PiS-owi bardzo potrzebna. To wyjaśnia demonstrację i apele Jarosława Kaczyńskiego. Po aferze ze sprzedaniem ważnej działki pod CPK w ostatnim tygodniu rządów PiS i po ucieczce Ziobry na Węgry opowieść o tym, że PiS modernizował i unowocześniał Polskę, jest bardzo zagrożona.
Przeczytaj także: