Partia Pracy z ogromna przewagą wygrywa wybory w Wielkiej Brytanii. Była kuratorka Barbara Nowak rezygnuje z mandatu radnej sejmiku małopolskiego po tym, jak marszałkiem został Łukasz Smółka
Maleją szanse skrajnej prawicy na zdobycie większości bezwzględnej w parlamencie Francji w drugiej turze wyborów parlamentarnych — wynika z najnowszego sondażu ośrodka Ifop
Według sondażu ośrodka Ifop Zjednoczenie Narodowe nie ma szans na bezwzględną większość w II turze wyborów parlamentarnych we Francji. Formacja, która zwyciężyła w pierwszej turze, słabnie.
Dawny Front Narodowy Marine Le Pen może liczyć na 210-240 mandatów.
Na drugim miejscu jest sojusz partii lewicowych, Nowy Front Ludowy (FNP), który może zdobyć 170-200 mandatów.
Partie centrowe skupione wokół prezydenta Emmanuela Macrona mogą liczyć na 95-125 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, czyli niższej izbie parlamentu.
Wcześniejsze prognozy dawały skrajnej prawicy 240-270 mandatów w 577-osobowym Zgromadzeniu Narodowym. Zjednoczenie Narodowe prawdopodobnie nie uzyska poparcia na poziomie większości bezwzględnej.
To efekt stworzonego przez lewicę i centrum „frontu republikańskiego”. Chodzi o wycofywanie kandydatów w części okręgów wyborczych, by uniknąć rozproszenia głosów przeciwko skrajnej prawicy. Przed drugą turą wyborów parlamentarnych część kandydatów zostanie wycofana, tak by pozostawić pole dla tego, kto ma największe szanse na pokonanie w danym okręgu wyborczym polityka RN.
Wspólna akcja Nowego Frontu Ludowego, czyli lewicowej koalicji, oraz Sojuszu Razem prezydenta Emmanuela Macrona może powstrzymać zwycięstwo skrajnej prawicy w wyborach parlamentarnych we Francji.
Jak donosi Le Monde, kandydaci lewicy mocniej wzięli sobie do serca wspólny plan i zrezygnowali w większej liczbie okręgów niż kandydaci sojuszu prezydenta Macrona.
Lewica wycofała w sumie już 129 z 415 kandydatów zakwalifikowanych do drugiej rundy. Z wyścigu wycofało się też 81 kandydatów Sojuszu Razem.
Jak wynika z wyliczeń Le Monde, masowa rezygnacja kandydatów z drugiej tury sprawia, że w 159 okręgach, w których będzie powtórne głosowanie, kandydat Zjednoczenia Narodowego zetrze się z kandydatem Nowego Frontu Ludowego, zaś w 133 kandydat Zjednoczenia Narodowego zetrze się z kandydatem Sojuszu Razem prezydenta Emmanuela Macrona.
Przypomnijmy, że we wtorek 2 lipca 2024 roku kandydatka skrajnej prawicy Ludivine Daoudi została wycofana przez swoją partię z wyborów parlamentarnych do Zgromadzenia Narodowego. Jej oponentka z tego samego okręgu, Emma Fourreau, kandydatka lewicowego Nowego Frontu Ludowego z ramienia Francji Niepokornej, zamieściła w poniedziałek na portalu X zrzut ekranu posta na Facebooku z konta Daoudi, na którym pozuje ona w czapce podoficera Luftwaffe ze swastyką.
Ludivine Daoudi, kandydatka z 1. okręgu wyborczego Calvados w północno-zachodniej Francji, uzyskała w niedzielę prawie 20 procent głosów w pierwszej turze przedterminowych wyborów.
Władzę w Wielkiej Brytanii po 14 latach przejmują laburzyści Keira Starmera. Trwa liczenie oficjalnych głosów, według sondażu exit poll mogą liczyć na 410 z 650 foteli w Izbie Gmin
Trwa oficjalne liczenie głosów po wyborach w Wielkiej Brytanii. O godz. 6:30 polskiego zostało ponad 100 okręgów do przeliczenia. Partia Pracy wygrywa wybory powszechne w Wielkiej Brytanii miażdżącym wynikiem. Według opublikowanej w piątek rano zaktualizowanej prognozy BBC Partia Pracy zdobędzie 410 miejsc w parlamencie. Mandaty w pozostałych partiach rozłożą się następująco:
Jeżeli prognozy się potwierdzą w oficjalnych wynikach, Keir Starmer zostanie nowym premierem. „Zmiana zaczyna się teraz” – mówił Starmer po ogłoszeniu prognozy BBC. To właśnie Keir Starmer, 61-letni prawnik i szef Partii Pracy jest kandydatem na premiera. Po wygranej zastąpi Rishiego Sunaka.
Przypomnijmy, że Exit Poll z godz. 23 dał 410 mandaty Partii Pracy, 131 Partii Konserwatywnej, 61 centrowym Liberalnym Demokratom, 13 prawicowej, populistycznej partii Reform UK (czyli następczyni Partii Brexitu), 10 Szkockiej Partii Narodowej, 4 walijskiej Plaid Cymru oraz 2 Zielonym.
Sondaże exit poll przewidują, że Partia Pracy zdobędzie aż 410 miejsc w Izbie Gmin. A Partia Konserwatywna zaledwie 131. „Niesamowity wynik”, „historyczny”, „czegoś takiego nie widzieliśmy” – to pierwsze komentarze brytyjskich mediów
W Wielkiej Brytanii właśnie zakończyło się głosowanie w przedterminowych wyborach parlamentarnych. Brytyjczycy wybierają 650 członków Izby Gmin.
Partia Pracy zdobędzie prawdopodobnie najwięcej mandatów w historii. O 208 więcej niż ma obecnie.
Partia Konserwatywna — poniesie największe w historii straty. Jeśli potwierdzi się exit poll przeprowadzony przez Ipsos, konserwatyści stracą dwie trzecie miejsc w Izbie Gmin (234 miejsca). Będzie to ich najgorszy wynik od lat 30... XIX wieku.
„Rekord za rekordem” – komentował na gorąco dziennikarz Sky News.
Konserwatyści stracą władzę po 14 latach. W wyniku tych wyborów premierem zostanie Keir Stramer, który przejął przywództwo w Partii Pracy w 2020 roku po największej porażce tej partii od 84 lat. Będzie rządził krajem, mając w parlamencie większość 170 miejsc. Większość w brytyjskim parlamencie to 326 miejsc.
Powody do radości ma też partia Nigela Farage'a — nazywanego ojcem Brexitu. Farage wprowadzi do parlamentu 13 deputowanych.
Partia Pracy prowadzi w sondażach od 2022 roku. Według ostatniej średniej sondażowej na labourzystów zamierzało głosować 39,9 proc. wyborców, a na torysów – 20,8 proc.
Konserwatyści tracili przede wszystkim z powodu kompromitacji kolejnych premierów. Od 2016 roku rządem kierowały cztery osoby. Kolejno: Theresa May, Boris Johnson, Liz Truss i Rishi Sunak.
Inny powód utraty popularności to rosnące koszty życia. A także pamięć covidu — torysi rządzili w trakcie pandemii. Nie bez znaczenia był Brexit, który oznaczał dla Brytyjczyków przede wszystkim chaos.
W kampanii wyborczej konserwatyści obiecywali cięcia podatków. Partia Pracy — nową strategię przemysłową. Jednym z najważniejszych tematów kampanii był dostęp do opieki zdrowotnej. Konserwatyści obiecali podniesienie nakładów na państwową służbę zdrowia oraz zatrudnienie 92 tysięcy pielęgniarek i 28 tysięcy lekarzy. Partia Pracy obiecała skrócenie kolejek do lekarzy.
Radna PiS najpierw zagłosowała za nowym marszałkiem. A potem ogłosiła, że składa mandat, bo jej „nie po drodze z takim układem” i nie będzie popierać zdrajców
„Głosowałam, jak potrzebował PiS, ale nagrodzeni dziś zostali zdrajcy” – powiedziała Barbara Nowak po głosowaniu nad wyborem marszałka małopolskiego. Za szóstym razem PiS, który ma sejmiku większość, zdołał wybrać marszałka. Został nim Łukasz Smółka.
Wcześniej część radnych się buntowała i nie chciała głosować za poprzednim kandydatem PiS — Łukaszem Kmitą popieranym przez Jarosława Kaczyńskiego. Do Kmity miał przekonać Kaczyńskiego Ryszard Terlecki. Przeciwko byli radni związani z Beatą Szydło.
Kandydatura Smółki pogodziła w końcu pisowskie frakcje, ale jak się okazało, nie na długo.
Szóste głosowanie, a zarazem finał małopolskiej awantury opisujemy poniżej.
Barbara Nowak była do połowy grudnia 2023 małopolską kuratorką oświaty. W kwietniu została wybrana radną do sejmiku małopolskiego. W czwartek 4 lipca 2024 zagłosowała tak jak pozostali radni PiS – poparła Łukasza Smółkę, który został marszałkiem województwa. Wkrótce po głosowaniu Barbara Nowak ogłosiła, że składa mandat.
„To, czego ja nie toleruję to konfabulacje, opowiadanie na temat tego, jak zły jest sposób postępowania w Prawie i Sprawiedliwości” – powiedziała Barbara Nowak Wirtualnej Polsce.
„Padły gorszące dla mnie słowa, czy to o roli pana prezesa [Jarosława Kaczyńskiego], czy pana, który był kandydatem. Tak się nie robi” – dodała.
PiS w końcu wybrał marszałka województwa małopolskiego. „To jest promocja [sejmiku] poprzez kompromitację” – mówił radny Miłosz Motyka (Trzecia Droga/PSL)
Pięć razy w głosowaniu w sejmiku małopolskim przepadł kandydat popierany przez Jarosława Kaczyńskiego. 4 lipca 2024 w końcu się udało. Frakcje w PiS-ie się dogadały i na marszałka radni PiS wybrali Łukasza Smółkę.
W głosowaniu wzięło udział 39 radnych, wszystkie głosy były ważne — inaczej niż w poprzednich głosowaniach, gdy zdarzało się, że aż 20 osób oddało głosy nieważne.
Za Smółką zagłosowały 22 osoby. Żeby przerwać impas, konieczna była większość 21 głosów.
Odczytując wyniki, radna PiS Danuta Kawa pomyliła się i powiedziała: „Marszałkiem województwa małopolskiego został pan Łukasz Kmita”. Nic dziwnego: radni głosowali nad kandydaturą Kmity już pięć razy, można się przyzwyczaić.
Czwartkowe głosowanie było finałem trwającej trzy miesiące awantury w sejmiku małopolskim. Choć Prawo Sprawiedliwość w wyborach samorządowych w kwietniu 2024 zdobyło w Małopolsce większość (21 radnych do 18), nie było w stanie przegłosować własnego marszałka. Kandydatem był Łukasz Kmita — były wojewoda, obecnie poseł.
Małopolska sala sejmikowa była świadkiem okrzyków: „Zdrada!, „Hańba!”, „Trolle!” Do Krakowa osobiście przyjeżdżał Jarosław Kaczyński. A kiedy Kaczyńskiego nie było, kandydat Kmita puszczał krakowskim radnym z telefonu odezwy prezesa PiS. Doszło nawet do tego, że trzy osoby z małopolskiego klubu PiS zostały zawieszone. I to nie byle kto — między innymi były marszałek województwa i minister z kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy.
Wszystko dlatego, że kilka osób nie chciało za Kmitą zagłosować. W najgorszym dla Kmity momencie poparło go tylko 13 osób.
Małopolski serial polityczny to między innymi wynik walki frakcji Ryszarda Terleckiego i Beaty Szydło. Kmitę na fotel marszałka forsował Ryszard Terlecki. Sprzeciwiali się radni związani z byłą premier Beatą Szydło.
Terleckiego wsparł Jarosław Kaczyński i tygodniami upierał się przy kandydaturze Kmity, stawiając na szali swój autorytet. Awantura mogła się skończyć przedterminowymi wyborami do sejmiku, na czym zresztą miało zależeć Kaczyńskiemu. Pozbyłby się buntowników, nie dając im miejsc na listach. Jednak z buntownikami z PiS zaczęła się dogadywać opozycja. I miała sukcesy: na stronę KO i Trzeciej Drogi udało się przeciągnąć co najmniej jedną osobę z PiS. Kaczyński miał z tego powodu ustąpić.
Według doniesień Jacka Gądka z „Newsweeka” Małgorzata Wasserman przekonała Kaczyńskiego, by odpuścił kandydaturę Kmity i zgodził się na kogoś, kogo zaakceptują wszystkie małopolskie frakcje. Takim kandydatem okazał się Łukasz Smółka.
O szczegółach tej draki opowiadają w najnowszym odcinku „Programu Politycznego” Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak.
„Jasno powiedzieliśmy, że jesteśmy jednością” – powiedział po wyborze Łukasz Smółka. I przypomniał, jak się nazywa, nawiązując do pomyłki radnej Kawy.
Wcześniej przedstawiając swoją kandydaturę, zapewniał, że stawia na współpracę i będzie marszałkiem
„Kmicie należą się kwiaty” – ironizował małopolski radny z Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Nowak. Stwierdził, że pracownicy działu promocji patrzą na niego z podziwem, jak rozsławił sejmik małopolski. „Dzisiaj wszyscy wiedzą, dzięki Łukaszowi Kmicie, kto to jest marszałek i wiedzą, że są radni województwa małopolskiego, którzy zajmują się ważnymi sprawami”.
Miłosz Motyka (poseł i radny wojewódzki z PSL):„ Mamy do czynienia z pewną promocją sejmiku. To jest promocja poprzez kompromitację. Nie pan za to odpowiada, tylko prezes Kaczyński i marszałek Terlecki. Przez trzy miesiące Małopolanie byli zakładnikami polityki nienawiści i terroru”.