0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

08:48 14-05-2025

Prawa autorskie: Rafał Trzaskowski z megafonem w tłumie ludziFot. Krzysztof Zatycki / Agencja Wyborcza.plRafał Trzaskowski z ...

Trzaskowski ujawnił dane pana Jerzego, podobnie jak wcześniej Czarnek i Nawrocki. Zajmie się tym UODO

Dane gdańszczanina, od którego Karol Nawrocki przejął mieszkanie, zostały już kilkakrotnie bezprawnie ujawnione przez polityków w kampanii wyborczej. Urząd Ochrony Danych Osobowych poinformował, że zajmie się tymi przypadkami

Słynny już pan Jerzy z Gdańska, od którego Karol Nawrocki przejął w budzący liczne wątpliwości sposób mieszkanie, chcąc nie chcąc znalazł się w samym środku kampanii wyborczej. Jego imię odmieniane jest w mediach – jak i w tym momencie – przez wszystkie możliwe przypadki. Opinia publiczna zna życiowe problemy, z jakimi się borykał i wie, z jakimi boryka się obecnie. Ale to politycy ujawniali – na użytek kampanii wyborczej oczywiście – kolejne jego dane osobowe. To rzecz jasna sprzeczne z prawem.

Pierwszy zrobił to Przemysław Czarnek z PiS, który podczas konferencji prasowej mającej służyć obronie Nawrockiego pokazał dokumenty zawierające nazwisko, PESEL i adres pana Jerzego. Następnie – w wywiadzie wideo – nazwisko pana Jerzego wymieniał sam Karol Nawrocki.

We wtorek jednak kolejny cios na chronioną prawem prywatność pana Jerzego spadł ze strony kandydata Koalicji Obywatelskiej. Rafał Trzaskowski ujawnił w mediach społecznościowych jego imię i nazwisko oraz adres domu pomocy społecznej, w którym pan Jerzy obecnie przebywa.

UODO poinformował w środę, że z urzędu zajmie się wszystkimi kolejnymi przypadkami ujawniania danych pana Jerzego przez polityków. Grożą im za to dotkliwe kary finansowe.

„Przypominamy również, że 7 maja br. prezes UODO zdecydował o podjęciu z urzędu sprawy ujawnienia danych osobowych podczas konferencji prasowej posła PiS Przemysława Czarnka, zorganizowanej wraz z posłami PiS Pawłem Szefernakerem oraz Andrzejem Śliwką. W tym przypadku ujawnienie danych 2 osób miało najszerszy charakter – poseł na Sejm RP ujawnił imiona, nazwiska, imiona rodziców, numery ewidencyjne PESEL, numery i serię dowodów osobistych, numery NIP, adresy zamieszkania. Poseł P. Czarnek został zobowiązany przez prezesa UODO do przedstawienia wyjaśnień w sprawie pismem z dnia 9 maja br.” – podkreśla UODO.

„Prezes UODO Mirosław Wróblewski apeluje do polityków – kandydatów i ich komitetów wyborczych, by w rywalizacji o najwyższy urząd w kraju nie zapominali o konieczności dbania o zasady ochrony danych osobowych i nie ujawniali danych obywateli” – taki apel pojawił się jeszcze we wtorek na stronie internetowej Urzędu Ochrony Danych Osobowych.

05:45 14-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Tetiana DZHAFAROVA / AFPFot. Tetiana DZHAFAR...

Zełenski dla europejskich gazet o spotkaniu w Turcji: Sens ma tylko rozmowa z Putinem

W wywiadzie dla pięciu europejskich gazet, w tym „Wyborczej”, prezydent Wołodymyr Zełenski tłumaczy, dlaczego sens ma teraz tylko jego spotkanie z Putinem, a rozmowy na niższym szczeblu, bez spotkania prezydentów, to zawracanie głowy. Ocenia też sytuację Ukrainy na froncie i perspektywy Rosji.

„Trzeba zrozumieć, po co potrzebne jest moje spotkanie z Putinem. Oczywiście, to niemożliwe, żebyśmy doszli do porozumienia we wszystkich kwestiach. Mamy inne podejście do życia i inny światopogląd. Ale musimy znaleźć jakiś format zakończenia wojny (...) Są pewne rzeczy, co do których musimy się zgodzić, a potem grupy techniczne mogą siedzieć przez siedem, dziesięć, piętnaście godzin. Prześpią się dwie godziny i dalej będą pracować. On [Putin] nie będzie w stanie tyle wytrzymać” – powiedział w Kijowie Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla pięciu europejskich gazet, w tym dla „Gazety Wyborczej”.

Żeby uściślić: pan pojedzie do Turcji, ale jeśli nie będzie zawieszenia ognia, to żadna inna ukraińska delegacja tam się nie zjawi, nawet jeśli Ławrow [szef MSZ] będzie czekał w hotelu? – pyta Zełenskiego Piotr Andrusieczko z „Wyborczej”.

„Format bez spotkań liderów nie działa” – odpowiada Zełenski. „Myślę, że albo Putin przyjedzie, albo nie przyjadą tacy jak Ławrow. Albo to dla nich ważne, albo nie. Dlatego nie będę myślał o jakimś Ławrowie”.

Ale jak zauważa „Guardian”, którego dziennikarz także brał udział w wywiadzie, Zełenski naciskany odmówił wykluczenia wysłania delegacji niższego szczebla do Stambułu na rozmowy. „Nie wiem. Jestem szczery. Może Amerykanie, może ktoś naprawdę będzie chciał ponownie uruchomić taki format. Nie wiem” – powiedział.

I dalej w „Wyborczej”: „Istotne, żeby Trump uwierzył, że Putin kłamie (...) Czekamy na pakiet sankcji ze strony Stanów Zjednoczonych. Jest mocny i bardzo niebezpieczny dla Rosjan. Jeśli zostanie wprowadzony w życie, to będzie pierwszy krok i jestem pewien, że będziemy mogli rozmawiać z Europą o wzmocnieniu amerykańskich sankcji. One potwierdzą, że Putin nie chce kończyć wojny.”

Jaki jest kontekst?

11 maja w nocy, po wielogodzinnych rozmowach m.in. z przywódcą Chin Xi Jinpingiem i po wezwaniu liderów europejskich do zawarcia natychmiastowego rozejmu w Ukrainie, pod groźbą ostrych sankcji na Rosję, prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował rozmowy pokojowe w Stambule. Bez rozejmu, ale „bez warunków wstępnych”.

Wołodymyr Zełenski odpowiedział, że przyjedzie i jest gotów na rozmowy z Putinem. Na to jednak, jak się teraz okazuje, nie jest gotowy Putin. Prezydent Rosji myślał o wysłaniu delegacji „eksperckiej”, która mogłaby prowadzić bez końca rozmowy o pokoju, a walki na froncie by trwały. Putin bowiem jest naciskany na zakończenie wojny, ale rozejm i uznanie w Ukrainie partnera podkopuje mit „ostatecznego zwycięstwa”, który legitymizuje władzę ekipy Putina w Rosji.

Zełenski wyraźnie stawia na rozmowę z Putinem. Francuski dziennik „Libération” cytuje w tytule swojej wersji wywiadu Zełenskiego: „Jeśli Putin nie przyjedzie do Turcji, będzie to dla niego całkowita porażka”.

„Guardian” wyjaśnia stawkę tej gry: Jeśli nic nie zostanie uzgodnione podczas spotkań w Turcji, pozostaje pytanie, czy Europejczycy będą w stanie przekonać Trumpa do swoich planów zwiększenia presji na Moskwę. Zełenski podkreśla „z szacunkiem dla Polski” szczególną rolę przywódców Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii w pokazywaniu Trumpowi, jaka jest sytuacja.

Prezydent Zełenski mówi w wywiadzie, że Putin już rozpoczął letnią ofensywę w Ukrainie, ale Ukraińcom udaje się ja powstrzymywać. Putin rozmawia o dodatkowym wsparciu z Korei Północnej, gdyż nie jest gotowy na mobilizację w Rosji. A jej gospodarka wyraźnie słabnie.

A Ukraina?

„Trzymamy się teraz całkiem nieźle. Nie jest źle. Oczywiście mamy problemy, ale dzisiaj nie możemy już mówić o problemach z czasów, kiedy pociski artyleryjskie były dostarczane zbyt wolno. Produkujemy własne drony i jest na to finansowanie, co prawda odbywa się to wolniej, niż ustalaliśmy z partnerami. Problemem nie jest już transport, ale powolne podejmowanie decyzji” – mówi Wołodymyr Zełenski.

17:50 13-05-2025

Prawa autorskie: "Wiesti", 13 maja 2025"Wiesti", 13 maja 20...

Rosja nie chce ujawnić składu delegacji do Stambułu. Putin liczy się z kolejnymi sankcjami

Kreml ogłosi, kto będzie reprezentował Rosję w negocjacjach ze stroną ukraińską w Stambule, „gdy tylko Władimir Putin uzna to za konieczne” – powiedział rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow. Kremlowscy oficjele sugerują, że skład delegacji ujawnią w dniu rokowań, 15 maja. Ale jakaś rosyjska delegacja na pewno stawi się w Stambule.

Co się stało?

„Negocjacje pokojowe bez warunków wstępnych” zaproponowane przez Putina 11 maja w ciągu dwóch dni zostały sprowadzone do pytania, czy Putin osobiście pofatyguje się do Stambułu.

Będzie tam prezydent Zełenski, być może przedstawiciele Unii Europejskiej. Wolę pojawienia się w Stambule ogłosił nawet Donald Trump, który właśnie rozpoczął wizytę w Arabii Saudyjskiej. Turcy twierdzą jednak, że nic nie wskazuje na to, by Trump miał się u nich pojawić. CNN podaje, że Trump do Stambułu pojedzie, jeśli będzie tam Putin. A na pewno wyśle tam swoich osobistych wysłanników do spraw Rosji i Ukrainy: Steve'a Witkoffa i Keitha Kellogga. Nowością z popołudnia 13 maja jest to, że delegacji amerykańskiej przewodniczyć będzie w Stambule sam sekretarz stanu Marco Rubio.

Moskwa od dwóch dni kluczy, choć propozycja rozmów pokojowych w Stambule miała być mistrzowskim zagraniem Putina, przebijającym ofertę Zachodu: albo rozejm, albo ostre sankcje na Rosję.

Ktoś z Rosji do Stambułu pojedzie — mówi Pieskow — ale nie wiadomo, na jakim szczeblu będzie to delegacja i o czym będzie mogła rozmawiać. Przedstawiciele Kremla powtarzają jednak nadal, że zasadniczo chcą od Ukrainy uznania rosyjskiej aneksji czterech regionów ukraińskich (czyli oddania ziem Ukrainy do tej pory przez Putina niezdobytych) i zmiany władz w Kijowie na prorosyjskie (co Putin nazywa „denazyfikacją”). Brak zgody na te warunki Moskwa nazywa „brakiem zdolności do negocjacji”.

We wtorek też Moskwa zaczęła nazywać ofertę Zełenskiego bezpośrednich rozmów z Putinem „szantażem” – mimo że ze strony Ukrainy rozmowy z Putinem bez przerwania walk to ogromne ustępstwo, poczynione pod wpływem Trumpa. Bo Ukraina (i Europa) uważają, że wstępem do rozmów pokojowych powinno być zawieszenie broni.

Czy Putin pojedzie do Stambułu? – pytali we wtorek dziennikarze rzecznika Putina Pieskowa.

„Jak tylko prezydent uzna to za konieczne, to ogłosimy to” – odpowiedział Pieskow. „Kreml na razie nie planuje dalszych komentarzy na ten temat”.

Jednocześnie Pieskow zaczął stawiać nowe warunki negocjacji – choć propozycja Putina miała dotyczyć rozmów „bez warunków wstępnych”. Teraz Kremlowi nie podoba się, że udział w rokowaniach chcą też wziąć sojusznicy Ukrainy, czyli państwa europejskie. Choć z ich strony przystanie na „negocjacje pokojowe” Putina to także akt dobrej woli. Wcześniej ogłosiły, że Putin ma przerwać ostrzał Ukrainy do 12 maja, albo na Rosję zostaną nałożone kolejne sankcje.

Jaki jest kontekst?

Głosy z Kremla świadczą o tym, że Putin wpadł w pułapkę. Liczył bowiem, że Zełenski „pokojową ofertę” rozmów bez przerywania walk odrzuci. Zwłaszcza że władze Ukrainy wprowadziły w 2022 r. zakaz negocjowania z Putinem. Stało się to po ujawnieniu rosyjskiego mordu w Buczy. „Tyle że — mówią teraz Ukraińcy — zakaz nigdy nie dotyczył prezydenta”. Ale prezydent Ukrainy nie może negocjować z przedstawicielem Rosji niższego szczebla.

Teraz więc Kreml lży Zełenskiego i grozi krwawym odwetem za niewłaściwe zinterpretowanie oferty „rozmów pokojowych bez warunków wstępnych”:

„Zełenski nie wyrósł jeszcze na manipulatora, który mógłby czymkolwiek manipulować. Jest decyzja wodza naczelnego [Putina], który powiedział, że jesteśmy gotowi do negocjacji. Piłka jest po ich stronie, ale żadnych ultimatum, żadnych idiotycznych oświadczeń, nie doprowadzą do niczego, dopóki nie zdadzą sobie sprawy z tego, co dzieje się na miejscu” – powiedział reporterom szef Komitetu Obrony Dumy Państwowej Andriej Kartapołow.

„Jeśli Ukraina nie chce rozmawiać, to Rosja będzie mówić językiem, który Ukraina lepiej rozumie i do którego jest przyzwyczajona – językiem rosyjskiego bagnetu”.

„Nawet jeśli fantazjujemy i wyobrażamy sobie, że dojdzie do spotkania Władimira Putina z Zełenskim, to po jednej stronie stołu negocjacyjnego będzie nasz prezydent i wódz naczelny, a po drugiej – kto? Nikt. Biała plama w historii niegdyś braterskiej republiki” – ogłosił z kolei w Telegramie senator Władymir Dżabarow.

Wszystko to pokazuje narastające napięcie w Moskwie. Kanclerz Niemiec ostrzegł tymczasem, że kolejne poważne sankcje na Rosję są już gotowe i zostaną wprowadzone, jeśli — jak to się zanosi — rozmowy w Stambule okażą się fikcją. Także amerykański wysłannik Keith Kellogg pogroził Rosji sankcjami „surowszymi niż kiedykolwiek widzieliśmy”.

Putin wygląda na pogodzonego z tym. We wtorek powiedział przedstawicielom biznesu: „​​Nie możemy dać się zastraszyć nowymi możliwymi sankcjami. Nie powinniśmy się bać. Kto zaczyna się bać, zaraz wszystko straci. Konieczna jest jednak świadomość, co może się wydarzyć”.

Przeczytaj także:

16:43 13-05-2025

Prawa autorskie: Zrzut ekranuZrzut ekranu

Skrajnie prawicowy kandydat na prezydenta Rumunii na wiecu Nawrockiego w Zabrzu

George Simion, skrajnie prawicowy kandydat na prezydenta Rumunii, wspiera kandydata PiS Karola Nawrockiego w wyścigu o prezydenturę. W niedzielę 18 maja, kiedy Nawrocki będzie walczył w pierwszej turze wyborów prezydenckich w Polsce, w Rumunii rozstrzygnie się druga tura powtórzonych wyborów

Co się wydarzyło?

George Simion, lider skrajnie prawicowej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów (AUR) przyjechał na wiec polityczny Karola Nawrockiego 13 maja w Zabrzu. AUR to partia, która tak jak PiS należy do eurosceptycznej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

„Wspólnie z Rumunią, wspólnie, gdy wygra George, wspólnie, gdy wygramy my, będziemy budować Europę wartości, Europę ojczyzn, w której nie damy UE się scentralizować i zrobić z Polski i Rumunii swoim województw. Wspólnie z Rumunami będziemy budować Bukaresztańską Dziewiątkę i nasze relacje z USA” – mówił Karol Nawrocki na wiecu.

Simion zaczął od powiedzenia „Nic o nas bez nas”.

„Niewybieralni eurokraci z Brukseli chcieli ukraść rumuńskie wybory. Ale obywatele Rumunii przeciwstawili się temu tak jak wy, przeciwstawiliście się komunizmowi” – powiedział Simion, nawiązując do podtrzymywanej od grudnia 2024 roku narracji o rzekomo „skradzionych” rumuńskich wyborach prezydenckich.

„Teraz znowu musimy walczyć o wolność, o nasze prawa, nasze chrześcijańskie wartości i nasze rodziny (...). Nasze narody budzą się, nie pozwolimy neomarksistowskiej ideologii ani Zielonemu Ładowi dominować” – mówił Simion.

Jaki jest kontekst?

W niedzielę 18 maja, kiedy Karol Nawrocki będzie walczył w pierwszej turze wyborów prezydenckich w Polsce, w Rumunii rozstrzygnie się druga tura powtórzonych wyborów prezydenckich. Pierwotnie wybory prezydenckie w Rumunii zaplanowane były na 24 listopada i 8 grudnia. Pierwsza tura odbyła się, ale ku wielkiemu zaskoczeniu, zwyciężył w niej mało znany, skrajnie prawicowy kandydat o antyeuropejskich i prorosyjskich poglądach, Călin Georgescu, któremu sondaże dawały zaledwie kilka procent poparcia.

Georgescu nie wziął udziału w ani jednej debacie, a w rumuńskich mediach ciężko było znaleźć informacje o tym, kim jest. Okazało się, że przyczyną zwycięstwa Georgescu była w pełni skoordynowana kampania na TikToku, która kosztowała co najmniej 1 milion euro. Koszt, którego Georgescu nie wykazał w sprawozdaniu z kampanii.

Ze względu na nieprawidłowości w kampanii, w tym dowody możliwej rosyjskiej ingerencji, w grudniu rumuński Sąd Konstytucyjny zdecydował o anulowaniu wyborów.

Tuż po unieważnieniu pierwszej tury wyborów George Simion, który w listopadowym wyścigu zdobył zaledwie 4. lokatę, zaangażował się w kampanię podburzania opinii publicznej, że rumuńskie wybory zostały unieważnione tylko dlatego, że wygrał „niewłaściwy kandydat”. Na fali społecznego niezadowolenia i braku zaufania do instytucji publicznych w Rumunii poparcie Simiona urosło na tyle, że w pierwszej turze powtórzonych wyborów prezydenckich, która odbyła się 4 maja, Simion zdobył ponad 40 proc. głosów. Teraz ma realne szanse na zwycięstwo w drugiej turze.

Wybory w Rumunii relacjonowaliśmy z Bukaresztu:

Przeczytaj także:

15:12 13-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Sprawa domu Hołowni wyjaśniona? Jest decyzja sądu

Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył postępowanie ws. pozwu skierowanego przez Szymona Hołownię w trybie wyborczym przeciwko posłom PiS. Hołownia pozwał Jacka Sasina i Sebastiana Łukaszewicza za twierdzenia na temat jego domu na Podlasiu.

Co się wydarzyło?

Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył postępowanie ws. pozwu skierowanego przez kandydata na prezydenta Szymona Hołownię w trybie wyborczym przeciwko posłom PiS — donosi TVN24. Umorzenie jest skutkiem ugody, którą Szymon Hołownia zawarł z posłami PiS — Jackiem Sasinem oraz Sebastianem Łukaszewiczem.

„Strony zgodnie oświadczają, że wątpliwości, wynikające ze sposobu wypełnienia oświadczeń majątkowych Szymona Hołowni, zostały wyjaśnione” – głosi treść zawartej ugody. Dodano w niej, że Łukaszewicz i Sasin zobowiązują się do usunięcia swoich wpisów na ten temat z 8 maja tego roku z portali społecznościowych.

„PiS dziś i cnotę stracił i rubelka nie zarobił. Najpierw Nawrocki wycofuje się z pozwu przeciwko mnie, czyli nie podważa tego, że w sprawie mieszkań kłamał, a chwilę później po rozprawie w trybie wyborczym Sasin i Łukaszewicz muszą usunąć kłamstwa na mój temat ze swoich mediów społecznościowych” – napisał w mediach społecznościowych Szymon Hołownia.

Jaki jest kontekst?

Złożenie pozwu w trybie wyborczym przeciwko Jackowi Sasinowi oraz Sebastianowi Łukaszewiczowi marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział w piątek 9 maja. Pozew dotyczył wpisów polityków PiS w mediach społecznościowych, w których ci domagali się od Hołowni wyjaśnień ws. jego domu na Podlasiu. Posłowie PiS twierdzili, że Hołownia nie wykazał nieruchomości w swoich oświadczeniach majątkowych.

„UWAGA — otrzymałem zdjęcia domu @szymon_holownia, którego nie ma wskazanego w oświadczeniu majątkowym! Hołownia zaledwie dwie godziny temu nazwał go „ruderą po remoncie”! Panie Marszałku — to jest skandal, tu żadne wyjaśnienia nie wystarczą!” – napisał na X Sebastian Łukaszewicz 8 maja. Do wpisu dołączone zostały zdjęcia wiejskiego domu po remoncie.

Jacek Sasin przekazał post Łukaszewicza i dodał wpis: „Po takim perfidnym okłamaniu Polaków – czy zrezygnuje Pan z ubiegania się o fotel prezydenta i z drugiego najważniejszego stanowiska w państwie, Panie Marszałku @szymon_holownia?”.

Sprawę siedliska Hołowni w PAP tłumaczyła Mariola Rzepka ze sztabu Hołowni. Szymon Hołownia w oświadczeniach majątkowych za lata 2023 i 2024 miał wykazać, że jest właścicielem siedliska, wskazując również jego szacunkową wartość.

„Nie stwierdzono w tym zakresie żadnych nieprawidłowości. Warto przy tym zaznaczyć, że siedlisko to zarówno ziemia, jak i znajdujące się na niej zabudowania mieszkalne i gospodarcze” – tłumaczyła Rzepka.

Jak tłumaczy PAP, w oświadczeniu majątkowym marszałka Sejmu złożonym 30 kwietnia 2024 r. widnieje, że wraz z żoną ma dom o powierzchni 254 mkw o wartości niemal 2,9 mln zł oraz mieszkanie o powierzchni 64,5 mkw. warte 1,62 mln zł. Ponadto Hołownia wykazał siedlisko wiejskie o powierzchni 1,65 ha warte 554 tys. zł. W punkcie tym wykazano też działkę o powierzchni 1584 mkw i udział w drodze osiedlowej. W korekcie do tego oświadczenia, którą złożył 29 lipca 2024 r., Hołownia wyjaśnił, że na działce o powierzchni 1584 mkw znajduje się wymieniony w oświadczeniu dom.

Przeczytaj także: