0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

08:50 14-04-2025

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Tąpnięcie Mentzena i Konfederacji. Co jeszcze pokazują sondaże po debacie w Końskich?

Bez zmian na podium, ale poparcie Konfederacji dynamicznie spada – wynika z najnowszych sondaży prezydenckich.

Co się wydarzyło?

Znamy wyniki pierwszych sondaży po piątkowym przedwyborczym starciu w Końskich. Widać w nich przede wszystkim stabilizację na pierwszych dwóch miejscach prezydenckiego podium i znaczne osłabienie notowań Sławomira Mentzena i Konfederacji.

Badanie pracowni United Surveys dla Wirtualnej pokazuje zmniejszenie dystansu pomiędzy kandydatami Koalicji Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. W pierwszej turze wyborów prezydenckich 33,5 proc. badanych zagłosowałoby na Rafała Trzaskowskiego (4,8 proc. mniej w stosunku do poprzedniego badania). Głos na Karola Nawrockiego chciałoby oddać 25,5 proc. zapytanych (5,4 proc. więcej). Tąpnięcie zaliczył utrzymujący się na trzecim miejscu Sławomir Mentzen – z prawie 19 proc. do 13,4 proc. Dwa punkty procentowe po debacie zyskał Szymon Hołownia (9,1 proc.), spory wzrost zanotowała piąta Magdalena Biejat (o 3,6 punkty procentowe do 6,3 proc.)

Problemy Konfederacji widać również w wynikach badania preferencji partyjnych Opinia24 dla RMF FM. Jej wynik – 16 proc. – nadal jest stosunkowo wysoki i daje formacji trzecie miejsce. To jednak spadek o aż 5 punktów procentowych w stosunku do poprzedniego badania na zlecenie rozgłośni. Bez zmian na pierwszych dwóch pozycjach – prowadzi Koalicja Obywatelska z 34-procentowym poparciem przed Prawem i Sprawiedliwością z 26,3 proc. Trzecia Droga może liczyć na 7,5 proc. poparcia., Lewica – na 5,6 proc., Razem – na 3,2 proc.

Jaki jest kontekst?

Spadek notowań Mentzena i Konfederacji może mieć związek z serią wypowiedzi kandydata partii na temat praw człowieka, w tym praw kobiet i praw reprodukcyjnych. Niektórzy z komentatorów zwracali w ostatnich tygodniach uwagę, że w ten sposób może zrazić do siebie część wyborców. W wywiadzie dla Kanału Zero Mentzen stwierdził, że poród dziecka z gwałtu ocenia jako „nieprzyjemność”. Kilkukrotnie sprzeciwiał się aborcji nawet w przypadkach, w których jest ona dozwolona w wyjątkowo restrykcyjnym polskim prawie.

Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 18 maja. Ewentualna i prawdopodobna druga tura – 1 czerwca.

Przeczytaj także:

12:31 13-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Sondaż: Kto wygrał piątkową debatę kandydatów na prezydenta?

Według badania IBRiS Polacy wskazali jako zwycięzców piątkowej debaty telewizyjnej kolejno Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Szymona Hołownię

Sondażownia IBRiS opublikowała wyniki przeprowadzonego już po piątkowej telewizyjnej debacie kandydatów na prezydenta badania dotyczącego tego, kogo Polki i Polacy uważają za jej zwycięzcę. Co ciekawe, wyniki tego badania tylko w części pokrywają się z wynikami klasycznych sondaży dotyczących szans w wyborach poszczególnych kandydatów regularnie przeprowadzanych przez ten sam ośrodek badania opinii publicznej. Dlatego interesujące wydają się wnioski wynikające z zestawienia wyników sondażu dotyczącego debaty z wynikami ostatniego standardowego badania sondażowego IBRiS dotyczącego wyborów prezydenckich przeprowadzonego dla Rzeczpospolitej 4 i 5 kwietnia. Rzecz jasna nie prognozuje to żadnych przesunięć, jeśli chodzi o poparcie wyborcze dla kandydatów – daje jednak pewien obraz, kto zyskał, a kto stracił na swym udziale w debacie.

Rafała Trzaskowskiego jako zwycięzcę piątkowej debaty telewizyjnej wskazało 32 procent respondentów. To daje mu oczywiście pierwsze miejsce. Zarazem jednak to wynik zauważalnie niższy niż w ostatnim standardowym sondażu prezydenckim tego samego ośrodka (IBRiS), w którym poparcie dla Trzaskowskiego wyniosło 36, 2 proc. badanych. Może to wskazywać, że Trzaskowski wypadł w debacie trochę poniżej oczekiwań, które pokładali w nim wyborcy.

W sondażu dotyczącym wygranej w debacie drugie miejsce zajął Karol Nawrocki – wskazało go 28 proc. badanych. Ale uwaga, to zauważalnie więcej niż ostatni wynik Nawrockiego w sondażu wyborczym IBRiS – tam dostał 22,6 proc. Być może więc udział Nawrockiego w debacie został oceniony przez widzów nieco wyżej niż sam Nawrocki jako kandydat.

W przypadku Szymona Hołowni można zobaczyć coś podobnego, choć w innej skali. W sondażu dotyczącym zwycięzcy w debacie otrzymał 11,8 proc. wskazań. Tymczasem w ostatnim sondażu prezydenckim IBRiS głos na niego zadeklarowało jedynie 8,3 proc. uczestników badania.

Zdecydowanie lepiej niż w sondażach prezydenckich wypadła w debacie również Magdalena Biejat. O ile (według ostatniego sondażu IBRiS) zamierza na nią głosować jedynie 2,6 proc. badanych, o tyle jako zwyciężczynię debaty wskazało ją aż 10,6 proc. respondentów. To zdecydowanie największy „zysk” w tym badaniu wśród kandydatek i kandydatów partii parlamentarnych, którzy uczestniczyli w debacie (nie było na niej Sławomira Mentzena i Adriana Zandberga).

09:19 13-04-2025

Prawa autorskie: Skutki rosyjskiego ataku na sumy z 13 kwietnia 2025 r. Fot: Denis Szmyhal/TelegramSkutki rosyjskiego a...

Rosjanie zaatakowali Sumy w Niedzielę Palmową. Zginęły 32 osoby, w tym dwoje dzieci

Rosjanie zaatakowali centrum miasta, gdy jego prawosławni i katoliccy mieszkańcy zmierzali do kościołów na obchody Niedzieli Palmowej

Aktualizacja 14.30: Wiadomo już o 32 ofiarach śmiertelnych rosyjskiego ataku na centrum miasta. Wśród nich jest dwoje dzieci.

Aktualizacja 12.30: Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 24. Jest wśród nich dziecko.

Aktualizacja 11.30: Liczba rannych po ataku rakietowym w Sumach wzrosła do 83. Wśród nich jest siedmioro dzieci. Wiadomo o 21 ofiarach śmiertelnych.

W niedzielny poranek (między 10 a 11) Rosjanie zaatakowali Sumy na północnym wschodzie Ukrainy pociskami balistycznymi. Co najmniej dwie rakiety eksplodowały w ścisłym centrum tego 250-tysięcznego przed wybuchem pełnoskalowej wojny miasta. W wyniku ataku zginęło nie mniej niż 20 osób – informuje cytowany przez Kiev Independent mer miasta Artem Kobzan. Pełna liczba ofiar nie jest jeszcze znana.

Rosjanie zaatakowali w momencie, w którym część mieszkańców miasta zmierzała do kościołów i cerkwi na uroczyste msze i procesje – w tym roku bowiem Wielkanoc i Niedziela Palmowa, wypadają w dokładnie te same dni 13 i 20 kwietnia, zarówno w katolickim, jak i prawosławnym kalendarzu. W prawosławiu Niedziela Palmowa jest jeszcze ważniejszym elementem obrządku paschalnego, niż w katolicyzmie – to jedno z najistotniejszych świąt religijnych w prawosławnym roku liturgicznym. Palmy wielkanocne w obu wyznaniach mają symbolizować odrodzenie, zmartwychwstanie, nadzieję i radość.

W wyniku rosyjskiego ataku rakietowego dwie osoby cywilne zginęły również w Kupiańsku. Tam rosyjski pocisk trafił bezpośrednio w budynek mieszkalny.

Jak podała Wyborcza za ukraińskimi mediami, 13 kwietnia rano w centrum Sum miała się odbyć uroczystość nagradzania żołnierzy 117 Samodzielnej Brygady Obrony Terytorialnej. Z nieoficjalnych informacji wynika, że podczas uderzenia żołnierze znajdowali się w schronie i nie ucierpieli.

08:38 13-04-2025

Prawa autorskie: Foto ROBERTO SCHMIDT / AFPFoto ROBERTO SCHMIDT...

Trump wywiera coraz większą presję na Ukrainę. Teraz żąda kontroli nad transferem gazu

Donald Trump żąda od Ukrainy kontroli nad południową odnogą rurociągu Przyjaźń przebiegającą przez terytorium broniącego się przed Rosją kraju. Dzieje się to w 3 miesiące po tym, jak Ukraina wstrzymała transfer rosyjskiego gazu

Co się wydarzyło?

Reuters i Guardian poinformowały o szczegółach piątkowego spotkania przedstawicieli USA i Ukrainy dotyczącego umowy o ukraińskich minerałach. Na spotkaniu miało zostać przedstawione nowe żądanie Donalda Trumpa: prezydent Stanów Zjednoczonych chce, by Ukraina przekazała USA kontrolę nad gazociągiem, którym rosyjski gaz był dostarczany do krajów Europy Środkowej i Południowej. Ukraiński analityk Wołodymyr Landa, cytowany przez „Guardiana” nazwał to „zastraszaniem w kolonialnym stylu”.

Reuters informuje, że negocjacje dotyczące ukraińskich zasobów naturalnych stają się coraz ostrzejsze. Obecne oczekiwania Trumpa mają być „bardziej maksymalistyczne” niż pierwotna wersja umowy zakładająca, że Ukraine przekaże USA kontrolę nad minerałami i surowcami naturalnymi o łącznej wartości 500 miliardów dolarów. Od podpisania umowy Trump uzależnia dalsze udzielanie Ukrainie przez USAT pomocy finansowej, sprzętowej, amunicyjnej i wywiadowczo-doradczej.

Jaki jest kontekst?

Nowe żądania Trumpa dotyczą południowej odnogi dwunitkowego gazociągu „Przyjaźń” (ros. „Drużba”) wiodącej z Rosji przez terytorium Ukrainy do Słowacji. Tymi rurami rosyjski gaz do końca 2024 roku był wciąż dostarczany m.in. do Słowacji, Węgier i części krajów południa Europy. Od początku roku Ukraina ostatecznie wstrzymała transfer rosyskiego gazu przez terytorium (co zresztą wywołało wściekłe reakcje prorosyjsko nastawionych premierów Słowacji i Węgier – Roberta Ficy i Viktora Orbana.

Gazociąg miał już pewien wpływ na przebieg wojny. Jednym z celów ukraińskiej ofensywy w obwodzie kurskim było zajęcie miasteczka Sudża, w którym mieści się ważna dla Rosjan graniczna stacja przesyłowa „Przyjaźni”. Zażarte (i ostatecznie skuteczne) walki o odzyskanie Sudży prowadzone przez Rosjan przy wsparciu żołnierzy z Korei Północnej w ostatnich miesiącach miały bezpośredni związek z koniecznością przywrócenia kontroli również na tym strategicznie istotnym obiektem.

Teksty OKO.press na ten temat:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

15:54 12-04-2025

Prawa autorskie: Fot. Brendan SMIALOWSKI / AFPFot. Brendan SMIALOW...

Trump spuszcza z tonu ws. ceł. Nowe produkty na liście wyjątków

Rekordowe cła na import do USA nałożone przez administrację Donalda Trumpa mają nie dotyczyć m.in. smartfonów, komputerów i czipów. Amerykańscy producenci ostrzegali przed gwałtownym wzrostem cen elektroniki

Co się wydarzyło?

Oświadczenie o nowych wytycznych dotyczących produktów objętych cłami wystosowała w piątkowy wieczór (czasu amerykańskiego) Służba Celna i Graniczna USA. Z komunikatu wynika, że rekordowe cła, które administracja Trumpa wdrożyła na początku kwietnia, nie będą dotyczyć szeregu urządzeń elektronicznych i ich części.

Na listę wyjątków trafiły m.in. smartfony, komputery, karty pamięci, płaskoekranowe telewizory, pendrive'y, półprzewodniki i ogniwa słoneczne. Produkty te będzie można sprowadzać do USA ze wszystkich krajów (w tym z wojujących z USA gospodarczo Chin) po dotychczas obowiązujących stawkach ceł. Po decyzji Trumpa cła na import wyrobów z Chin wynoszą obecnie 145 proc.

Decyzja jest najpewniej reakcją na presję ze strony amerykańskich producentów elektroniki takich jak Apple. To oni mieli najbardziej ucierpieć przez nowe cła. Spodziewano się np. gwałtownego wzrostu cen iPhone'ów – najpopularniejszego w USA modelu smartfona. Z analizy firmy badawczej Counterpoint Research wynika, że nawet 80 proc. iPhone'ów produkowanych na amerykański rynek powstaje w Chinach. Pozostałe 20 proc. – w Indiach.

Jak podaje BBC, Apple, podobnie jak inni producenci smartfonów, np. Samsung, w ostatnich latach próbowało nieco zdywersyfikować swoją produkcję, by nie polegać wyłącznie na Chinach. Coraz więcej tego typu urządzeń powstaje właśnie w Indiach, a także w Wietnamie.

Jaki jest kontekst?

Urzędujący prezydent USA Donald Trump z ceł uczynił jedno z głównych narzędzi swojej zagranicznej polityki handlowej.

2 kwietnia ogłosił, że USA nałożą „cła wzajemne” na szereg państw i regionów, które rzekomo „wykorzystują” Stany Zjednoczone. Jak pisaliśmy w OKO.press, sposób ich wyliczenia był absurdalny, a decyzja o tym, kogo miałyby dotyczyć całkowicie arbitralna. Ogromne cła nałożone zostały m.in. na kraje ubogie, żyjące z eksportu, ale w żaden sposób niezagrażające gospodarczo USA.

Już po tygodniu Trump uznał jednak, że cła zawiesza, bo większość krajów postanowiła z nim negocjować. Niewykluczone, że w decyzji pomogły amerykańskiemu prezydentowi niepokojące turbulencje na giełdzie i ryzyko światowej recesji. Trump utrzymał zarazem cła na Chiny, a wręcz je podwyższył – do 145 proc. Bo Chińczycy odpowiedzieli Stanom własnymi cłami, zamiast, jak chciał Trump, ukorzyć się i prosić, by zmienił zdanie.

Wyłączenie elektroniki z listy produktów podlegających „wzajemnym cłom” to w trwającej amerykańsko-chińskiej wojnie handlowej znaczący krok wstecz po stronie USA.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: