Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Zamiast policji czekał na niego czerwony dywan, kwiaty i dyplomatyczny komitet powitalny. Poszukiwany międzynarodowym listem gończym prezydent Rosji Władimir Putin w Mongolii.
„To koniec obowiązywania prawa międzynarodowego” w Mongolii — piszą rozgoryczeni komentatorzy.
Kraj, który jest sygnatariuszem Statutu Rzymskiego, dokumentu, na podstawie którego działa Międzynarodowy Trybunał Karny, zignorował międzynarodowy nakaz aresztowania wobec Władimira Putina, wydany przez MTK 17 marca 2023 roku.
Prezydent Rosji Władimir Putin (na zdjęciu podczas ceremonii otwarcia wizyty 3 września 2024 z prezydentem Mongolii Uchnaagijnem Chürelsüchem) został podjęty w Mongolii z najwyższymi honorami: był czerwony dywan, kwiaty, orkiestra państwowa i uściski dłoni z prezydentem Mongolii w błysku fleszy fotoreporterów.
To pierwsza międzynarodowa wizyta Putina w kraju, który jest objęty jurysdykcją MTK. Mongolia, jako państwo-sygnatariusz Statutu Rzymskiego ma obowiązek prawny wykonać postanowienie o aresztowaniu wydane przez MTK.
Do niczego takiego jednak nie doszło. Pomimo że do aresztowania prezydenta Rosji Mongolię wezwała Unia Europejska, Ukraina oraz międzynarodowe organizacje broniące praw człowieka.
„Mongolia jest państwem-stroną Rzymskiego Statutu MTK od 2002 r., a z tego wynikają konkretne zobowiązania prawne” – podkreślił w poniedziałek 2 września Eric Mamer, rzecznik Komisji. Mamer zapewnił, że Komisja Europejska przekazała Mongolii swoje oczekiwanie w sprawie wizyty Putina.
„UE popiera dochodzenie prowadzone przez prokuratora MTK w Ukrainie i wzywa do współpracy wszystkie państwa-strony” – powiedział rzecznik KE.
W MTK toczy się postępowanie w sprawie zbrodni wojennych na Ukrainie, w tym bezprawnej deportacji oraz przesiedleniu ludności, przede wszystkim dzieci, z okupowanych obszarów Ukrainy do Rosji.
Do samorządów popłynie 345 mld zł więcej w ciągu 10 lat – taki ma być efekt reformy finansów JST, którą przyjął dziś rząd. „Te liczby robią wrażenie. Decyzje podatkowe przyszłych rządów nie będą już wpływały negatywnie na finanse samorządów” – mówił premier Donald Tusk
„Jestem przekonany, że ten dzień przejdzie do historii polskiej samorządności” – ogłosił premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej po wtorkowym posiedzeniu rządu. Rada Ministrów przyjęła dziś, 3 września, projekt ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, nad którym resort finansów pracował z samorządowcami od stycznia 2024. „Przygotowaliśmy zmiany, na bazie których zyska każdy” – zadeklarował minister Andrzej Domański. „W 2025 roku samorządy otrzymają 25 mld zł więcej niż w wypadku, gdyby ustawa nie weszła w życie. W 2026 roku to będzie 29 mld zł, a w ciągu 10 lat aż 345 mld zł” – dodał minister finansów. Z wyliczeń MF wynika, że wzrost dochodów dla konkretnych samorządów, niezależnie od ich wielkości i majętności będzie nie mniejszy niż 4 proc. i nie większy niż 10 proc.
Na czym polegają zmiany?
Dochody samorządów, a dokładnie udział w podatku PIT i CIT będą zależne od bazy podatkowej, czyli dochodów mieszkańców. Cała pula zostanie też powiększona o kwoty dochodów z podatku zryczałtowanego od przychodów ewidencjonowanych.
Resort finansów chciał zrezygnować ze wszystkich subwencji, ale samorządy wywalczyły, by kilka pul pieniędzy (rozdrobnionych subwencji) zamienić w jedną, centralną rezerwę. Te pieniądze mają pokryć dodatkowe wydatki, np. koszt utrzymania oświaty. Dodatkową rekompensatę otrzymają też gminy, na których terenie znajdują się zielone obszary chronione (np. parki krajobrazowe).
„Dzięki tym zmianom przychody samorządu nie będą już zależne od kaprysu rządzących centralnie” – tłumaczył premier Donald Tusk.
3 września armia rosyjska uderzyła w uczelnię w Połtawie, niszcząc budynek Wojskowego Instytutu Łączności. W wyniku ataku zginęło 41 osób, ponad 180 zostało rannych. Akcja ratownicza trwa
Według informacji Ministerstwa Obrony Ukrainy oraz prezydenta Zełenskiego Rosjanie użyli dwóch pocisków balistycznych, które trafiły w jedną z uczelni miasta oraz szpital, który znajduje się w pobliżu.
„Odstęp czasowy między alarmem a uderzeniem śmiercionośnych pocisków był tak krótki, że złapał ludzi w momencie ewakuacji do schronu przeciwbombowego” – podaje ukraiński resort obrony.
Wskutek ataku częściowo zniszczony został budynek Instytutu Łączności w Połtawie. Pod gruzami znalazły się dziesiątki ludzi.
Jak informuje połtawska administracja wojskowa, dzięki skoordynowanym działaniom ratowników i medyków udało się uratować co najmniej 25 osób. 11 z nich zostało wyciągniętych spod gruzów.
Według ostatnich informacji zginęło 41 osób, a ponad 180 zostało rannych.
Mieszkańcy miasta oddają krew, żeby pomóc rannym. Akcja ratownicza trwa.
Według informacji ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Ihora Kłymenki fala uderzeniowa wybiła szyby w blokach mieszkalnych, które znajdują się w pobliżu miejsca ataku oraz uszkodziła ich fasady.
„Policja przeprowadza wizyty od drzwi do drzwi, aby sprawdzić, czy nie ma ofiar. Odnotowano już ponad sto zgłoszeń o uszkodzonym mieniu.
Prace są w toku. Służby ratownicze będą kontynuować prace, biorąc pod uwagę element bezpieczeństwa, dopóki nie będziemy pewni, że odblokowaliśmy wszystkich spod gruzów” – dodał Kłymenko.
Prezydent Zełenski w mediach społecznościowych przekazał kondolencje bliskim zabitych. Nakazał jak najszybsze wyjaśnienie wszystkich okoliczności ataku.
„Rosyjskie szumowiny z pewnością zostaną pociągnięte do odpowiedzialności za ten atak. W kółko powtarzamy wszystkim na świecie, którzy mają moc powstrzymania tego terroru, że systemy obrony powietrznej i pociski rakietowe są potrzebne w Ukrainie, a nie gdzieś w magazynie. Uderzenia dalekiego zasięgu, które mogą chronić przed rosyjskim terrorem, są potrzebne teraz, a nie kiedyś później. Niestety, każdy dzień zwłoki oznacza śmierć ludzi” – powiedział Zełenski.
W obwodzie ogłoszono trzydniową żałobę.
Partia Jarosława Kaczyńskiego (na zdjęciu) planuje organizację imprezy dla „młodych patriotów zainteresowanych sprawami społecznymi”. Impreza ma się odbyć jeszcze we wrześniu w Pułtusku.
Kongres „Przystań Polska” ma się odbyć 14-15 września w Pułtusku. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak przekazał na konferencji prasowej we wtorek 3 września, że wydarzenie „nie będzie miało charakteru politycznego”. „Będą prowadzić je aktywiści, ludzie młodzi, społecznicy. Jutro przekażemy szczegóły” – powiedział.
Wydarzenie organizowane przez PiS ma być odpowiedzią na „Campus Polska Przyszłości”, czyli coroczną imprezę organizowaną przez Rafała Trzaskowskiego. Choć w rozmowie z Polsat News poseł PiS Daniel Milewski zaprzeczył, by Campus Polska był dla PiS jakimkolwiek punktem odniesienia.
„Nie godzę się na to, aby wszystkie inicjatywy dla młodzieży porównywać teraz z Campusem” – powiedział Milewski.
Organizacją kongresu „Przystań Polska” zajmuje się Stowarzyszenie Biało-Czerwonych. To nowa instytucja powołana przez partię w kwietniu 2024. Ma to być „zaplecze merytoryczne partii przyciągające nowych ludzi, w tym młodych” – mówił w lipcu poseł PiS Krzysztof Sztucki, wiceprezes stowarzyszenia. Jej celem jest m.in. utworzenie partyjnego think tanku.
„Pan minister Kułeba przejęzyczył się, popełnił błąd, porównując przesiedlenia powojenne z czystkami etnicznymi o znamionach ludobójstwa, jakie miały miejsce na Ukrainie, na Wołyniu” – powiedział minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski w rozmowie z TVP World.
Sikorski w ten sposób odniósł się do wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Ukrainy Dmytra Kułeby, która padła w podczas Campusu Polska 28 sierpnia. Podczas konferencji kobieta z publiczności zapytała ministra o to, kiedy Polska będzie mogła przeprowadzić ekshumacje ofiar mordów na Wołyniu.
Kułeba powiedział: „Jesteśmy dziś w Olsztynie… Czy zdaje sobie pani sprawę z Operacji „Wisła” (...), wie pani, na czym polegała operacja „Wisła”? I wie pani, że wszyscy ci Ukraińcy zostali siłą przesiedleni z ukraińskich terytoriów tu, do Olsztyna i do innych części Polski” – powiedział minister spraw zagranicznych Ukrainy.
Szef MSZ Ukrainy chwilę mówił o akcji „Wisła”, a na koniec zaapelował o to, by „zostawić historię historykom”.
Wypowiedź Kułeby wzbudziła oburzenie z dwóch powodów: po pierwsze zrównał on akcję „Wisła” z 1947 r., która polegała na przymusowych przesiedleniach ludności z terenów Polski południowo-wschodniej na tzw. Ziemie Odzyskane z rzezią wołyńską, czyli czystkami etnicznymi dokonywanymi przez nacjonalistów ukraińskich na mniejszości polskiej na terenie byłego województwa wołyńskiego II RP w okresie od lutego 1943 do lutego 1944. Po drugie, nazwał ziemie województwa lubelskiego, podkarpackiego i małopolskiego “ukraińskim terytorium”.
Minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski, który brał udział w panelu z Kułebą na Campusie Polska, nie skomentował od razu wypowiedzi szefa MSZ Ukrainy. We wtorek 3 września telewizja TVP World poprosiła go o komentarz.
„Pan minister Kułeba przejęzyczył się, popełnił błąd, porównując przesiedlenia powojenne z czystkami etnicznymi o znamionach ludobójstwa, jakie miały miejsce na Ukrainie, na Wołyniu (…) Ukraina musi zrozumieć także ciemniejsze strony swojej historii” – powiedział Sikorski.
Sikorski podkreślił, że zareagował na wypowiedź Kułeby, ale podczas rozmów dwustronnych. Ponownie podniósł temat ekshumacji Polaków zamordowanych na Wołyniu. „Od razu reagując, powiedziałem, że należy im się chrześcijański pochówek” – stwierdził Radosław Sikorski w TVP World.
Minister spraw zagranicznych podkreślił jednak, żeby sprawy Wołynia nie wykorzystywać do „siania nienawiści między naszymi krajami” tak jak robi to Rosja.
„Jakoś tak się dziwnie składa od wielu lat, że wtedy, gdy czy to Ukraina, czy Polska potrzebują pomocy, a Rosja potrzebuje zasiać nienawiść między naszymi krajami, to nagle rozgrzewa się sprawę Wołynia, która oczywiście jest bolesną sprawą w naszej wspólnej historii. Ukraina musi sobie z nią poradzić, ale nie jesteśmy w stanie wskrzesić ofiar Wołynia" – powiedział szef MSZ.
Sikorski podkreślił, że przypomniał szefowi MSZ Ukrainy o „państwowym i chrześcijańskim obowiązku” Ukrainy, jakim jest umożliwienie odpowiedniego pochówku naszym rodakom.
„Ukraina ma też pewne postulaty wobec nas, ale to Polska będzie decydowała o zamykaniu kolejnych rozdziałów negocjacji Ukrainy z UE, więc lepiej, żeby Ukraina załatwiła tę sprawę jak najszybciej w duchu wdzięczności Polsce za to, co dzisiaj dla niej robimy”– powiedział szef MSZ, co zabrzmiało trochę jak groźba.
Dodał też, że na większą część wystąpienia Kułeby publiczność reagowała bardzo pozytywnie. „Ukraina dzisiaj walczy o życie z rosyjską agresją i dumny jestem, że Polacy okazali tyle solidarności z walczącą Ukrainą” – powiedział Sikorski.