0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

17:43 26-02-2025

Prawa autorskie: Photo by JOHN THYS / AFPPhoto by JOHN THYS /...

Szefowa unijnej dyplomacji nie spotka się z amerykańskim odpowiednikiem. „Problemy z harmonogramem”

Amerykanie w ostatniej chwili odwołali wcześniej planowane spotkanie. To może być sygnał dla UE, że USA nie uważa jej za ważnego gracza w sprawie Ukrainy

Co się wydarzyło

Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas przebywa dwudniową z wizytą w Waszyngtonie. Miała się tam spotkać z amerykańskim odpowiednikiem, sekretarzem stanu Marco Rubio. Takie spotkanie widniało w tygodniowym harmonogramie Rubio rozesłanym dziennikarzom na początku tygodnia. Z dzisiejszego harmonogramu spotkanie jednak zniknęło. Kallas miała rozmawiać z Rubio na temat wysiłków zmierzających do zakończenia wojny Rosji z Ukrainą i warunków, na jakich należy tę wojnę zakończyć. Szefowa unijnej dyplomacji ostatni raz spotkała się

Według biura prasowego Komisji Europejskiej spotkanie nie odbędzie się ze względu na „problemy z harmonogramem”. Kallas spotka się w USA z kongresmenami i senatorami.

Odwołanie tak ważnego spotkania w ostatniej chwili trudno odczytywać inaczej, niż sygnał wysłany do liderów UE. Anonimowy urzędnik europejski powiedział w rozmowie z Politico:

„Wygląda na to, że administracja Trumpa nie ominie okazji, by pokazać, że dla nich UE nie jest ważnym graczem”.

Jaki jest kontekst

Kallas w ostatnich tygodniach była bardzo krytyczna wobec podejścia nowej administracji amerykańskiej do Ukrainy. Krytykowała Amerykanów za rozmowy z Rosją bez udziału Ukrainy i krajów UE:

„Porozumienie uzgodnione ponad naszymi głowami po prostu nie zadziała. W każdym przypadku porozumienia potrzebujecie Europejczyków i Ukraińców, by tę umowę wprowadzić w życie” – mówiła na spotkaniu krajów NATO.

Po kontrowersyjnej przemowie wiceprezydenta USA J.D. Vance'a na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, Kallas mówiła, że miała wrażenie, jakby Amerykanie chcieli sprowokować Europę do kłótni.

W rozmowie z polskimi dziennikarzami w zeszłym tygodniu Kallas powiedziała, że nie zadzwoniłaby do Putina:

„Nie zadzwoniłabym do niego, ponieważ wiem, że on po prostu kłamie i nie przestrzega żadnych porozumień. Nie wiem jaki rezultat miałoby to przynieść. Ale może musi być tak, że inne kraje muszą same dojść do takiego wniosku. W jednym z wywiadów były premier Rosji powiedział, że Putin zawsze cię zdradzi. To samo mówi wdowa po Aleksieju Nawalnym”.

Amerykanie przyjmują zupełnie inną postawę, a prezydent Trump rozmawiał już z Władimirem Putinem i liczy na kolejne rozmowy.

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

15:47 26-02-2025

Prawa autorskie: Photo by Tetiana DZHAFAROVA / AFPPhoto by Tetiana DZH...

Ukraina potwierdza: wstępna umowa z USA o minerałach osiągnięta. Co z wizytą Zełenskiego w Waszyngtonie?

Amerykanie i Ukraińcy mają wstępne porozumienie w sprawie umowy o eksploatacji eksploatacji ukraińskich złóż minerałów. Ale Ukraina sugeruje, że kolejnym krokiem są gwarancje bezpieczeństwa

Co się wydarzyło

Jak pisze Reuters, Ukraińcy podają, że osiągnęli wstępne porozumienie w sprawie umowy o eksploatacji ukraińskich złóż minerałów przez Amerykanów. Na briefingu prasowym w Kijowie Wołodymyr Zełenski powiedział dziennikarzom:

„Najważniejsze dla mnie jest to, że nie jesteśmy dłużnikami. W umowie nie ma mowy ani o 500 mld dolarów długu, ani 350 mld, ani 100 mld – to byłoby niesprawiedliwe”.

Zełenski dodał, że umowa ta jest częścią szerszego porozumienia z USA. I może być częścią przyszłych gwarancji bezpieczeństwa. Ukraiński premier Denis Szmyhal dodał, że Amerykanie ze swojej strony takich gwarancji na razie nie zaproponowali. W projekcie umowy znajduje się zdanie, że amerykański rząd wspiera dążenia Ukrainy do otrzymania gwarancji bezpieczeństwa, które zapewnią długoterminowy pokój.

Zdaniem Zełenskiego bez gwarancji bezpieczeństwa nie ma szans na zawieszenie broni.

Wczoraj wieczorem Donald Trump powiedział:

„Słyszałem, że przyjeżdża w piątek. Nie mam z tym problemu, jeśli chce. Chciałby podpisać tę umowę razem ze mną, a rozumiem, że jest to duża, bardzo duża umowa”.

Piątkowe spotkanie w Waszyngtonie stoi jednak pod znakiem zapytania. Anonimowy amerykański urzędnik przekazał Reutersowi:

„Jeśli ukraiński lider mówi, że umowa nie jest sfinalizowana, nie widzę powodu, dla którego miałby być zaproszony. Oczekujemy, że jego wizyta oznacza zgodę na ostateczne stanowisko, a jego ostatnie słowa sugerują, że jego stanowisko nie jest ostateczne”.

Jaki jest kontekst

Wołodymyr Zełenski już w zeszłym roku zaproponował Stanom Zjednoczonym wykorzystanie z ukraińskich złóż rzadkich minerałów w zamian za gwarancje bezpieczeństwa. Była to odpowiedź na „biznesowe podejście” nowego prezydenta USA Donalda Trumpa.

Kiedy rozpoczęły się negocjacje dotyczące ostatecznego kształtu umowy, Trump zaczął wypowiadać się coraz ostrzej na temat Zełenskiego i Ukrainy. W momencie, gdy Zełenski odrzucił pierwszą propozycję, Trump nazwał go „dyktatorem bez wyborów”, a Elon Musk rozpętał nagonkę na ukraińskiego prezydenta w mediach społecznościowych.

Ostateczna wersja umowy zakłada utworzenie funduszu, do którego Ukraina wnosiłaby 50 proc. dochodów z przyszłych zysków z wykorzystania zasobów mineralnych, w tym ropy i gazu. Fundusz ten miałby inwestować w projekty na Ukrainie.

Ministrowie sprawiedliwości, gospodarki i spraw zagranicznych Ukrainy zatwierdzili już umowę.

Porozumienie nie dotyczy zasobów mineralnych, które obecnie zasilają budżet ukraiński. Ma w związku z tym nie obejmować działalności Naftogazu ani Ukrnafty, największych producentów gazu i ropy na Ukrainie.

Przeczytaj inne teksty w OKO.press na ten temat

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

13:21 26-02-2025

Prawa autorskie: Photo by Daniel MIHAILESCU / AFPPhoto by Daniel MIHA...

Wybory w Rumunii. Kontrowersyjny zwycięzca anulowanej pierwszej tury aresztowany

Prokuratura zarzuca Călinowi Georgescu nietransparentne finansowanie kampanii wyborczej. Powtórka anulowanych wyborów odbędzie się w maju

Co się wydarzyło

Călin Georgescu, kontrowersyjny rumuński polityk, został dziś aresztowany i doprowadzony na przesłuchanie w prokuraturze. 24 listopada 2024 roku Georgescu niespodziewane wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii. 6 grudnia rumuński sąd konstytucyjny unieważnił wynik wyborów, powołując się na dane wywiadowcze, według których Rosjanie prowadzili skoordynowaną kampanię, która miała pomóc Georgescu osiągnąć dobry wynik i ostatecznie zostać prezydentem.

Zarzuty, które stawia mu prokuratura, związane są z rosyjskim wsparciem jego kandydatury. Zarzuca mu się nietransparentne finansowanie kampanii wyborczej. Według rumuńskich mediów prokuratura twierdzi, że istnieją powiązania między finansowaniem kampanii Georgescu a Rosją.

Jak pisze analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Całus, rumuńskie służby dokonały dziś przeszukań w domach osób związanych z Georgescu. Podejrzewa się je m.in. o utworzenie i prowadzenie organizacji faszystowskich, rasistowskich i ksenofobicznych. W mediach społecznościowych Georgescu napisał w tym kontekście o działaniach „komunistyczno-bolszewickiego” systemu, który próbuje sfabrykować dowody w jego sprawie.

Zdaniem Całusa władze w Bukareszcie szykują się do zablokowania możliwości startu Georgescu w powtórzonych wyborach, które zaplanowane są na 4 maja. Po aresztowaniu na oficjalnym koncie Georgescu w serwicie X pojawił się wpis, w którym dzisiejsze zatrzymanie tłumaczone jest tym, że polityk właśnie dziś miał oficjalnie złożyć swoją kandydaturę w powtórzonych wyborach.

Jaki jest kontekst

Listopadowe zwycięstwo Georgescu było dla Rumunów szokiem. Skrajnie prawicowy kandydat w sondażach tuż przed wyborami otrzymywał 5-10 proc. wskazań, co dawało mu 4-6 miejsce. W wyborach otrzymał 22,9 proc. głosów i wszedł do drugiej tury wraz z Eleną Lasconi, kandydatką liberalnego i proeuropejskiego Związku Zbawienia Rumunii.

Călin Georgescu twierdzi, że nie wydał ani leja na kampanię przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Odtajniony w grudniu na wniosek prezydenta Klausa Johannisa przez Najwyższą Radę Obrony Narodowej (CSAT) raport rumuńskich służb specjalnych (SRI) stwierdził, że na kampanię Georgescu zmobilizowano co najmniej milion euro, z czego sam TikTok zainkasował 381 tysięcy euro.

62-letni Georgescu nie jest nową postacią w rumuńskiej polityce. W ciągu ostatnich dziesięciu lat promował narracje Kremla o „Rumunii – kolonii Europy”, krytykował zaangażowanie swojego kraju w NATO i mówił o wyjściu z organizacji. Chociaż przedstawia siebie jako kandydata antysystemowego, kilkukrotnie pracował w rumuńskim rządzie.

Po kontrowersyjnej decyzji, by wynik wyborów anulować, popularność Georgescu znacznie wzrosła. W styczniu i lutym w sondażach zdecydowanie wygrywał, zbierając 35-50 proc. wskazań respondentów.

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

12:03 26-02-2025

Prawa autorskie: Photo by Jim WATSON / AFPPhoto by Jim WATSON ...

Trump: rosyjscy oligarchowie są bardzo mili. Chce sprzedawać szybką drogę do obywatelstwa dla bogaczy

Złota karta za 5 mln dolarów ma przyciągnąć bogatych z całego świata do USA. Również Rosjan. To kolejny krok ku normalizacji na linii USA-Rosja

Co się wydarzyło

„Będziemy sprzedawać złotą kartę. Mamy zieloną kartę. To jest złota karta. Wycenimy ją na jakieś pięć milionów dolarów i za tę cenę otrzyma się przywileje zielonej karty, oraz będzie to ułatwiona ścieżka do uzyskania obywatelstwa. Bogaci ludzie będą osiedlać się w naszym kraju kupując tę kartę” – powiedział wczoraj wieczorem prezydent USA Donald Trump dziennikarzom w Gabinecie Owalnym.

Trump zasugerował, że złote karty mogą wystartować już za dwa tygodnie. Prezydent liczy, że kupią je miliony osób. Na pytanie, czy zamierza sprzedawać złote karty również rosyjskim oligarchom, odparł:

„Tak, prawdopodobnie. Znam rosyjskich oligarchów, którzy są bardzo miłymi ludźmi”.

Trump dodał też, że jego zdaniem rosyjscy oligarchowie nie są już tak bogaci, jak kiedyś, ale powinni być w stanie kupić amerykańską złotą kartę.

Obecny na konferencji sekretarz handlu Howard Lutnick dodał, że złota karta ma zastąpić program wizowy EB-5. Program powstał w 1992 roku i był skierowany do inwestorów, którzy w zamian za znaczące inwestycje w USA mogli otrzymać prawo do stałego pobytu w USA. By zaklwalifikować się do programu, konieczne są inwestycje w wysokości przynajmniej 800 tys. lub 1 mln 50 tys. dolarów, w zależności od spełnionych warunków. Pieniądze muszą zostać przeznaczone na tworzenie miejsc pracy dla Amerykanów.

„Oczywiście będą musieli przejść przez weryfikację, aby mieć pewność, że są wspaniałymi obywatelami świata o doskonałej renomie” – dodał Lutnick.

Jaki jest kontekst

Zielona karta to potoczna nazwa Karty Stałego Pobytu Stanów Zjednoczonych. W większości przypadków uprawnia do dziesięcioletniego pobytu w USA i podjęcia pracy bez posiadania obywatelstwa. Proces przyznania karty jest długotrwały i może zabrać nawet kilka lat. W 2023 roku w USA przebywało około 12,7 mln osób z zieloną kartą. 9 mln z nich ma prawo starać się o amerykańskie obywatelstwo.

Donald Trump zasugerował, że po zapłaceniu 5 mln dolarów proces będzie znacznie łatwiejszy.

Słowa o rosyjskich oligarchach to kolejny krok ku normalizacji stosunków między USA i Rosją. Rosyjski system polityczny jest zorganizowany w ten sposób, że duże fortuny można zbudować tylko z państwową aprobatą. Najbogatsi Rosjanie są blisko związani z władzą Władimira Putina i publicznie wspierają wojnę w Ukrainie.

Jeszcze w grudniu 2024 roku, już po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta, amerykańscy i rosyjscy dyplomaci mówili, że wzajemne stosunki są najgorsze od kryzysu kubańskiego w 1962 roku. A rosyjskie MSZ przestrzegało przed podróżami do USA.

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

09:55 26-02-2025

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Zarzuty dla trzech byłych dyrektorów w Lasach Państwowych

Trójka byłych dyrektorów jest oskarżona o przekroczenie uprawnień. Chodzi o zawieranie fikcyjnych umów o pracę. Lasy Państwowe traciły w ten sposób setki tysięcy złotych

Co się wydarzyło

Prokuratura Krajowa poinformowała, że trzech zatrzymanych wczoraj byłych dyrektorów Lasów Państwowych usłyszało dziś zarzuty. Chodzi o:

  • Michała C. – byłego Dyrektora Centrum Informacyjnego Lasów Państwowych,
  • Józefa K. – byłego Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych,
  • Andrzeja S. – byłego Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie.

Całej trójce zarzuca się przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków.

W przypadku Michała C. chodzi o zawarcie fikcyjnych umów o pracę z osobą, która następnie nie wykonywała żadnej pracy. Osoba ta zarobiła jednak ponad 320 tys. zł brutto.

Józef K. i Andrzej S. są zamieszani w podobną sprawę. Józef K. miał zażądać od Andrzeja S. fikcyjnego zatrudnienia określonej osoby, która również ostatecznie nie świadczyła żadnej pracy. Osoba ta otrzymała łącznie 163 tys. zł.

Cała trójka nie przyznała się to zarzutów.

Po przesłuchaniu zostali oni zwolnieni. Prokuratura zastosowała środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji, zakazu kontaktowania się ze wskazanymi osobami, zakazu opuszczania kraju oraz kaucji w wysokości 50 000 zł.

Jaki jest kontekst?

W grudniu 2024 roku w Prokuraturze Regionalnej w Krakowie powstał specjalny zespół, mający zbadać nieprawidłowości w Lasach Państwowych z czasu rządów PiS i Suwerennej Polski. „Zespół dokona również ustaleń i karnoprawnej oceny w zakresie prawidłowości nadzoru nad Lasami Państwowymi ze strony ministra właściwego do spraw środowiska" – informował rzecznik Prokuratury Krajowej, prok. Przemysław Nowak.

Już w kwietniu 2024 Ministerstwo Klimatu i Środowiska oraz LP opublikowały pierwsze wnioski z audytu. Wynika z nich, że LP, zarządzane przez polityków Suwerennej Polski, wydały ok. 100 mln zł w „sposób niegospodarny”.

„Instytucja, która zamiast zajmować się zrównoważoną gospodarką leśną i aspektami przyrodniczymi, tak naprawdę stała się swoistą pralnią pieniędzy dla poprzedniej władzy” – mówił wówczas wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała.

W czerwcu zeszłego roku Lasy Państwowe poinformowały o skierowaniu do prokuratury zawiadomienia wobec 11 osób, w tym byłego szefa LP Józefa K., w związku z wydaniem ponad 26 mln zł na działania medialne promujące polityków środowiska Suwerennej Polski.

W lipcu do prokuratury trafiło kolejne zawiadomienie. Tym razem w sprawie narażenia firmy na szkodę 84 mln zł oraz wyrządzenia szkody w kwocie 2,6 mln zł. Chodziło o wprowadzenie nowego wzoru munduru dla pracowników LP. Z kolei 733 tys. zł LP przekazała Fundacji Ekologiczne Forum Młodzieży. Ta sprawa również jest w prokuraturze.

NIK w raporcie ujawnionym przez „Wyborczą" wskazywał z kolei, że LP wydawały pieniądze m.in. na audiencję u papieża, sady im. Jana Pawła II, znikający sprzęt dla Ukrainy, miliony na reklamy w sprzyjających mediach i na spotkania wyborcze.

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: