Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Osiem rannych, w tym dwie ciężko – to bilans rosyjskiego nalotu na fabrykę Grupy Barlinek w Winnicy. Zdaniem polskiego MSZ atak na cel cywilny był celowy
„Rosyjskie drony uderzyły w fabrykę Grupy Barlinek w Winnicy. Szef zakładu powiedział mi przed chwilą, że celowo, z trzech kierunków” – poinformował na portalu X minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Na miejscu działają służby ratownicze i polski konsulat. Rannych zostało osiem osób, w tym dwie osoby ciężko.
„Zbrodnicza wojna Putina przybliża się do naszych granic” – dodał szef polskiej dyplomacji.
W nocy z wtorku na środę (15/16 lipca) Rosjanie wystrzelili w stronę Ukrainy 400 Szahidów i dronów imitujących. Jak przekazała Natalia Zabołotna, szefowa wojskowej administracji obwodu winnickiego, w wyniku ataku ucierpiała lokalna infrastruktura cywilna, w tym dwa obiekty przemysłowe. Okazało się, że chodziło m.in. o zakłady produkcyjne należące do Grupy Barlinek, produkujące podłogi drewniane. Założycielem Grupy Barlinek jest Michał Sołowow, jeden z najbogatszych Polaków.
Rzecznik MSZ Paweł Wroński w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” przekazał, że ze wstępnych informacji wynika, że Winnica została zaatakowana 28 dronami. 18 z nich zostało zestrzelonych. W polską fabrykę uderzyło 5 dronów, z różnych stron. „To świadczy, że nie ma mowy o przypadku. Ewidentnie został zaatakowany cel cywilny” – dodaje Wroński.
Oficjalny komunikat MSZ w tej sprawie spodziewany jest po spotkaniu władz Polski, Litwy i Ukrainy, jakie odbywa się dzisiaj (16.07) w Lublinie.
Na zdjęciu opublikowanym przez ukraiński portal informacyjny widać, jak wyglądał pożar polskiej fabryki po rosyjskim ataku.
Rosja intensyfikuje naloty dronowe na ukraińskie miasta. Atakuje infrastrukturę krytyczną, ale także cele cywilne.
Prezydent Wołodymyr Zełenski w środę 16 lipca opublikował oświadczenie, w którym przekazał, że ostatniej nocy najciężej atakowane były obwody winnicki, dniepropietrowski, charkowski i odeski. „W szczególności celem ataku była infrastruktura energetyczna. W Krzywym Rogu nie ma prądu – dostawy energii zostaną przywrócone w ciągu dnia. Niestety, 15 osób zostało rannych, w tym jedno dziecko” – napisał prezydent Ukrainy.
Zełenski dodał, że obrona Ukrainy musi zostać wzmocniona. „Rosja nie zmienia swojej strategii – i aby skutecznie przeciwdziałać temu terrorowi, musimy systematycznie wzmacniać naszą obronę: więcej systemów obrony powietrznej, więcej myśliwców przechwytujących i więcej determinacji – aby Rosja poczuła naszą odpowiedź” – napisał prezydent Ukrainy.
We wtorek 15 lipca Donald Trump potwierdził, że dostawy broni do Ukrainy są w drodze. Chodzi o systemy obrony przeciwpowietrznej Patriot, a także pociski i amunicję.
Przeczytaj także:
Trump potwierdza, że pierwsze dostawy broni do Ukrainy zostały wysłane z Niemiec i są już w drodze do Kijowa. Tymczasem Moskwa odrzuca ultimatum prezydenta USA
Broń defensywna jest w drodze do Ukrainy — poinformował we wtorek 15 lipca prezydent USA Donald Trump. Podczas konferencji prasowej przekazał dziennikarzom, że pociski do systemów obrony powietrznej Patriot wysłano z Niemiec. I zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami za doposażenie ukraińskiej armii zapłaci Europa, a koordynacją dostaw zajmie się NATO. Koszt jednego systemu Patriot to ok. 1 mld dolarów. „Mamy jedno państwo, które przygotowuje 17 systemów Patriot do wysyłki – duża część z nich trafi na pole walki” – mówił Trump w poniedziałek 14 lipca po spotkaniu z sekretarzem NATO Markiem Rutte.
Szef Sojuszu podkreślił, że to dopiero pierwszy etap i kolejne dostawy nastąpią szybko. Uzbrojenie mają kupić m.in. Niemcy, Finlandia, Norwegia, Szwecja, Wielka Brytania, Dania i Kanada. Trump zapowiedział, że dostawy obejmą też pociski i amunicję, będzie to broń defensywna i ofensywna.
Administracja Donalda Trumpa zmieniła podejście do Rosji i Ukrainy. W ostatnich dniach słychać więcej nie tylko o wsparciu dla Kijowa, ale przede wszystkim rozczarowanie postawą Putina.
Prezydent USA ogłosił, że jeśli w ciągu 50 dni nie dojdzie do porozumienia z Rosją w sprawie wojny w Ukrainie, nałoży 100-proc. cła na Moskwę i wtórne sankcje na jej partnerów handlowych. Trump przyznał, że Putin mimo pozorów negocjacji, wciąż dotkliwie bombarduje ukraińskie miasta. „Nie chcę mówić, że jest zabójcą, ale oszukał wielu ludzi” – stwierdził prezydent USA. W amerykańskim kongresie trwają prace nad pakietem zakładającym m.in. 500-proc. cła na towary z krajów, które świadomie kupują surowce z Rosji.
We wtorek Rosja odrzuciła ultimatum Trumpa. „Wszelkie próby stawiania żądań, zwłaszcza ultimatum, są dla nas nie do przyjęcia” – stwierdził Siergiej Riabkow, minister spraw zagranicznych Rosji cytowany przez TASS. „Musimy skupić się na pracy politycznej i dyplomatycznej. Prezydent Federacji Rosyjskiej wielokrotnie powtarzał, że jesteśmy gotowi do negocjacji, a ścieżka dyplomatyczna jest dla nas lepsza. Jeśli nie możemy osiągnąć naszych celów na drodze dyplomatycznej, to specjalna operacja na Ukrainie będzie kontynuowana... To jest nasze niezachwiane stanowisko. Chcielibyśmy, aby Waszyngton i NATO jako całość potraktowały je z najwyższą powagą” – dodał.
A to oznacza, że nie ma mowy o porozumieniu, na które liczyli Amerykanie.
Jednocześnie wciąż trwają rosyjskie ataki na ukraińskie miasta, w których cierpią cywile, a także infrastruktura krytyczna. Z wtorku na środę, 15 na 16 lipca, Kreml wystrzelił w stronę Ukrainy 400 dronów i jedną rakietę.
Przeczytaj także:
Strona polska wyraziła w oficjalnym demarche z 15 lipca oburzenie niedawnymi, niedopuszczalnymi wypowiedziami biskupów Długosza oraz Meringa. Rząd sugeruje Watykanowi wyciagnięcie konsekwencji wobec obu hierarchów. Wskazuje, że wypowiedzi te naruszają Konkordat
Ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej wręczył 15 lipca szefowi Protokołu Dyplomatycznego Stolicy Apostolskiej Javierowi Domingo Fernándezowi Gonzálezowi demarche, czyli oficjalne wystąpienie z protestem. Strona polska wyraża w nim oburzenie niedawnymi, niedopuszczalnymi wypowiedziami biskupów Długosza oraz Meringa.
W relacjach z Watykanem w ostatnich dziesięcioleciach to akt bez precedensu.
Demarche, którego tekst opublikowany jest na stronie MSZ, jest reakcją na wypowiedzi hierarchów kościelnych w ostatnich dniach, odpowiednio z dnia 11 oraz 13 lipca, które godzą w zapisy Konkordatu podpisanego 28 lipca 1993 r. między Stolicą Apostolską a RP.
Strona polska stwierdza: "W ostatnich dniach doszło do dwóch wypowiedzi hierarchów kościelnych, które wywołują nasze głębokie oburzenie. Nie ma naszego przyzwolenia na wypowiedzi zawierające krzywdzące i niedopuszczalne słowa, które godzą w fundamentalne zasady godności człowieka, a także suwerenność rządu Rzeczypospolitej Polskiej.
11 lipca podczas Apelu Jasnogórskiego biskup Antoni Długosz publicznie poparł Ruch Obrony Pogranicza Roberta Bąkiewicza. 13 lipca natomiast biskup Wiesław Mering stwierdził, że »rządzą nami ludzie, którzy określają się jako Niemcy«. »Jak świat jest światem – mówił w XVII wieku jeden z polskich poetów Wacław Potocki – bo świat jest światem, Niemiec nie będzie bratem Polaka«.
Jednocześnie pragniemy zwrócić uwagę na inną wypowiedź bp. Meringa, która jest nie do przyjęcia zarówno semantycznie, jak i merytorycznie: »Granice naszego kraju są zagrożone zarówno od zachodu, jak i od wschodu«. Biskup Mering odniósł się również do Rządu RP używając sformułowania »polityczni gangsterzy«.
Takie wypowiedzi biskupów, którzy działając jako przedstawiciele Konferencji Episkopatu Polski i tym samym reprezentujący Kościół katolicki, podważają dobre stosunki polsko-niemieckie, oczerniają rząd i oznaczają wyraźne poparcie dla środowisk nacjonalistycznych".
I dalej:
„W ocenie Rządu Rzeczypospolitej Polskiej przytoczone słowa hierarchów kościelnych są także nie do przyjęcia w świetle zasady wzajemnego szacunku zapisanej w Konkordacie”.
"Kwestia Ruchu Obrony Pogranicza oraz granicy polsko-niemieckiej jest wewnętrzną sprawą państwa polskiego, która nie powinna być przedmiotem komentarzy przedstawicieli Kościoła katolickiego. Nieakceptowalne są także słowa biskupa Meringa, zrównujące brutalną nielegalną inwazję Federacji Rosyjskiej na Ukrainę ze stosunkami Polski i Niemiec – dwóch państw sojuszniczych, członków Unii Europejskiej i Sojuszu Północnoatlantyckiego, jest co najmniej rażącym wypaczeniem rzeczywistości.
Kolący w oczy jest kontekst, w którym padły słowa homilii biskupa Meringa. Wczorajsza Ewangelia poświęcona była bowiem przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, jednej z najbardziej emblematycznych i powszechnie rozpoznawalnych przypowieści odnoszących się do kluczowych tematów chrześcijańskich: miłości bliźniego, współczucia i miłosierdzia, a także przezwyciężania uprzedzeń.
Te wartości oraz słowa biskupa Meringa pochodzą z dwóch odrębnych porządków, które są całkowicie nie do pogodzenia.
Roli Kościoła katolickiego w historii Europy, a zwłaszcza Polski, w tym w upadku komunizmu, nie trzeba podkreślać ani przypominać. Polacy od lat inspirują się kazaniami, które niejednokrotnie były bodźcem do pozytywnych zmian społecznych i politycznych. Na ich tle słowa dwóch przywołanych biskupów są hańbiące i niegodne reprezentowanej przez nich instytucji oraz wiernych pozostających w ich opiece.
Nie tak dawno temu, bo 18 czerwca, obchodzony był Międzynarodowy Dzień Przeciwdziałania Mowie Nienawiści. Nie chcielibyśmy, aby takie komentarze były określane jako podżeganie lub nawet mowa nienawiści. Głos Kościoła katolickiego w Polsce jest szanowany. Mamy nadzieję, że takie słowa nie zmienią tej sytuacji.
Uprzejmie sugerujemy wyciągnięcie stosownych konsekwencji wobec biskupa Wiesława Meringa oraz biskupa Antoniego Długosza,
aby podobnie niefortunne, kłamliwe i nieuzasadnione wypowiedzi nie pojawiały się w przyszłości w dyskursie publicznym, szargając dobre imię Kościoła katolickiego, instytucji tak istotnej i nierozerwalnie związanej z dziejami Państwa Polskiego od jego powstania po dzień dzisiejszy".
Przeczytaj także:
IPN poinformował wczoraj o wszczęciu postępowania w sprawie publicznego zaprzeczania zbrodniom nazistowskim przez Grzegorza Brauna. Były polityk Konfederacji dostaje jednak wciąż zaproszenia do mediów, gdzie powtarza kłamstwa na temat Auschwitz.
W poniedziałek Grzegorz Braun, były lider Konfederacji oraz szef partii Konfederacja Korony Polskiej był gościem youtubowego kanału Jana Pospieszalskiego. Prowadzący dopytywał polityka, czy ten twierdzi, że „w obozie koncentracyjnym Auschwitz i Auschwitz-Birkenau nie było komór gazowych” – takie stanowisko bowiem przedstawił w mediach w ubiegłym tygodniu.
„Stwierdzam, że hipoteza ich istnienia, w tym i w szeregu innych miejsc, jest hipotezą wątłą, nieopartą na faktach zweryfikowanych zgodnie ze standardami warsztatu historyczno-naukowego i dla mnie osobiście ta hipoteza z biegiem lat jest coraz mniej przekonująca” – mówił Braun. Dodał też, że „budyneczek, który tam [w Auschwitz] się prezentuje jako komorę gazową wraz z krematorium, to, co nam pokazano, to dekoracja”.
To kolejna tego rodzaju wypowiedź Grzegorza Brauna po tym, jak polityk w ubiegłym tygodniu gościł w Radiu WNET, gdzie zaproszono go w związku z obchodami 84. rocznicy mordu Żydów w Jedwabnem, do którego doszło 10 lipca 1941 roku.
„Mord rytualny to fakt, a dajmy na to Auschwitz z komorami gazowymi to niestety fake. I kto o tym mówi, ten zostaje oskarżany o straszne rzeczy, odsądzany od czci i wiary” – powiedział wtedy Braun.
Kwestionowanie istnienia komór gazowych to jeden z elementów negacjonizmu historycznego. Obejmuje on twierdzenia, że naziści nie dokonali ludobójstwa, komory gazowe nigdy nie istniały, Holokaust wymyślili alianci w celu legitymizacji utworzenia państwa Izrael, albo że liczba ofiar Zagłady jest znacznie niższa niż 6 milionów.
W Polsce zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim i komunistycznym karane jest grzywną lub pozbawieniem wolności do lat trzech (art. 55 Ustawy z dn. 18 grudnia 1998 r. o IPN).
Instytut Pamięci Narodowej poinformował w poniedziałek 14 lipca 2025, że „prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie” wszczął śledztwo karne w sprawie publicznego zaprzeczania zbrodniom nazistowskim przez Grzegorza Brauna.
Przeczytaj także:
Prezydent po 1,5 roku rozpatrzył wniosek Roberta Bąkiewicz o ułaskawienie. Działacz skrajnej prawicy został prawomocnie skazany za naruszenie nietykalności Babci Kasi, ale wykonanie kary było wstrzymane na czas procedury ułaskawieniowej.
Do Prokuratora Generalnego wpłynęła informacja o ułaskawieniu Roberta Bąkiewicza przez Andrzeja Dudę – ujawnił portal Goniec.pl.
Bąkiewicz został prawomocnie skazany za naruszenie nietykalności cielesnej Babci Kasi podczas czarnych protestów w październiku 2020 roku. Zgodnie z wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 3 listopada 2023 r., działacz skrajnej prawicy został skazany na karę:
Bąkiewicz zwrócił się do prezydenta z wnioskiem o wszczęcie postępowania o ułaskawienie z urzędu. Wniosek trafił do Andrzeja Dudy 17 listopada 2023, ale przez wiele miesięcy pozostawał nierozpatrzony. W tym czasie wykonanie kary było zawieszone w oczekiwaniu na zakończenie postępowania ułaskawieniowego.
Prokurator Generalny Adam Bodnar zdecydował w czwartek 10 lipca o uchyleniu postanowienia uprzedniego Prokuratora Generalnego o wstrzymanie wykonania kary. Argumentem był fakt, że procedura się przeciąga, a „sytuacja ta pozostaje w sprzeczności z podstawowymi zasadami prawa karnego, które wymagają, aby orzeczona prawomocnie kara była wprowadzana w życie nieuchronnie i bez zbędnej zwłoki”.
Jak podaje portal Goniec.pl, Robert Bąkiewicz został ułaskawiony niemal natychmiast po ogłoszeniu przez Adama Bodnara decyzji.
Robert Bąkiewicz, były lider Marszu Niepodległości, został prawomocnie skazany za naruszenie nietykalności osobistej Katarzyny Augustynek, znanej jako Babcia Kasia. Incydent miał miejsce 25 października 2020 r. podczas protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Bąkiewicz organizował wówczas „obronę kościołów” przed protestującymi.
Pod kościołem św. Krzyża w Warszawie narodowcy, których działania nadzorował Bąkiewicz, siłą usuwali osoby z kościoła. Babcia Kasia została zaatakowana – Bąkiewicz wyrwał jej chustę z tęczową flagą, a następnie narodowcy przeciągnęli ją po schodach i rzucili na ziemię, co miało miejsce w obecności policji. Kobieta oskarżyła Bąkiewicza o czyn chuligański polegający na naruszeniu nietykalności osobistej. Takie przestępstwo jest ścigane z oskarżenia prywatnego. Incydenty pod kościołem św. Krzyża zarejestrowały media w tym obecne na miejscu OKO.press (tu przeczytasz szerszą relację).
Sąd I instancji skazał Bąkiewicza w marcu 2022 r., a po apelacji sąd II instancji utrzymał wyrok i karę – wyrok jest prawomocny.
Przeczytaj także: