Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Adam Bodnar skierował list do Szymona Hołowni, odpowiedzialnego za zwołanie posiedzenia parlamentu, podczas którego zaprzysiężony będzie Karol Nawrocki.
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny stwierdził w krótkiej wypowiedzi do mediów, że list do marszałka Sejmu wynikał z potrzeby podsumowania sprawy wyborczych protestów. W swoim piśmie wskazuje na wiele wątpliwości co do trybu, w którym Sąd Najwyższy uznał ważność wyborów, odrzucając lub uznając za nieistotne dla wyniku wszystkie protesty.
Adam Bodnar wyliczył kwestie „budzące wątpliwości prawne". Chodzi między innymi o:
Jak podkreśla Bodnar, w sprawie nieprawidłowości wyborczych trwa 17 śledztw prokuratorskich.
„Adam Bodnar przekazał pismo, mając pełną świadomość zwołania przez Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Zgromadzenia Narodowego w dniu 6 sierpnia 2025 r., w celu zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Uznał jednak, że ze względu na wagę wyborów prezydenckich i konstytucyjne prawo do protestu wyborczego, konieczne jest poinformowanie Marszałka Sejmu RP o wszystkich nieprawidłowościach i wątpliwościach prawnych, które wystąpiły w procedurze wyborów prezydenckich” – przekazuje Prokuratura Krajowa.
Zaadresowanie listu do Szymona Hołowni mogłoby wskazywać, że prokurator generalny sugeruje marszałkowi wstrzymanie się ze zwołaniem posiedzenia Zgromadzenia Narodowego, na którym zaprzysiężony ma zostać Karol Nawrocki – choć Bodnar nie wyraził tego wprost. Rząd nie ogłosił do tej pory Monitorze Polskim postanowienia marszałka Sejmu o zwołaniu posiedzenia, choć sam Hołownia zapowiedział je na 6 sierpnia.
Sąd Najwyższy uznał ważność wyborów prezydenckich i wygraną Karola Nawrockiego. Nie było to jednak jednomyślne głosowanie: trzech sędziów złożyło zdanie odrębne. Jeden z nich, Leszek Bosek, powołał się w nim na argumenty o braku niezależności Izby. „Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych powinna zostać zniesiona, przynajmniej w tym kształcie” – wyjaśniał, przychylając się tym samym do zdania krytyków Izby orzekającej w sprawie wyborów, w tym ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Większość sędziów uznała jednak, że nie ma podstaw do kwestionowania wyniku wyborów. Sędziowie zauważyli rekordową liczbę ponad 54 tysięcy protestów wyborczych, jednak stwierdzili, że nie może ona być przesłanką do unieważnienia wyników głosowania.
Przeczytaj także:
Sejm mógłby zająć się złagodzeniem prawa antynarkotykowego w Polsce już jesienią – zapowiada poseł KO.
Nowe regulacje mają umożliwić odstępowanie od kary w przypadku posiadania niewielkiej ilości suszu. Pod gotowym projektem podpisują się Ryszard Petru z Polski 2050 oraz Klaudia Jachira i Marcin Józefaciuk z Koalicji Obywatelskiej. Posłowie zbierają teraz poparcie w klubach parlamentarnych i mają nadzieję na zebranie większości. Projekt ma być już w zasadzie gotowy, choć posłowie zastrzegają, że wciąż możliwe są niewielkie modyfikacje.
„Projekt jest gotowy. Pojedyncze, małe rzeczy w poszukiwaniach pomiędzy koalicjantami i klubami mogą się jeszcze pojawić. Chodzi np. o dopuszczalną ilość suszu lub krzaczków. Niedługo przepisy ujrzą światło dzienne. Mam nadzieję, że w tej kwestii nie będzie dyscypliny w klubach. Mamy dobre argumenty np. finansowe. Chcemy nimi przekonać tych nieprzekonanych. Depenalizacja to jest oszczędność dla budżetu, bo to oszczędność związana m.in. z procesami sądowymi czy miejscami w więzieniach. W tym momencie osoby, które posiadają niewielką ilość suszu, są karane. Gdy to się zmieni, sędziowie i adwokaci będą mogli zająć się zupełnie innymi sprawami” – mówił poseł Józefaciuk dziennikarzom RMF FM.
W Polsce legalne jest jedynie posiadanie suszu medycznej marihuany przepisanej przez lekarza. Posiadanie niewielkiej ilości narkotyków, w tym marihuany, na własny użytek jest zagrożone karą 3 lat więzienia. W przypadku znacznych ilości może to być nawet 10 lat. Kodeks karny dopuszcza też umorzenie postępowania w przypadku nieznacznej ilości substancji.
„Na to, kto, jak często, jak dużo substancji zażywa ma oczywiście wpływ wiele czynników, nie tylko stan prawny. Uparcie przywołuję przykład Portugalii, która wprowadziła dekryminalizację w momencie, gdy Polska zaostrzała prawo narkotykowe. Okazuje się, że statystyki dotyczące używania marihuany na przestrzeni całego życia mamy podobne. W Polsce 12,1 proc. badanych osób w wieku 15-64 lata deklaruje, że miało w życiu kontakt z marihuaną, w Portugalii – 11 proc." – mówiła OKO.press Magdalena Dąbkowska z Programu Polityki Narkotykowej w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
"Jeśli chodzi o stosowanie jakiejkolwiek substancji nielegalnej wypadamy nawet gorzej. W Polsce będzie to 16,1 proc. badanych, w Portugalii – 11,7 proc. A ponieważ największe obawy mamy zazwyczaj o młode pokolenie, warto zajrzeć do statystyk w raportach ESPAD. To europejskie badania młodzieży szkolnej dotyczące używania substancji psychoaktywnych – alkoholu, nikotyny, nielegalnych środków. I tu znów Portugalia ma lepsze wyniki. We wszystkich wskaźnikach jest poniżej średniej europejskiej.
Dla odmiany popatrzmy na nowe substancje psychoaktywne, kiedyś nazywane w Polsce dopalaczami. Portugalia jest w gronie 2-3 krajów, w których młodzież najrzadziej po nie sięga, Polska natomiast leży na przeciwległym krańcu. Widzimy zatem, że karanie nie odstrasza ludzi od sięgania po substancje psychoaktywne, jak to często próbuje nam się przedstawiać” – podkreśla Magdalena Dąbkowska.
Przeczytaj także:
500 mln złotych z UE ma popłynąć do szkół, w których uczą się uchodźcze dzieci, przede wszystkim te z Ukrainy. Stanie się to w ramach programu „Przyjazna szkoła”.
Miała być „Szkoła dla wszystkich”, będzie „Przyjazna szkoła”. Tak ma nazywać się nowy oświatowy program wyrównujący szanse uczniów Ma on pomóc między innymi w integracji ukraińskich dzieci w polskich szkołach. Rząd dofinansuje zatrudnienie asystentów i asystentek międzykulturowych w podstawówkach, wsparcie psychologiczne i szkolenie kadry pedagogicznej. Program potrwa dwa lata, a na pomoc przeznaczonych będzie 500 mln złotych pozyskanych ze środków unijnych. Skorzystają jedynie te szkoły, do których uczęszczają uczniowie z Ukrainy i dzieci uchodźcze z innych krajów.
Rządowy program wchodzi z dużym opóźnieniem, bo miał obowiązywać już w zeszłym roku szkolnym. Nad jego wprowadzeniem jako wiceministra edukacji pracowała Joanna Mucha, która pod koniec czerwca złożyła dymisję ze stanowiska. Pod koniec stycznia 2025 roku wyjaśniała, że program okazał się znacznie trudniejszy, niż wydawało się na początku pracy nad nim. W ciągu kolejnych miesięcy Rada Ministrów nie zajmowała się programem. Brakowało też wyjaśnień, dlaczego tak się dzieje. Po jej odejściu zmieniła się nazwa programu, który wciąż skupia się jednak na wsparciu uchodźczych dzieci.
Przypomnijmy, że w polskich szkołach uczy się dziś ponad 200 tys. dzieci i młodzieży zza wschodniej granicy, a 3/4 z nich pojawiło się tu po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Według przecieków z ław rządowych wprowadzenie programu opóźniło się przez narastające nastroje antyukraińskie. Rząd mógł odłożyć sprawę na półkę, by nie drażnić części wyborców przed wyborami prezydenckimi. Niechęć dla wsparcia dla dzieci z Ukrainy mogła być jedną z przyczyn rezygnacji Joanny Muchy z funkcji wiceministry. Jednocześnie posłanka Polski 2050 ostro krytykowała rząd od momentu przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach.
Przeczytaj także:
Rządem w Kijowie będzie kierowała Julia Swyrydenko, dotychczasowa wicepremierka do spraw gospodarczych
40-latka jest kojarzona ze środowiskiem szefa gabinetu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Andrija Jermaka. Jej kandydaturę wysunął prezydent, a 262 głosami większości w 450-osobowej izbie zatwierdziła ją Rada Najwyższa Ukrainy. Jej wyborowi sprzeciwiła się Europejska Solidarność byłego prezydenta Petra Porszenki. To druga kobieta na stanowisku premiera po Julii Tymoszenko, która pełniła urząd w latach 2007-2010.
Swyrydenko ma się skupić na usprawnieniu pracy rządu i audycie umów militarnych Ukrainy z partnerami międzynarodowymi. Do tej pory może pochwalić się między innymi uczestnictwem w rozmowach o pakietach pomocowych z UE i USA. Była jedną z najważniejszych postaci w negocjacjach z Białym Domem w sprawie umowy dotyczącej dostępu Stanów Zjednoczonych do surowców mineralnych na terenie Ukrainy. Jako ministra gospodarki pracowała nad utrzymaniem działalności jej podstawowych gałęzi w warunkach wojennych. W administracji publicznej pracuje od 2015 roku. Wcześniej zajmowała się między innymi współpracą z zagranicznymi inwestorami zainteresowanymi działaniem w Ukrainie.
Swyrydenko na stanowisku zastępuje Denysa Szmychala, który funkcję premiera pełnił od 2020 roku. Dotychczasowy szef rządu obejmie tekę ministra obrony. Szmychal złożył rezygnację 15 lipca. Media sugerują jednak, że mogła nastąpić w związku z presją ze strony administracji Zełenskiego. O zmianie na stanowisku premiera było słychać od początku lipca.
„Odświeżenie jest Zełenskiemu potrzebne. Partia władzy już w czasie wojny skompromitowała się dziesiątkami mniejszych i większych afer i skandali korupcyjnych. Rząd Szmyhala wymaga odświeżenia. Zarówno nowy »rebranding« partii, jak też rządu i parlamentu jest konieczny” – pisał na łamach portalu telewizji Belsat Michał Kacewicz.
Przeczytaj także:
W Sądzie Rejonowym w Pszczynie zapadł nieprawomocny wyrok w procesie trzech lekarzy oskarżonych po śmierci ciężarnej Izabeli we wrześniu 2021 roku.
Sąd uznał za winnych lekarzy, którzy zajmowali się ciężarną 30-letnią Izabelą z Pszczyny, która zmarła przez sepsę związaną z wadami płodu. Ciążyły nad nimi zarzuty niepodjęcia prawidłowego postępowania diagnostyczno-terapeutycznego oraz weryfikacji przyjętego trybu postępowania, czego skutkiem było obumarcie płodu śmierć pacjentki.
Pierwszy z lekarzy, Krzysztof P., został skazany na karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata, zakaz wykonywania zawodu na cztery lata oraz grzywnę. W przypadku Michała M. zasądzono rok i trzy miesiące więzienia i sześć lat poza zawodem. Andrzej P. usłyszał wyrok półtora roku pozbawienia wolności i zakazu wykonywania zawodu na sześć lat. Postanowienia sądu nie są prawomocne, obrońcy oskarżonych mogą się od nich odwołać.
Proces odbywał się z wyłączeniem jawności. Nie wiadomo więc, o jaki wymiar kary wnosiła prokuratura i czy wyrok zgadza się z oczekiwaniami bliskich pokrzywdzonej. Żaden z lekarzy nie przyznał się do winy.
Sprawę śmierci Izabeli z Pszczyny ujawniono pod koniec października 2021 roku, rok po pseudowyroku TK Julii Przyłębskiej, który usuwał z ustawy z 1993 roku jedną z przesłanek do aborcji – tę mówiącą o ciężkiej chorobie płodu.
“Konsekwencje wyroku TK z 22.10.2020 r., sygn. K 1/20 w praktyce. Pacjentka 22 tydz., bezwodzie. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Płód obumarł, pacjenta zmarła. Wstrząs septyczny” – napisała 29 października 2021 r. na Twitterze Jolanta Budzowska, radczyni prawna zajmująca się sprawami błędów medycznych.
Dwa dni później pełnomocniczka rodziny zmarłej opublikowała pełniejszy komunikat. Ciężarna kobieta zgłosiła się do Szpitala Powiatowego w Pszczynie z powodu odpłynięcia płynu owodniowego. Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W toku hospitalizacji płód obumarł, a po niecałej dobie – 22 września – zmarła też pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny.
„Pacjentka pisała do rodziny dramatyczne SMS-y. Sama czuła, że coś jest nie tak. Że lekarze, zamiast ją ratować, po prostu czekali” – mówiła w rozmowie z OKO.press Kamila Ferenc z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która była w kontakcie z bratem zmarłej.
Izabela 21 września o godz. 22:56 pisała do swojej matki: „Tragedia. Moje życie zagrożone. A ja mam czekać”. O godz. 23:02: „Noo. Idę spać. Buźki mamuś”.
Zmarła o godz. 7:39.
W listopadzie 2023 roku, po dwóch latach, prokuratura zakończyła postępowanie. Wtedy informowaliśmy, że trzech lekarzy (m.in. ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego powiatowego Szpitala Joannitas w Pszczynie) usłyszy zarzuty „nieumyślnego spowodowania śmierci”, „narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu” oraz „nieudzielenie jej pomocy” (art. 162 i 165 kodeksu karnego). Grozi im za to od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Prokuratura uznała, że wyrok TK Przyłębskiej nie miał wpływu na zachowanie lekarzy. Sami lekarze także nie podnosili w swoich zeznaniach swoich argumentów.
Wyrok wydany dziś (17 lipca 2025) przez Sąd Rejonowy w Pszczynie jest nieprawomocny.
Przeczytaj także: