Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Bodnar podkreślił, że jego ocenie każda partia może w dowolnym momencie zachęcać swoich zwolenników do wpłacenia składek.
Minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar podkreślił w rozmowie z radiem Zet, że ogłoszona przez Jarosława Kaczyńskiego zbiórka na działalność Prawa i Sprawiedliwości po tym, jak Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie partii za kampanię wyborczą 2023, jest „zgodna z prawem”.
Wątpliwości w tej kwestii miał przede wszystkim poseł Roman Giertych, który szerzył tego rodzaju sugestie m.in. w mediach społecznościowych.
„Ustawa o partiach politycznych pozwala na to, by wpłacać darowizny na poczet partii politycznych, odpowiednio je opisać, podać numer PESEL, są co do tego szczegółowe wymogi. Nie widzę żadnego problemu z taką zbiórką” – powiedział szef resortu sprawiedliwości.
Bodnar dodał, że każda partia może w dowolnym momencie sięgnąć po to rodzaju finansowanie.
Minister sprawiedliwości prokurator generalny był też pytany o to, czy nie obawia się ogłoszonej przez premiera dwa dni temu „powszechnej spowiedzi rządu”. Tusk zapowiedział, że wezwał ministrów do przygotowania podsumowania tego, co rządowi udało się zrobić od momentu uzyskania władzy. Niebawem ma to zostać zakomunikowane opinii publicznej.
W ramach tej „powszechnej spowiedzi rządu” mowa będzie też o planach działań na najbliższą przyszłość.
Bodnar podkreślił też, że „robi wszystko, co możliwe”, by przywracać w Polsce praworządność w tyych trudnych warunkach, w jakich przyszło mu działać.
„Wszystko, co robię, w tych warunkach ustrojowych – a są trudne, bo nie ma dobrej współpracy z Kancelarią Prezydenta, system dość trudny – w tych warunkach robię wszystko, co możliwe, by jak najszybciej przywracać praworządność (…) Dążymy do tego, by była stabilność funkcjonowania prawnego, a przez 8 lat pan prezydent autoryzował różne niedemokratyczne zmiany” – podkreślił minister sprawiedliwości.
Bodnar podkreślił, że te trudności będą występować tak długo, jak długo prezydentem będzie osoba z PiS, która blokuje zmiany. „Do sierpnia 2025 roku, do czasu [wyboru] nowego prezydenta, na pewno będą różne sytuacje, które będą kwestionowane, będą wątpliwe i będą powodowały konsekwencje” – powiedział w kontekście działań mających na celu przywracanie praworządności.
Dopytywany o to, co będzie, jeśli prezydentem zostanie ktoś z obozu PiS, minister odpowiedział: „To będzie duże wyzwanie, jak wyjść z tego kryzysu praworządności” – pisze radio Zet w relacji z rozmowy.
Minister sprawiedliwości odniósł się też do powtarzanych w prawicowych mediach zarzutów, jakoby urzędniczka podejrzana w sprawie nieprawidłowości w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych była szantażowana podczas śledztwa. Tego typu oskarżenia wysnuł premier Mateusz Morawiecki, który oświadczył, że urzędniczka Justyna G. została zmuszona do zeznań szantażem, m.in. dotyczącym odebrania opieki nad dzieckiem.
Bodnar podkreślił, że „nie ma zgody na takie metody”, ale takie oskarżenia to „potwarz” rzucona w przestrzeń publiczną.
„Bardzo łatwo rzucić w przestrzeń publiczną tego typu potwarz, infamię. Premier Morawiecki zapomina, że ta sprawa zaczęła się w grudniu 2023 roku, kiedy to on był jeszcze premierem (…). [Tego rodzaju – red.] zarzuty [są] bardzo krzywdzące w stosunku do prokuratury i osób, które prowadzą postępowanie (…). Nie wyobrażam sobie, żeby jakikolwiek prokurator w Polsce używał tego typu argumentów, czy korzystał z takich metod" – powiedział Bodnar.
W piątek 6 września Ministerstwo Sprawiedliwości ma przedstawić projekty ustaw dotyczące statusu neosędziów, Sądu Najwyższego oraz korekty do ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa.
W rozmowie z radiem Zet Bodnar podkreślił też, że priorytetem MS jest poprawa pracy sądów. „Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by sądy lepiej pracowały” – zapewnił minister. Dodał, że cieszy się, że w przyszłym budżecie jest zagwarantowane sporo środków na wynagrodzenia dla sędziów.
Minister sprawiedliwości prokurator generalny zapowiedział też, że już przygotowany jest projekt nowelizacji Kodeksu Postępowania Karnego, który ma doprowadzić do ograniczenia nadużywania aresztu tymczasowego w Polsce. Bodnar przyznał, że „[areszty tymczasowe w Polsce – red.] są nadużywane od lat”. Podkreślił, że „będziemy dążyli do stworzenia alternatyw i ulepszenia przepisów”.
"Wybór ofert odbywał się z polecenia (...) Nie było nawet możliwości negocjacji [cen]” – zeznała Justyna G., podejrzana w sprawie o korupcję Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, która wielomilionowe kontrakty przyznawała m.in. firmie Red is bad Pawła Szopy.
Szczegóły z przesłuchania urzędniczki RARS, byłej dyrektorki Biura Zakupów i bliskiej współpracownicy zatrzymanego wczoraj w Londynie Michała K., byłego szefa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, opublikowała Gazeta Wyborcza. Zeznania są wstrząsające i ujawniają szczegóły procederu, który obecnie jest przedmiotem prokuratorskiego śledztwa.
Jak wynika z zeznań Justyny G., były szef RARS w trakcie ich wspólnej pracy przekazywał jej decyzje o kontraktach zawieranych przez Agencję „na małych karteczkach, które następnie niszczył”.
Według zeznań Justyny G. Michał K. „pisał na kartce nazwę firmy, nazwisko, decyzję”, którą jej pokazywał, „a następnie wkładał tę kartkę do niszczarki”. Była urzędniczka wyjaśniła, że to były „małe białe karteczki z kostki lub żółte, samoprzylepne”. Justyna G. taki zapis odczytywała i karteczkę oddawała. Nieraz, jeśli na karteczce były dużo danych trudnych do zapamiętania, brała karteczkę do swojego notatnika, a następnie sama je niszczyła.
Justyna G. podkreśliła, że za wybór firm Pawła Szopy jako dostawcy agregatów [dla szpitali podczas pandemii — red.] odpowiedzialny był Michał K.
„Wybór ofert odbywał się z polecenia. Postępowania, które były prowadzone w Agencji i które wygrywał m.in. Szopa, odbywały się z polecenia kogoś bardzo wysoko postawionego i nie wiem, kto to jest. Ja te polecenia otrzymywałam od Michała. (...) Nie było nawet możliwości negocjacji, oczywiście z zespołem negocjowaliśmy każdy kontrakt, żeby obniżyć koszty. Natomiast z Szopą te negocjacje były możliwe w ograniczonym zakresie” – miała powiedzieć śledczym.
Justyna G. ujawniła też inne wątki, które wskazują na ustawianie przetargów. M.in. jeśli wartość kontraktu była bardzo wysoka, Justyna G. miała dostać polecenie, żeby „podzielić umowę na cztery i wskazywać niższe kwoty, które nie będą rzucać się tak w oczy”.
Justyna G., która jest główną świadek prokuratury w sprawie o korupcję w RARS, 5 lipca przyznała się do popełnienia przestępstwa. Została aresztowana na dwa miesiące, a następnie przesłuchana pięć razy.
Michał K., były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, w poniedziałek 4 września został zatrzymany w Londynie. Był za nim wystawiony Europejski Nakaz Aresztowania. Prokuratura stawia mu zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Grozi mu 10 lat więzienia.
W śledztwie, które w sprawie nieprawidłowości w RARS prowadzi śląski pion Prokuratury Krajowej do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji, zarzuty usłyszały też Joanna P. i Justyna G., kierowniczki działu zakupów RARS. Obu kobietom śledczy zarzucają przekroczenie kompetencji w celu uzyskania korzyści majątkowej. W sprawie zabezpieczone zostało już ponad 122 mln zł.
O sprawie mówił we wtorek w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24 Tomasz Siemoniak, minister spraw wewnętrznych i administracji, koordynator służb specjalnych.
„Uważam, że w tym przypadku, i potwierdza to sąd, mamy do czynienia z gigantyczną aferą sięgającą samego szczytu władz. Aferą dotyczącą dziesiątków milionów złotych, które pod pozorem nadzwyczajnych sytuacji — najpierw COVID-u, potem wojny w Ukrainie — były wydawane bardzo lekką ręką” — mówił minister.
Siemoniak podkreślił, że „materiał [którym dysponuje prokuratura — red.] jest ogromny” i „opiera się na zeznaniach różnych osób”.
"Myślałem, że po Funduszu Sprawiedliwości nic gorszego się nie zdarzy, bo w Ministerstwie Sprawiedliwości pojawiły się zarzuty zorganizowanej grupy przestępczej. Tym razem mamy do czynienia z taką sytuacją wokół premiera [Morawieckiego — red.] – powiedział Siemoniak.
Podkreślił, że Michał K., aresztowany były szef RARS był „niewątpliwie jednym z najbliższych współpracowników premiera i histeryczne reakcje Mateusza Morawieckiego tego dowodzą”.
Śledczy badają dostawy dla agencji po zawyżonych cenach realizowane przez podmioty związane z Pawłem Szopą, twórcą odzieży patriotycznej „Red is Bad”, którą reklamował m.in. prezydent Andrzej Duda. Szopa miał sprzedać Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych po zawyżonych cenach sprzęt za pół miliarda złotych. Drugi wątek śledztwa dotyczy kontraktów zawartych przez RARS z spółkami powiązanymi z Dominikiem Basiorem, pijarowcem Mateusza Morawieckiego z kampanii w 2019 roku.
Jak ujawnił Onet, w ciągu czterech lat między 2019-2023 firmy związane z Dominikiem Basiorem sprzedały Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych sprzęt za co najmniej 147 mln zł, w tym materiały do walki z pandemią koronawirusa — półmaski, rękawiczki i agregaty prądotwórcze. W zespole osób oceniających oferty na sprowadzanie do RARS antycovidowych artykułów miał pracować znajomy Basiora — Paweł Kleszczewski z agencji PR Świeża Bazylia, świadczącej usługi dla spółek Skarbu Państwa i samej agencji.
„Musimy robić wszystko, żeby granica była szczelna” – mówi minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak mówił w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24.
Minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak był gościem „Rozmowy Piaseckiego” w TVN24. Mówił o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Podkreślił, że „presja na granicę dziś jest już mniejsza”, ale trwają konsultacje dotyczące przedłużenia obowiązywania rozporządzenia wprowadzającego strefę buforową.
„Na pewno zadziałało to, że pojawiły się zwarte oddziały policji od początku czerwca na granicy. Zaczęło się uszczelnianie zapory, którą bardzo łatwo lewarkami było rozszczelniać. Jest również zapora elektroniczna” – powiedział minister.
Zastrzegł, że spokojniejsza sytuacja „nie oznacza, że za tydzień nie będzie powrotu do rekordowych liczb”. „Musimy robić wszystko, żeby granica była szczelna” – podkreślił.
„Wprowadziliśmy strefę buforową w czerwcu. Teraz jesteśmy w trakcie konsultacji przedłużenia tego rozporządzenia i zapewne od 13 września będzie ono dalej w takim kształcie obowiązywać” – zapowiedział minister.
Minister stwierdził, że zapora „uderza przede wszystkim w przemytników ludzi”, którzy przeprowadzają migrantów pod granicę.
„Bardzo zdecydowanie dążymy do połączenia z Suwerenną Polską i sądzę, że zakończy się to sukcesem” – powiedział Jarosław Kaczyński podczas wywiadu dla telewizji wPolsce24
WPolsce24 to nowa telewizja informacyjna związana z tygodnikiem „Sieci” oraz portalem „wPolityce” braci Michała i Jacka Karnowskich. Po przyznanej jej w czerwcu przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji koncesji zaczęła dziś (2 września) nadawanie w naziemnej telewizji cyfrowej, gdzie konkurować będzie przede wszystkim z Telewizją Republika, związaną ze środowiskiem medialnym Tomasza Sakiewicza. Do obu stacji przeszły gwiazdy TVP z czasów Jacka Kurskiego: Republika ma Danutę Holecką i Michała Rachonia, natomiast na antenie wPolsce24 brylują Magdalena Ogórek i Michał Adamczyk. I właśnie ten ostatni gościł wieczorem gwiazdę pierwszego dnia nowej telewizji, prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.
Niemal godzinna rozmowa toczyła się w znakomitej, choć nieco melancholijniej atmosferze, a skupiała się głównie na złowieszczej działalności rządu Donalda Tuska, który w zgodnej opinii obu interlokutorów charakteryzuje się łamaniem prawa, konstytucji, prześladowaniem opozycji, działaniem w interesie obcych państw oraz last but not least torturowaniem przeciwników politycznych i siłową zmianą ustroju państwa.
Prezes Kaczyński nawiązywał również często do ośmiu lat rządów PiS, które – w jego opinii – choć nie ustrzegły się błędów, generalnie były pasmem sukcesów. Jak stwierdził lider Prawa i Sprawiedliwości, jego partia m.in. wyciągnęła Polskę z „pułapki średniego rozwoju” oraz zerwała ze statusem Polski jako „kraju Trzeciego Świata”.
Politycznych deklaracji padło niewiele i nie były one bardzo znaczące.
Po pierwsze, Jarosław Kaczyński potwierdził, że trwają rozmowy o połączeniu PiS i Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry: „Bardzo zdecydowanie dążymy do połączenia z Suwerenną Polską, rozmawiamy o tym z przedstawicielami Suwerennej Polski i sądzę, a w każdym razie mam nadzieję, że to się zakończy sukcesem”.
Po drugie, szef PiS pochwalił się, że zbiórka pieniędzy na partie wśród jej zwolenników idzie bardzo dobrze, ale nie chciał podać konkretnej sumy, jaką udało się zebrać. Media pisały wcześniej o ok. 3 mln zł: „Przyznam, że nie wiedziałem, jak to będzie, ale na razie efekty są powyżej tego, czego się spodziewaliśmy, jest dobrze”.
Po trzecie, Kaczyński zapowiedział, że kandydata PiS na prezydenta poznamy późną jesienią, a obecnie na placu boju zostało pięć osób, których potencjał wyborczy jest badany sondażowo i to właśnie od wyników badań będzie zależeć, kogo prezes PiS ostatecznie wskaże: „Są u nas również zwolennicy takiego działania, by wskazać kandydata dopiero wtedy, kiedy będziemy wiedzieli, kim jest główny przeciwnik, czyli przedstawiciel KO, ale uważam, że to nie byłaby dobra sytuacja. Oni mają przewagę, jeżeli chodzi o media, dotarcie do opinii publicznej, mają dużo więcej pieniędzy, dlatego naszego kandydata powinniśmy ogłosić szybciej” – powiedział Kaczyński, dodając, że jego zdaniem najlepszym i naturalnym kandydatem Koalicji Obywatelskiej byłby Rafał Trzaskowski.
Po czwarte, Kaczyński potwierdził, że po wyborach 15 października 2023 r. PiS oficjalnie zaproponował tekę premiera liderowi PSL Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi: „Proponowaliśmy po wyborach bardzo daleko idące porozumienie z PSL-em, z premierostwem dla pana Kosiniaka-Kamysza. Proponowaliśmy dużo, bo premier to naprawdę bardzo dużo”.
Na koniec Jarosław Kaczyński pogratulował telewizji wPolsce24 udanego startu i wyraził radość – odnosząc się do telewizji Republika – że „w naszym obozie” będzie konkurencja i przez to „więcej osób będzie miało dostęp do prawdy”.
Prezydent USA Joe Biden powiedział w poniedziałek, że premier Izraela Benjamin Netanjahu nie zrobił wystarczająco wiele, aby doprowadzić do porozumienia w sprawie uwolnienia zakładników przetrzymywanych w Gazie przez Hamas – podała Agencja Reutera.
Jak czytamy, Stany Zjednoczone wraz z Katarem i Egiptem były bliskie przedstawienia ostatecznej propozycji dla negocjatorów pracujących nad umową o porwanych przez Hamas zakładnikach i zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem, ale sprawa rozbiła się między innymi o niechęć Netanjahu do zawarcia porozumienia.
Joe Biden rozmawiał z dziennikarzami w Białym Domu dzień po tym, gdy siły izraelskie w odzyskały ciała sześciu zabitych przez Hamas zakładników, przetrzymywanych wcześniej przez palestyńską organizację od ataku Hamasu na Izrael w październiku ubiegłego roku.
Na pytanie, czy planuje w tym tygodniu przedstawić stronie izraelskiej i palestyńskiej ostateczną umowę w sprawie zakładników, Biden odpowiedział: „Jesteśmy tego bardzo blisko”. „Nadzieja umiera ostatnia” – dodał amerykański prezydent, gdy zapytano go, czy negocjacje zakończą się sukcesem i umowa wejdzie w życie.
W odpowiedzi na uwagi Bidena wysokiej rangi źródło izraelskie cytowane przez Reutersa oceniło słowa prezydenta USA jako „niebywałe” i wyraziło zdumienie, że w sprawie zakładników Biden wywiera presję na Netanjahu, a nie na lidera Hamasu Jahję Sinwara. Sam premier Izraela wczoraj oskarżył Hamas o utrudnianie jakiegokolwiek porozumienia i stwierdził, że „kto zabija zakładników, ten nie chce umowy”.
Ale Netanjahu mierzy się również z ogromną presją wewnętrzną: Izraelczycy ponownie tłumnie wyszli na ulice, a największy związek zawodowy ogłosił strajk generalny, aby naciskać na izraelski rząd, by zawarł umowę w sprawie zakładników. Jednak w poniedziałek 2 września przed godz. 14 czasu lokalnego sąd w Tel Awiwie w odpowiedzi na otrzymaną skargę zarządził, że strajk jest nielegalny. Powód? Zdaniem sądu to akcja polityczna, a nie propracownicza. Sąd zarządził, by strajk przerwać o 14:30.
Chwilę później prezes federacji związkowej Histadrut Anon Bar-Dawid ogłosił, że Histadrut kończy strajk.
„Żyjemy w kraju prawa i szanujemy decyzję sądu. Dlatego apeluję do wszystkich, by o 14:30 wrócili do pracy. Chcę podkreślić, że strajk solidarnościowy był ważnym krokiem i podtrzymuję zdanie, że był konieczny. Pomimo prób odmalowania naszej solidarności w politycznych barwach, setki tysięcy obywateli zagłosowało swoim uczestnictwem” – przekazał w wypowiedzi dla mediów Bar-Dawid.
Więcej o protestach przeczytacie w OKO.press w tekście Jakuba Szymczaka.