0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Hezbollah supporters wave the yellow flag of the Lebanese militant group as they parade on motorbikes past buildings destroyed in recent Israeli strikes while people returned to the area to check their homes in Beirut’s southern suburbs on November 27, 2024, after a ceasefire between Israel and Hezbollah took effect. - A ceasefire between Israel and Hezbollah in Lebanon took hold on after more than a year of fighting that has killed thousands. (Photo by AFP)Hezbollah supporters...

Dzień na żywo. Zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem

Świat

W nocy z 26 na 27 listopada weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem, będące wynikiem negocjacji między Izraelem i Libanem. Izrael ma dwa miesiące na wycofanie się z południowego Libanu

Google News

12:09 23-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Alexander Nemenov / POOL / AFPFot. Alexander Nemen...

Szef ONZ na zaproszenie Putina przyjechał do Rosji na szczyt BRICS

Decyzja sekretarza generalnego ONZ António Guterresa o wzięciu udziału w szczycie, którego gospodarzem jest Władimir Putin, spotkała się z krytyką ze strony Ukrainy i jej sojuszników.

BRICS to określenie (akronim) grupy państw, do których należy Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz od 2011 roku Republika Południowej Afryki. Trzydniowy szczyt tych państw pod przewodnictwem Władimira Putina rozpoczął się w Kazaniu, stolicy Tatarstanu w Rosji, we wtorek.

Co się wydarzyło?

Wśród zaproszonych gości znalazło się 20 światowych przywódców – w tym prezydenta Chin Xi Jinping, premier Indii Narendra Modi i prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.

Na zaproszenie Putina odpowiedział także Sekretarz Generalny ONZ Antonio Guterres, z którym przywódca Kremla ma omówić kwestie związane z konfliktem na Ukrainie. Guterres wylądował w Kazaniu w środę 23 października i jak informuje Kreml, szef ONZ w Rosji nie był od ponad dwóch lat.

Unia Europejska w środę zaapelowała do przywódców uczestniczących w szczycie BRICS, aby przekazali prezydentowi Władimirowi Putinowi polecenie „natychmiastowego zakończenia wojny” w Ukrainie.

Przywódcy Chin oraz Brazylii odpowiedzieli w środę na ten apel. Prezydent Chin Xi Jinping zwracając się do przywódców BRICS, w tym do Władimira Putina, powiedział na forum, że „nie może dojść do eskalacji walk” w Ukrainie.

Jak informuje AFP, Pekin chce utrzymywać neutralną stronę w konflikcie, ale został skrytykowany przez zachodnie mocarstwa za zapewnienie Moskwie wsparcia dyplomatycznego i gospodarczego.

Z kolei prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, który nie mógł przyjechać na szczyt, ale połączył się zdalnie, powiedział na forum, że „unikanie eskalacji i zachęcanie do negocjacji pokojowych ma kluczowe znaczenie dla konfliktu między Ukrainą a Rosją”. A inne kraje wezwał do „współpracy” w celu zakończenia konfliktu między Izraelem a palestyńskim Hamasem i libańskim Hezbollahem.

Jak zauważa AFP, również przywódca Indii Narendra Modi, który kreuje się na potencjalnego mediatora, wezwał do szybkiego zakończenia konfliktu w Ukrainie. „Uważamy, że spory powinny być rozwiązywane tylko pokojowo. W pełni popieramy wysiłki na rzecz szybkiego przywrócenia pokoju i stabilności” – powiedział indyjski przywódca.

Od początku konfliktu w 2022 roku w Ukrainie, Indie obiecują pomoc humanitarną dla Kijowa, ale jednocześnie unikają jednoznacznego potępienia działań Moskwy. Sam Modi był w Kijowie w sierpniu 2024 roku, a Moskwę odwiedził miesiąc wcześniej, próbując zachęcić oba kraje do rozmów — jednak jego inicjatywa nie przyniosła większych postępów.

Jaki jest kontekst?

Moskwa liczy na to, że wizyta szefa ONZ podczas forum pokaże krajom Zachodu, że próby izolowania Rosji w związku z ofensywą w Ukrainie nie powiodły się.

Cytowany przez Euronews Stewart Patrick, starszy pracownik Carnegie Endowment for International Peace, zauważa, że António Guterres może dążyć do zawarcia porozumienia pokojowego. Jednak „prawdopodobnie nie zostanie to dobrze przyjęte przez Zachód, ponieważ może się to spotkać z komentarzami legitymizacji polityki Władimira Putina”.

Decyzję Sekretarza Generalnego ONZ o przyjeździe do Rosji skrytykowało ukraińskie ministerstwo spraw zagranicznych. W komunikacie podkreślono, że szef ONZ przyjął zaproszenie Putina i pojechał do Rosji, a odrzucił zaproszenie Ukrainy na pierwszy Globalny Szczyt Pokojowy w Szwajcarii. „To zły wybór, który nie służy sprawie pokoju. Szkodzi jedynie reputacji ONZ” – przekazał resort na platformie X.

Nic jednak nie wskazuje na to, by Kijów czy Moskwa były otwarte na rozmowy dotyczące rozwiązania konfliktu.

Jak podaje AFP, Moskwa w tym roku poczyniła postępy na polu walki we wschodniej Ukrainie, wzmacniając więzi z takimi państwami jak Chiny, Iran i Korea Północna.

10:00 23-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Porzycki ...

Powiedziała: „proszę, nie rób tego”. Roman Polański nie stanie przed sądem

Zakończyła się kolejna sprawa wytoczona 91-letniemu reżyserowi, która została rozstrzygnięta za „obopólnym zadowoleniem” obu stron.

Nagrodzony Oskarem polski reżyser Roman Polański nie stanie przed sądem. Jak informuje brytyjski dziennik „The Guardian”, sprawa cywilna wytoczona reżyserowi znalazła „satysfakcjonujące dla obu stron” zakończenie i w konsekwencji została oddalona.

Sprawa dotyczy podejrzenia o wykorzystanie seksualne w 1973 roku. Rozprawa miała odbyć się w sierpniu 2025 roku w sądzie cywilnym w Los Angeles.

Jaki jest kontekst?

Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed 51 lat. Polański w tym czasie miał zaprosić nastoletnią dziewczynę, którą w pozwie nazwano Jane Doe (ze względu na zachowanie anonimowości dziewczyny) na kolację do restauracji w Los Angeles. Według jej zeznań reżyser miał podać jej alkohol, a kiedy poczuła zawroty głowy, ten postanowił zawieźć ją do swojego domu, gdzie — jak stwierdziła — doszło do gwałtu.

„Powiedziała: »proszę, nie rób tego«” – mówiła dziennikarzom w marcu prawniczka kobiety, Gloria Allred. Ale prośby, według zeznań kobiety, zostały przez mężczyznę zignorowane. Allerd: „Według niej Polański zdjął dziewczynie ubranie i ją wykorzystał, powodując cierpienie, ogromny ból fizyczny i emocjonalny”.

Pozew wpłynął do sądu w czerwcu 2023 roku — według „The Guardian” — chwilę przed wygaśnięciem kalifornijskiego przepisu, który pozwala ofiarom ścigać przestępców seksualnych.

Przypomnijmy, że Roman Polański w 1977 roku w ramach ugody, aby uniknąć poważniejszych zarzutów, przyznał się do gwałtu na 13-letniej Samancie Geimer. W maju francuski sąd uniewinnił reżysera od zarzutu zniesławienia brytyjskiej aktorki Charlotte Lewis, która także oskarżyła go o gwałt. Według doniesień dziennika „The Guardian” w latach 2017-2019 zgłosiły się łącznie cztery kobiety, które oskarżały Romana Polańskiego o molestowanie w latach 70. Trzy z nich miały być nieletnie — jedna z nich miała 10 lat. Reżyser zaprzeczył wszystkim oskarżeniom.

Opinie o Romanie Polańskim są podzielone. Osoby ze świata filmu chwalą go za twórczy geniusz, inni wskazują, że to nie tłumaczy jego zachowań wobec nieletnich. Część osób podkreśla, że reżyser „Pianisty” stał się symbolem „pokolenia mężczyzn, którzy korzystali z pozycji władzy w relacjach seksualnych".

Inne teksty OKO.press o Polańskim

Przeczytaj także:

Jeżeli doświadczyłaś przemocy seksualnej i szukasz pomocy, zadzwoń na telefon interwencyjny do Fundacji Feminoteka: 888 88 33 88 (8.00-20.00 pon.-pt.) lub Fundacji Centrum Praw Kobiet: sekretariat 22 622-25-17 (9:00-17:00 pon.-pt.), telefon zaufania 22 621 35 37, telefon interwencyjny 600 070 717 (całodobowo). Więcej informacji tutaj.

16:30 22-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Sikorski reaguje na dywersję Kremla w Polsce. Zamyka rosyjski konsulat w Poznaniu

„Podjąłem decyzję o wycofaniu zgody na funkcjonowanie konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu. Jej personel zostanie uznany za osoby niepożądane” – poinformował Sikorski. W odpowiedzi Kreml grozi „bolesnymi retorsjami”

Co się wydarzyło?

„W ostatnich dniach sąd w Polsce uznał, że prokuratura przedstawiła mocne dowody na to, że w Polsce doszło do próby dywersji i za tą próbą stał obcy wywiad” – powiedział we wtorek, 22 października 2024 szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. I dodał, że za próbami dywersji stoi Rosja. „W związku z tym podjąłem decyzję o wycofaniu zgody na funkcjonowanie konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu. Jej personel zostanie uznany za osoby niepożądane w Rzeczpospolitej Polskiej” – przekazał szef polskiego MSZ. Konsulat w Poznaniu to jedna z czterech placówek dyplomatycznych Rosji w Polsce.

Sikorski swoje wystąpienie zaczął od podkreślenia, że Kreml prowadzi wojnę hybrydową w Ukrainie, a także zachodniej Europie. Działania destabilizujące mają według szefa polskiego MSZ polegać na agresji informacyjnej, atakach cybernetycznych, prowokacjach na granicy polsko-białoruskiej, a także aktach dywersji.

Sikorski wezwał Moskwę do zaprzestania prowadzenia wojny hybrydowej przeciwko Polsce. „W wypadku kontynuacji rezerwujemy prawo do podejmowania kolejnych stanowczych działań” – mówił.

Na decyzję o zamknięciu rosyjskiego konsulatu w Poznaniu zareagowała już rzeczniczka Kremla Maria Zacharowa. Jak podaje PAP, zagroziła Polsce „bolesnymi retorsjami”, a decyzję uznała za „kolejny wrogi krok” władz w Warszawie.

Rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował, że rosyjski konsulat w Poznaniu przestanie działać w ciągu kilku dni.

Jaki jest kontekst?

Szczegóły sprawy sądowej, do której odwoływał się Radosław Sikorski, opisała „Gazeta Wyborcza”. 16 października przed wrocławskim Sądem Okręgowym stanął obywatel Ukrainy Serhij S. Prokuratura Krajowa oskarża go o próbę przygotowania sabotażu na zlecenie rosyjskiego wywiadu. Mężczyzna planował podpalenie Centrum Dekoral przy ul. Kwidzyńskiej we Wrocławiu, gdzie znajdują się materiały łatwopalne. Zatrzymała go Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Choć Serhij jest obywatelem Ukrainy, na jego profilu na Facebooku funkcjonariusze znaleźli informacje, że „rozmawia tylko po rosyjsku”. Z akt sprawy wynika, że rosyjski wywiad poszukiwał ochotników przez internet. Dokładnie chodziło o „partyzantów gotowych do dokonywania podpaleń”. Za organizację prowokacji we Wrocławiu rosyjskie służby oferowały 5 tys. dolarów.

Inne teksty OKO.press o rosyjskich prowokacjach

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

15:48 22-10-2024

Prawa autorskie: Fot. Marcin Kucewicz / Agencja Wyborcza.plFot. Marcin Kucewicz...

Reklama rządu PiS pod płaszczykiem kampanii społecznych. Jest raport NIK

148 mln złotych przeznaczone na kampanie społeczne rząd PiS wydał nieefektywnie, a 19 mln z naruszeniem prawa – ustalili kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli. Będą zawiadomienia do prokuratury

Co się wydarzyło?

22 października 2024 Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport na temat wydatkowania środków publicznych na kampanie społeczne w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy. W latach 2016-2023 władza wydała 148 mln zł w sposób, który kontrolerzy określili jako „nienależyty, nieracjonalny i nieefektywny”. Olbrzymie środki zaangażowano nie tyle do osiągnięcia konkretnych celów społecznych, ile do promocji i zwiększenia widoczności rządu.

Najbardziej rażącym przykładem niecelowego wydania środków jest kampania „Zwroty, które cieszą”. W 2023, a więc wyborczym roku, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów i Ministerstwo Finansów przeznaczyły 7,2 mln zł na to, żeby utrzymać społeczne poczucie zadowolenia z regulacji podatkowych. Przekaz był prosty: to dzięki PiS Polacy mogą cieszyć się ze zwrotu podatków, choć tak naprawdę zyskali głównie najlepiej zarabiający, a cała operacja była wynikiem wycofania się rządu Mateusza Morawieckiego z części założeń Polskiego Ładu. NIK zapowiedział, że w tej sprawie złoży wnioski do prokuratury. Trzem ówczesnym urzędnikom KPRM i MF zarzuca „niedopełnianie obowiązków i działanie na szkodę interesu publicznego”.

Przykładem niewłaściwego wydania środków publicznych jest też kampania „Liczy się Polska” z 2021 roku. Oficjalnie miała służyć poprawie nastrojów po pandemii COVID-19 i przekonaniu Polek i Polaków, że rząd efektywnie dysponuje unijnymi pieniędzmi. Kontrolerzy stwierdzili jednak, że kampania miała znacznie węższe grono odbiorców. Chodziło przede wszystkim o namówienie parlamentarzystów do przegłosowania unijnego Funduszu Odbudowy. Na ten cel rząd wydał 6 mln zł.

W innych przypadkach, cele kampanii w ogóle nie zostały określone, a urzędnicy nie byli zobowiązani do weryfikowania ich skutków. Jak wylicza NIK:

  • ponad 19 mln zł przeznaczono na zakup czasu antenowego i emisję audycji w stacjach telewizyjnych lub radiowych, naruszając przepisy o zamówieniach publicznych lub wewnętrzne uregulowania;
  • ponad 9,6 mln zł wydano w sposób niecelowy i niegospodarny na realizację kampanii, których nie poprzedziły analizy uzasadniające konieczność ich przeprowadzenia lub kontynuacji;
  • 6,7 mln zł kosztowało pięć kampanii, w przypadku których w umowach na zakup czasu antenowego nie określono oczekiwanego zasięgu i skali jej oddziaływania na odbiorców. To nie pozwoliło na ocenę skuteczności przekazu informacyjnego i uniemożliwiło weryfikację efektywności zastosowanych kanałów komunikacyjnych;
  • ponad 4 mln zł przeznaczono na zakup czasu antenowego w stacjach telewizyjnych i radiowych o znikomej oglądalności lub słuchalności;
  • w dwóch kampaniach, w których nie osiągnięto planowanych wskaźników dotarcia do odbiorców, nie domagano się od wykonawców kar umownych. W umowach nie sprecyzowano bowiem sankcji, jakie grożą za niezrealizowanie zadeklarowanych rezultatów.

W sumie 18 z 20 skontrolowanych kampanii NIK ocenił negatywnie.

Jaki jest kontekst?

NIK systematycznie sprawdza, w jaki sposób działały instytucje publiczne w czasie rządów PiS. Dużym obszarem kontroli jest system wydatkowania środków publicznych. Dzięki kontrolerom opinia publiczna dowiedziała się, że Fundusz Patriotyczny rozdał aż 102 miliony 461 organizacjom, a pieniądze przyznawano z naruszeniem zasad: zmieniano punktację, poprawiano wnioski, nie zważano na powiązania ekspertów z organizacjami, a część dotacji dyrektor Instytutu Jan Żaryn rozdał sam, po uważaniu. W praktyce Fundusz Patriotyczny (tak jak inne fundusze celowe np. Fundusz Sprawiedliwości) wspierał głównie organizacje katolickie sprzyjające władzy PiS oraz służył do pozyskiwania poparcia wśród narodowców.

Kontrolerzy NIK weryfikują też wydolność instytucji. W ten sposób opinia publiczna poznała np. wstrząsające fakty na temat funkcjonowania służb specjalnych. Choć cały raport był tajny, jawny komunikat NIK mówił o absolutnym braku politycznej kontroli nad ich działaniami. NIK stwierdził wówczas, że:

  • System nadzoru, koordynacji oraz kontroli działalności służb specjalnych jest nieskuteczny i nie opowiada standardom obowiązującym w demokratycznych państwach prawa.
  • Nie zapewnia efektywnego nadzoru nad realizacją zadań służb.
  • Nie gwarantuje, że w toku ich wykonywania będą przestrzegane obowiązujące przepisy prawa oraz respektowane prawa i wolności obywatelskie.
  • Stan ten jest efektem nie tylko wadliwych rozwiązań organizacyjno-prawnych, ale również rażących zaniedbań ze strony ludzi powołanych do nadzoru nad funkcjonowaniem służb specjalnych.

Ocenie podlegały też flagowe reformy rządów PiS, np. zmiany w systemie edukacji. Kontrola NIK podważyła fundamenty deformy ministry Anny Zalewskiej. Wśród nowych patologii szkolnictwa kontrolerzy wymieniali: wzrost liczby nauczycieli wędrujących, pogorszenie warunków nauki w 1/3 szkół, wydłużenie czasu pracy. Wskazywali też, że przeładowane podstawy programowe w 80 proc. pisali nominaci Zalewskiej, w tym sami pracownicy MEN.

Inne teksty OKO.press o kontrolach NIK

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

13:20 22-10-2024

Prawa autorskie: fot. Agata Kubis / OKO.pressfot. Agata Kubis / O...

Holland krytykuje Tuska: Polityka liberalno-demokratyczna nigdy nie wygrała z faszyzmem przejmując jego agendę

Kilkadziesiąt osób demonstrowało dziś w Warszawie przeciwko decyzji premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu. „Czy chcemy zaprzepaszczać wszystko, co stanowiło szczepionkę przeciwko faszyzmowi po II WŚ?” – pytała podczas wydarzenia reżyserka Agnieszka Holland

Co się wydarzyło?

22 października 2024 pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów w Warszawie odbył się protest przeciwko ograniczaniu prawa do azylu zorganizowany przez Obywateli RP i Ogólnopolski Strajk Kobiet. W demonstracji pod hasłem „Azyl, prawo, konstytucja!” wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym Agnieszka Holland, reżyserka filmu „Zielona Granica”, który w fabularyzowany sposób opowiada o początkach kryzysu humanitarnego na pograniczu polsko-białoruskim.

Holland krytykowała rząd Tuska za manipulowanie społeczeństwem w kwestii migracji. „Liczba migrantów jest mniejsza niż była przed rokiem, przed pięcioma laty, na pewno znacznie mniejsza niż w 2015 roku. To jest kilkaset tysięcy osób rocznie w całej Europie. Znamy liczbę tych, którzy na tej granicy [red. polsko-białoruskiej] ubiegali się o azyl. To są liczby poniżej 2 tys. Czy naprawdę jest to największe niebezpieczeństwo, które dziś nam grozi? Czy chcemy zaprzepaszczać wszystko, co stanowiło szczepionkę przeciwko faszyzmowi i nacjonalizmowi po II Wojnie Światowej?” – pytała Holland.

Reżyserka podkreślała, że migracji nie da się odwołać decyzjami politycznymi. Migracje są wyzwaniem, bywają problemem społecznym, ale populistyczni i centrowi politycy widzą dziś w nich szansę jedynie na własny zysk. „Oni pomyśleli, że najłatwiej będzie zdobywać wyborcze zwycięstwo, szczując na ludzi, konstruując figurę migranta jako wroga, kozła ofiarnego, zagrożenia. A następnie rozwiązując ten »problem« w sposób, który jest radykalny, który łamie także nasze prawa” – mówiła Holland.

„Jeżeli dla Europy stanie się jasne, że azyl jest pustym dźwiękiem, to może się okazać, że za rok, dwa, trzy, także dla nas nie ma prawa azylu. To nie jest tak, że prawa dotyczą tylko jednej kategorii ludzi. W momencie, gdy dzielimy ich na tych, którzy mają prawo do bezpieczeństwa i tych, którzy go nie mają, na tych, którzy mogą żyć i na tych, którzy nie mogą żyć, to przejmujemy absolutnie faszystowską agendę. Doświadczenia historii pokazują, że żadna polityka liberalno-demokratyczna nigdy nie wygrała z faszyzmem, przejmując jego agendę. To się po prostu nie udaje” – dodała reżyserka.

Na miejscu była nasza fotoreporterka Agata Kubis.

Warszawa 22.10.2024 r. „Azyl, prawo, konstytucja!” Pod taką nazwą została zorganizowana demonstracja pod siedzibą Kancelarii Premiera. W wydarzeniu  wzięło udział kilkadziesiąt osób, wyrażając swój sprzeciw na decyzję Premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu dla osób uchodźczych.
Fot. Agata Kubis / OKO.press
Warszawa 22.10.2024 r. „Azyl, prawo, konstytucja!” Pod taką nazwą została zorganizowana demonstracja pod siedzibą Kancelarii Premiera. W wydarzeniu  wzięło udział kilkadziesiąt osób, wyrażając swój sprzeciw na decyzję Premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu dla osób uchodźczych.
fot. Agata Kubis / OKO.press
Warszawa 22.10.2024 r. „Azyl, prawo, konstytucja!” Pod taką nazwą została zorganizowana demonstracja pod siedzibą Kancelarii Premiera. W wydarzeniu  wzięło udział kilkadziesiąt osób, wyrażając swój sprzeciw na decyzję Premiera Donalda Tuska o cofnięciu prawa do azylu dla osób uchodźczych.
fot. Agata Kubis / OKO.press

Jaki jest kontekst?

12 października na konwencji partyjnej KO, która odbyła się pod hasłami bezpieczeństwa i kontroli, premier Donald Tusk zapowiedział czasowe zawieszenie prawa do azylu. Szef rządu tłumaczył, że miałoby to uspokoić sytuację na granicy polsko-białoruskiej. „Dobrze wiemy, jak to jest wykorzystywane przez Łukaszenkę, Putina, przez szmuglerów, przemytników ludzi, handlarzy ludźmi, jak to prawo do azylu jest wykorzystywane dokładnie wbrew istocie prawa do azylu” – mówił Tusk. I podkreślał, że będzie domagał się uznania tej decyzji w Europie.

Zapowiedź szefa polskiego rządu wywołała głośne protesty organizacji społecznych i ekspertów, którzy wskazywali, że zmiany są niezgodne nie tylko z zapisami polskiej konstytucji, ale także obowiązującym nas prawem międzynarodowym. Także według KE plany polskiego rządu mogą naruszać zobowiązania Polski w zakresie praw człowieka. Rzecznik Komisji Europejskiej odnosząc się do słów Donalda Tusk, stwierdził, że państwa członkowskie „mają międzynarodowe i unijne zobowiązania, w tym obowiązek zapewnienia dostępu do procedury azylowej”.

W strategii migracyjnej, którą rząd przyjął trzy dni później, 15 października, znalazły się założenia blokady prawa do azylu. Według twórców projektu, zasady przyznawania ochrony krajowej i międzynarodowej cudzoziemcom są obecnie instrumentalnie wykorzystywane przez reżimy dyktatorskie, a Polska mierzy się z tym wyzwaniem, odpierając ataki ze strony Białorusi i Rosji. Dlatego rząd „kierując się zasadami humanitaryzmu oraz praktycznej realizacji praw człowieka będzie domagał się zmiany dotychczasowego podejścia do przyznawania azylu. Gwarancje prawne, w jakie wyposażeni są migranci, w tym nielegalnie przekraczający granicę, nie mogą oznaczać istnienia zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa oraz ich samych. W przypadku realnego zagrożenia destabilizacji państwa przez napływ imigrantów, możliwe powinno być czasowe i terytorialne zawieszanie prawa do przyjmowania wniosków o azyl”.

Inne teksty OKO.press o strategii migracyjnej rządu

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: