Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Państwowa Komisja Wyborcza poprosiła sąd o wykreślenie z rejestru partii politycznych Nowej Nadziei Sławomira Mentzena. Chodzi o niezłożenie w terminie sprawozdania finansowego – ustaliła „Rzeczpospolita"
Dziennik „Rzeczpospolita" o decyzji PKW napisał w czwartek 12 czerwca po południu. Wniosek komisji o wykreślenie partii Nowa Nadzieja z rejestru partii politycznych miał wpłynąć tego dnia do warszawskiego Sądu Okręgowego.
Powód? Niezłożenie w terminie sprawozdania finansowego za 2024 rok. Wszystkie działające w Polsce ugrupowania powinny były zrobić to do 31 marca 2025. Siedem, w tym Nowa Nadzieja, terminu nie dochowało. A przepisy ustawy o partiach politycznych (art. 38c) nie pozostawiają wątpliwości:
„W przypadku niezłożenia przez partię polityczną sprawozdania w terminie określonym w art. 38 ust. 1 Państwowa Komisja Wyborcza występuje do Sądu z wnioskiem o wykreślenie wpisu tej partii z ewidencji".
Wniosek jest równoznaczny z decyzją o wykreśleniu partii z ewidencji, bo sąd ma obowiązek taki wniosek uwzględnić. Wynika to z ustępu drugiego art. 38c:
„W przypadku, o którym mowa w ust. 1, Sąd po przeprowadzeniu rozprawy wydaje postanowienie o wykreśleniu wpisu partii politycznej z ewidencji".
Nowa Nadzieja zapowiada walkę w sądzie. W maju wiceprezes partii Bartłomiej Pejo przekonywał „Rzeczpospolitą", że sprawozdanie zostało złożone w terminie, dokładnie w ostatnim dniu. Według informacji dziennika partia najpewniej zrobiła to w sposób, który z perspektywy PKW był nieskuteczny prawnie. Urzędnicy Komisji nie pamiętają przypadku, by jakakolwiek partia, która przekroczyła termin, następnie się z tego wybroniła.
Sądy wielokrotnie wykreślały partie z rejestru za niezłożenie w terminie sprawozdań finansowych. Przytrafiło się w 2023 roku ugrupowaniu Pawła Kukiza K'15. W tym roku, poza Nową Nadzieją, wykreślenia mogą spodziewać się także mało znane formacje: Organizacja Narodu Polskiego-Liga Polska, OK Polska, Porozumienie Samorządowe i Zdrowa Polska. Oraz bardziej rozpoznawalne: Rodacy Kamraci od patostreamerów Wojciecha „Jaszczura" O. i Marcina O. i Konfederacja Odnowy Rzeczypospolitej Wolność i Niepodległość Janusza Korwin-Mikkego.
Zarejestrowanie nowej partii politycznej wymaga zebrania tysiąca podpisów. Nie powinno być to problemem dla popularnej obecnie Nowej Nadziei. Partia urosła w siłę w wyniku kampanii prezydenckiej, w której duże poparcie uzyskał jej prezes Sławomir Mentzen. Deklaruje, że pozyskuje wielu nowych członków.
Nowa Nadzieja wraz z Ruchem Narodowym współtworzy koalicję Konfederacji Wolność i Niepodległość (sojusz w styczniu 2025 opuściła Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna). Gdyby wybory do parlamentu odbywały się dziś, Konfederacja, wg sondaży, mogłaby liczyć na zdobycie nawet 79 mandatów. Obecnie ma ich 15.
Przeczytaj także:
Izrael dokonał nad ranem serii ataków na cele w Iranie, zabijając osoby kluczowe dla irańskiego programu nuklearnego. W tle były nieposuwające się do przodu negocjacje USA Trumpa z irańskimi władzami
Według irańskich mediów w nalotach zginęło trzech najważniejszych irańskich dowódców – szef irańskich sił zbrojnych gen. Mohammad Bagheri, szef Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej gen. Hosajn Salami i gen. Gholamali Raszid, zastępca Bagheriego. Izraelczycy uderzyli również w ośrodek w Natanz, gdzie odbywa się wzbogacanie uranu oraz inne ośrodki związane z tym procederem. Ich celem stali się również naukowcy: Ferejdun Abbasi, były szef irańskiej Organizacji Energii Atomowej i rektor Islamskiego Uniwersytetu Azad w Teheranie Mohammad Mehdi Tehranczi, fizyk jądrowy.
Na izraelskie ataki zareagował najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, zapowiadając „surową karę". Premier Izraela Binjamin Netanjahu ogłosił z kolei, że operacja zakończyła się sukcesem.
Sekretarz Stanu USA Marco Rubio umył ręce, deklarując, że Stany Zjednoczone nie mają z izraelską operacją nic wspólnego. Oczywistym jest jednak, że musiała się ona odbyć co najmniej za milczącą za zgodą Białego Domu. Nie wyklucza to jednak tezy, że prezydent Trump nie jest w stanie powstrzymać Izraela przed działaniami skierowanymi przeciwko Iranowi.
Celem izraelskiego ataku było powstrzymanie Iranu od stworzenia broni jądrowej – prowadził on bowiem zaawansowane prace nad wzbogaceniem uranu, a po uzyskaniu odpowiedniej ilości tego materiału następne kroki byłyby już stosunkowo szybkie. Stany Zjednoczone, Rosja, Wielka Brytania, Niemcy, Chiny i Francja. w 2018 roku doprowadziły do porozumienia z Teheranem, na mocy którego Iran miał wzbogacać uran tylko do konkretnego poziomu w zamian za złagodzenie sankcji. Jednak w 2018 roku podczas swej pierwszej kadencji Donald Trump jednostronnie wypowiedział tę umowę.
Od tej pory Iran wzmógł prace nad swoim programem nuklearnym. Amerykanie rozpoczęli rozmowy ostatniej szansy z Teheranem, jednak w poniedziałek 11 czerwca wycofali część swojego personelu dyplomatycznego z Bliskiego Wschodu.
Jaka może być reakcja Iranu na izraelski atak? Na razie odpowiedział serią dronów wymierzonych w Izrael. Niewykluczony jest odwet na amerykańskich celach wojskowych w regionie.
Przeczytaj także:
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego dopuściła ponowne przeliczenie głosów, co jednak nie będzie miało znaczenia dla wyników wyborów prezydenckich. Ich unieważnienia między innymi z powodu pomyłek w komisjach chce Roman Giertych.
Mimo że Karol Nawrocki odebrał już zaświadczenie o wygranej w wyborach prezydenckich, Sąd Najwyższy wskazał na możliwe nieprawidłowości w 13 komisjach wyborczych. Ponowne przeliczenie głosów z drugiej tury będzie potrzebne w:
„Do Sądu Najwyższego wpływają protesty wyborcze, w których zarzutach podnoszone są nieprawidłowości w sporządzeniu protokołów głosowania oraz podczas liczenia głosów w wybranych obwodowych komisjach wyborczych. Protesty takie, jeżeli spełniają warunki formalne, są merytorycznie rozpoznawane” – zauważają sędziowie w swoim komunikacie. Chodzi między innymi o przypadki wygranej Karola Nawrockiego z dużą przewagą w komisjach, gdzie w pierwszej turze zdecydowane zwycięstwo odniósł Rafał Trzaskowski.
Ponowne przeliczenie głosów nie będzie miało wpływu na wynik głosowania. Dokonają go w trybie tak zwanej pomocy prawnej Sądy Rejonowe odpowiednie do adresów poszczególnych komisji.
O możliwych nieprawidłowościach zaczęło się mówić w mediach społecznościowych kilka dni po drugiej turze wyborów prezydenckich. Użytkownicy serwisów internetowych, między innymi Wykopu i X, wskazywali na nietypowe wyniki w niektórych Komisjach Wyborczych. Wątpliwości te podchwycili niektórzy z publicystów i polityków. Wśród nich był między innymi Roman Giertych.
Giertych w czwartek po południu złożył też protest wyborczy, domagając się unieważnienia wyników głosowania we wszystkich komisjach. Powodem ma być użycie w niektórych z komisji nieautoryzowanego oprogramowania, które miało weryfikować, czy dana osoba nie korzysta z zaświadczenia do głosowania poza miejscem zamieszkania więcej niż jeden raz. Drugą przyczyną jest zarejestrowanie komitetów, które nie wystawiły swoich kandydatów, a mogły sprzyjać Karolowi Nawrockiemu.
W rozmowie z OKO.press dr hab. Adam Gendźwiłł z Centrum Studiów Wyborczych UW stwierdził, że nie ma powodów, by w nieprawidłowościach dopatrywać się masowych fałszerstw.
"Te błędy, do których przyznały się same komisje, są oczywiście bulwersujące, ale ich natura jest w sumie dosyć prosta, co wskazuje, że z dużym prawdopodobieństwem zdarzały się wcześniej. Choć pewnie nie były tak nagłaśniane. Możemy przejrzeć powody protestów wyborczych rozpatrywanych przez sądy w ubiegłych latach. Na przykład przez Sąd Najwyższy w przypadku wyborów prezydenckich albo sądy okręgowe w przypadku wyborów burmistrzów, bo tam mamy do czynienia z podobną ordynacją wyborczą i dwójką kandydatów w drugiej turze.
Przeczytaj także:
Według rządowych planów minimalne wynagrodzenie w 2026 roku ma wynieść 4806 złotych brutto, stawka godzinowa na umowach cywilno-prawnych – 31,40.
To wzrost z obecnego poziomu 4666 zł brutto płacy minimalnej i minimalnej stawki godzinowej – 30,20 zł. Propozycja zostanie teraz przedyskutowana z Radą Dialogu Społecznego, w której zasiadają związkowcy, przedsiębiorcy i przedstawiciele rządu. Grono to ma 30 dni na wypracowanie wspólnego stanowiska.
Związkowcy mogą nie zgodzić się na propozycję rządu. Obecne w Radzie Dialogu Społecznego organizacje chcą, by minimalna płaca wyniosła przynajmniej 5015 złotych brutto. Oznaczałoby to wzrost o 349 złotych. Przedstawiciele pracodawców chcieliby z kolei ograniczenia podwyżek do zaledwie 50 złotych. Ekonomiści i przedsiębiorcy z organizacji takich jak Business Centre Club, Konfederacja Lewiatan czy Pracodawcy RP by od 2027 roku płaca minimalna wynosiła 60 proc. mediany wynagrodzeń w gospodarce.
Temat płacy minimalnej w ostatnich tygodniach podnosił temperaturę debaty politycznej. Portal money.pl ujawnił, że ministerstwo finansów chciało ograniczenia podwyżki do zaledwie 4,70 zł. Krytycznie odniosła się do tego ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Taki wynik przyniosło zastosowanie „wskaźnika weryfikacyjnego”. Używa go się, jeśli inflacja za zeszły rok – od której wysokości zależy podwyżka płac – była niższa, niż wynikało to z prognoz.
„Czyli – jest to zapis, który ma obniżyć podwyżkę na kolejny rok, jeśli tegoroczna podwyżka była „za duża”, tzn. wyższa niż wynikałoby z faktycznej inflacji. Prognoza, z której korzystano, wyliczając podwyżkę na 2025 rok, mówiła o 5,2 proc. w 2024 roku. Ostatecznie inflacja wyniosła 3,6 proc” – wyjaśniał nasz autor Jakub Szymczak. Gdyby propozycja ministra Andrzeja Domańskiego weszła w życie, mielibyśmy do czynienia z najniższym wzrostem płacy minimalnej od 24 lat.
Siódmego czerwca Domański wycofał się jednak z tej propozycji, zapowiadając, że wzrost minimalnego wynagrodzenia nie będzie niższy, niż poziom prognozowanej inflacji. Ministerstwo Agnieszki Dziemianowicz-Bąk proponowało z kolei podwyżkę do 5020 zł. To o 5 zł więcej, niż chciałyby trzy największe centrale związkowe.
Przeczytaj także:
Jeden z najważniejszych urzędników administracji Donalda Trumpa skierował ciepłe słowa w kierunku Moskwy z okazji Dnia Rosji, wyraził też nadzieję na pokój w Ukrainie.
Sekretarz Stanu USA Marco Rubio złożył życzenia i pogratulował Rosjanom z okazji ich państwowego święta. „W imieniu narodu amerykańskiego pragnę pogratulować narodowi rosyjskiemu z okazji Dnia Rosji. Stany Zjednoczone pozostają zaangażowane we wspieranie narodu rosyjskiego w jego dążeniach do lepszej przyszłości. Korzystamy również z tej okazji, aby potwierdzić pragnienie Stanów Zjednoczonych do konstruktywnej współpracy z Federacją Rosyjską na rzecz trwałego pokoju między Rosją a Ukrainą. Mamy nadzieję, że pokój przyczyni się do rozwoju bardziej korzystnych dla obu stron stosunków między naszymi krajami” – napisał Rubio w oświadczeniu umieszczonym na stronie internetowej Departamentu Stanu.
Dzień Rosji obchodzony na pamiątkę decyzji deputowanych Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, którzy 12 czerwca 1990 roku opowiedzieli się za niezależnością Rosji jako suwerennego kraju. Jest obchodzony od 1994 roku, pod obecną nazwą od 2002.
Stany Zjednoczone starają się przedstawiać jako mediatorzy w próbach osiągnięcia porozumienia pomiędzy Moskwą i Kijowem, a Donald Trump pozostaje w kontakcie z Władimirem Putinem. Amerykański prezydent rozmawiał z nim między innymi po ataku ukraińskich sił specjalnych na rosyjskie lotniska, do którego doszło 1 czerwca. Ukraińcy uszkodzili 40 rosyjskich bombowców, a Putin dał znać Trumpowi, że będzie musiał odpowiedzieć odwetem. Trump podszedł do tej zapowiedzi ze zrozumieniem. „Naszym zdaniem reżim kijowski zasadniczo zdegenerował się do organizacji terrorystycznej” – mówił po rozmowie z Putinem amerykański prezydent.
Przeczytaj także: