Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Pierwszym zastępcą przewodniczącego partii została Katarzyna Pełczyńska – Nałęcz
W sobotę podczas Zjazdu Krajowego Polski 2050 Szymon Hołownia ogłosił ważną zmianę w strukturach partii. Z funkcji pierwszego wiceprezesa ugrupowania rezygnuje Michał Kobosko, który zdobył mandat w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jego miejsce zająć ma Katarzyna Pełczyńska, ministra funduszy i polityki regionalnej.
„Katarzyna Pełczyńska zastępuje Michała Koboskę, który jedzie budować nasze przyczółki w Brukseli, na stanowisku pierwszej wiceprzewodniczącej partii. Współtwórczyni całego ruchu Polska 2050, współautorka sukcesu Trzeciej Drogi w wyborach parlamentarnych, ministra, która już uruchomiła dla Polek i Polaków miliardy złotych z KPO. Dwie osoby, które idą ze mną od pierwszego dnia mojej politycznej działalności i bez których nie zmienialibyśmy dziś Polski” – napisał Szymon Hołownia na Twitterze (X).
„To pewnie ma nawet pewien walor humorystyczny, ale płacili za to zakopiańscy podatnicy. Ja nie potrzebuję takiego periodyku” – zapowiada burmistrz Zakopanego
Łukasz Filipowicz, burmistrz Zakopanego, który w ostatnich wyborach pokonał kandydatkę PiS, ogłosił, że samorząd zamknie wydawaną przez siebie gazetę — podaje Gazeta Wyborcza.
„Zapadła decyzja o likwidacji kuriozalnej gazetki propagandowej poprzedniej władzy, na której wydawanie przeznaczano rocznie kwotę rzędu 100 tys. zł. W jednym wydaniu tej gazetki, prowadzonej w stylu propagandy sukcesu, można było znaleźć wiele zdjęć dotychczasowych włodarzy miasta. To pewnie ma nawet pewien walor humorystyczny, ale płacili za to zakopiańscy podatnicy. Ja nie potrzebuję takiego periodyku. I zapewniam, że obywatele będą informowani przez nasz magistrat rzetelnie, za pośrednictwem internetu. Bez wydawania tak wielki sum jak dotychczas” — zapowiedział Filipowicz.
Plany zakopiańskiego burmistrza zbiegają się w czasie z ogłoszeniem przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego założeń do nowej ustawy medialnej. W projekcie mają się znaleźć m.in. zapisy dotyczące zniesienia abonamentu, likwidacji Rady Mediów Narodowych, reformy powoływania organów mediów publicznych oraz zakaz prowadzenia działalności medialnej przez jednostki samorządu terytorialnego.
„Wskazać należy, iż wydawane przez gminy (często bezpłatne) gazety zawierają płatne reklamy i ogłoszenia, nie tylko od przedsiębiorców, lecz także od podmiotów publicznych” – argumentuje MKiDN. Prowadzi to do nierównej konkurencji na rynku z podmiotami niezależnymi od władzy. Ministerstwo chce „wzmocnić pozycję niezależnych mediów lokalnych, których zadaniem jest rzetelne informowanie, kontrola i krytyka społeczna”.
Po nieudanym występie Joe Bidena w debacie pojawiły się spekulacje na temat zastąpienia kandydata Demokratów. Sztab urzędującego prezydenta twierdzi jednak, że Biden nie zamierza się wycofać.
Dyrektor ds. komunikacji kampanii urzędującego prezydenta Michael Tyler przekazał w piątek dziennikarzom, że wewnątrz sztabu nie toczą się żadne dyskusje na temat wycofania kandydatury Bidena. Takim pogłoskom wprost zaprzeczył także rzecznik kampanii Seth Schuster.
„Nie ma ku temu podstaw” – powiedział CNN w piątek rano jeden z doradców Bidena. „Nie ma niczego, co wskazywałoby na to, że wyborcy się z tym zgadzają”.
Sam prezydent odbył w piątek szereg spotkań z wyborcami. W Karolinie Północnej odniósł się wprost do swojego słabego występu w debacie:
„Wiem, że nie jestem młodym mężczyzną. Nie chodzę już tak łatwo jak kiedyś. Nie mówię już tak płynnie, jak kiedyś. Nie dyskutuję już tak dobrze jak kiedyś, ale wiem to, co wiem: umiem mówić prawdę. Potrafię odróżnić dobro od zła. I wiem, jak wykonać tę pracę, wiem, jak załatwić sprawę. I wiem to, co wiedzą miliony Amerykanów: kiedy upadasz, podnosisz się”.
Czy zastąpienie Bidena innym kandydatem to w ogóle realny scenariusz? Teoretycznie jest to możliwe, ale w praktyce niezwykle trudne. Joe Biden jest w tej chwili dorozumianym kandydatem Demokratów. By to zmienić, delegaci musieliby wybrać zupełnie nowego kandydata podczas sierpniowej konwencji. Partia wyznaczyła stanom termin wyboru ponad 3900 delegatów na 22 czerwca. Obecnie prawie wszyscy z nich to zwolennicy Bidena, przydzieleni do zadania w trakcie całego procesu, a nawet zatwierdzeni przez sztab wyborczy prezydenta.
Rząd ma już projekt ustawy o związkach partnerskich – na razie skromny, jak chciało PSL. Sejm przyjął zmiany w definicji gwałtu i uchylił immunitet Michałowi Wosiowi. W USA niepokój wśród Demokratów o kandydaturę Bidena
Podsumowujemy wydarzenia z piątku 28 czerwca 2024.
W wersji złożonej do rządowego centrum legislacji znajdują się rozwiązania dotyczące: wspólnoty majątkowej, dziedziczenia, podatków, ubezpieczenia zdrowotnego, prawa do pochówku, renty rodzinnej, zasiłku opiekuńczego i dostępu do informacji medycznej. Związek ma być też zawierany przed Urzędem Stanu Cywilnego.
Ministra ds. równości Katarzyna Kotula potwierdziła, że trzy obszary sporne, na które nie zgodzili się koalicjanci z Polskiego Stronnictwa Ludowego to: przysposobienie dzieci partnera/partnerki, uroczystość w USC oraz przyjęcie wspólnego nazwiska. Kotula chce, żeby negocjacje nad tymi trzema obszarami toczyły się na etapie uzgodnień międzyresortowych.
Mimo sprzeciwu Konfederacji i części posłów PiS, Sejm przyjął nowelizację Kodeksu karnego zmieniającą definicję gwałtu. Przestępstwem będzie doprowadzenie do seksu mimo braku zgody drugiej osoby.
Do tej pory art. 197 Kodeksu karnego przewidywał kary od dwóch do 15 lat więzienia za doprowadzenie przemocą, groźbą lub podstępem do obcowania płciowego. To definicja, która w polskim prawie nie została zmieniona od blisko 100 lat. Oznaczała, że według polskiego prawodawstwa brak zgody na czynności seksualne nie wystarczał do stwierdzenia przestępstwa. O zmianę kodeksu karnego w tej kwestii od lat walczyła Lewica. Ustawa trafi teraz do Senatu.
Sejm przyjął dziś uchwałę o wyrażeniu zgody na pociągniecie do odpowiedzialności karnej Michała Wosia, członka Suwerennej Polski. Tym samym Woś stracił chroniący go przed wymiarem sprawiedliwości poselski immunitet. O zgodę Sejmu na postawienie Wosiowi zarzutów karnych zawnioskował 28 maja 2024 Prokurator Generalny Adam Bodnar.
Prokuratura zamierza postawić Wosiowi zarzuty z art. 231 par. 1 i 2 kodeksu karnego – czyli nadużycia władzy funkcjonariusza publicznego – oraz 296 par. 3 kk – czyli wyrządzenia Skarbowi Państwa szkody majątkowej „w wielkich rozmiarach”. Bo jako wiceminister sprawiedliwości przekazał CBA 25 mln zł z Funduszu Sprawiedliwości na zakup oprogramowania szpiegowskiego Pegasus. Zdaniem śledczych – wbrew prawu.
Decyzja NSA zapadła na rozprawie w piątek 28 czerwca 2024. Sąd postanowił utrzymać w mocy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego z 2020 roku. WSA uznał wtedy, że decyzja o zorganizowaniu w pandemii wyborów kopertowych rażąco naruszyła prawo: konstytucję, ustawę o Radzie Ministrów i kodeks wyborczy.
Dzisiejsze postanowienie NSA o oddaleniu kasacji Morawieckiego i Poczty Polskiej sprawia, że wyrok WSA staje się prawomocny. Nie oznacza to jednak konsekwencji karnych dla byłego premiera. Zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie zamierza złożyć na niego sejmowa komisja śledcza ds. wyborów kopertowych.
Prokuratura Regionalna we Wrocławiu zaczyna rozliczać aferę hejterską. Zarzuca 4 sędziom zamieszanym w aferę nielegalne przetwarzanie i ujawnianie danych sędziów broniących praworządności wobec „reform” Zbigniewa Ziobry. Zarzuca też hejt wobec nich i wszczynanie bezpodstawnych dyscyplinarek. Zdaniem prokuratury była to zorganizowana grupa przestępcza.
Sędziowie, o których mowa to, Łukasz Piebiak, Jakub Iwaniec, Arkadiusz Cichocki i Przemysław Radzik. Śledczy zawnioskują o uchylenie im immunitetów do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego. W piątek prokurator Anna Zimoląg przekazała Polskiej Agencji Prasowej, że zarzuty dostała także Emilia Sz., tzw. Mała Emi (była żona sędziego Tomasza Sz., który niedawno uciekł na Białoruś), która razem z ww. sędziami koordynowała internetową nagonkę na przeciwników zmian w sądownictwie.
W piątek o 3.00 nad ranem czasu polskiego w USA odbyła się, organizowana przez CNN, pierwsza debata prezydencka, w której zmierzyli się urzędujący prezydent Joe Biden i były prezydent (2016-2020) Donald Trump. Powyborcze komentarze zdominowało przerażenie słabym występem Bidena.
„W ciągu 90 minut pan Biden z zachrypniętym głosem z trudem wygłaszał swoje kwestie i przeciwstawiał się ostremu, choć nieuczciwemu byłemu prezydentowi Donaldowi J. Trumpowi, budząc wątpliwości co do zdolności urzędującego prezydenta do prowadzenia energicznej i konkurencyjnej kampanii na cztery miesiące przed wyborami. Zamiast rozwiewać obawy dotyczące swojego wieku, 81-letni pan Biden uczynił z tego główną kwestię” – napisał Peter Baker w „The New York Times”.
Miliony Iranek i Irańczyków ruszyło dziś do urn, by wybrać nowego prezydenta kraju. Wybory odbyły się przedterminowo w związku z tragiczną śmiercią prezydenta Ebrahima Raisiego w wypadku helikoptera
Do katastrofy śmigłowca, w której zginął irański prezydent Ebrahim Raisi, doszło 20 maja 2024 roku. Raisi wracał z uroczystości otwarcia tamy na rzecze Araks, na granicy Iranu i Azerbejdżanu.
Dzisiejsze wybory trudno nazwać demokratycznymi. Pulę kandydatów ściśle kontroluje najwyższy przywódca religijno-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei. Wybór sprowadzał się do jednego z czterech kandydatów lojalnych wobec Chameneiego: trzech konserwatystów i jednego umiarkowanego reformatora. Ten ostatni to kardiochirurg Masud Pezeszkian, który w jednym z ostatnich przemówień stwierdził, że Iran powinien wrócić do międzynarodowego porozumienia nuklearnego z 2015 roku, co mogłoby poluzować nałożone na kraj sankcje gospodarcze.
Z kandydowania w wyborach wykluczone zostały kobiety oraz osoby wzywające do radykalnych zmian. Dlatego nikt nie spodziewa się, że nowy prezydent znacząco odmieni irańską politykę zagraniczną – może ew. skorygować jej ton.
Do udziału w głosowaniu uprawnionych jest 61 milionów obywateli Iranu. Analitycy zapowiadają jednak niską frekwencję. W marcowych wyborach parlamentarnych wyniosła ona 41 proc. i była najniższa w historii. W Teheranie głos oddało wtedy mniej niż 10 proc. uprawnionych.
Ajatollah Chamenei apelował do Irańczyków o tłumne stawienie się na głosowaniu.
„Trwałość, siła, godność i reputacja Republiki Islamskiej zależą od obecności obywateli” – mówił Chamenei państwowej telewizji po oddaniu głosu. „Wysoka frekwencja jest zdecydowaną koniecznością”. Komisja Wyborcza dwukrotnie wydłużała dziś czas na głosowanie, łącznie o cztery godziny.
Nazwisko zwycięzcy pierwszej tury poznamy jutro, w sobotę 29 czerwca, ok. południa. Jeżeli żaden z kandydatów nie otrzyma powyżej 50 proc. głosów, w najbliższy piątek odbędzie się druga tura.
Źródło: PAP, Reuters.