W nocy z 26 na 27 listopada weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem, będące wynikiem negocjacji między Izraelem i Libanem. Izrael ma dwa miesiące na wycofanie się z południowego Libanu
Służby informują, że około godz. 16-17 woda zacznie przelewać się przez zaporę na rzece Bóbr w Pilchowicach (powiat lwówecki). Na tych terenach ma intensywnie padać do wieczora. Ogłoszono alarm przeciwpowodziowy dla kilku miejscowości.
Zapora na rzece Bóbr w Pilchowicach to druga co do wysokości (po Solinie) i druga najstarsza (po zaporze w Leśnej) zapora wodna w Polsce. Służby informują, że zbiornik retencyjny jest już maksymalnie wypełniony i około godz. 16-17 woda zacznie przelewać się ponad zaporą, powodując zagrożenie powodziowe dla kilku miejscowości.
„Sytuacja w naszym powiecie diametralnie się skomplikowała” – informuje na nagraniu w mediach społecznościowych starostka powiatu lwóweckiego Małgorzata Szczepańska. Nagranie zostało wykonane na zaporze we wczesnych godzinach popołudniowych. Widać na nim, jak intensywnie wciąż pada deszcz.
Zbiornik w Pilchowicach już osiągnął swoje maksymalne wypełnienie, a dalsze prognozy nie są optymistyczne. Jak informuje IMGW, intensywne opady, które od rana występowały na terenie górnego i opolskiego Śląska, przesuwają się na zachód. W powiecie lwóweckim, na terenie którego leży zbiornik w Pilchowicach, będzie padać do godz. 22.
Z przepełnionego zbiornika w Pilchowicach, służby rozpoczęły kaskodowy zrzut wody. Ogłoszono alarm przeciwpowodziowy dla mieszkańców miejscowości: Pilchowice, Potoki, Nielestno, Wleń, Marczów, Sobota, Lwówek Śląski. Władze apelują o ewakuowanie się ludzi i zwierząt znajdujących się w pobliżu rzeki.
W Czechach wciąż rośnie poziom wód. Opady deszczy nie ustają, tysiące osób nie ma dostępu do prądu, a na niektórych odcinkach wstrzymano ruch pociągów. Władze poinformowały o zaginięciu czterech osób, które porwały wzburzone rzeki
Jak informuje portal blesk.cz, władze Czeskiego Cieszyna zadecydowały o rozpoczęciu ewakuacji dzielnicy położonej przy wzbierającej Olzie. Kilka tysięcy osób musi opuścić swoje domy.
- To duży obszar od rzeki Olzy do rzeźni. Dotyczy to kilku tysięcy osób. Zakładamy, że część z nich uda się w bezpieczne miejsce do swoich bliskich. Inni mają przenieść się do szkoły podstawowej na ulicy Śląskiej. Przygotowujemy też inne ośrodki ewakuacyjne – powiedziała rzeczniczka miasta Natasza Cibulkova.
Poziom rzeki Olzy w Czeskim Cieszynie wzrósł w ciągu ostatnich 24 godzin o blisko trzy metry.
„Sytuacja zmieniła się w nocy i po obfitych opadach deszczu zbliżamy się do granicy pięciu metrów na rzece Olzie. W związku z tym zarządzono ewakuację mieszkańców”.
W Jesionikach, na północy kraju samochód z czterema osobami wjechał do rzeki Starzicz w gminie Lipova-Uzdrowisko. Jedna osoba wydostała się z pojazdu, a pozostałe zostały uniesione przez rzekę. Policja traktuje trzy osoby jako zaginione i poszukiwane.
Status zaginionego ma 54-letni mężczyzna, który sprzątał teren wokół domu znajdującego się obok Jankovickiego Potoku, dopływu rzeki Morawa. Mężczyzny nie udało się wyciągnąć z wezbranej wody.
Portal interia.pl informuje, że w związku z sytuacją powodziową wstrzymano ruch pociągów z Ołomuńca do Ostrawy. Pociągi jadące w stronę Ostrawy i Polski zatrzymywane są w Ołomuńcu. Te jadące z Polski do Czech, kończą jazdę w Boguminie. Zarząd kolei przekazał, że stara się zapewnić na tej trasie zastępczą komunikację autobusową.
Prawdopodobnie zostanie wyłączona elektrociepłownia w Trzebovicach, która dostarcza ciepłą wodę do około 70 tys. gospodarstw domowych w Ostrawie. Mimo trwającej przez wiele godzin akcji przeciwpowodziowej, układaniu ściany z worków z piaskiem, woda zaczęła wdzierać się do wnętrza zakładów.
W Republice Czeskiej na różnych rzekach i akwenach w 22 miejscach przekroczone są trzecie stopnie alarmu i zagrożenia powodziowego. Skala zagrożenia jest na tyle poważna, że zaczęto używać określenia „ryzyko ekstremalnej powodzi”.
Urząd miasta Krnov zarządził w niedzielę ewakuację tysiąca mieszkańców. Sytuacja w mieście odpowiada obecnie katastrofalnej powodzi z 1997 roku, ale oczekuje się, że będzie się pogarszać. Poziom wezbranej rzeki Opawy nie osiągnął jeszcze maksimum.
„Duża część miasta jest już pod wodą. Nawet centrum jest już zalane. Nie mamy doniesień o rannych lub ofiarach” – powiedziała telewizji ČTK rzeczniczka miasta Dita Círová.
Poziom rzeki Opawy w mieście zwykle osiąga jeden metr. Obecnie wynosi on prawie pięć metrów. W mieście obowiązuje trzeci poziom zagrożenia powodziowego.
Hydrolodzy określają sytuację jako „stuletnią wodę”. Rekordowy poziom wody na Opawie został już przekroczony, a najprawdopodobniej taka sama sytuacja będzie na Odrze w Ostrawie-Svinowie i na Opawicy w Karniowie. Odra zagraża także Boguminowi, gdzie woda zatrzymała ruch samochodów na autostradzie D1 prowadzącej do Ostrawy.
Prognozy przewidują, że kulminacja fali powodziowej na Odrze, Opawie i Opawicy, które przepływają przez województwo morawsko-śląskie, będzie miała miejsce w niedzielę po południu. Wiele zależeć będzie od dalszych opadów.
Meteorolodzy poinformowali, że w Czechach spadło już około 80 proc. spodziewanej sumy opadów. W części kraju, także tam, gdzie ryzyko powodzi jest największe, wciąż pada deszcz. Pierwotnie prognozy przewidywały, że opady deszczu ustaną w poniedziałek. Teraz jest mowa o wtorku.
Na zdjęciu: Chłopiec trzymający psa stoi na ulicy zalanej przez rzekę Opawę, 15 września 2024 r., Opawa, Czechy.
Do wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę. Rozpędzony volkswagen arteon uderzył w forda, którym jechała czteroosobowa rodzina. Na miejscu zginął ojciec. Dwójka dzieci i żona są w szpitalu w stanie ciężkim
Jak informuje wyborcza.pl, policja zgłoszenie dostała o godz. 1.30 w nocy z soboty na niedzielę (14 na 15.09). Trasą Łazienkowską w kierunku Pragi jechała w fordzie czteroosobowa rodzina: 37-letni rodzice oraz 4- i 8-letnie dziecko. Prowadziła matka.
Gdy byli na wysokości Torwaru, z wielką siłą w ich tył uderzył jadący w tym samym kierunku biały volkswagen Arteon. Zepchnął forda na bariery. Wypadku nie przeżył ojciec rodziny. Kobieta wraz z dwójką dzieci zostali przewiezieni do szpitali.
W volkswagenie jechały cztery osoby: trzech mężczyzn i kobieta. Mężczyźni byli pijani. 22-latek miał dwa promile, 27- i 28-latek ponad promil. Według relacji mężczyzn kierowała 37-latka. Ona sama nie może tego potwierdzić, bo w stanie ciężkim została przewieziona do szpitala. Nie ma z nią kontaktu, lekarze walczą o jej życie.
Wypadek miał podobny przebieg do zdarzenia na A1 z zeszłego roku. Pędzące z prędkością 253 km/h BMW uderzyło w samochód, którym podróżowała trzyosobowa rodzina. Wszyscy troje zginęli na miejscu. Kierowca BMW Sebastian M. zbiegł do Dubaju i unika tam sprawiedliwości.
Wtedy policja puściła kierowcę wolno. W tym przypadku zatrzymano wszystkich trzech mężczyzn. – To decyzja prokuratora, który pracował w nocy na miejscu. Będziemy wyjaśniać, kto prowadził samochód – mówi mł. asp. Bartłomiej Śniadała z Komendy Stołecznej Policji.
Jak ustaliła wyborcza.pl, 37-latek jechał na tylnym siedzeniu pomiędzy dziećmi, które siedziały zapięte w fotelikach.
- Zmiażdżone jest cały tył forda – powiedział Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dzieci i matka są w stanie ciężkim. Jedno z nich oraz kobieta w nocy przeszli operacje. Lekarze walczą o ich życie.
- Czekamy aż mężczyźni wytrzeźwieją, żeby móc ich przesłuchać. Zabezpieczamy monitoring z trasy, którą jechał samochód – powiedział portalowi wyborcza.pl prokurator Skiba.
Tama na zbiorniku retencyjnym w Stroniu Śląskim pękła. Mieszkańcy przesyłają filmy pokazujące rozpędzoną wodę pustoszącą miasto. Apel o ewakuację mieszkańców Stronia Śląskiego i Lądka Zdroju.
Tama na zbiorniku w Stroniu Śląskim pękła po godz. 12. Nagrywane przez mieszkańców filmy pokazują żywioł sunący przez miasto.
Woda wdziera się do miasta całą szerokością ulic i porywa ze sobą wszystko, co napotka na swojej drodze – na zdjęciu uchwycono zalany wóz strażacki.
Pojawiają się pierwsze doniesienia o burzeniu przez falę powodziową budynków. Na filmie uchwycono porwany przez żywioł dom mieszkalny.
Tama znajdowała się na zbiorniku retencyjnym na rzece Morawa. W nocy z 14 na 15 września służby poinformowały, że zbiornik osiągnął 100% wypełnienie. Woda zaczęła przelewać się przez górny przepust tamy. W końcu nie wytrzymał wał bezpośrednio sąsiadujący z zaporą. W wyniku jego przerwania zalanych zostało kilka miejscowości w tym Stronie Śląskie, Lądek Zdrój, Kłodzko, Nysa.
Przez kilkadziesiąt godzin mieszkańcy i strażacy walczyli o utrzymanie przeprawy na rzece Białej Głuchołaskiej. Spełnił się najgorszy scenariusz
O godz. 6:25 woda zaczęła się przelewać przez wały. Na rzece Białej Głuchołaskiej były dwie konstrukcje: most tymczasowy i powstający obok most docelowy. Fale waliły w nie przez całą noc. Most był dociążany kostką kamienną, ale to nie pomogło.
Nocą most był dociążany, jednak to nie pomogło.
Przed południem ostatecznie obie budowle padły. To był najgorszy scenariusz.
„W tej chwili nie wiemy, jaki wpływ na sytuację powodziową w mieście i poniżej będzie miało zerwanie mostu” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej st. kapitan Paweł Kolera z KW PSP w Opolu.
Zalewany jest szpital w Głuchołazach, woda jest w piwnicy. Strażak Paweł Kolera powiedział PAP, że walka z wodą w szpitalu to w tej chwili jedno z najważniejszych zadań strażaków w Głuchołazach.
Do Głuchołaz ściągane są skutery wodne. Jak powiedział ratownik z nyskiego WOPR Jarosław Białochławek w TVN24: „Łodzie sobie nie radzą na wartkim nurcie”.
Problemem pozostaje to, że mieszkańcy nie chcą się ewakuować. Reporter TVN24, Maciej Warsiński relacjonował rozmowę z wojewodą opolską. Monika Jurek poinformowała, że 400 mieszkańcom Głuchołaz proponowano ewakuację, a poddało się jej zaledwie kilka osób. Teraz ewakuacja jest obowiązkowa.
Wieczorem i nocą w Głuchołazach mają wystąpić kolejne ulewne opady.