Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
OLAF, czyli unijna agencja tropiąca nadużycia finansowe, każe zwrócić Polsce 80% dotacji przekazanej na zakup agregatów prądotwórczych dla Ukrainy. Chodzi o sprzęt, który Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych kupiła za czasów PiS od właściciela marki koszulek patriotycznych Red is Bad
Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) zakończył śledztwo w sprawie wykorzystania unijnych środków na zakup agregatów prądotwórczych dla ogarniętej wojną Ukrainy. OLAF polecił Polsce zwrócić ponad 91 mln euro dotacji, która została wydana niezgodnie z przeznaczeniem.
Chodzi o agregaty, które zarządzana przez Michała Kuczmierowskiego Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) kupiła od spółek prowadzonych przez Pawła Sz., biznesmena znanego z produkcji patriotycznych koszulek marki Red is Bad.
Jak wynika z ustaleń CBA, do których dotarli dziennikarze Onetu, Paweł Sz. kupił agregaty w Chinach za 69 mln złotych, a sprzedał je RARS za 350 mln złotych. O co chodzi w całej aferze, tłumaczymy tutaj.
W raporcie końcowym OLAF wskazuje, że podczas zakupu agregatorów przez RARS doszło do “rażących nieprawidłowości”, w tym zawyżania cen i faworyzowanie poszczególnych podmiotów, ubiegających się o to zlecenie.
Według ustaleń OLAF-u, niektóre firmy naliczały RARS marże nawet o 40% wyższe niż wynosiły koszty zakupu sprzętu, co doprowadziło do niekorzystnego wydatkowania unijnych funduszy.
Zdaniem europejskich śledczych, RARS pod rządami Kuczmierowskiego przyznawał kontrahentom nienależne korzyści, wypłacając im duże zaliczki bez wystarczających gwarancji, co narażało UE na znaczne ryzyko finansowe.
Śledztwo OLAF-u rozpoczęło się w lipcu 2023 roku, a więc pod koniec rządów PiS. RARS odmówił wówczas współpracy przy prowadzonym dochodzeniu, choć zobowiązywała go do tego umowa na dotację podpisana w styczniu 2023 roku.
W sprawie afery RARS, ujawnionej w czerwcu 2024 roku przez Onet, trwa śledztwo polskiej prokuratury.
Kilka osób usłyszało już zarzuty. Wśró nich są urzędnicy Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, w tym była dyrektorka odpowiadająca za zakupy w RARS.
Dwaj główni podejrzani w sprawie – były szef RARS Michał Kuczmierowski oraz przedsiębiorca Paweł Sz. – uciekli z Polski tuż po wyjściu afery na jaw.
Pawła Sz. śledczy odnaleźli na Dominikanie i w październiku 2024 roku sprowadzili do Polski. Biznesmen usłyszał zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która wyprowadzała pieniądze z RARS poprzez zawieranie kontraktów na zakup sprzętu po znacznie zawyżonych cenach. 28 stycznia, sąd przedłużył areszt dla Pawła Sz. o kolejne 60 dni.
Zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, a także zarzut przekroczenia uprawnień, śledczy chcą postawić także byłemu szefowi RARS.
10 lutego Michał Kuczmierowski opuścił londyński areszt, w którym przebywał od początku września 2024 roku.
Były szef RARS zaczeka w Wielkiej Brytanii na proces ekstradycyjny, który został zaplanowany na drugą połowę lipca 2025 roku.
Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak odejdzie ze służby po 28 lutego 2025 roku. Jej rezygnację przyjął już premier Donald Tusk, o czym poinformował w mediach społecznościowych.
Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak, która w latach 2023-2024 pełniła funkcję szefowej CBA, a w 2024 roku została oficjalnie powołana na to stanowisko, złożyła rezygnację. Wcześniej, we wtorek 18 lutego, była przesłuchiwana przed komisją śledczą ds. Pegasusa.
Podczas czterogodzinnej jawnej części przesłuchania odmawiała odpowiedzi na większość pytań komisji, zasłaniając się tajemnicą, choć zwolnił ją z niej premier Donald Tusk. Nie chciała również udostępnić materiałów operacyjnych dotyczących wykorzystania systemu Pegasus. W końcu jednak to zrobiła, ale tak zanonimizowała dokumenty, że stały się bezużyteczne dla członków komisji.
Po przesłuchaniu szef MSWiA Tomasz Siemoniak został wezwany do natychmiastowego przedłożenia premierowi Donaldowi Tuskowi raportu z prac CBA. Według TVN24, było to pokłosie wtorkowego przesłuchania szefowej Biura. Jednocześnie pojawiły się pierwsze informacje o możliwej dymisji Kwiatkowskiej-Gurdak.
Wirtualna Polska informuje, że szefowa CBA sama złożyła w czwartek rezygnację, kończąc spekulacje na temat jej potencjalnej dymisji. Donald Tusk napisał na portalu X: „Rezygnacja przyjęta”.
Komisja śledcza ds. Pegasusa bada legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 r. do listopada 2023 r. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.
Przed przesłuchaniem szefowej CBA, przewodnicząca komisji Magdalena Sroka poinformowała, że świadkini została zwolniona przez premiera Donalda Tuska od obowiązku zachowania tajemnicy informacji niejawnych. Mimo tego Kwiatkowska-Gurdak regularnie podczas posiedzenia mówiła, że na sporą część pytań może odpowiedzieć wyłącznie na posiedzeniu niejawnym. Poseł KO Witold Zembaczyński zarzucił szefowej CBA „brak powagi”.
Była szefowa CBA wcześniej była naczelnikiem wydziału operacyjno-śledczego w delegaturze CBA w Bydgoszczy. Tam prowadzone były m.in. sprawy dotyczące ówczesnego senatora KO Krzysztofa Brejzy, który miał być jedną z ofiar inwigilacji przy pomocy Pegasusa. Podczas swobodnej wypowiedzi przed komisją śledczą mówiła: „Ja nie mam i nigdy nie miałam nic wspólnego z jakąkolwiek czynnością operacyjną wobec Krzysztofa Brejzy i jego rodziny. Nigdy nie pracowałam jako funkcjonariusz operacyjny i nie używałam jakichkolwiek narzędzi stosowanych w pracy operacyjnych”.
Prezydent USA stwierdził podczas konferencji w Mar a Lago w tym tygodniu, że USA przekazały na pomoc dla Ukrainy 350 miliardów dolarów. Ale to nieprawda. Donald Trump zawyżył wartość amerykańskiej pomocy dla Ukrainy ponad dwukrotnie.
Ten tydzień szczególnie obfituje w amerykańską dezinformację na temat wojny w Ukrainie i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Jej głównym źródłem jest prezydent Donald Trump.
Podczas konferencji prasowej w Mar-a-Lago 18 lutego, tuż po pierwszym spotkaniu amerykańskiej i rosyjskiej delegacji w Rijadzie, w ramach którego omawiane było przywrócenie stosunków między USA a Rosją i zakończenie wojny w Ukrainie, Trump stwierdził, że USA przekazały Ukrainie w formie pomocy około 350 miliardów dolarów, podczas gdy Europa przekazała „znacznie mniej”, „jakieś 100 miliardów dolarów”.
Oto co powiedział Trump:
„Daliśmy im [Ukrainie — red.], wydaje mi się, jakieś 350 miliardów dolarów, czy coś koło tego. Ale to jest dużo i musimy to wyrównać z Europą, bo Europa dała znacznie mniejszy procent. Europa dała jakieś 100 miliardów dolarów, a my powiedzmy nieco ponad 300 miliardów, a przecież dla nich [Europejczyków — red.] to jest ważniejsze. Nas [od Rosji red.] dzieli ocean, a ich nie” — powiedział Trump.
Później ta sama kwota — 350 miliardów dolarów — pojawia się też we wpisie na platformie Truth Social. Tym samym, w którym prezydent Trump określa prezydenta Ukrainy mianem „dyktatora”, co wywołało lawinę reakcji.
Amerykański prezydent nie tylko nie ma więc pojęcia, ile dokładnie jego kraj przekazał na pomoc Ukrainie, a takie dane są bez problemu dostępne, ale znacznie myli też rozmiar udzielonej pomocy.
Jak wynika z bardzo skrupulatnie i od początku wojny zbieranych przez Instytut Ekonomiczny w Kilonii danych, od początku wybuchu pełnoskalowej wojny 24 lutego 2022 roku wartość amerykańskiej pomocy dla Kijowa wyniosła 114,2 mld dolarów, a nie 350 mld, jak chce tego Donald Trump.
Prezydent Trump zawyża więc wartość amerykańskiej pomocy dla Ukrainy ponad dwukrotnie.
Przez cały ten okres nie było też ani jednego momentu, w którym wartość amerykańskiej pomocy przekroczyłaby wartość pomocy udzielanej przez Europę, wynika z najnowszego raportu Instytutu Ekonomicznego w Kilonii.
Jeszcze w środę 19 lutego dokładne dane na temat wartości amerykańskiej pomocy podała też Ukraina. Podzieli się nimi prezydent Wołodymyr Zełenski podczas konferencji prasowej. Jak wynika z przekazanych przez niego informacji, wartość pomocy Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy nie przekroczyła 100 mld dolarów, z czego 67 mld to pomoc wojskowa, a 31 mld to wsparcie budżetowe.
„Wojna kosztowała jak dotąd 320 miliardów. 120 miliardów zapłaciliśmy my, obywatele Ukrainy, podatnicy. 200 miliardów to Stany Zjednoczone Ameryki i państwa europejskie. (…) W sumie Stany Zjednoczone dały nam (...) 67 mld w uzbrojeniu i 31,5 mld w bezpośredniej pomocy finansowej dla budżetu” – oświadczył.
Amerykańskie źródła sumujące pomoc dla Ukrainy często rozbijają porównanie i osobno porównują pomoc udzieloną przez USA, pomoc udzieloną przez instytucje UE, państwa członkowskie i Wielką Brytanie. Przy takim sposobie zestawienia pomoc udzielona przez USA faktycznie wydaje się największa. Widać to na przykładzie raportu amerykańskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (Council of Foreign Relations). Jednak gdy zsumować wydatki aktorów europejskich, przewyższają one wydatki USA.
Ostatni tydzień przyniósł znacznie pogorszenie relacji na linii USA-Ukraina i USA-Europa. Jest to spowodowane działaniami amerykańskiej administracji w kwestii potencjalnego zakończenia wojny w Ukrainie. USA rozmawiają z Rosją samodzielnie, ponad głowami zarówno Ukrainy, jak i Unii Europejskiej. Okazuje się, że Waszyngton może być gotowy na wszelkie koncesje wobec Rosji w celu zakończenia wojny i nie ma zamiaru brać pod uwagę kwestii europejskiego bezpieczeństwa.
Amerykanie z grubsza zapowiadają:
Ponadto Waszyngton wyraźnie zapowiedział rewizję swojego dotychczasowego zaangażowania we wspieranie europejskiego bezpieczeństwa. Ma się to odbyć poprzez forsowanie nowego podziału ról w NATO: europejscy sojusznicy mają gwarantować bezpieczeństwo na kontynencie europejskim, a Amerykanie skupią się na innych rejonach, przede wszystkim Indo-Pacyfiku. To poważne naruszenie fundamentów NATO i zapowiedź realizacji długo dyskutowanej i niewymyślonej przez administrację Trumpa idei „zwrotu ku Azji” (z ang. „pivot to Asia”), gdzie USA mierzą się z ostrą rywalizacją ze strony Chin.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stawił się na posiedzeniu komisji regulaminowej. Komisja zarekomendowała Sejmowi uchylenie immunitetu i zastosowanie wobec posła PiS aresztu.
Na czwartkowym posiedzeniu komisji regulaminowej pojawili się członkowie komisji śledczej ds. Pegasusa, którzy wcześniej, za pośrednictwem Prokuratora Generalnego, złożyli wniosek o zastosowanie aresztu do 30 dni wobec Zbigniewa Ziobry. Aby to było możliwe, konieczne jest pozbawienie go immunitetu. Komisja chce aresztu dla posła PiS, ponieważ kilkukrotnie nie stawił się na przesłuchaniu — najpierw przedstawiając zwolnienia lekarskie, a później po prostu ignorując wezwania. Na ostatnie posiedzenie, 31 stycznia, miał być doprowadzony przez policję. Funkcjonariusze nie zastali go w domu — okazało się, że Ziobro jest w siedzibie telewizji Republika. Tam został zatrzymany, jednak na posiedzenie komisji się spóźnił. Wtedy komisja zdecydowała, że zawnioskuje o zdjęcie immunitetu i areszt.
Na posiedzenie komisji regulaminowej 20 lutego Zbigniew Ziobro przyszedł spóźniony.
Szefowa komisji śledczej ds. Pegasusa Magdalena Sroka podczas swojego wystąpienia podkreślała, że Ziobro „udzielając wywiadu w zaprzyjaźnionej telewizji, uniemożliwił policjantom terminowe doprowadzenie go na przesłuchanie przed komisję śledczą”. Jak zaznaczyła, żaden sąd nie pozwoliłby świadkowi tak demonstracyjnie lekceważyć obowiązków.
Zwróciła się do komisji regulaminowej z prośbą o zaakceptowanie wniosku o zastosowanie aresztu do 30 dni wobec byłego ministra sprawiedliwości.
Pełnomocnik Ziobry, Michał Wójcik, zaprezentował nagranie, w którym godzina po godzinie było pokazane, gdzie 31 stycznia był Ziobro. „Przed godziną 10.40 Zbigniew Ziobro został przewieziony do parlamentu. Pseudokomisja miała świadomość tego, że jedzie” – podkreślił Wójcik. Jego zdaniem, komisja ds. Pegasusa 31 stycznia zakończyła pospiesznie obrady, bo Ziobro ich „zaskoczył, a przecież miał się ukrywać”. „Wy się go przestraszyliście. Prawda jest taka, że uciekliście. Zwyczajnie uciekliście z tej sali” – zwracał się Wójcik do posłów komisji śledczej obecnych na posiedzeniu.
Po oświadczeniu Wójcika głos zabrał Zbigniew Ziobro. „Kiedy przyszedłem na komisję pani Sroka odczytywała akurat stwierdzenie, że Polska to państwo prawa (...) Rzecz w tym, że premier Tusk niekoniecznie wyrażał ten sam pogląd” – mówił.
Przewodniczący komisji, Jarosław Urbaniak, wyłączył Ziobrze mikrofon i zapytał, czy „pamięta, że posiedzenie dotyczy uchylenia jego immunitetu, a nie immunitetu Tuska”. Były minister sprawiedliwości, mimo wyciszonego mikrofonu, nie przerywał swojej przemowy. „Gdybym stawił się przed waszą komisją (ds. Pegasusa), to zlekceważyłbym ten stan prawny, który w Polsce obowiązuje i do którego się odwołuję” – mówił. Ziobro uważa, że komisja jest nielegalna.
Komisja regulaminowa zajmuje się również wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu posłowi PiS Marcinowi Romanowskiemu oraz o wyrażenie zgody na jego zatrzymanie i areszt. Romanowski, który jest ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania m.in. za ustawianie konkursów na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości, dostał azyl polityczny na Węgrzech. Prokuratura chce postawić Romanowskiemu kolejne osiem zarzutów w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości związanych z wydawaniem pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości.
Głosowanie w Sejmie nad wnioskami w sprawie Ziobry i Romanowskiego odbędzie się jeszcze dziś. Po godzinie 14 komisja zarekomendowała Sejmowi uchylenie immunitetu Ziobrze i wyrażenie zgody na zastosowanie wobec niego aresztu, aby zapewnić jego stawiennictwo na posiedzeniu komisji śledczej ds. Pegasusa. Zarekomendowała również uchylenie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu oraz wyrażenie zgody na jego zatrzymanie i areszt.
Komisja ds. Pegasusa bada legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, służby specjalne i policję. Ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uważa, że sejmowa komisja śledcza zajmująca się sprawą Pegasusa jest nielegalna, dlatego do tej pory nie stawił się na przesłuchaniach.
Zbigniew Ziobro początkowo unikał stawienia się przed komisją, powołując się na względy zdrowotne. Dwukrotnie przedstawił wystawione przez lekarza sądowego zaświadczenie związane z chorobą nowotworową. 14 października 2024 ponownie nie stawił się przed komisją, ale nie usprawiedliwił swojej nieobecności. Został wezwany ponownie — na 4 listopada. Wtedy również nie stawił się na przesłuchaniu. 31 stycznia miał być doprowadzony na komisję do godz. 10:30. Policja przywiozła go 10 minut później, a komisja zdążyła zakończyć obrady.
Dziś rano Hamas przekazał Czerwonemu Krzyżowi cztery ciała zakładników. Wśród nich było zmarłe rodzeństwo: niemowlę i czteroletni chłopiec.
Izraelskie wojsko poinformowało, że trumny z ciałami czterech zakładników zostały już przetransportowane do Izraela. Poinformowano również, że po przekazaniu ich przez Czerwony Krzyż, trumny zostały sprawdzone pod kątem obecności materiałów wybuchowych. Umieszczono na nich zdjęcia zakładników.
Zmarli, których ciała przekazał dziś (20.02) Hamas, to posiadający polskie obywatelstwo Oded Lifszic, dziennikarz i aktywista pokojowy, a także Shiri Bibas i jej dwójka dzieci — Ariel oraz Kfir. Chłopcy byli najmłodszymi zakładnikami Hamasu. Rodzina Bibasów stała się dla Izraela symbolem bezwzględności ataku z 7 października 2023 r., kiedy zostali porwani przez palestyńskich bojowników z kibucu Nir Oz i zabrani do Gazy – pisze brytyjski „Guardian”. Ich wizerunki widać na okładce tego tekstu.
7 października 2023 jeden na czterech mieszkańców Nir Oz został zabity lub porwany. W mediach społecznościowych w ciągu kilku godzin od porwania pojawiły się zdjęcia przerażonej Shiri Bibas otoczonej przez uzbrojonych mężczyzn i trzymającej swoich chłopców. Ariel miał cztery lata, a Kfir dziewięć miesięcy.
Oded Lifszyc został uprowadzony w wieku 83 lat i był jednym z najstarszych zakładników. Wraz z nim porwano jego żonę Jochewed, która została uwolniona kilkanaście dni później. Był jednym ze współzałożycieli kibucu Nir Oz, pracował jako dziennikarz lewicowej gazety „Al Hamiszmar”, a razem z żoną działał na rzecz pokojowego współistnienia Izraelczyków z Palestyńczykami. Udzielał się jako wolontariusz w organizacji humanitarnej, pomagającej wyjechać chorym dzieciom ze Strefy Gazy na leczenie do Izraela — podaje PAP.
Na prośbę rodzin, wojsko zaplanowało małą ceremonię pogrzebową jeszcze przed przeniesieniem ciał do laboratorium, gdzie odbędzie się formalna identyfikacja. Izraelskie kanały nie transmitowały przekazania ciał. Na Placu Zakładników w Tel Awiwie, na dużym ekranie pokazano kompilację zdjęć i nagrań zakładników, którzy zmarli w niewoli.
„Agonia. Ból. Brak słów. Nasze serca — serca całego narodu — są w strzępach” — powiedział prezydent Izraela Isaac Herzog.
Ciała zakładników zostały przekazane na mocy porozumienia o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem. Według porozumienia, które weszło w życie 19 stycznia, w pierwszej, sześciotygodniowej fazie, uwolnionych z Gazy miało zostać 33 zakładników. Z izraelskich więzień w ramach umowy zwolnionych powinno zostać około 2 tys. osób.
Szczegóły kolejnej fazy miały zostać ustalone w kolejnych negocjacjach. Na razie jednak losy zawieszenia broni, które ma trwać do początku marca, są niepewne.