Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Pracownicy ochrony zdrowia chcą oddać hołd zmarłemu lekarzowi z Krakowa, który został zamordowany w czasie pracy.
„Chcemy nie tylko oddać hołd zmarłemu koledze, ale również wyrazić zdecydowany sprzeciw wobec wszelkich form agresji przeciwko personelowi medycznemu” – napisali medycy na stronie wydarzenia na Facebooku.
Na zdjęciu Marsz Medyków, fot. Okręgowa Izba Lekarska w Warszawie im. prof. Jana Nielubowicza
„Działania te są dedykowane uświadamianiu, że my medycy jesteśmy z pacjentami po jednej stronie i tak samo każdego dnia doświadczamy niewydolności systemu. Chodźcie z nami w naszym marszu. Nie dajmy się nienawiści” – dodali.
Lekarze mówią, że w czasie swojej pracy nieraz spotykają się z agresją słowną, ale też zdarzają się agresywni pacjenci, którzy potrafią wtargnąć do placówki o późnych godzinach nocnych, kiedy na dyżurze jest tylko jeden lekarz i pielęgniarka. „Potrzebne są zmiany organizacyjne i prawne” – wskazują medycy.
Medycy z całej Polski w czarnych strojach przemaszerują od Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya pod gmach Ministerstwa Zdrowia przy ul. Miodowej w Warszawie.
Według sondażu Opinia24 cytowanego przez TVN 24, 84 proc. Polaków uważa, że powinno się zaostrzyć kary za napaść na lekarzy i pracowników medycznych. 10 proc. badanych jest przeciwna, a 6 proc. nie ma zdania.
We wtorek 29 kwietnia środowiskiem medycznym wstrząsnęła informacja o brutalnym morderstwie lekarza, pracownika Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, który został pozbawiony życia w trakcie swojej pracy przez nożownika. „To wydarzenie przepełniło personel medyczny smutkiem, złością i lękiem” – czytamy na stronie wydarzenia.
35-letni napastnik Jarosław W. wtargnął do gabinetu poradni ortopedycznej szpitala w Krakowie, w którym dr Tomasz Solecki przyjmował pacjentkę. Bez ostrzeżenia zaatakował lekarza nożem. Jak się później okazało, był niezadowolony z przebiegu leczenia.
Na miejsce natychmiast wezwano ochronę, która obezwładniła napastnika. Po chwili pojawiła się również policja. Przez ponad dwie godziny trwała operacja rannego medyka. Lekarza nie udało się jednak uratować.
To kolejny przypadek napaści na funkcjonariusza publicznego po śmiertelnym ataku nożem na pracownika medycznego w Siedlcach, pobiciu ratownika medycznego w Warszawie, który udzielał pomocy nietrzeźwemu mężczyźnie, czy pobiciu świadka napaści na kobietę w Krakowie, który stanął w jej obronie.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce zwiększyć ochronę policjantów, lekarzy, ratowników medycznych, górskich czy obywateli, którzy podejmują działania w celu udzielenia pomocy ofiarom przestępstw lub aktów przemocy.
Przeczytaj także:
Po tym, jak cała Polska dowiedziała się o sprawie mieszkania Karola Nawrockiego, które przejął za rzekomą opiekę nad panem Jerzym, głos zabiera jego opiekunka.
Opiekunka Anna Kanigowska, która z ramienia MOPR-u zajmowała się mężczyzną między wiosną 2022 a 2023, zabrała głos w mediach społecznościowych. W treści swojej wypowiedzi zdradza kilka szczegółów. Oto one:
Kanigowska pisze również, że pan Jerzy nie miał problemów związanych z chorobą alkoholową: „Pan Jerzy nie był menelem — był zadbanym, schorowanym starszym człowiekiem”.
Dodaje, że Nawrocki nigdy nie odwiedzał swojego sąsiada. „Jedynymi osobami, które do niego przychodziły, byłam ja oraz pracownik socjalny przydzielony do pana Jerzego. (...) Nigdy nie spotkałam nikogo od pana Karola Nawrockiego. Nie było także śladu obecności kogokolwiek poza mną czy pracownikiem socjalnym”.
Co więcej, jak wynika z relacji Kanigowskiej, pan Jerzy nigdy nie wspominał Karola Nawrockiego. „Bardzo często mówił o Pawle Adamowiczu lub o Aleksandrze Dulkiewicz”.
Opiekunka zaznacza, że wspierała pana Jerzego z własnej kieszeni. „Dokupowałam panu Jerzemu prąd za własne pieniądze w okresie jesienno-zimowym, ponieważ stare grzejniki elektryczne zużywały dużo energii, a jego środki finansowe nie wystarczały na pokrycie wszystkich potrzeb. Zdarzało się także, że przynosiłam żywność z domu”.
W treści zaznaczyła, że pan Jerzy „niestety nie miał świadomości, że mieszkanie nie jest jego własnością”.
Po tym, jak opiekunka pana Jerzego udzieliła wywiadów kilku mediom, wylał się na nią hejt — zwłaszcza ze strony posłów PiS. „Zastanawiam się, w jakim kraju żyjemy, skoro poseł Marcin Horała publicznie pokazuje moje zdjęcie, ściągnięte z portalu społecznościowego, i opluwa mnie w mediach. To jest nawoływanie do nienawiści. Jakim człowiekiem jest pan Karol Nawrocki, skoro nie potrafi przystopować swojego elektoratu, a momentami wręcz podkręca jego wypowiedzi?” – napisała kobieta.
Sprawa mieszkania Nawrockiego zaczęła się w trakcie debaty „Super Expressu”. Karol Nawrocki, odpowiadając na pytanie kandydatki Lewicy Magdaleny Biejat o podatek katastralny, stwierdził: „Mówię w imieniu Polek i Polaków zwykłych takich jak ja, którzy mają jedno mieszkanie”.
To nieprawda — istnieje również drugie mieszkanie, które jest własnością Karola Nawrockiego. A jego poprzedni właściciel, którym opiekować miał się Nawrocki — od kwietnia 2024 r. przebywa w domu pomocy społecznej.
Początkowo wyjaśniano, że Nawrocki stał się właścicielem mieszkania Jerzego w zamian za opiekę nad nim. To tzw. umowa dożywocia. Mechanizm jej działania wyjaśnił w rozmowie z Dominiką Sitnicką łamach OKO.press notariusz Patryk Bender.
Z kolei dokument, który ujawniła Interia, nie jest umową dożywocia, choć brzmi łudząco podobnie do przepisu art. 908 kodeksu cywilnego.
Ustalenia Interii wskazują, że Nawrocki nie wywiązuje się z obowiązku opieki nad panem Jerzym.
W tym samym czasie, gdy podpisał się pod oświadczeniem o dożywotniej opiece (sierpień 2021 roku), Nawrocki przeprowadził się z Gdańska do Warszawy, ponieważ został prezesem IPN.
Już po wybuchu afery z mieszkaniem, kandydat PiS na prezydenta powiedział, że kontakt z panem Jerzym „urwał mu się” w grudniu 2024 roku. Dziennikarze szybko odnaleźli pana Jerzego w gdańskim DPS-ie, do którego ten trafił w kwietniu 2024 roku.
Pracownica MOPS-u, która opiekowała się panem Jerzym w latach 2022-2023, czyli już po podpisaniu przez Nawrockiego zobowiązania do opieki, powiedziała, że senior mieszkał w złych warunkach.
"W zimie pan Jerzy siedział w mieszkaniu po ciemku, zziębnięty, w kurtce. Nie miał pieniędzy na prąd, a w tym mieszkaniu wszystko było elektryczne. Żeby nie marzł w zimie, płaciłam za prąd z własnych pieniędzy” – mówiła Onetowi Anna Kanigowska.
Przeczytaj także:
Premier Donald Tusk w sobotę jest w Kijowie, gdzie razem z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem i premierem Wielkiej Brytanii Keirem Starmerem spotkali się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w ramach tzw. koalicji chętnych.
O tym, że w sobotę w stolicy Ukrainy odbędzie się spotkanie przywódców „koalicji chętnych”, poinformował dzień wcześniej prezydent Zełenski – donosi Polska Agencja Prasowa.
Zełenski mówił, że Europa skorzysta na działaniach koalicji i „będzie mogła z jej pomocą wzmocnić swoją istniejącą architekturę bezpieczeństwa".
Podkreślił, że partnerzy Ukrainy pracują razem, aby osiągnąć zawieszenie broni, które byłoby niezawodne i trwało co najmniej 30 dni. Zaznaczył, że Ukraina jest do tego gotowa.
„Koalicja chętnych" powstała 2 marca br. z inicjatywy premiera Wielkiej Brytanii Starmera w celu opracowania kompleksowego planu wsparcia dla Ukrainy, zapewnienia jej stałego dostępu do broni oraz podejmowania działań zmierzających do zakończenia wojny. Należą do niej 33 państwa – głównie europejskie, a także Australia, Nowa Zelandia, Japonia i Turcja. W skład koalicji nie weszły m.in. USA, niektóre państwa bałkańskie, Węgry oraz Słowacja.
O wizycie w Kijowie informował na swoim profilu na platformie X kanclerz Friedrich Merz. Napisał „My, przywódcy Francji, Niemiec, Polski i Wielkiej Brytanii, będziemy wspólnie stać w Kijowie i wyrażać solidarność z Ukrainą w obliczu trwającej barbarzyńskiej i nielegalnej inwazji Rosji.”
To pierwsza wizyta Macrona w Kijowie od 2022 roku. I pierwsza Friedricha Merza od wyboru na kanclerza Niemiec.
„Po powrocie do Kijowa moja pierwsza myśl dotyczy Ukraińców. Przez ponad trzy lata stawialiście opór z godną podziwu odwagą. Za swoją ziemię. Dla swojej wolności. Dla Europy” – napisał kilka chwil po przyjeździe do Kijowa w serwisach społecznościowych Emmanuel Macron.
"Odbywamy tę podróż razem z Niemcami, Polską i Wielką Brytanią. Mam trzy przesłania. Po pierwsze, pokój. Sprawiedliwy i trwały pokój zaczyna się od całkowitego i bezwarunkowego zawieszenia broni. Jest to propozycja, którą przedstawiamy wraz ze Stanami Zjednoczonymi. Ukraina zaakceptowała ją 11 marca. Z drugiej strony Rosja zwleka, narzuca warunki, kupuje czas i kontynuuje wojnę inwazyjną.
Jeśli Moskwa będzie nadal go blokować, zwiększymy presję, w ścisłej koordynacji ze Stanami Zjednoczonymi. Z zadowoleniem przyjmujemy wezwanie prezydenta Trumpa do podjęcia tego kroku" – pisze Macron.
Premier Tusk, prezydent Macron, kanclerz Merz, premier Keir Starmer oraz prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przeprowadzili w sobotę rozmowę telefoniczną z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Zdjęcie udostępnił na portalu X minister spraw zagranicznych Ukrainy.
Szczegółów rozmowy nie podano.
Gdy czterej przywódcy byli już w drodze na Ukrainę, ambasada USA w Kijowie wydała w piątek późnym wieczorem publiczne ostrzeżenie, że otrzymała informacje wywiadowcze o „potencjalnie znaczącym ataku powietrznym, który może nastąpić w dowolnym momencie w ciągu najbliższych kilku dni”. Nie podano dalszych szczegółów.
W sobotę rano czterej europejscy przywódcy odwiedzili kijowski Majdan, gdzie ustawiono tysiące flag upamiętniających ofiary wojny z Rosją,
Później urząd premiera Starmera przekazał, że pięciu przywódców weźmie udział w wirtualnym spotkaniu, aby poinformować innych przywódców o postępach w tworzeniu tzw. sił powietrznych, lądowych, morskich, które mają stanowić część porozumienia pokojowego.
„Jesteśmy gotowi jak najszybciej wesprzeć rozmowy pokojowe, omówić techniczne aspekty wdrożenia zawieszenia broni i przygotować się do zawarcia pełnego porozumienia pokojowego„ – napisano w oświadczeniu.
„Będziemy nadal zwiększać nasze wsparcie dla Ukrainy. Dopóki Rosja nie zgodzi się na trwałe zawieszenie broni, będziemy nasilać presję na rosyjską machinę wojenną”.
Przeczytaj także:
Trwa debata prezydencka Telewizji Republika, wPolsce24 i Telewizji Trwam. Udział bierze tylko część kandydatów. Na początek odpowiedzieli na pytanie Rafała Brzoski o wiek emerytalny
W debacie prezydenckiej, którą organizują trzy telewizje: Republika, wPolsce24 i Trwam, uczestniczą tylko niektórzy kandydaci na prezydenta. Brakuje przede wszystkim faworyta wyborów Rafała Trzaskowskiego (Koalicja Obywatelska), a także Magdaleny Biejat (Nowa Lewica). Nie ma też jawnie prorosyjskiego Macieja Maciaka.
W studiu Republiki stawili się: Artur Bartoszewicz, Grzegorz Braun, Szymon Hołownia, Marek Jakubiak, Sławomir Mentzen, Karol Nawrocki, Joanna Senyszyn, Krzysztof Stanowski, Marek Woch, Adrian Zandberg.
Debatę rozpoczęły pytania od ekspertów. Są to: Rafał Brzoska — prezes InPostu, prof. Ryszard Piotrowski — konstytucjonalista, Łukasz Jankowski — prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Następnie uczestnicy odpowiedzą na pytania od widzów. Dopiero później będą sobie nawzajem zadawać pytania. Przewidziano trzy rundy takich pytań. Na koniec tradycyjnie wygłoszą oświadczenia.
Zadający w turze ekspertów pytanie jako pierwszy Rafał Brzoska zaczął od deregulacji i przypomnienia o działalności zespołu, którym do niedawna kierował. Mówił o zasadzie, którą promuje: „każdy nowy przepis, każda nowa ustawa, która trafia na biurko głowy państwa, będzie wymagała wskazania dwóch starych przepisów, których być może już nie potrzebujemy”.
Jednak jego pytanie dotyczyło czego innego. „Czy jako głowa państwa pani i pan będzie za podwyższeniem wieku emerytalnego? Jeżeli nie, to za wsparciem, bezwarunkowym wsparciem wszystkich możliwych nowych przepisów, pomysłów, które będą miały za zadanie zachęcać nas wszystkich do dłuższej pracy w sposób dobrowolny, po osiągnięciu już wieku emerytalnego?”
Niemal wszyscy kandydaci wzięli to, co mówił Brzoska za dobrą monetę.
Kandydat Prawa i Sprawiedliwości zaczął od stwierdzenia, że dziura w tegorocznym budżecie wyniesie 300 mld zł. Karol Nawrocki wyciągnął z tego wniosek, że: „Gdy wygra Rafał Trzaskowski, to emerytury będą zagrożone”. Nie wyjaśnił, w jaki sposób.
Nawrocki zadeklarował: „Nigdy nie podpiszę podwyższenia wieku emerytalnego. Jestem gotów do takich inicjatyw, które zachęcą tych emerytów, którzy dokonają takiej decyzji, aby pracowali i pozostawali na rynku pracy”.
Szymon Hołownia stwierdził, że „Za 10, 15 lat rzeczywiście sytuacja na rynku pracy w związku z katastrofalną demografią, którą żaden rząd sensownie się nie zajął, będzie bardzo trudna”. Również on oświadczył, że „nie na mowy o podwyższaniu wieku emerytalnego”. Poparł też zachęty dla tych, „którzy osiągnąwszy wiek emerytalny, chcą dalej pracować”.
„Oczywiście, że trzeba zderegulować naszą gospodarkę. Biurokracja, przesadne przepisy, regulacje niszczą polski drobny biznes i wspierają międzynarodowe korporacje. Od lat mówimy o zasadzie 2 za 1” – powiedział kandydat Konfederacji. Za zagrożenie dla gospodarki uznał to, że w Polsce za dużo osób pracuje w sektorze publicznym (22 proc.) – a w Niemczech czy w Japonii mniej (odpowiednio: 16 i 8 proc.).
Sławomir Mentzen chce też zniesienia podatku dochodowego dla emerytów.
Jako jedyny od pomysłów Brzoski odciął się Adrian Zandberg z partii Razem.
Na początku wyraził zdziwienie, że nawet Karol Nawrocki chwali Brzoskę, który jest współpracownikiem Donalda Tuska.
„Kiedy słyszę multimilionera, który narzeka na etos pracy polskich pracowników, to ciśnie mi się na usta pytanie, czy pan prezes wie, kto mu wozi te paczki i zarabia na te jego miliony. I myślę, że byłoby na miejscu, żeby z większym szacunkiem się o polskich pracownikach wyrażał” – powiedział Zandberg.
Kandydat Razem stwierdził też, że nie będzie okłamywał obywateli, którzy od 20 lat słyszą od kolejnych partii o likwidacji niepotrzebnych przepisów.
„Ja w przeciwieństwie do nich nie będę państwa okłamywać, to się nie wydarzy. To są regulacje złe i regulacje dobre. Niestety pan Brzoska proponuje też wprowadzanie regulacji złych. Zaproponował na przykład, żeby można było do Polski ściągać pracowników z zagranicy i zatrudniać ich na śmieciówkach, co by niszczyło polski rynek pracy. Więc jeśli tak ma wyglądać deregulacja, to takiej deregulacji nie jestem zwolennikiem”.
Jak donosi Rzeczpospolita, partia Sławomira Mentzena nie złożyła sprawozdania finansowego w Państwowej Komisji Wyborczej. Karą za ten błąd może być nawet delegalizacja Nowej Nadziei
Z ustaleń Rzeczpospolitej wynika, że partia Sławomira Mentzena, Nowa Nadzieja, nie złożyła w terminie sprawozdania finansowego za 2024 roku.
Termin złożenia sprawozdania, wynika z ustawy o partiach politycznych. Podobnie jak grożąca za niedopełnienie tego obowiązku sankcja.
W art. 38 ustawy czytamy, że partia polityczna składa PKW sprawozdanie finansowe nie później niż do 31 marca każdego roku.
Konsekwencje niezłożenia sprawozdania w terminie zawiera art.38 c:
„W przypadku niezłożenia przez partię polityczną sprawozdania w terminie określonym w art. 38 ust. 1 Państwowa Komisja Wyborcza występuje do Sądu z wnioskiem o wykreślenie wpisu tej partii z ewidencji.”
Ustawa o partiach politycznych nie przewiduje żadnej procedury odwoławczej. Po złożeniu przez PKW wniosku, sąd po przeprowadzeniu rozprawy wydaje postanowienie o wykreśleniu wpisu partii politycznej z ewidencji.
Wiceprezes Nowej Nadziei, poseł Bartłomiej Pejo utrzymuje w rozmowie z Rzeczpospolitą, że sprawozdanie zostało złożone 31 marca, czyli w ostatnim możliwym dniu.
„PKW posiada sprawozdanie Nowej Nadziei za 2024 rok, które wpłynęło do niej wraz z raportem biegłego rewidenta 31 marca 2025 roku. Skarbnik wyjaśnia sprawę z PKW” – powiedział Pejo w rozmowie z gazetą.
Rzeczpospolita potwierdziła jednak w kilku źródłach, że zdaniem PKW sprawozdanie w ogóle nie zostało złożone.
Nie byłby to pierwszy przypadek wykreślenia partii politycznej z ewidencji za niezłożenie sprawozdania finansowego w terminie. Taki los spotkał w 2023 roku partię Pawła Kukiza K'15 oraz partię Lecha Wałęsy Chrześcijańska Demokracja III RP.
Po raz pierwszy zdarzyłoby się jednak, że zdelegalizowana zostałaby partia, która ma swoich posłów w Sejmie.
Los Nowej Nadziei podzieli najprawdopodobniej założona w zeszłym roku przez Janusza Krowin-Mikke Konfederacją Odnowy Rzeczypospolitej Wolność i Niepodległość (KORWiN). Skarbnik partii wysłał do PKW sprawozdanie drogą mailową, ale nie zostało ono przyjęte. Sprawozdanie wysłane pocztą tradycyjną dotarło już do PKW po upłynięciu ustawowego terminu.
Przeczytaj także: