Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prezydent Donald Trump ma ogłosić podpisanie umowy jeszcze dziś wieczorem czasu amerykańskiego podczas wystąpienia przed Kongresem
Cztery źródła agencji Reutersa przekazały dziennikarzom, że administracja prezydenta USA Donalda Trumpa i Ukraina planują podpisanie dziś wieczorem czasu amerykańskiego porozumienia w sprawie minerałów. „Prezydent Donald Trump powiedział swoim doradcom, że chce ogłosić to porozumienie w swoim przemówieniu do Kongresu we wtorkowy wieczór, jak twierdzą trzy z tych źródeł, ostrzegając, że umowa nie została jeszcze podpisana i sytuacja może się zmienić” – poinformował we wtorek wieczorem (polskiego czasu) Reuters.
Biały Dom nie skomentował tych doniesień.
Do planowanego podpisania umowy, która dawałaby Amerykanom udział w zyskach z ukraińskich złóż, nie doszło w miniony piątek po katastrofalnym spotkaniu przed kamerami w Białym Domu. W nocy z 3 na 4 marca 2025 Trump wstrzymał całą pomoc militarną dla walczącej z Rosją Ukrainy.
We wtorek Donald Trump ma przemówić przed amerykańskim Kongresem. „Jutro będzie wielkie. Powiem, jak jest” – zapowiedział swoją przemowę Donald Trump w poniedziałek.
Głównym tematem ma być „Odnowa Amerykańskiego Marzenia”. Najprawdopodobniej Trump będzie się chwalił masowym zwalnianiem urzędników federalnych i działaniami na arenie globalnej. Należą do nich rozmowy z Putinem i Zełenskim o zakończeniu wojny. Prezydent USA ma przedstawić szczegóły planu na zakończenie wojny — informuje Fox News.
„Amerykańscy urzędnicy w ostatnich dniach rozmawiali z urzędnikami w Kijowie o podpisaniu porozumienia w sprawie minerałów mimo piątkowego konfliktu i zachęcali doradców Zełenskiego, by przekonali ukraińskiego prezydenta do publicznego przeproszenia Trumpa” – pisze Reuters.
W poniedziałek prezydent USA zasugerował, że jego administracja pozostaje otwarta na podpisanie porozumienia. Powtórzył dziennikarzom to, co powiedział już w Gabinecie Owalnym: Ukraina „powinna być bardziej wdzięczna”.
We wtorek Wołodymyr Zełenski na portalu X (dawniej Twitter) zapewnił, że Ukraina chce pokoju i będzie współpracować, by go osiągnąć.
„Naprawdę doceniamy, jak wiele Ameryka zrobiła, aby pomóc Ukrainie utrzymać suwerenność i niepodległość. I pamiętamy moment, kiedy wszystko się zmieniło, gdy prezydent Trump wyposażył Ukrainę w Javeliny. Jesteśmy za to wdzięczni” – napisał prezydent Ukrainy.
Zełenski odniósł się też do piątkowego spotkania. To właśnie wtedy prezydenci mieli podpisać umowę dotyczącą złóż metali rzadkich. Jednak do tego nie doszło. W Gabinecie Owalnym Trump oskarżył Zełenskiego, że chce III wojny światowej i – jak powiedział – „nie ma żadnych kart w ręku”.
„Nasze spotkanie w Waszyngtonie, w Białym Domu w piątek, nie przebiegło tak, jak miało się odbyć. Szkoda, że tak się stało. Czas naprawić sytuację. Chcielibyśmy, aby przyszła współpraca i komunikacja były konstruktywne”.
Podczas spotkania z Trumpem i wiceprezydentem USA J.D. Vance'm w Gabinecie Owalnym Zełenski domagał się gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Przypomniał też, że Władimir Putin wielokrotnie złamał dotychczasowe porozumienia. Również te podpisane za rządów Donalda Trumpa. To wzburzyło prezydenta i wiceprezydenta. Zarzucili ukraińskiemu prezydentowi niewdzięczność. Próbowali wymusić na nim zgodę na udostępnienie Amerykanom złóż mineralnych bez – jak wynikało z rozmowy – gwarancji bezpieczeństwa.
Reuters nie podaje żadnych szczegółów dotyczących tego, czy ten najważniejszy dla Ukrainy punkt znalazł się w nowej wersji umowy.
Nie jest wykluczone, że na podpisaniu umowy w równym stopniu co Ukrainie, zależało administracji Trumpa. Będzie mógł w ten sposób pochwalić się sukcesem w obliczu miażdżącej krytyki polityki handlowej, która według komentatorów ma spowodować spowolnienie gospodarcze i podnieść inflację.
We wtorek zaczęły działać cła nałożone przez Trumpa na Meksyk, Kanadę i Chiny, co amerykańscy inwestorzy nazywają początkiem niebezpiecznej wojny handlowej. To spowodowało kolejny gwałtowny spadek amerykańskich indeksów giełdowych. Dow Jones, główny indeks na Wall Street spadł o 1,55 proc. (prawie 700 punktów).
Przed Kongresem Trump prawdopodobnie „wyjaśni kontrowersyjne ruchy taryfowe, które zostały szeroko skrytykowane, oraz przedstawi, w jaki sposób będzie walczył z utrzymującą się inflacją” – zapowiada Fox News.
Osoby transpłciowe nie muszą już pozywać własnych rodziców. Sąd Najwyższy stwierdził, że „nie ma argumentów za udziałem w takiej sprawie rodziców osoby transseksualnej”.
Osoby przechodzące proces tranzycji na pewnym jego etapie muszą stanąć przed sądem. Dotychczas trzeba było złożyć pozew do Sądu Okręgowego i pozwać własnych rodziców o błędne przypisanie płci przy urodzeniu na podstawie art. 189 kodeksu postępowania cywilnego.
Ale to się zmieni. Przedstawiciele organizacji „Miłość nie wyklucza” podkreślają, że:
Zwykle w takich sprawach rodzice bądź opiekunowie prawni są traktowani jako strona. Dlatego mogli mieć wpływ na przebieg postępowania i czasem starać się utrudniać lub przedłużać postępowanie. Mieli też prawo wglądu do akt sprawy. To oznaczało, że trafiały do nich powołane przez sąd opinie biegłych, zawierające często bardzo dokładne informacje o życiu seksualnym osoby transpłciowej.
Decyzja to pokłosie ruchu Zbigniewa Ziobry, który w 2021 roku — kiedy pełnił jeszcze urząd prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości wniósł sprawę o orzeczenie SN. Tematem do rozstrzygnięcia był udział w procesie dzieci i małżonków osób transpłciowych. Następca Ziobry Adam Bodnar wycofał wniosek, lecz Sąd Najwyższy mimo to zajął się sprawą, rozstrzygając ją w sposób przeciwny do domniemanych zamiarów byłego ministra. Sąd uzasadnił, że przez ostatnie lata zmieniła się społeczna świadomość na temat transpłciowości, a stan rzeczy wynikający z dzisiejszego wyroku ma funkcjonować tymczasowo, do momentu uregulowania sprawy ustawą.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła pięciopunktowy plan dozbrajania Europy, który ma zmobilizować do 800 mld euro na obronę.
Zaprezentowany plan obejmuje m.in. pakiet pożyczek o wartości 150 miliardów euro, przeznaczony m.in. na systemy obrony przeciwlotniczej, a także możliwość wykorzystania funduszy z polityki spójności — podaje PAP.
Pierwszy punkt planu dotyczy poluzowania unijnych reguł wydatkowych. „Zaproponujemy uruchomienie krajowej 'klauzuli wyjścia' z paktu stabilności i wzrostu. Umożliwi to państwom członkowskim znaczne zwiększenie wydatków na obronę bez uruchamiania procedury nadmiernego deficytu” – powiedziała von der Leyen.
Według szefowej KE, jeśli państwa UE zwiększą wydatki na obronę średnio o 1,5 proc. PKB, to wyniosą one blisko 650 mld euro w okresie czterech lat.
Drugi punkt dotyczy pakietu pożyczek o wartości 150 mld euro dla krajów członkowskich, trzeci — możliwości wykorzystania funduszy z polityki spójności z unijnego budżetu, o czym decydować będą kraje UE.
Kolejne dwa punkty dotyczą mobilizacji kapitału prywatnego poprzez przyspieszenie unii oszczędności i inwestycji, a także wykorzystania Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Propozycje von der Leyen pojawiły się kilka godzin po tym, jak prezydent USA Donald Trump nakazał wstrzymanie całej pomocy wojskowej dla Ukrainy, zwiększając presję na prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego po trudnym spotkaniu w Białym Domu w zeszłym tygodniu.
Propozycje von der Leyen pojawiły się przed nadzwyczajnym szczytem liderów UE zaplanowanym na czwartek, na którym państwa UE mają omawiać opcje finansowania i zdecydować, które z nich są akceptowalne.
Decyzje, które zwykle zajmowałyby miesiące, teraz muszą zostać przyspieszone z powodu pilności sytuacji związanej z dążeniami Trumpa do pokoju i cięciami w pomocy — pisze portal Euractiv.
Szefowa KE podkreśliła, że Europa „docenia wsparcie Stanów Zjednoczonych i rolę, jaką odgrywały dla europejskiego bezpieczeństwa przez dekady”. Podkreśliła, że dla niej silne relacje z USA są jednym z najważniejszych celów — zarówno relacje dwustronne, jak i w formacie G7.
Szefowa KE już w połowie lutego ogłosiła poluzowanie reguł fiskalnych, by dać krajom członkowskim możliwość zwiększenia wydatków na obronę — informuje „Gazeta Prawna”. Nie było jednak jasne, którą z możliwości Komisja Europejska wybierze. Ścieżka krajowa umożliwia każdemu państwu członkowskiemu z osobna uruchomienie klauzuli wyjścia. Natomiast w trakcie pandemii Covid-19 KE uruchomiła tzw. klauzulę ogólną, która „wyłączyła” stosowanie reguł fiskalnych dla wszystkich państw; zgodnie z nimi deficyt krajów członkowskich powinien wynosić poniżej 3 proc. PKB, a dług publiczny nie może przekraczać 60 proc. PKB.
Lasy Państwowe poinformowały dziś o zwolnieniu dwóch nadleśniczych za “brak rozwagi i szczególnej wrażliwości w zarządzaniu najcenniejszymi przyrodniczo drzewostanami w Polsce”.
W poniedziałek w OKO.press opisaliśmy sprawę ingerencji w użytek ekologiczny obejmujący część cennej doliny rzeki Małej w gminie Piaseczno pod Warszawą. Nadleśnictwo Chojnów wykorzystując „dogodne warunki” — przede wszystkim brak wody w korycie rzeki spowodowany przedwiosenną suszą — porozcinało liczne pnie drzew naturalnie powalone w poprzek koryta. Martwe drewno było nie tylko cennym elementem ekosystemu rzeki, ale także stanowiło o wyjątkowości krajobrazu doliny.
Według nadleśnictwa prace były konieczne, by zapewnić „drożność” rzeki. Jednak w tym miejscu rzeka płynie szeroką doliną, gdzie może swobodnie rozlewać się, wspierając chroniony ekosystem. Przyspieszanie odpływu wody byłoby więc błędem zarówno pod względem ochrony przeciwpowodziowej, jak i naturalnej retencji oraz ochrony siedlisk w dolinie.
Zwolnieni to nadleśniczy Nadleśnictwa Chojnów Sławomir Mydłowski oraz nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów Jacek Oleś.
W grudniu zeszłego roku radni z Piaseczna powołali użytek ekologiczny mający chronić fragment doliny rzeki z jej licznymi gatunkami fauny, flory i grzybów. ”W odniesieniu do działań skutkujących nieuzasadnioną ingerencją w środowisko wodne doliny Rzeki Małej w Nadleśnictwie Chojnów oraz realizacją prac w wydzieleniach objętych moratorium na terenie Nadleśnictwa Suchedniów, Regionalni Dyrektorzy Lasów Państwowych odpowiednio: w Warszawie i Radomiu podjęli decyzję o odwołaniu obydwu nadleśniczych odpowiedzialnych za zarządzanie tymi obszarami” – napisały Lasy Państwowe w komunikacie.
Chodzi o moratorium na wycinkę drzew wprowadzone na początku 2024 roku przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska w kilkunastu szczególnie cennych lasach w całym kraju. Tymczasem kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” opisała, jak leśnicy „złamali ministerialny zakaz i w Puszczy Świętokrzyskiej, na terenie nadleśnictwa Suchedniów, wycięli w ostatnich tygodniach 2024 roku kilkaset drzew".
„Błędy w zarządzaniu najcenniejszymi przyrodniczo drzewostanami w Polsce są niedopuszczalne i nie mogą pozostać bez stanowczej reakcji ze strony DGLP. Oczekuję od leśników większej wrażliwości na ochronę przyrody i oczekiwania społeczne. Dotychczasowy automatyzm i schematyczne działania powinny odejść do lamusa. Otoczenie lasów się zmieniło i niektórzy leśnicy muszą to wreszcie zrozumieć” — powiedział cytowany w komunikacie Dyrektor Generalny Lasów Państwowych Witold Koss.
Lasy Państwowe zapewniły, że prace na terenach objętych moratorium będą prowadzone “pod szczególnym nadzorem i ze szczególną rozwagą.” To samo ma tyczyć się tzw. nadleśnictw puszczańskich i obszarów „zwiększonej ochrony gwarantowanej przez Lasy Państwowe, na terenach objętych różnymi formami ochrony przyrody takimi jak np. użytki ekologiczne, w projektowanych rezerwatach i w drzewostanach o szczególnym znaczeniu dla lokalnych społeczności”.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Lasy Państwowe oraz organizacje naukowe i pozarządowe wciąż rozmawiają o systemowym zwiększeniu ochrony lasów cennych przyrodniczo i tzw. lasów społecznych (terenów leśnych ważnych dla mieszkańców dużych aglomeracji). Strona społeczna niejednokrotnie krytykowała ministerstwo za zbyt małe efekty prac, spowodowane — zdaniem społeczników — słabością polityczną wiceministra Mikołaja Dorożały i obstrukcją Lasów Państwowych okopanych na pozycji “las bez leśników sobie nie poradzi”.
Co więcej, w związku z „błędami w przepływie informacji na poziomie Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, które przyczyniły się do zaistnienia nieporozumienia w sprawie zakresu i trybu uzyskania zgody na prowadzenie prac w obszarach objętych moratorium, Dyrektor Generalny Lasów Państwowych ukarał dyscyplinarnie osobę odpowiedzialną za te uchybienia” – napisały Lasy Państwowe w komunikacie.
Cła na wszystkie towary z Meksyku i Kanady to 25 procent, na chińskie zostały podwyższone o 10 procent. Jest to jedna z największych jednorocznych podwyżek podatków w historii.
Wejście w życie ceł oznacza, że na wszystkie towary importowane z Meksyku i Kanady pobrany zostanie od importerów podatek w wysokości 25 proc. wartości. Wyjątkiem jest importowana z Kanady ropa naftowa i powiązane produkty, które zostały objęte 10-procentowym podatkiem. Ponadto stawka ceł na towary z Chin została zwiększona z 10 proc. nałożonych miesiąc temu do 20 proc.
Kanada, Meksyk i Chiny są trzema największymi partnerami handlowymi Ameryki — podaje PAP.
Kanada już wcześniej zapowiedziała podjęcie środków odwetowych i nałożenie cła na import z USA o wartości ponad 150 mld dol.
„The Wall Street Journal”, który jeszcze w lutym nazywał decyzję Trumpa „najgłupszą wojną handlową w historii”, ponownie użył tego określenia, zwracając przede wszystkim uwagę na potencjalne skutki ceł dla przemysłu samochodowego we wszystkich trzech krajach.
Chińskie ministerstwo finansów zapowiedziało we wtorek nałożenie od 10 marca ceł w wysokości od 10 do 15 proc. na import produktów rolno-spożywczych ze Stanów Zjednoczonych.
Oficjalnym powodem wprowadzenia ceł jest chęć walki z napływem narkotyków przez granice z Kanady i Meksyku. Sankcje miały wejść w życie na początku lutego, lecz po rozmowach z przedstawicielami władz obu krajów Trump postanowił zawiesić ich wdrożenie o 30 dni, by dać czas na negocjacje.
Według władz Kanady — przez której granice przechodzi mniej niż 1 proc. narkotyków sprowadzanych do USA — między grudniem a styczniem ilość przechwytywanego fentanylu dodatkowo zmalała aż o 97 proc. Ottawa zaostrzyła też bezpieczeństwo na granicy, powołała „cara od granicy” i wspólny kanadyjsko-amerykański zespół do walki z fentanylem oraz zapowiedziała 1,3 mld dolarów inwestycji w dodatkowe środki monitorowania strefy przygranicznej. Kanadyjski rząd uznał też siedem karteli narkotykowych za organizacje terrorystyczne. Żaden z tych ruchów nie okazał się wystarczający.
Prawdziwym powodem celnej wojny Trumpa jest bowiem przekonanie, że aby „uczynić Amerykę znów wielką" należy wzmocnić rodzimą produkcję. Ekonomiści zwracają jednak uwagę, że cła rozregulują międzynarodowe łańcuchy produkcyjne i handlowe ora przyczynią się do wzrostu cen w samych Stanach. US President Donald Trump speaks during the signing of executive orders at his Mar-a-Lago resort in Palm Beach, Florida, on February 18, 2025.
Eksperci — jak podaje portal Bankier.pl — spodziewają się, że cła wobec sąsiadów Ameryki, będących największymi partnerami handlowymi USA, spowodują poważne zakłócenia w wielu obszarach przemysłu, m.in. samochodowego, który opiera się na swobodnym przepływie części i podzespołów między państwami.
Donald Trump zapowiedział nałożenie 25-procentowych ceł na produkty importowane również z Unii Europejskiej.