W nocy z 26 na 27 listopada weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem, będące wynikiem negocjacji między Izraelem i Libanem. Izrael ma dwa miesiące na wycofanie się z południowego Libanu
„Tak rozumiem rolę PAN. Ma być niezależna i nikt nie chce tego zmieniać. Nie chodzi o to, by była think tankiem czy instrumentem rządu, ale mocnym, opartym na wiedzy głosem w najważniejszych dla kraju sprawach. Ta funkcja PAN jest w zaniku„ – powiedział ”GW" Maciej Gdula, wiceminister nauki.
Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego w rozmowie z „Wyborczą” odpowiadał m.in. na pytania związane z opinią Polskiej Akademii Nauk o „zamachu na wolność i niezależność polskiej nauki”. Według przedstawicieli PAN przygotowany przez ministerstwo nauki projekt reformy „przywodzi na myśl rozwiązania z państw totalitarnych”.
„Spodziewałem się ostrych dyskusji, ale to są kompletnie niepoważne sformułowania. Czy uczelnie znajdujące się pod nadzorem ministerstwa znajdują się obecnie pod totalitarnym butem? Jakoś nie słychać takich głosów. Ustawa o PAN, którą zaproponowaliśmy, jest przełamaniem pewnej niemożności, która się nadbudowywała latami. Od sześciu lat powstają kolejne projekty ustawy o Polskiej Akademii Nauk, a jednak żaden z nich nie dotarł tak daleko, żaden nie został wpisany w plan prac legislacyjnych rządu. Kręcono się w kółko” – powiedział Gdula.
Według PAN nowy projekt zakłada podporządkowanie akademii ministerstwu nauki i szkolnictwa wyższego. „Stanowi to zaprzeczenie koncepcji funkcjonowania narodowych akademii nauk, które ze swej natury są eksperckim zapleczem dla najwyższych władz państwowych, a nie jedną z wielu agend resortowych” – czytamy w komunikacie.
Projekt ustawy przewiduje rozdzielenia kompetencji nadzorczych premiera i ministra właściwego do spraw szkolnictwa wyższego.
Gdula: „Dziś przepisy rozmywają te kompetencje. Nie do końca wiadomo, co nadzoruje premier, a co minister. Może być tak, że prezes PAN będzie uchylał się od odpowiedzi ministrowi, a będzie ich udzielał premierowi. Kiedy szef resortu nauki będzie chciał się czegoś dowiedzieć o Akademii, będzie musiał pytać premiera, żeby ten zapytał prezesa, i tak w koło”.
Wiceminister dodał, że „każdy premier ma na głowie sprawy międzynarodowe, budżetowe, bezpieczeństwa państwa czy rozwoju gospodarczego„, więc ”PAN zawsze będzie gdzie na końcu listy”, a przejście pod „ministra nauki będzie więc z korzyścią dla naukowców".
Zapytany o to, czy nowa reforma nie daje narzędzi, które mogą zostać później wykorzystane „do psucia” akademii, odpowiedział, że do połowy wrześnie trwają konsultacje publiczne i „każdy może zgłosić swoje uwagi„. Dodał, że ministerstwo jest otwarte „i na zmiany, i na negocjacje, i na krytykę”.
Według prof. dr hab. Dariusza Jemielniaka, wiceprezesa PAN, „motywem przewodnim rządowego projektu jest centralizacja, likwidacja procesów demokratycznych, ubezwłasnowolnienie władz PAN i upłynnienie zasobów”. Więcej można przeczytać w jego tekście (link).
Włochy, jeden z najchętniej odwiedzanych krajów świata, w tym roku biją rekordy pod względem liczby turystów, zwłaszcza z zagranicy.
Szacuje się, że tegoroczny wakacyjny szczyt, który rozpoczął się w środę (14 sierpnia), potrwa do niedzieli — podaje Euractiv. W tym okresie liczba odwiedzających zarówno duże miasta, jak i mniejsze miejscowości, osiągnie swoje apogeum, co stanowi poważne wyzwanie dla lokalnych społeczności i władz.
Jak podaje CNN, Włochy wprowadzają nowe zasady, by ograniczyć zachowania turystów uprzykrzające życie lokalnych mieszkańców.
Na przykład, na Sardynii i w Apulii dostęp do wielu popularnych plaż jest możliwy tylko po dokonaniu rezerwacji za pomocą aplikacji, co pozwala na ograniczenie liczby odwiedzających. Z kolei, według doniesień włoskich mediów, w nadchodzących dniach na niektórych plażach wprowadzony zostanie zakaz wnoszenia tworzyw sztucznych, palenia tytoniu, a nawet korzystania z ręczników i krzeseł.
Na Sardynii, która tego lata odnotowała rekordową liczbę turystów, niektóre plaże zakazały używania kamieni do mocowania plażowych parasoli. Ci, którzy zakaz zignorują, mogą dostać mandat w wysokości 500 euro.
Burmistrz położonej na Sardynii Olbii wprowadził zakaz pływania w późnych godzinach nocnych, ale także biwakowania na plaży, palenia ognisk i korzystania z krzeseł i ręczników. Włodarze miast wprowadzają również zakazy puszczania głośnej muzyki np. w Sassari, w północno-zachodniej części Sardynii, muzyka musi się skończyć o 2 w nocy.
Z kolei na wybrzeżu Amalfi w prowincji Salerno władze będą regulować liczbę pojazdów, które w korkach blokują malownicze drogi, wprowadzając ograniczenia wjazdu na niektóre mniejsze ulice w określonych godzinach, jak informuje lokalna organizacja turystyczna regionu Campania.
Włoskie władze od lat wprowadzają różne regulacje, aby przeciwdziałać nadmiernemu napływowi turystów i chronić unikalne dziedzictwo kulturowe oraz środowisko — zauważa Euractiv. Za przykład takich działań może posłużyć Wenecja, gdzie wprowadzono limity liczby odwiedzających plac oraz Bazylikę św. Marka. Wprowadzono również, zakaz wpływania dużych statków wycieczkowych do historycznego centrum miasta, co ma na celu ochronę delikatnego ekosystemu laguny oraz zabytkowych budynków.
Wiele miast wprowadziło także opłaty za wstęp do swoich historycznych centrów. Od 2024 roku w Wenecji obowiązuje opłata, wynosząca 5 euro, za wstęp do miasta jednodniowych turystów. W Rzymie natomiast wprowadzono zakaz siedzenia na słynnych Schodach Hiszpańskich oraz kąpieli w fontannach, w tym słynnej Fontannie di Trevi.
W Piemoncie, w punktach widokowych na historycznej drodze Alta Via de Sale, w pobliżu miasta Cuneo, uruchomiono natomiast specjalną sygnalizację świetlną, która pozwala na zatrzymanie się na maksymalnie 20 minut. Ma to na celu zapobieganie korkom oraz umożliwianie turystom podziwiania panoramy bez powodowania zatorów — podaje Euractiv.
Włoska minister turystyki Daniele Santache nazwała tak nadmiarową turystykę we Włoszech „przekleństwem”, ale podkreśliła, że kraj radzi sobie z problemem, ponieważ przygotowują się na większy wzrost liczby odwiedzających w nadchodzących latach.
Dowództwo Sił Powietrznych Ukrainy poinformowało w niedzielę rano o wysadzeniu mostu w obwodzie kurskim.
Siły ukraińskie uderzyły w kolejny most w obwodzie kurskim, starając się przeszkodzić rosyjskim operacjom bojowym i przeciąć szlaki zaopatrzeniowe.
Chodzi o most przecinający rzekę Sejm w południowo-zachodniej Rosji w pobliżu miejscowości Zwannoje, około 15 km na północ od granicy z Ukrainą.
„Minus jeszcze jeden most. Lotnictwo Sił Powietrznych nadal pozbawia wroga możliwości logistycznych dzięki precyzyjnym nalotom” – napisał na Telegramie dowódca Sił Powietrznych Mykoła Ołeszczuk.
Opublikował też nagranie z lotu ptaka, na którym widać, jak eksplozja rozrywa most, pozostawiając duże pęknięcie na drodze.
Nie jest jasne, kiedy nastąpił atak.
W piątek Ukraina ogłosiła, że zniszczyła inny most w pobliżu miejscowości Głuszkowo również przecinający rzekę Sejm.
Według Rosjan, okolicy pozostał już tylko jeden nadający się do użytku most.
Kijów rozpoczął bezprecedensowy atak na region Kurska 6 sierpnia. Przedstawiciele władz twierdzą, że mają pod kontrolą ponad 80 wiosek.
Według rosyjskich blogerów wojskowych zniszczenie obu mostów ograniczyło rosyjskim wojskom możliwości przekroczenia rzeki w rejonie Głuszkowa.
Źródło: AFP, The Kyiv Independent
Sytuacja w zakresie bezpieczeństwa jądrowego w elektrowni atomowej w Zaporożu na Ukrainie pogarsza się w następstwie ataku drona, który w sobotę uderzył w drogę wokół jej terenu — ocenił dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Mariano Grossi.
W sobotę Rosja oskarżyła Ukrainę o zrzucenie ładunku wybuchowego na drogę w pobliżu okupowanego zakładu na południu Ukrainy. MAEA nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła, jakoby dron należał do Ukraińców.
Elektrownia atomowa, która została przejęta przez siły rosyjskie na początku wojny w 2022 roku, była wielokrotnie atakowana, o co obie strony nawzajem się oskarżały. MAEA wielokrotnie wzywała do powściągliwości, mówiąc, że obawia się, że lekkomyślne działania wojskowe mogą spowodować poważny wypadek nuklearny w elektrowni.
„Po raz kolejny obserwujemy eskalację zagrożeń bezpieczeństwa nuklearnego. Pozostaję niezwykle zaniepokojony i ponawiam apel o maksymalną powściągliwość ze wszystkich stron i ścisłe przestrzeganie konkretnych zasad ustanowionych w celu ochrony elektrowni” – powiedział dyrektor generalny Grossi.
Zespół MAEA w Zaporożu został poinformowany przez okupowaną przez Rosjan elektrownię o tym, że materiał wybuchowy przenoszony przez drona wybuchł tuż za obszarem chronionym elektrowni. Miejsce uderzenia znajdowało się w pobliżu najważniejszych stawów tryskaczowych wody chłodzącej i około 100 metrów od linii energetycznej Dnieprowska, jedynej pozostałej linii 750 kilowoltów (kV) zapewniającej zasilanie zaporoskiej siłowni — podano w oświadczeniu MAEA.
Źródło: The Guardian, PAP
Około 20 hektarów lasu spłonęło w powiecie gnieźnieńskim w Wielkopolsce. Akcja gaśnicza trwała kilka godzin, pożar udało się opanować w sobotę wieczorem. Wstrzymany był ruch na drodze krajowej nr 15 pomiędzy Gnieznem a Wrześnią
Zgłoszenie o pożarze strażacy w Gnieźnie otrzymali w sobotę po godz. 13.
„Na skutek wiejącego wiatru ogień rozwijał się bardzo szybko, dlatego zdecydowano o skierowaniu kolejnych zastępów straży z pobliskich jednostek, a do akcji kierowania ratowników w poszczególne sektory włączyli się także leśnicy" – podaje portal gniezno24.pl.
Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Poznaniu podała, że spłonęły głównie drzewa zasadzone kilka lat temu w miejscu tych zniszczonych przez nawałnicę z 2017 roku.
Jak podaje Polskie Radio 24, w kulminacyjnym momencie w akcji gaśniczej brało udział około 80 strażaków z 20 zastępów straży pożarnej. Ratowników wspierały trzy samoloty gaśnicze typu Dromader.
Służby szacują, że ogień strawił około 20-25 ha drzew. W wyniku pożaru nikt nie odniósł obrażeń, ogień nie uszkodził też żadnych budynków.
Normalny ruch na trasie z Gniezna do Wrześni przywrócono w sobotę około godz. 21.
„Po ostatnich upałach wielkopolskich lasach jest niezwykle sucho. Wyniki dzisiejszych pomiarów wilgotności ściółki pokazują, że zagrożenie pożarami jest bardzo duże” – informuje Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Poznaniu.