0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

14:25 11-06-2025

Prawa autorskie: fot. Natalia Sawkafot. Natalia Sawka

Braun niszczy w Sejmie wystawę o społeczności LGBT+

Osobiste historie osób LGBT+ i nadzieje na lepsze jutro – takiej treści wystawa stanęła na sejmowych korytarzach. W trakcie dyskusji nad wotum zaufania dla rządu zniszczył ją polityk skrajnej prawicy Grzegorz Braun

Co się wydarzyło

Podczas debaty nad sejmowym wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska, Grzegorz Braun zniszczył wystawę o historii osób LGBT+, którą z okazji Miesiąca Dumy ustawiono na sejmowych korytarzach. Plakaty przygotowała organizacja Tęczowe Opole. Braun zdejmował plansze z tablic, gniótł je w dłoniach, rzucał na ziemię i deptał. „To jest zgorszenie publiczne” – miał mówić dziennikarzom. „W Konstytucji jest określenie moralność publiczna. Państwo ma stać na straży moralności publicznej”.

Jak informuje nasza reporterka sejmowa Natalia Sawka, wystawa została szybko naprawiona.

„W Sejmie właśnie trwa debata nad wotum zaufania dla rządu. Dyskusja o tym, co zostało zrealizowane i jak będzie wyglądać nasza przyszłość. Co w tym robi skrajna prawica? Demoluje wystawę, gdzie osoby ze społeczności LGBTQ+ dzielą się swoimi historiami, przeżyciami, codziennością i nadzieją. Nadzieją na lepsze jutro” – napisała na portalu X ministra pracy, rodziny i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. „Takiego jutra nie zagwarantuje prawica. Nikomu. Hańba!” – dodała.

Po głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu komunikat w sprawie zachowania Brauna wydał marszałek Szymon Hołownia. „Przebieg zdarzenia był taki, że wyczekał na moment, kiedy nikogo nie było przy wystawie. Strażnik od razu zainterweniował i poinformował Brauna, że zniszczył mienie, a potem strażnicy wspólnie wyprowadzili go z Sejmu” – mówił Hołownia. I dodał, że na przyszłość polityk skrajnej prawicy dostanie zakaz wstępu do Sejmu. „Nie zamierzam przyglądać się biernie temu jak Grzegorz Braun będzie demolował mienie w Sejmie” – zadeklarował marszałek Hołownia.

Jaki jest kontekst

To nie pierwszy raz, gdy Grzegorz Braun niszczy wystawę poświęconą społeczności LGBT+. W marcu 2025 przyszedł na rynek w Opolu z czarną farbą i te same plansze zamalował hasłami „stop propagandzie zboczeń”. To też nie pierwszy raz, gdy Grzegorz Braun dopuszcza się nienawistnego zachowania, które potem określane jest jako „chuligańskie” w trakcie kluczowego dla rządzącej koalicji momentu – odwracając w ten sposób uwagę od meritum dyskusji. Najbardziej znanym „wybrykiem” było brutalne przerwanie przez Brauna sejmowych obchodów żydowskiego święta Chanuka. Braun uruchomił wówczas gaśnicę pyłową, by zgasić chanukowe świece – i przy okazji uczynił sporą część sejmowego gmachu chwilowo niezdatną do użytku. Wówczas temat antysemickiego aktu przemocy w polskim parlamencie spokojnie mógł „przykryć” zmianę władzy w Polsce, na którą patrzył cały świat. Dziś, gdy cały kraj obserwuje dyskusję nad wotum zaufania dla rządu, prorosyjski Braun niby przypadkowo, decyduje się znów skupić uwagę na sobie.

6 maja 2025 Grzegorz Braun stracił immunitet europosła. To otwiera drogę do pociągnięcia go odpowiedzialności karnej, m.in. za zgaszenie świec chanukowych w grudniu 2023, ale także:

  • zdjęcie ukraińskiej flagi z budynku Urzędu Miasta w Białej Podlaskiej 30 kwietnia 2025,
  • wtargnięcie do szpitala w Oleśnicy i naruszenie nietykalności cielesnej lekarki Gizeli Jagielskiej 16 kwietnia 2025 roku,
  • zniszczenie plakatów na rynku w Opolu 18 marca 2025,
  • publiczne nawoływanie do nienawiści na platformach internetowych – zachęcanie do podobnych aktów przemocy, jak ten z grudnia 2023.

Przeczytaj także:

12:35 11-06-2025

Prawa autorskie: Fot . Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.plFot . Tomasz Pietrzy...

Szpiegostwo na rzecz Rosji. ABW zatrzymała podejrzanego

Zarzut szpiegostwa na rzecz rosyjskiego wywiadu usłyszał 28-latek z Bydgoszczy. Mężczyzna działał z pobudek ideologicznych

Co się wydarzyło

Jak poinformował Jacek Dobrzyński, rzecznik MSWiA i koordynatora służb specjalnych, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali 28-latka z Bydgoszczy podejrzanego o szpiegostwo na rzecz rosyjskiego wywiadu.

Wiktor Ź. miał gromadzić i przekazywać dane dotyczące funkcjonowania obiektów o istotnym znaczeniu dla obronności kraju. „Mężczyzna decyzją sądu najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Za popełnione przestępstwo grozi kara pozbawienia wolności w wymiarze nie krótszym niż 8 lat albo kara dożywotniego pozbawienia wolności” – przekazał Dobrzyński.

Rzecznik prokuratury krajowej Przemysław Nowak przekazał, że zatrzymany mężczyzna ma wykształcenie wyższe. Działał z pobudek ideologicznych i prorosyjskich przekonań. Był aktywny w okresie od 28 lutego 2024 do 30 kwietnia 2025 roku w Bydgoszczy, a także poza granicami kraju.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Delegatura ABW w Bydgoszczy pod nadzorem prokuratora z Mazowieckiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie.

Jaki jest kontekst

Rosja prowadzi hybrydową wojnę z Zachodem. Nie ma w niej ataków rakietowych, są za to akcje sabotażowe oraz organizowanie siatki zagranicznych agentów. Zbieranie informacji o infrastrukturze krytycznej i obiektach obronnych ma potem służyć do przeprowadzania takich akcji jak np. pożar hali na Marywilskiej w Warszawie. Podobnych zdarzeń jest w kraju więcej, do większości planowanych akcji jednak szczęśliwie nie dochodzi, dzięki działaniu służb. Wszelkie zakłócenia mają skutkować nie ofiarami, lecz chaosem, niepewnością i przerażeniem. Regularnie pisze o tym w OKO.press Anna Mierzyńska.

Przeczytaj także:

12:08 11-06-2025

Prawa autorskie: Fot. Ukraińska Centrala Koordynacyjna ds. Postępowania z Jeńcami WojennymiFot. Ukraińska Centr...

Ukraina odbiera z Rosji ciała 1 212 poległych obrońców

Jest to pierwszy etap porozumienia osiągniętego w Stambule 2 czerwca pomiędzy Rosją a Ukrainą. Strony uzgodniły wymianę ciał żołnierzy w formacie 6000 na 6000. Nie wiadomo jednak, czy Rosja też przyjęła ciężarówki ze swoimi żołnierzami

Co się wydarzyło?

11 czerwca ukraińska Centrala Koordynacyjna ds. Postępowania z Jeńcami Wojennymi poinformowała, że do Ukrainy wróciły Ukrainy ciała 1212 obrońców. Są to żołnierze polegli w charkowskim, ługańskim, donieckim, zaporoskim, chersońskim oraz rosyjskim kurskim obwodach.

„Śledczy organów ścigania, wraz z instytucjami eksperckimi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, zidentyfikują ofiary tak szybko, jak to możliwe” – podkreśla Centrala Koordynacyjna.

Wymiana ciał ustalona została między delegacjami Ukrainy i Rosji w Stambule 2 czerwca. Wcześniej, w poniedziałek 9 czerwca oraz we wtorek 10 czerwca odbyła się wymiana jeńców wojennych, którzy mieli albo mniej niż 25 lat albo byli ciężko ranni i chorzy. Na razie ze względów bezpieczeństwa ukraińskie władze nie podają liczby osób, które wróciły. Według danych Centrali Koordynacyjnej w ramach poprzednich 65 wymian do Ukrainy wróciło 5757 obywateli Ukrainy.

Jaki jest kontekst?

Makabryczny temat ciał poległych był dla rosyjskiej propagandy numer jeden przez trzy dni, od 7 czerwca. Pokazywała ciężarówki-chłodnie stojące przy granicy, pokazywała do kamery ich zawartość. Rosja twierdziła, że Ukraina nie chce swoich poległych, żeby nie wypłacać rodzinom odszkodowań (to o tyle pokrętne, że to właśnie armia rosyjska jest armią najemną, a nabór ochotników napędzają obietnice odszkodowań – w Ukrainie jest pobór). Rosjanie też twierdzili, że Ukraina nie ma co z nimi wymieniać, bo to Ukraińców na wojnie ginie więcej niż Rosjan.

Ukraińcy twierdzili natomiast, że wymiana ciał poległych umówiona była po wymianie żywych. I chce być pewna, że Rosjanie nie przekazują jej swoich poległych, by ukryć skalę strat.

Rosyjska „operacja zwłoki” skończyła się jak nożem uciął w środę – i wtedy rzecznik Putina Dmitrij Pieskow wystąpił z ezopowym komentarzem: „Rosja jest zawsze gotowa do wypełnienia zobowiązań, które na siebie wzięła. Nadal oczekujemy, że strona ukraińska również będzie przestrzegać tej zasady. I wypełniać porozumienia, które zostały osiągnięte w Stambule” – powiedział Pieskow.

Może to oznaczać, że wbrew twierdzeniem Rosji Ukraina może jej wydać 6000 ciał poległych żołnierzy armii Putina. Rosja bowiem nie opowiada, przynajmniej na razie, że to Ukraina się ugięła i przyjęła swoich zabitych. Tylko że „wykonuje porozumienia o wymianie ciał zabitych”.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

10:09 11-06-2025

Prawa autorskie: Nicolas TUCAT / AFPNicolas TUCAT / AFP

Komisja Europejska ogłasza nowe sankcje na Rosję

Nowe obostrzenia dotyczą cen ropy na eksport, gazociągu Nord Stream, floty cieni, a także artykułów krytycznych dla rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. „Nasze przesłanie jest bardzo jasne. Ta wojna musi się zakończyć” – mówiła szefowa KE

Co się wydarzyło

We wtorek 10 czerwca Ursula von der Leyen szefowa Komisji Europejskiej ogłosiła kolejny pakiet sankcji na Rosję. Głównym punktem jest

obniżenie limitu ceny baryłki ropy z 60 do 45 dolarów.

Pułap 60 dolarów obowiązuje od 2022 roku, ale jak zauważyła von der Leyen, eksport ropy nadal odpowiada za 1/3 wpływów do budżetu Kremla. Obostrzenia mają także objąć rosyjskie gazociągi Nord Stream. Kolejne banki zostaną odcięte od międzynarodowego systemu bankowego SWIFT, a obecny, częściowy zakaz dla rosyjskich instytucji finansowych zostanie rozszerzony do „pełnego zakazu transakcji”.

Szefowa KE zapowiedziała, że zakaz importu rosyjskiej ropy naftowej zostanie rozszerzony na produkty rafinowane w krajach trzecich — zapobiegając temu, co nazwała importem „tylnymi drzwiami”. UE uzna kolejne 77 statków za część rosyjskiej floty cieni, która ma zakaz wpływania do europejskich portów.

KE proponuje również nałożenie sankcji na fundusze, które wspierają „modernizację rosyjskiej gospodarki”. Chodzi tu m.in. o moskiewski państwowy fundusz majątkowy czy rosyjski fundusz inwestycji bezpośrednich. Ograniczeniom będzie też podlegał eksport produktów krytycznych dla rozwoju rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Chodzi o maszyny, metale, tworzywa sztuczne i chemikalia, a także technologię podwójnego zastosowania potrzebną do produkcji dronów, pocisków i systemów uzbrojenia.

„Nasze przesłanie jest bardzo jasne. Ta wojna musi się zakończyć. Potrzebujemy prawdziwego zawieszenia broni. A Rosja musi przyjść do stołu negocjacyjnego z poważną propozycją. Ponieważ do tej pory nie wykazała woli zawarcia pokoju, zwiększymy presję na Rosję, także poprzez dalsze surowe obostrzenia” – mówiła von der Leyen.

Jaki jest kontekst

W ostatnich dniach Rosja znów intensyfikuje ataki na stolicę Ukrainy. W nocy z 9 na 10 czerwca w kierunku Kijowa wystrzelono 315 dronów i siedem rakiet. Jak tłumaczył szef administracji wojskowej miasta, uszkodzonych zostało siedem dzielnic, a celem była infrastruktura cywilna. „Celem [wroga] jest zastraszenie. Zdestabilizować sytuację i zmusić nas do poddania się” – mówił Tkaczenko. Ale z konsekwencjami najeźdźczej polityki Putina, mierzy się też Rosja. Jej siły muszą codziennie walczyć z atakami ukraińskich dronów. Pomysłowe i brawurowe akcje ukraińskie takie jak operacja „Pajęczyna” (na rosyjskie lotniska) dotyczą nie tylko szeroko pojętego pogranicza, ale terenów w głębi Rosji.

Przeczytaj także:

09:35 11-06-2025

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Nauczyciele mają dość. Będzie akcja protestacyjna?

„Sytuacja wymaga radykalnych działań” – zapowiedział prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Nauczyciele są gotowi do kolejnej akcji protestacyjnej

Co się wydarzyło

We wtorek 10 czerwca, dzień przed wotum zaufania dla rządu, Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiedział, że podejmie decyzję na temat nauczycielskiej akcji protestacyjnej. Głosowanie w tej sprawie ma odbyć się za dwa tygodnie, 24 czerwca.

„Wydaje się, że sytuacja, z którą mamy do czynienia, jeśli chodzi o dobrostan nauczycieli, o warunki pracy i płacy, o to, co dzieje się w zakresie Prawa oświatowego, co dzieje się w sprawach dotyczących naszego środowiska, wymaga radykalnych działań” – zapowiedział Sławomir Broniarz prezes ZNP.

Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przewiduje różne formy protestu: od oflagowania budynków i akcji plakatowo-ulotkowej po wszczęcie sporu zbiorowego. Według Broniarza „wywieszenie flag nie wydaje się wystarczającą formą protestu”. „Atmosfera w środowisku nauczycielskim pokazuje, że oczekiwania, rozbudzone, były zupełnie inne niż ta rzeczywistość, którą mamy” – mówił prezes ZNP.

Nauczyciele domagają się nowelizacji Karty Nauczyciela, a także podwyższenia wynagrodzeń co najmniej o 10 proc. od 1 września 2025.

Jaki jest kontekst

Zniecierpliwienie wśród związków zawodowych zaczęło się już od 5 proc. podwyżek w 2025 roku. Jak pisaliśmy, ten wzrost ledwie pokrywał ubiegłoroczny wzrost cen (3,6 proc.), nie odpowiadał też innym parametrom. Płaca minimalna w 2025 roku wzrosła o 8,5 proc., a średnie wynagrodzenie w gospodarce według zapisu w budżecie o 6,1 proc. (prognozy NBP były wyższe – 8,2 proc.). A to oznacza, że płace nauczycielskie znów zbliżyły się do pensji minimalnej, a nie średniej w gospodarce. Pauperyzacja zawodu postępuje.

Rząd ma też problem z uchwaleniem nowelizacji Karty Nauczyciela, która zakłada m.in. krótsze zatrudnienie na czas określony nauczyciela początkującego, umożliwienie nauczycielom uprawnionym do wcześniejszej emerytury skorzystania z urlopu dla poratowania zdrowia, czy rozszerzenie grupy uprawnionych do świadczeń kompensacyjnych.

Rząd ignoruje też obywatelski projekt ustawy „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli”. ZNP proponuje, żeby system wynagradzania nauczycieli był przejrzysty, stabilny i wolny od politycznych decyzji. Podstawowym wskaźnikiem determinującym poziom zarobków miałaby być średnia w gospodarce narodowej. Nauczyciel dyplomowany, na najwyższym stopniu awansu zawodowego, zarabiałby – według pomysłu ZNP – 155 proc. średniej w III kwartale poprzedniego roku. Chodzi tu nie o pensję zasadniczą, ale średnią. Gdyby taki system wszedł w życie w 2025, nauczycielka dyplomowana zarabiałaby średnio 13 582 zł, czyli 3,5 tys. więcej niż po 5 proc. podwyżce zaproponowanej przez MEN na rok 2025.

Przeczytaj także: