47. prezydentem USA zostaje Donald Trump. Światowi przywódcy spieszą do Trumpa z gratulacjami. Wyjątkiem jest Rosja
Parlament Europejski wybierze dziś 14 wiceprzewodniczących. Wśród 17 kandydatów znalazły się dwie europosłanki z Polski: była premier Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej oraz europosłanka Konfederacji Ewa Hernik-Zajączkowska. Kopacz ubiega się o reelekcję. Zajączkowska-Hernik na wybór nie ma szans.
Podczas pierwszego dnia inauguracyjnej sesji PE Parlament Europejski nowej kadencji wybiera przewodniczącego PE oraz jego 14 wiceprzewodniczących.
Do roli przewodniczącej PE ponownie wybrana została maltańska europosłanka Roberta Metsola z Europejskiej Partii Ludowej, która ubiegała się o reelekcję. Będzie to jej druga 2,5-letnia kadencja na stanowisku szefowej PE. Metsola zdobyła 90,2 proc. głosów.
We wtorek 16 lipca po południu europosłowie wybiorą także wiceprzewodniczących PE.
Bycie wiceprzewodniczącym PE to bardziej funkcja administracyjna niż polityczna, ale związany jest z nią pewien prestiż — jej objęcie jest wyrazem znaczenia danej delegacji w grupie. Wiceprzewodniczący zastępują przewodniczącego w roli prowadzącego posiedzeń plenarnych oraz należą do prezydium PE, które odpowiada za sprawy kadrowe i organizacyjne.
Regulamin funkcjonowania PE stanowi, że skład prezydium PE powinien mniej więcej odzwierciedlać skład polityczny Parlamentu Europejskiego. Grupy polityczne dogadują zatem między sobą, ilu komu przypada wiceprzewodniczących w zależności od liczebności grupy.
Podobnie rozdzielane są miejsca w prezydiach komisji parlamentarnych – każdej z grup przypada określona liczba komisji, w których zajmą stanowiska przewodniczących, wiceprzewodniczących lub koordynatorów.
O ile pełnienie funkcji wiceprzewodniczącego to zajęcie administracyjne, to już kierowanie pracami komisji parlamentarnych ma bezpośredni wpływ na tworzenie prawa w UE — ma więc duże znaczenie polityczne. Te decyzje zapadną jednak dopiero w przyszłym tygodniu.
W sumie osiem istniejących grup w PE (sześć „starych”, obecnych w PE poprzednich kadencji, i dwie nowe – założona m.in. przez Viktora Orbana grupa Patrioci dla Europy oraz założona przez niemiecką AfD grupa Europa Suwerennych Narodów) zgłosiły 17 kandydatur do roli wiceprzewodniczących PE.
O stanowisko wiceprzewodniczących powalczą:
Z ramienia Europejskiej Partii Ludowej:
Z ramienia grupy Socjalistów i Demokratów:
Z ramienia grupy Patrioci dla Europy:
Z ramienia grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów:
Z ramienia grupy Odnowić Europę:
Z ramienia grupy Zielonych / Wolne Przymierze Europejskie:
Z ramienia grupy Lewica:
Z ramienia grupy Europa Suwerennych Narodów:
Z rozdzielnika, na który umówiły się grupy polityczne, wynika, że Europejskiej Partii Ludowej przypadną 3 stanowiska wiceprzewodniczących (ponieważ EPL wystawia kandydata na przewodniczącego PE), S&D – 5, grupie Odnowić Europę – 2, EKR – 2, Lewicy – 1, Zielonym – 1.
Na liście brakuje zrzeszającej partie skrajnej prawicy grupy Patrioci dla Europy oraz nowej grupy stworzonej przez niemiecką AfD – Europy Suwerennych Narodów.
Te grupy mają być otoczone nieformalnym „kordonem sanitarnym”, czyli nie dostaną żadnych stanowisk w PE.
To efekt umowy politycznej zawartej między grupami nowej, nieformalnej koalicji: Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów oraz liberałów. Rzeczniczka Konfederacji Ewa Zajączkowska-Hernik raczej nie ma więc szans na zostanie wiceprzewodniczącą PE.
Jako reprezentantka największej grupy w PE Ewa Kopacz z Platformy Obywatelskiej ma za to szansę na reelekcję.
Platforma Obywatelska to druga największa delegacja krajowa w Europejskiej Partii Ludowej. Europoseł PO — Andrzej Halicki został jednym z dwóch wiceprzewodniczących grupy.
Prokuratura Krajowa zwróciła się do sądu o tymczasowe aresztowanie byłego wiceministra sprawiedliwości. Wskazuje, że Romanowski próbował utrudniać śledztwo
Funkcjonariusze ABW na polecenie Prokuratury Krajowej zatrzymali wczoraj byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego, posła Suwerennej Polski, który w piątek stracił immunitet. Chodzi o aferę z Funduszem Sprawiedliwości, którym Romanowski zarządzał w latach 2019-2023, kiedy pracował w resorcie Zbigniewa Ziobry.
Śledczy skierowali dziś do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa wniosek o tymczasowe aresztowanie posła. To środek zapobiegawczy, który stosuje się wobec podejrzanych w szczególnych okolicznościach. Tymczasowe aresztowanie co do zasady trwa trzy miesiące, może jednak być wydłużane, każdorazowo za zgodą sądu.
W dzisiejszym komunikacie Prokuratura tłumaczy, dlaczego domaga się aresztu dla Romanowskiego:
Prokuratura obawia się, że Romanowski, przebywając na wolności, będzie próbował ustalać „z innymi osobami” treść wyjaśnień i zeznań „w celu umniejszenia bądź wykluczenia swojej odpowiedzialności”, uprzedzać współsprawców o czynnościach prokuratorów, a także niszczyć lub ukrywać dowody.
„Powyższa obawa jest tym bardziej uzasadniona, iż podejrzany (wspólnie z niektórymi innymi podejrzanymi) już wcześniej podejmował działania mające na celu bezprawny wpływ na przebieg postępowania, w tym poprzez ukrywanie dowodów i wpływanie na zeznania świadków” – czytamy w komunikacie. Śledczy tłumaczą, że Romanowski ustalał z byłymi współpracownikami, które dowody należałoby zniszczyć i wspólną wersję wydarzeń.
Sąd ma 24 godziny na decyzję o zastosowaniu wobec niego tymczasowego aresztowania.
Jeszcze w poniedziałek 15 lipca, wkrótce po zatrzymaniu, prokurator przesłuchał Romanowskiego i przedstawił mu 11 zarzutów.
Pierwszy dotyczy „brania udziału w okresie od listopada 2018 roku do grudnia 2023 roku w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu, w szczególności poprzez przekraczanie uprawnień i niedopełnianie obowiązków oraz poświadczanie nieprawdy w dokumentach, wyrządzanie szkody w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa (art. 258 § 1 kk)”.
Pozostałe 10 zarzutów dotyczy „przekroczenia uprawnień lub niedopełniania obowiązków w związku z konkretnymi decyzjami lub zachowaniami podejrzanego związanymi z działalnością Funduszu Sprawiedliwości oraz z wydatkowaniem środków ze szkodą dla interesu publicznego (art. 231 § 1 i 2 kk)”.
Pięć z tych zarzutów dotyczy również „wyrządzania szkody majątkowej w wielkich rozmiarach w mieniu Skarbu Państwa o łącznej wartości ponad 111 milionów złotych (czyny kwalifikowane kumulatywnie z art. 296 § 3 kk)”.
Jak tłumaczą prokuratorzy, przekroczenie uprawnień przez Romanowskiego miało polegać na dyktowaniu pracownikom ministerstwa, które podmioty powinny wygrać konkursy z Funduszu Sprawiedliwości. Były wiceminister miał też zlecać podwładnym poprawianie faworyzowanych ofert, a także zgadzać się na dotacje dla podmiotów, które nie spełniały wymogów formalnych. „Wszystkie czyny miały być nadto popełnione w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnianie przestępstw” – pisze prokuratura.
Romanowski nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył obszerne wyjaśnienia.
Prokuratura ponownie dementuje też rewelacje obrońcy Romanowskiego, mec. Bartosza Lewandowskiego. Lewandowski twierdzi, że jego mocodawcy nie można było zatrzymać i aresztować, gdyż jest on posłem w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. I z tego tytułu przysługuje mu drugi immunitet, który nie został uchylony. O immunitecie miał mówić śledczym podczas przesłuchania także sam Marcin Romanowski.
Prokuratura Krajowa wskazuje, że w toku śledztwa badała sprawę immunitetu ZPRE i w tym celu poprosiła ekspertów o dwie opinie prawne.
„Z poczynionych ustaleń wynika, iż immunitet członka ZPRE nie wyłącza możliwości przedstawienia zarzutów, zatrzymania oraz zastosowania środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania w związku z przestępstwem popełnionym przez posła na Sejm RP, które nie pozostaje w związku z wykonywaniem przez niego mandatu członka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i nie ma charakteru korupcyjnego w związku z działalnością Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, a także nie dotyczy ujęcia takiego członka na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa, jeżeli sprawa jest prowadzona na terytorium państwa polskiego” – czytamy w komunikacie.
„Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku podejrzanego Marcina Romanowskiego, tak więc immunitet ZPRE nie wyłączał możliwości jego zatrzymania, przedstawienia mu zarzutów i jego tymczasowego aresztowania” – napisał rzecznik Prokuratury Krajowej.
Cztery organizacje stworzyły obywatelski projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Żeby Sejm zajął się nowelą, potrzeba 100 tysięcy podpisów.
Ustawa o ochronie zwierząt, przyjęta w 1997 roku, potrzebuje zmian — podkreślają organizacje prozwierzęce, proponując obywatelski projekt nowelizacji. Polskie prawo od lat nie wystarcza, żeby skutecznie chronić zwierzęta przed trzymaniem ich na łańcuchach czy w dziurawych budach. Według art 9 ust. 2 obowiązującej ustawy „zabrania się trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały dłużej niż 12 godzin w ciągu doby lub powodujący u nich uszkodzenie ciała lub cierpienie oraz niezapewniający możliwości niezbędnego ruchu. Długość uwięzi nie może być krótsza niż 3 m”.
Według proponowanej nowelizacji trzymanie psów na łańcuchach byłoby całkowicie zakazane.
Co jeszcze znalazło się w projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt?
„Obowiązkowe czipowanie psów, lepsze schroniska i kastracje to zapobieganie bezdomności, która, na tle innych krajów Unii Europejskiej, w Polsce wypada zatrważająco. Czas, aby Polacy zabrali głos” – mówiła, składając w maju projekt do marszałka Sejmu, prawniczka Sara Balcerowicz, przewodnicząca komitetu inicjatywy ustawodawczej „Stop łańcuchom, pseudohodowlom i bezdomności”.
„Pragniemy by stosowanie w praktyce przez Prokuraturę i Sądy przepisów dotyczących znęcania się nad zwierzętami spowodowało wzrost powszechnej świadomości tego, że są to poważne przestępstwa o wysokim stopniu społecznej szkodliwości” – dodawał Michał Gostkowski, wiceprzewodniczący komitetu.
Żeby Sejm zajął się obywatelskim projektem, konieczne są dwa elementy. Pierwszy to zarejestrowanie komitetu przez marszałka Szymona Hołownię. Postanowienie w tej sprawie wydał 24 czerwca. Dzięki temu organizacje mogły zabrać się za drugi, najważniejszy krok — zbiórkę 100 tysięcy podpisów.
Fizycznie podpisy są zbierane w Schronisku w Korabiewicach, prowadzonym przez Vivę.
Projekt będzie można wesprzeć również podczas letnich festiwali:
Swój podpis można złożyć również listownie, a pełną instrukcję opublikowała Fundacja Mondo Cane:
"Wejdźcie na stronę projektu https://prawadlazwierzat.pl/ w zakładkę CHCĘ ZBIERAĆ PODPISY. Przejdźcie prosta procedurę, odpowiedzcie na kilka pytań, podajcie maila i dostaniecie upoważnienie do zbierania i w załączniku obowiązujący arkusz. Każdy arkusz zawiera 10 pozycji, czyli miejsce na 10 podpisów. (...) Możecie oczywiście drukować więcej niż jeden arkusz. Arkusze powinny być pełne tzn. 10 podpisów, bez pustych kratek. Nie mogą podpisywać nieletni, muszą być wszystkie dane i czytelny podpis. Ale przecież to nie jest żaden problem dla miłośników zwierząt. Potem, gdy uznacie, że więcej nie zbierzecie – wyślijcie listem poleconym na adres komitetu – jest na stronie".
Organizacje mają czas do 24 września, żeby zebrać 100 tysięcy podpisów.
Projekt stworzyły Mondo Cane, Viva, OTOZ Animals i Akcja Demokracja, a do komitetu inicjatywy ustawodawczej należą nie tylko członkowie i członkinie organizacji społecznych, ale również m.in. parlamentarzyści Małgorzata Tracz (Zieloni), Katarzyna Piekarska (KO), Paweł Suski (KO), Łukasz Litewka (Lewica) i były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.
„Do budynku ministerstwa po godzinie 11 wszedł mężczyzna, który w torbie ma niebezpieczne przedmioty. Zachowywał się spokojnie, nikomu nie groził” – powiedział mediom sierż. szt. Jakub Pacyniak ze śródmiejskiej komendy policji w Warszawie. Chodzi o Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, którego budynek znajduje się na rogu ul. Nowogrodzkiej i Brackiej.
Teren wokół budynku został odgrodzony taśmą, a z Ministerstwa ewakuowano 150 osób.
PAP ustalił, że mężczyzna miał w torbie gaz, nóż, pałkę teleskopową oraz prawdopodobnie broń hukową. Jest około 40-letnim obywatelem Białorusi. Świadkowie informują, że po godz. 12.00 mężczyzna został wyprowadzony z gmachu Ministerstwa.
Zmiany w KPO zostały zaakceptowane. Jedną z najważniejszych jest rezygnacja z podatku od aut spalinowych
„Dowiezione. Rada UE właśnie przyjęła rewizję KPO. Teraz czas intensywnych inwestycji! We wrześniu składamy dwa wnioski o płatność. A pod koniec roku kolejny — jeszcze większy niż poprzedni — przelew dla Polski” – napisała na portalu X ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Ministerstwo w oficjalnym komunikacie podaje, że „proces rewizji przebiegał rekordowo krótko – udało nam się przeprowadzić ten proces w 3,5 miesiąca”.
Rewizja KPO objęła 7 komponentów. Dotyczyła 18 reform (12 z części grantowej i 6 z części pożyczkowej) oraz 39 inwestycji (26 z części grantowej i 13 z części pożyczkowej KPO).
Jak czytamy w komunikacie, najważniejsze zmiany dotyczą:
Uwolnione środki z części grantowej mają zostać przeznaczone m.in. na termomodernizację budynków wielorodzinnych, dopłaty do zakupu/leasingu/wynajmu aut elektrycznych, zakup nowych komputerów przenośnych dla nauczycieli klas I-III, modernizację infrastruktury szpitali powiatowych czy nowe systemy informatyczne w Urzędach Skarbowych.
Po rewizji Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności składa się z 57 inwestycji i 54 reform. Polska otrzyma z KPO 59,8 mld euro (257,1 mld zł), w tym 25,27 mld euro (108,6 mld zł) w postaci dotacji i 34,54 mld euro (148,5 mld zł) w formie preferencyjnych pożyczek. Ponad 44 proc. inwestycji ma być przeznaczona na cele klimatyczne.