Administracja prezydenta Joe Bidena pozwoliła Ukrainie na użycie dostarczonej przez USA broni do uderzenia głęboko na terytorium Rosji
„Będziemy szukali mechanizmów, aby kredytobiorcy, którzy stracili swoje miejsca zamieszkania wskutek powodzi, dostali od nas bardzo czytelną i mocną pomoc w tej kwestii” – zapowiedział premier.
Premier Donald Tusk (na zdjęciu w środku pomiędzy ministrem spraw wewnętrznych i administracji Tomaszem Siemoniakiem od lewej oraz wicepremierem ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem od prawej) poinformował po posiedzeniu sztabu kryzysowego we wtorek 17 września, że
„trwa mobilizacja środków na sfinansowanie pomocy dla osób dotkniętych skutkami powodzi oraz na po powodziową odbudowę”.
„Poinformował mnie minister finansów, zanim tutaj wszedłem, że mamy do dyspozycji w tej chwili już 2 mld zł” – przekazał premier po posiedzeniu sztabu kryzysowego. Dodał, że „przestał się łudzić”, że dotychczasowa rezerwa wystarczy na coś więcej niż jedynie pokrycie kosztów doraźnej pomocy.
„Straty będziemy liczyć w miliardach” – powiedział premier. Podkreślił, że dlatego „będzie mobilizował kraje, które też padły ofiarami powodzi”, żeby „odpowiednio mocno” naciskać na KE w kwestii pomocy finansowej, którą ta może przekazać państwom członkowskim z Funduszu Solidarności.
"W czwartek będziemy mieli okazję o tym rozmawiać już bardziej szczegółowo z szefową KE' – powiedział premier.
Podczas konferencji prasowej we wtorek 17 września wieczorem, premier Donald Tusk dodał też, że oprócz pomocy już przewidzianej w ramach wciąż obowiązujących przepisów, w tym specustawy powodziowej z 2011 roku, obejmującej takie wsparcie dla osób dotkniętych powodzią jak m.in.
będzie się starał, by „bardzo czytelną i mocną pomoc” dostały te osoby, które w wyniku powodzi straciły domy lub mieszkania, które wciąż są w kredycie.
„Będziemy szukali mechanizmów tak, aby kredytobiorcy, którzy stracili swoje miejsca zamieszkania wskutek powodzi, dostali od nas bardzo czytelną i mocną pomoc w tej kwestii” – zapowiedział premier.
Wcześniej we wtorek 17 września Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej poinformowało, że wygospodarowało 5 mld zł na pomoc dla osób dotkniętych powodzią oraz odbudowę infrastruktury przeciwpowodziowej. Środki będą najprawdopodobniej pochodziły z przesunięć w obecnym budżecie środków UE.
Donald Tusk zaapelował też do samorządowców.
„Ludzie muszą was widzieć, muszą od was uzyskać elementarną informację (...) My nie jesteśmy od tego, żeby tutaj opowiadać, jak dobrze i sprawnie działamy, tylko żeby ludzie to odczuwali” – powiedział.
Wezwał do maksymalnego zaangażowania w pracę na rzecz swoich miejscowości i lokalnych społeczności.
„Wszyscy bez wyjątku, także samorządowcy i pracownicy samorządów, muszą być wśród ludzi (...). Im więcej czasu potrzebujemy na przygotowanie pomocy, tym bardziej niezbędna jest obecność was wszystkich i waszych podwładnych wśród ludzi w każdym miejscu. Ludzie muszą was widzieć, muszą móc was dotknąć, muszą od was uzyskać elementarną informację” – mówił do uczestników sztabu kryzysowego we Wrocławiu Donald Tusk.
Tusk podkreślił, że niestety są przykłady miejsc, w których tego nie było. Wymienił Kłodzko, które w niedzielę 15 września zalała wielka fala z Nysy Kłodzkiej. Duża część miasta znalazła się całkowicie pod wodą. Powolne zejście wody odsłoniło już gigantyczne zniszczenia.
Premier podkreślił, że „w Kłodzku z informacją było naprawdę źle”. „Kiedy woda już podchodziła pod okna pierwszego piętra, nadal nikt nie dostał informacji np. o potrzebie ewakuacji” – zwrócił uwagę premier. Dodał, że „to nie może tak być”.
„Nie może być tak, że tutaj, w tej sali jest lepszy nastrój niż wśród ludzi tam w terenie. Jeśli u nas będzie lepszy nastrój, to ludzi szlag trafi i trzeba ich zrozumieć, bo my nie jesteśmy od tego, żeby tutaj opowiadać, jak dobrze i sprawnie działamy, tylko, żeby ludzie to odczuwali” – podkreślił Donald Tusk.
O tym jak wyglądała mobilizacja służb państwowych na terenach ogarniętych powodzią, co zadziałało, a co mniej, na łamach OKO.press pisał Witold Głowacki:
Strażacy, WOT i mieszkańcy wciąż uczestniczą w umacnianiu wałów na Bystrzycy. Na miejscu jest kilkaset osób, które niemal bez przerw układają worki z piaskiem. Jak słyszmy, będą tu tyle, ile trzeba.
O osiedlu zrobiło się głośno we wtorek rano, gdy prezeska Wód Polskich na posiedzeniu sztabu kryzysowego z udziałem premiera Donalda Tuska poinformowała, że w zbiorniku Mietków, który chroni zachodnie dzielnice Wrocławia przed spiętrzeniem wód, doszło do nagłego, nieprognozowanego zrzutu. Administratorem zbiornika jest spółka Tauron.
To jedyna akcja umacniania wałów, która wciąż jest prowadzona we Wrocławiu. Oprócz wozów strażackich i wojskowych ciężarówek, na miejsce co chwilę przyjeżdżają samochody lokalnych przedsiębiorców dowożących pizzę, kanapki, zgrzewki wody. Przychodzą też mieszkańcy sąsiednich osiedli, którzy chcą pomóc. W drodze na osiedle, wzdłuż ulicy Głównej, większość budynków mieszkalnych i usługowych jest obłożona workami z piaskiem do wysokości kolana.
Jacek Paprota 74 lata: Jesteśmy z klubu OSP ORW. Już trzeci raz uczestniczymy w takiej zabawie. Zaczynajac od 97, ale wtedy to była totalna wtopa. Mamy quada, mamy swoje zadanie: uszczelnienie przepustu kolejowego. Zapakowaliśmy ponad sto worków. To było sporo roboty, trzeba było rozładować worki, przenieść je pieszo jakieś 300 metrów przez tory. Wszystko ręcznie, bo nie dało się inaczej — ciężki sprzęt by tam nie wjechał. Zajmowaliśmy się tym od rana.
Poziom Bystrzycy ciągle się podnosi. Brakuje tutaj sztabu, na miejscu, który wydawałby polecenia i dyspozycje, gdzie i ile, czego zrzucić itp. To nie jest oczywiście samoorganizacja. Zawiadują tym działaniami strażacy zawodowi, którzy wydają polecenia swoim podwładnym, ale tutaj jest przede wszystkim pospolite ruszenie. Trochę jest zamieszanie informacyjne: co innego podają wiadomości, co innego miasto, co innego Wody Polskie. W zasadzie nie wiemy, kiedy jest spodziewana ta fala — mówi.
Michał Szydłowski, zastępca dyrektora MOPS we Wrocławiu: Działamy od rana. Miasto dostarcza żywność. Jest też pospolite ruszenie mieszkańców: przywożą kanapki, kawę, herbatę dla pracujących na miejscu. Lokalni przedsiębiorcy też się do tego dokładają.
Joanna Kowalska: Ludzie idą tam, gdzie jest piach. My przyszliśmy ze Stablowic. Próbowaliśmy tam ułożyć w parku wał, bo jest miejsce, które na pewno zaleje, ale tam zabrakło logistyki. Jesteśmy tutaj, bo kochamy Wrocław. Ludzie są wspaniali. Wystarczy popatrzeć przy namiocie, ile tam jest kanapek i pizzy. Ludzie się skrzykują, powiedzieli, że tu trzeba być, to robimy, co możemy.
Po krótkiej przerwie mieszkańcy i strażacy wracają do układania umocnień. A robiąc to, nieustannie się dopingują.
„Plan jest taki, musimy dokończyć mur, cały dzień z tym walczymy. Wszyscy gotowi?”
„Tak jest”
„Bardzo mi się to podoba. Ruszamy. Ramię w ramię”
We wtorek koło godziny 19 część mediów za podała za prezydentem Wrocławia, że „pękło obwałowanie przepompowni na Mietkowie” i niezbędna jest natychmiastowa ewakuacja okolicznych miejscowości. Informację po chwili zdementował sam Jacek Sutryk, a następnie szef MSWiA i premier. Sprawdzamy, co na ten moment wiadomo o stanie zbiornika w Mietkowie.
O godzinie 18:42 podczas posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu pojawiła się alarmująca informacja o tym, że awarii uległa ważna część infrastruktury zbiornika Mietków, tzn. że pękło obwałowanie przepompowni przy zbiorniku.
Mietków to zbiornik retencyjny położony około 40 km od centrum Wrocławia, który gromadzi wody z rzeki Bystrzyca. Jego stan ma kluczowe znaczenie dla sytuacji powodziowej Wrocławia i przylegającej do niego od zachodu gminy Kąty Wrocławskie.
„Mamy pilną informację sprzed chwili, że pękło obwałowanie przepompowni na Mietkowie. To oznacza konieczność szybkiej ewakuacji ludzi, a także pilną potrzebę bigbagów i helikopterów” – przekazał prezydent Jacek Sutryk podczas posiedzenia sztabu kryzysowego.
W reakcji na te słowa premier polecił szefowi MON i reszcie służb natychmiast zająć się akcją ewakuacyjną.
Jednak kilkanaście minut później na stronie gminy Mietków w mediach społecznościowych pojawiły się informacje, że gmina nic o tym nie wie, tzn. że nie dostała takich informacji.
„Uwaga, uwaga, my nic o tym nie wiemy! Moi ludzie w Chwałowie, w Domanicach, ani w Mietkowie, nie odnaleźli jeszcze żadnego przecieku” – poinformował Tomasz Sakuta, wójt gminy Mietków.
Okazało się, że faktycznie, z Mietkowem wszystko w porządku — awarię zdementowały Wody Polskie, czyli zarządca całej infrastruktury przeciwpowodziowej.
„Wody Polskie weryfikują wcześniej podaną informację, że pękło obwałowanie przepompowni na Mietkowie. To nie zbiornik mietkowski. To inne miejsce” – podał prezydent Jacek Sutryk.
To, że zbiornik w Mietkowie nie ma przecieku, koło godziny 19:30 potwierdził też minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak oraz premier Donald Tusk, którzy wciąż odbywają naradę sztabu kryzysowego.
„Zbiornik Mietków nie ma przelewu, nie jest uszkodzony, nie będzie żadnych decyzji o ewakuacji” – powiedział Tomasz Siemoniak podczas konferencji prasowej.
„Otrzymaliśmy sygnał, że to jednak nie Mietków, tylko Wawrzeńczyce. To jest wielokrotnie mniejszy zbiornik i zupełnie inna skala” – przekazał premier Donald Tusk.
To, że Mietków działa zgodnie z planem i nie uległ awarii, potwierdził też Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
To bardzo ważne informacje dla całego Wrocławia i miejscowości w gminie Kąty Wrocławskie, gdzie leży zbiornik Mietków.
Mietków to zbiornik retencyjny położony około 40 km od centrum Wrocławia, który gromadzi wody z rzeki Bystrzyca. Bystrzyca to lewobrzeżny dopływ Odry, której stan wód już w tej chwili jest bardzo wysoki. Jak podawał IMGW o godz. 14:30, woda na wodowskazie w Jarnołtowie sięgnęła już 320 cm, czyli 50 cm ponad stan alarmowy i 90 ponad stan ostrzegawczy.
Mietków ma kluczowe znaczenie dla zatrzymania przed Wrocławiem części wody płynącej Bystrzycą.
Skąd taka pomyłka i przedwczesne podanie niesprawdzonej informacji o awarii w Mietkowie?
Jak podczas konferencji prasowej tuż po posiedzeniu sztabu kryzysowego tłumaczył prezydent Wrocławia Jacek Sutryk oraz szef MSWiA Tomasz Siemoniak, „posiedzenia sztabu są relacjonowane na żywo, przyszła nagła, alarmująca informacja i musieliśmy ją zweryfikować”.
„Po pierwsze, pracujemy w czasie rzeczywistymi, weryfikujemy wszystkie informacje — taka jest funkcja tego sztabu. Po drugie, jesteśmy we Wrocławiu wyjątkowo wyczuleni na wszystko to, co się dzieje na Bystrzycy” – wyjaśnił swoją reakcję na doniesienia o awarii w Mietkowie prezydent Sutryk.
Fala kulminacyjna na Bystrzycy spodziewana jest 19 września i może wynieść 346 cm.
Fala będzie znacznie niższa niż ta w 1997 roku, która sięgnęła aż 486 cm.
Przed wodami z Bystrzycy już dziś próbują się ochronić zachodnie osiedla we Wrocławiu. Trwa umacnianie wałów m.in. na wrocławskich Marszowicach.
Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej przekazało, że jest w stanie wygospodarować 1,5 mld zł z budżetu środków unijnych na pomoc dla osób dotkniętych skutkami powodzi. Kolejne 3,5 mld zł może zostać przeznaczone na inwestycje przeciwpowodziowe.
"1,5 mld zł — tyle przekierujemy z funduszy UE na odbudowę po powodzi. To środki na remont domów jednorodzinnych, naprawę infrastruktury energetycznej i sieci wodno-kanalizacyjnych w gminach dotkniętych przez powódź.
Kolejne 3,5 mld zł może zostać przeznaczonych na budowę wałów, zbiorników i tam, czyli inwestycje, które zapewnią długoterminowe bezpieczeństwo przeciwpowodziowe w całej Polsce" – poinformowała w mediach społecznościowych szefowa MFiPR Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
To bardzo ważna informacja, zarówno dla osób dotkniętych skutkami powodzi, jak i samorządów, które czeka teraz ogrom pracy związanej z odbudową zrujnowanych miast i wsi. Do dziś, czyli do 17 września, poszkodowanych jest już kilkadziesiąt miejscowości w województwie dolnośląskim, opolskim oraz śląskim. W sumie na ten moment skutkami powodzi dotkniętych jest już ponad 20 powiatów.
5 mld zł to dużo, ale potrzeby będą prawdopodobnie znacznie wyższe. Same potrzeby Stronia Śląskiego — jednego z kilku miast zrujnowanych powodzią miast w Kotlinie Kłodzkiej, szacowane są na 1 mld złotych — informował we wtorek 17 września TVN24. Samą wartość uszkodzonej infrastruktury komunalnej Kłodzko oszacowało na 110 milionów złotych — informował Business Insider za PAP.
Na łamach OKO.press Jakub Szymczak podliczał: w 1997 roku straty powodziowe szacowano na 12 mld zł, co w dzisiejszych cenach dałoby 34 mld zł. Na szacowanie strat obecnej powodzi jest stanowczo za wcześnie, ale nawet gdyby doszły do takiego poziomu – rząd ma wszelkie narzędzia, by poradzić sobie z tragedią tej skali.
„Jestem spokojna, bo co dadzą nerwy? Jak ma wylać, to wyleje” – mówi Elżbieta. Wraz z córkami przyszła na ul. Rybacką w samym centrum Oławy, gdzie od trzech dni trwa akcja umacniania wałów na Odrze. Z mieszkańcami Oławy rozmawia reporter OKO.press Anton Ambroziak
Od kilkudziesięciu godzin trwa podwyższanie wałów w podwrocławskiej Oławie i okolicznych miejscowościach. Fala na Odrze ma tu już 726 cm — tylko 40 cm mniej niż w 1997 roku. Maksymalny stan wody zostanie tu osiągnięty jutro rano i wyniesie około 750-770 cm. Czyli może przekroczyć poziom z 1997 roku.
Mieszkańcy Oławy od trzech dni bez przerwy pracują przy pakowaniu worków z piaskiem. Podwyższają wały przy osiedlu Zwierzyniec Duży, które jest położone pomiędzy Odrą a kanałami odpływowymi. Wały wzmacniane są także wzdłuż ulicy Rybackiej — Odra przechodzi w Oławie przez samo centrum miasta.
Studnie na ulicach powybijały już nad ranem. Służby przygotowują się do zamknięcia mostu przez Odrę.
Natalia przyjechała do Oławy pomóc rodzinie. Dwa dni temu wielka woda wdarła się do Dzierżoniowa, w którym mieszka.
„Prognozy dla Oławy też są nieciekawe, przelewa się u nas na Zaodrzu. Pytanie, czy wały wytrzymają, bo wszystko będzie szło w stronę Jelcza. Każdy zostaje, nikt nie chce się ewakuować, nawet mieszkańcy wsi przy zalanym polderze. Każdy będzie próbował sobie radzić na własną rękę” – mówi reporterowi OKO.press.
Punkt wydawania worków i piasku koordynują sami mieszkańcy. Lokalni restauratorzy dowożą jedzenie i wodę. O godzinie 17:30 dostarczono 2 tys. worków, ale brakuje piasku, którym można je wypełnić. Policja dba, żeby nikt nie podchodził zbyt blisko wałów. Poziom Odry od kilku godzin jest tak wysoki, że grożą osunięciem.
„Wujku, a po drugiej stronie to są tereny zalewowe?” – pyta 12-letni Kacper. „Nie, mieszkalne. To Zaodrze, ale tam się leje. W Zwierzyńcu też. Poziom wody od południa się nie podnosi, ale wały nasiąkają. Fala ma być długa, nie wiadomo, czy wytrzymamy” – odpowiada Piotr.
Część ulic w centrum, m.in. ulica Rybacka, która leci wzdłuż rzeki, są zamknięte dla ruchu samochodowego. Mieszkańcy osiedla Zwierzyniec Duży dostali też możliwość ewakuacji. Jak dotąd skorzystało z niej kilkadziesiąt osób. W mieście zamknięte są szkoły, przedszkola i żłobki.
Pełna mobilizacja trwa też w okolicznych miejscowościach: Ścinawie, Siedlcach, Jelczu-Laskowice. Tu wszędzie ze względu na bliskość rzeki istnieje ryzyko podtopień.
Tylko w ciągu wczorajszej nocy poziom wody na Odrze w Oławie podniósł się o 1,5 metra. Jak wynika z prognoz IMGW, do jutra rana podniesie się o kolejne pół metra. Fala zbliża się więc do swojej wielkości kulminacyjnej i może przekroczyć poziom z 1997 roku. Trudno jednak porównywać sytuację z dziś z sytuacją powodzi z 1997. W ciągu niemal 30 lat, które upłynęły od tamtych wydarzeń, zrealizowano wiele inwestycji przeciwpowodziowych. W tym od 2010 roku, kiedy Oława także została zalana.
W poniedziałek wieczorem, ze względu na znaczne podniesienie poziomu wód w Odrze, wrocławski RZGW (Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej) podjął decyzję o uruchomieniu polderu zalewowego Oława-Lipki — część wody z Odry została przekierowana na okoliczne łąki. W związku z tym zamknięta została też droga wojewódzka nr 455 Jelcz- Laskowice – Oława.
Alarm powodziowy w Oławie i powiecie oławskim obowiązuje od niedzieli 15 września od godziny 17.