Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Mec. Radosław Baszuk, obrońca obywateli atakowanych przez państwo PiS, został wyróżniony Nagrodą Obywatelską im. Henryka Wujca. Teraz mec. Baszuk broni aktywistów, oskarżonych o pomoc migrantom na granicy
„Mecenas jest nie tylko doskonałym prawnikiem” – tak Fundusz Obywatelski im. Henryka i Ludwiki Wujców uzasadnił 30 listopada 2024 r. nagrodę dla Radosława Baszuka (na zdjęciu, razem z Maciejem Nowickim, prezesem HFPC, fot. Neil Milton). – „To prawnik, który zarywał noce, by wspierać prześladowanych. Obywatele organizowali się, by bronić praworządności, a mecenas stawał w ich obronie na sali sądowej i niezależnie od pory dnia wsiadał w samochód, by wyciągnąć z aresztu niesłusznie aresztowane i często złośliwie wywożone daleko od domu osoby”.
Mec. Baszuk był aktywnym uczestnikiem ruchów obywatelskich, ale także adwokatem, który bronił obywateli atakowanych przez państwo w tzw. polskich sprawach SLAPP-owych. Chodziło tu m.in. o sprawy wytaczane aktywistom na wyrost, w oparciu o naciągane zarzuty i ekspertyzy. Napisy na chodnikach wykonane ścieralną farbą władza kwalifikowała jako „zniszczenie mienia znacznej wartości”, porównanie PiS do PZPR jako „propagowanie ustroju komunistycznego”.
W rozmowie z OKO.press mec. Baszuk mówił w 2021 r. tak: „U nas SLAPPy funduje obywatelom państwo, a ono ma lepsze narzędzia niż cywilne pozwy. I używa tych narzędzi: policji, prokuratury, inspektoratów, służb. Na masową skalę. To się zaczęło na przełomie 2017 i 2018 roku – przedtem jako adwokat karnista z praktyką od 25 lat niemal nie miałem do czynienia z Kodeksem wykroczeń. Od 2018 roku takich spraw wykroczeniowych sam prowadziłem ponad setkę. To pokazuje skalę zmiany”.
Mec. Baszuk był też obrońcą głośnych sprawach: tzw. Tęczowej Maryjki i obalenia w Gdańsku pomnika prałata Jankowskiego.
Ale, jak podkreśliła podczas ogłaszania werdyktu szefowa Amnesty International, Anna Błaszczak-Banasiak, oraz wygłaszający laudację Paweł Kasprzak z Obywateli RP, praca osób pomagających pomagającym nie skończyła się wraz ze zmianą władzy. Teraz mec. Radosław Baszuk broni pięciorga aktywistów oskarżonych m.in. o... niesienie pomocy migrantom, czyli dostarczenie im wody i jedzenia. Pisaliśmy o tym tutaj:
Państwo PiS atakowało prawnie obywateli prawnie, by wypchnąć ich ze sfery publicznej. Proceder ten się nie powiódł. Znacząca część atakowanych nie przyjmowała mandatów, nie poddawała się karze — tylko upominała się o swoje przed sądami. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia środowiska prawniczego. Mec. Radosław Baszuk jest jednym z tych prawników, bez których opór społeczny by się załamał. Zamiast tego powstała obywatelska sieć zdolna do działania i włączania w to innych.
Jej znaczenie wykracza poza to, że w 2023. r. uruchomiony przez tę sieć proces doprowadził do zmiany władzy w Polsce.
Obywatelski ekosystem wzajemnej pomocy, w związku z protestami w obronie sądów, praw kobiet, osób LGBT+, czy migrantów, był ruchem wzmacniającym odporność państwa na zagrożenia. Badacze potwierdzają dziś to, o czym pisało OKO.press: „Polska uniknęła kryzysu humanitarnego w 2022 roku dzięki oddolnej mobilizacji opartej na obywatelskości”. Państwo nie załamało się, mimo że do Polski przyjechały tysiące ludzi uciekających przed bombami Putina. Polska była w stanie realnie pomóc Ukrainie właśnie dzięki obywatelskim sieciom. Władza centralna zareagowała z opóźnieniem.
„To właśnie pojęcie »ekosystemów obywatelskich« pozwala lepiej wyjaśnić dynamikę obywatelskości: jej genezę, uczestników, wzajemne powiązania i rezultaty działań” – wyjaśnia Roch Dunin-Wąsowicz w analizie dla Fundacji Batorego. Analiza powstała w związku z parlamentarnymi pracami nad ustawą o ochronie ludności i obronie cywilnej.
Takie ekosystemy nie stworzyłyby się bez osób takich jak mec. Radosław Baszuk.
„Zróżnicowane spektrum obywatelskiego zaangażowania [w organizowaniu pomocy Ukrainie] obejmowało działaczy na rzecz praw człowieka, lokalne inicjatywy oraz przedsiębiorstwa. Podstawową cechą tych ekosystemów była szeroka partycypacja zróżnicowanych aktorów, których współzależność opierała się na komplementarnych działaniach i wspólnej misji obywatelskiej” – podkreśla Dunin-Wąsowicz.
Na ulicach Tbilisi doszło do ostrych starć policji z protestującymi przeciwko prorosyjskiemu kursowi rządu. Ważą się przyszłe losy Gruzji, która coraz mocniej orientuje się na zbliżenie z Rosją
W nocy z piątku na sobotę 30 listopada tysiące osób protestowało na ulicach gruzińskich miast przeciwko decyzjom rządu. Partia Gruzińskie Marzenie, która wygrała październikowe wybory parlamentarne, w ostatnich dniach ogłosiła, że do 2028 roku zawiesza rozmowy o członkostwie z Unią Europejską. To rozsierdziło zwolenników opozycji, którzy nie uznają wyników wyborów i oskarżają rządzących sprzyjanie Rosji.
Protestujący – dziesiątki tysięcy ludzi – od kilku dni okupowali teren wokół gruzińskiego parlamentu. W piątkową noc policja brutalnie użyła armatek wodnych, by odepchnąć ludzi z dala od budynku. Manifestanci barykadowali się koszami na śmieci, ławkami i elektrycznymi hulajnogami. Na ulicach rozpalono ogniska, grano na bębnach i dęto w gwizdki. Powiewały flagi Gruzji i UE.
Mimo oporu policjantom nad ranem udało się zmusić protestujących do odwrotu, a następnie otoczyć ich kordonem. Wiele osób zostało w brutalny sposób zatrzymanych: mieli być byli bici, kopani i szarpani.
Polska Agencja Prasowa cytuje 34-letniego taksówkarza, który ocenił, że policyjna przemoc wobec uczestników protestów narasta z każdym dniem. Do starć z policją doszło też w miastach Batumi i Kutaisi.
Gruzińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podało, że w trakcie demonstracji w nocy z piątku na sobotę zatrzymano 107 osób. MSW informuje o 10 rannych po stronie funkcjonariuszy policji, nie podaje natomiast, ilu demonstrantów odniosło obrażenia.
Nie ulega wątpliwości, że ważą się losy europejskiej przyszłości Gruzji. Rządzące krajem od 2012 roku Gruzińskie Marzenie coraz wyraźniej orientuje kraj na zbliżenie z Rosją, czego przejawem było przyjęcie wiosną ustawy o „zagranicznych agentach” – bliźniaczo podobnej do rozwiązań rosyjskich.
Ostatnia decyzja o zawieszeniu rozmów akcesyjnych z UE do 2028 roku to kolejny jaskrawy przykład tego zwrotu.
Gruzja od ośmiu lat jest państwem stowarzyszonym z Unią Europejską, a od grudnia 2023 roku ma status państwa-kandydata. Kilka dni po październikowych wyborach w 2024 roku Bruksela zawiesiła jednak proces akcesyjny i zapowiedziała, że nie wznowi go dopóty, dopóki rząd w Tbilisi nie zacznie przestrzegać unijnych wartości. Jak widać, Gruzińskie Marzenie, którego założycielem jest miliarder Bidzina Iwaniszwili, ani myśli posłuchać.
Gruzińska opozycja nie uznaje wyniku wyborów parlamentarnych. Przykłady licznych fałszerstw podawali też międzynarodowi obserwatorzy, a Parlament Europejski w przyjętej 28 listopada 2024 rezolucji uznał wybory za sfałszowane. Gruzińskie Marzenie otrzymało w nich ponad połowę głosów.
Wynik kwestionuje także prozachodnia prezydentka Gruzji – Salome Zurabiszwili. W piątek wieczorem państwowa telewizja wyemitowała jej oświadczenie. „To oczywiste, że nikt nie chce zaakceptować zrusyfikowanej Gruzji, Gruzji pozbawionej konstytucji, czy Gruzji w rękach nielegalnego rządu i parlamentu” – tak słowa prezydentki cytował serwis OC Media.
„Mogę powiedzieć, że dzisiaj rozpoczął się ruch oporu” – mówiła Zurbiszwili. Jej zdaniem celem protestów jest powrót Gruzji na unijną ścieżkę i powtórzenie wyborów. Prezydentka apelowała do policjantów, by nie podnosili ręki na protestujących.
Do wydarzeń w Gruzji odniósł się szef dyplomacji Estonii Margus Tsahkna. Państwa bałtyckie w ostatnich miesiącach wspierały gruzińskie społeczeństwo obywatelskie. Tsahkna ocenił, że Gruzińskie Marzenie „poprzez kłamstwa i zastraszanie dąży do sprzymierzenia z Rosją, a nie z Unią Europejską”. „Kierownictwo gruzińskiego państwa, nie licząc się z narodem, zmierza wprost w rosyjską strefę wpływów” – powiedział.
Brytyjski parlament poparł projekt ustawy, która ma pozwolić na godną śmierć nieuleczalnie chorym. Wielka Brytania jako kolejny kraj w Europie zalegalizuje wspomagane samobójstwo
Na zdjęciu: zwolenniczki prawa do eutanazji cieszą się z wyniku głosowania w Izbie Gmin.
Izba Gmin Wielkiej Brytanii – czyli niższa izba brytyjskiego parlamentu – poparła w piątek 29 listopada projekt ustawy ułatwiający dostęp do eutanazji, a właściwie wspomaganego samobójstwa. Za ustawą głosowało 330 posłów i posłanek, przeciw było 275. Wśród zwolenników ustawy znaleźli się zarówno urzędujący premier Keir Starmer z Partii Pracy, jak i jego poprzednik, przedstawiciel torysów, Rishi Sunak.
Ustawę zaopiniować będzie musiała jeszcze Izba Lordów, która jednak – w przeciwieństwie do polskiego Senatu – nie może zawetować, a co najwyżej zawiesić jej uchwalenie na maksymalnie rok. Przepisy zaczną obowiązywać najwcześniej w lutym 2025.
Projekt zakłada, że pomoc w zakończeniu życia będą mogły dostać osoby, które:
Pacjent zostanie zbadany przez dwójkę niezależnych lekarzy, którzy następnie przedstawią w tej sprawie opinię. Ostatecznie zgodę będzie jednak wydawał sąd. Eutanazji będzie można dokonać w ciągu dwóch tygodni od jej wydania. Ustawa nie precyzuje, jaka substancja wykorzystywana będzie w tej procedurze.
Jasno określone zostały natomiast kary za nakłanianie do eutanazji – do 14 lat więzienia. Według autorów zabezpieczą obywateli przed nadużywaniem nowego prawa.
Brytyjski parlament głosował już nad podobnym rozwiązaniem w 2015 roku, wówczas projekt został jednak odrzucony. Tym razem zmiana jest już bardzo blisko. Osobne głosowanie nad podobnym projektem szykuje parlament Szkocji.
Głosowanie poprzedziły głośne społeczne kampanie – zarówno za wprowadzeniem nowego prawa, jak i przeciw niemu. Zwolennicy podkreślali, że śmiertelnie chorzy Brytyjczycy obecnie szukają pomocy za granicą, np. w Szwajcarii. Wielu nie może sobie jednak na to pozwolić ze względu na zły stan zdrowia oraz wysoki koszt.
Eutanazję z reguły definiuje się jako pozbawienie życia innej osoby na jej prośbę, by ulżyć jej w cierpieniu. Wspomagane samobójstwo natomiast zakłada, że osoba sama podaje sobie śmiertelną dawkę substancji pod okiem medyków. W praktyce w różnych krajach definicje mogą się różnić.
Pierwszym europejskim krajem, który zdekryminalizował eutanazję, była Holandia – zrobiła to jeszcze w 2002 roku. Zasady są podobne jak w brytyjskim projekcie, z tym że Holandia zezwala też na eutanazję dzieci od 12 roku życia. Do 16 roku życia zgodę na taką procedurę muszą jednak wyrazić także opiekunowie.
Wkrótce po Holandii eutanazję zalegalizowała także Belgia. W 2009 eutanazję i wspomagane samobójstwo dopuścił Luksemburg. Hiszpania zalegalizowała obie procedury w 2021 roku. W Portugalii w 2023 roku zdekryminalizowano eutanazję mimo weta ze strony prezydenta. W 2022 roku prawo zmieniło się też w Austrii – wspomagane samobójstwo nie jest tam już karane.
Na mocy decyzji Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku wspomagane samobójstwo de facto jest legalne także w Niemczech. Bundestag jak dotąd nie przeprowadził jednak w tej sprawie procedury ustawodawczej. Debata nad tym tematem toczy się także we Francji, Finlandii i Irlandii.
Szwajcaria to osobny przypadek: wspomagane samobójstwo podlega tam karze wyłącznie w przypadku, gdy osoba pomagająca działa z własnych, egoistycznych pobudek. Podstawą prawną jest tu kodeks karny, który wszedł w życie w 1941 roku. Eutanazja natomiast – zakładająca aktywny udział w procedurze osób trzecich – jest w Szwajcarii nielegalna.
Syryjscy rebelianci z grupy Haiat Tahrir asz-Szam (HTS) wkroczyli do Aleppo – po raz pierwszy od 2016 roku. Wspierany przez Rosję rząd Baszszara al-Asada ruszył do kontrataku
W piątek 29 listopada 2024 syryjscy rebelianci z grupy Haiat Tahrir asz-Szam (HTS) oraz sprzymierzone z nimi bojówki wkroczyli do Aleppo, drugiego co do wielkości miasta w Syrii. Jak poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR), bojownicy wcześniej zdetonowali dwa ładunki wybuchowe i starli się z państwową armią. Obecnie kontrolują już większą część miasta, w tym budynki rządowe i więzienia. Gubernator, policja i siły bezpieczeństwa przenieśli się do centrum.
SOHR informuje także, że w sobotę rano lotnictwo Syrii, wspierane przez wojsko rosyjskie, przeprowadziło naloty na Aleppo, próbując usunąć rebeliantów. Rządowe myśliwce ostrzelały dzielnicę Al-Furkan, na zachód od centrum – relacjonuje Polska Agencja Prasowa. To pierwszy wspólny nalot syryjskiego rządu i Rosji na Aleppo od 2016 roku.
W nocy do miasta przybyć miały liczne posiłki, by wzmocnić lokalnie stacjonujące wojsko rządowe. Dziś jednak armia wydała komunikat o „tymczasowym wycofaniu oddziałów”. Szykuje kontrofensywę. W komunikacie podano, że rebelianci nie są w stanie utrzymać w mieście stałych pozycji, bo armia nie przestaje ich bombardować.
Wojsko oświadczyło też, że w starciach z rebeliantami w prowincjach Aleppo i Idlib od środy śmierć poniosło kilkudziesięciu żołnierzy. SOHR dotychczasową liczbę ofiar ocenia na 311, z czego 183 to bojownicy HTS i ich sojusznicy, 100 to syryjscy żołnierze, a 28 – cywile.
Stanowisko Kremla przekazał w piątek jego rzecznik, Dmitrij Pieskow. Powiedział, że Rosja uznaje atak rebeliantów za naruszenie suwerenności Syrii. „Popieramy jak najszybsze przywrócenie konstytucyjnego porządku w regionie przez syryjskie władze” – stwierdził Pieskow. Według agencji Reuters Rosja obiecała Syrii dostawy broni, które mają dotrzeć do kraju w ciągu 72 godzin.
Wojna domowa w Syrii rozpoczęła się w 2011 roku od zbrojnego wystąpienia przeciwko reżimowi Baszszara al-Asada, który rządzi krajem od 2000 roku. Konflikt na lata pogrążył kraj w chaosie, zginęło w nim co najmniej pół miliona ludzi, w tym ponad 300 tys. cywilów. Spowodował też jeden z największych w historii kryzysów uchodźczych. ONZ szacuje, że od 2011 roku swoje domy musiało opuścić 14 mln osób, z czego 5,5 mln wyjechało do innych krajów.
Rebelianci wkroczyli do Aleppo po raz pierwszy od 2016 roku, kiedy odbiły je syryjskie siły rządowe wspierane przez Rosję i Iran. To w Aleppo toczyły się jedne z najkrwawszych walk. Rząd Baszszara al-Asada, także dzięki wsparciu sojuszników, zdołał wówczas odzyskać kontrolę nad większością kraju. Ale nie nad prowincją Idlib, ostatnim dużym regionem, gdzie nadal władzę sprawują siły mu przeciwne. Oprócz HTS w Idlib stacjonują także m.in. wspierani przez Turcję rebelianci z Syryjskiej Armii Narodowej.
Konflikt w Syrii pozostawał zamrożony od 2020 roku, kiedy Rosja i Turcja zawarły porozumienie kończące najpoważniejsze starcia. Wydarzenia z ostatnich kilkudziesięciu godzin wskazują, że wojna w Syrii może rozgorzeć na nowo. Poza miastem Aleppo grupy bojowników zajęły w tej prowincji ok. 50 mniejszych miejscowości. Jak tłumaczą, to odpowiedź na złamanie przez wojsko w ostatnich dniach zawieszenia broni z 2020 roku. Akcja wygląda jednak nie na spontaniczny kontratak, a na dobrze zaplanowany ruch.
Wydarzenia w Syrii to ważny element trwającego kryzysu na Bliskim Wschodzie. Rebelianci wkroczyli do Aleppo zaledwie kilkadziesiąt godzin po tym, jak Izrael i Hezbollah podpisały zawieszenie broni. Izrael, próbujący pozbyć się wrogiego mu ruchu działającego w Libanie, od miesięcy bombardował południe tego kraju. Rządzony przez szyitów Iran wspiera Hezbollah, a także rząd Asada, ale w Syrii o wpływy konkuruje z Rosją.
Niewykluczone, że rebelianci w Syrii poczuli się gotowi do ataku ze względu na sytuację Rosji. Władimir Putin prowadzi wojnę w Ukrainie, więc nie może pozwolić sobie na duże dostawy broni i sprzętu dla reżimu Asada. Syryjscy buntownicy – głównie sunnici – wspierani są przez Turcję Erdoğana, która prowadzi w regionie własną dyplomatyczną grę. Tureckie MSZ zaprzeczyło, by dało rebeliantom zielone światło.
Prezydent Ukrainy powiedział, że jego kraj mógłby na razie zrezygnować z prób odzyskania okupowanego przez Rosję terytorium. W zamian domaga się ekspresowego członkostwa w NATO dla pozostałej części Ukrainy
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w piątek 29 listopada wieczorem udzielił wywiadu korespondentowi brytyjskiej telewizji Sky News, Stuartowi Ramsayowi. W rozmowie zasugerował, że Ukraina byłaby gotowa – czasowo – zrezygnować z próby odbicia okupowanych przez Rosję ziem. W zamian za członkostwo w NATO dla pozostałej części kraju.
„Żeby zakończyć gorącą fazę wojny, musimy schować pod parasol NATO terytorium Ukrainy, które obecnie kontrolujemy. Musimy zrobić to szybko. Potem tereny okupowane moglibyśmy odzyskać na drodze dyplomatycznej” – stwierdził Zełenski.
Według prezydenta zawieszenie broni na takich warunkach jest konieczne, by zagwarantować, że „Putin nie wróci” po kolejne porcje ukraińskiej ziemi. Zełenski podkreślił, że NATO powinno „niezwłocznie” zdecydować się na taki ruch. W innym wypadku Rosja „z całą pewnością” będzie brnęła dalej.
W wywiadzie Zełenski mówił też o współpracy z nową administracją Stanów Zjednoczonych. Pod koniec stycznia prezydentem USA zostanie ponownie Donald Trump.
„Chcę bezpośrednio z nim współpracować, bo wiem, że ludzie z jego otoczenia mają różne wizje. Dlatego nie możemy pozwolić, by ktokolwiek zakłócał komunikację między nami. [...] Chce mówić mu o swoich pomysłach i słuchać, co ma do powiedzenia” – zaznaczył Zełenski.
Trwa dyplomatyczna ofensywa Ukrainy przed zmianą w Białym Domu. Amerykański prezydent-elekt Donald Trump wielokrotnie zapowiadał, że gdy odzyska władzę, ekspresowo zakończy wojnę Rosji z Ukrainą. Niejasne jest, jak zamierza to zrobić, ale obie strony konfliktu spodziewają się, że USA będą naciskać na kompromis i ustępstwa. Ukraina chce do tego czasu uzyskać jak największe gwarancje bezpieczeństwa.
W piątek 29 listopada agencja Reuters podała, że dotarła do listu szefa ukraińskiej dyplomacji Andrija Sybihy skierowanego do głów państw członkowskich NATO. Sybiha zaapelował, by jak najszybciej wystosowały dla Ukrainy zaproszenie do Sojuszu. Najbliższy szczyt NATO odbędzie się w Brukseli w nadchodzącym tygodniu, 3-4 grudnia.
Jak dotąd NATO deklarowało, że droga Ukrainy do akcesji jest nieodwracalna, ale oficjalnie nie zrobiło pierwszego kroku – nie wystosowało zaproszenia. Taka decyzja wymagałaby zgody wszystkich 32 członków, a tej na razie nie ma. Władimir Putin regularnie grozi NATO atomowym konfliktem, jeśli Ukraina zostanie jego członkiem.
W wywiadzie dla Sky News Wołodymyr Zełenski sugeruje możliwość odrębnego potraktowania okupowanych przez Rosję wschodnich terenów. Jak przypomina PAP, wspominał o tym już wcześniej. W lipcu tego roku, w wywiadzie dla dziennika „Le Monde” Zełenski powiedział, że ziemie te mogłyby zostać przyłączone do Rosji – o ile ich mieszkańcy wybraliby taką opcję w uczciwym referendum. Zaznaczył wtedy jednak, że najpierw Ukraina musiałaby te terytoria odzyskać, by takie referenda zorganizować.
Referenda zorganizowane przez Rosję w 2022 roku w obwodach donieckim, chersońskim, ługańskim i zaporoskim dały Władimirowi Putinowi asumpt do ogłoszenia ich aneksji we wrześniu 2022. Wyniki tych głosowań nie zostały uznane przez społeczność międzynarodową. Rosja od lutego 2014 roku za własne terytorium uważa też ukraiński Krym.