0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Gavriil GRIGOROV / POOL / AFPFot. Gavriil GRIGORO...

21 listopada 2024 roku o 05:00 nad ranem armia rosyjska uderzyła w Dnipro, miasto na wschodzie Ukrainy. Rosjanie wystrzelili eksperymentalną rakietę balistyczną średniego zasięgu. Najpierw pojawiły się informacje, że jest to międzykontynentalny pocisk balistyczny. Taki rodzaj rakiety może przenosić głowice jądrowe na tysiące kilometrów. Media światowe pisały o eskalacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.

Rakieta, która uderzyła w miasto Dnipro, była pozbawiona głowic jądrowych. Poza tym, mimo cech charakterystycznych dla międzykontynentalnego pocisku, jest nowym typem rakiety. Szczegółowo opisał to Witold Głowacki w OKO.press:

Przeczytaj także:

Według najnowszych informacji ukraińskiego wywiadu była to rakieta typu „Kedr”, której próby odbywają się na poligonach w obwodzie astrachańskim. Ze względu na rozwijaną prędkość – dziesięciokrotnie przekraczającą prędkość dźwięku – obecnie posiadana przez Ukrainę obrona przeciwrakietowa nie jest w stanie jej zestrzelić.

Kijów już prowadzi z partnerami rozmowy o przekazaniu systemów przeciwlotniczych, zdolnych do zestrzeliwania takich pocisków.

Zaatakowanie przez Rosję miasta Dnipro nową rakietą było odpowiedzią na ostrzelanie sześcioma amerykańskimi rakietami dalekiego zasięgu ATACMS obiektu wojskowego w obwodzie briańskim Rosji.

„Uważamy, że mamy prawo użyć naszej broni przeciwko obiektom wojskowym tych krajów, które pozwalają użyć swej broni przeciwko naszym obiektom” – straszył Putin państwa Zachodu.

Media światowe zrobiły to, czego, chciał rosyjski przywódca, nadały alarmujące depesze o groźbie eskalacji wojny.

Potężny atak… informacyjny

Wygląda na to, że był to przede wszystkim spektakl w ramach operacji psychologicznej dla odbiorcy wewnętrznego. Pisała o tym w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk:

Rosja chciała też zastraszyć „Oresznikiem” Ukraińców. Kanały w Telegramie informowały, że przeciw Ukrainie może być użyta rakieta balistyczna „Rubezh”.

Jednak taki spektakl słabo działa na Ukraińców. Już ponad tysiąc dni codziennie mierzą się z grozą rosyjskiej agresji. Groźby o zastosowaniu broni nuklearnej padały już wielokrotnie (media publikowały instrukcje, jak przeżyć, eksperci mówili o zażyciu jodku potasu, który błyskawicznie znikał z aptek).

Rosja próbowała także doprowadzić do blackoutu i zamarznięcia kraju, atakując sieć energetyczną i elektrownie. Cywile kupowali masowo powerbanki, świeczki, zakładali ubrania termiczne.

Każdy dzień tej wojny wielu stara się przeżyć tak, jakby to był ich ostatni dzień. Życie podczas wojny nabiera innego sensu. Więc w jaki sposób ten nowy sensacyjny pocisk miałby być szczególny?

Na Ukraińców podczas zmasowanych ataków rosyjskich jednocześnie leciało i ponad sto rakiet. A drony Shahid, którymi Rosjanie terroryzują cywili? Wcale nie wyglądają jak zabawka i potrafią zabić człowieka.

21 listopada w Ukrainie

"Dziś [21 listopada 2024] nasz oszalały sąsiad po raz kolejny pokazał, kim jest naprawdę i jak gardzi godnością, wolnością i życiem ludzi w ogóle. I jak bardzo się boi, że używa nowych rakiet. I rozgląda się po świecie w poszukiwaniu większej ilości broni” – zwracał się do obywateli Wołodymyr Zełenski. „To oczywiste, że Putin boi się, gdy wokół normalne życie. Kiedy ludzie mają godność. Kiedy kraj chce i ma prawo być niezależny”.

Główny cel – lęk zachodnich społeczeństw

„Panika niewskazana! Dla Ukrainy niewiele się zmieniło” – pisał na Facebooku Walerij Czały, były ambasador Ukrainy w Stanach Zjednoczonych (2015-2019). Dodawał, że na terytorium Ukrainy już były przeprowadzane ataki rakietami, które mogłyby przenosić głowice jądrowe.

„To nie jest sygnał dla Ukrainy. To próba wzmocnienia szantażu nuklearnego Rosji wobec Europy i sprowokowania reakcji jej sojuszników w Stanach Zjednoczonych. Próba przestraszenia ich III wojną światową. Innymi słowy, jest to zasadniczo operacja psychologiczna, ponieważ z wojskowego punktu widzenia takie użycie tej rakiety bez głowicy nuklearnej jest kompletnie bez sensu”.

Podobnie ocenia wydarzenia Wiktoria Wdowyczenko, dyrektorka programu „Przyszłość Ukrainy”, Centrum Geopolityki, Uniwersytet Cambridge. Mówi w radiu New Voice, że rosyjskim atakom towarzyszą działania propagandowe, które mają zmusić państwa Zachodu do wstrzymania pomocy Ukrainie. Federacja Rosyjska działa strategicznie, zawsze dokładnie planuje ataki.

Jak Zachód zareagował na „Oresznika”?

Wołodymyr Ohryzko, minister spraw zagranicznych Ukrainy (2007-2009) oraz dyrektor Ośrodka Studiów Rosyjskich, uważa, że rosyjski przywódca tym przemówieniem chciał „uspokoić samego siebie i swoją publiczność” po tym, gdy Ukraina użyła wobec obiektów na terytorium Rosji rakiet dalekiego zasięgu dostarczonych przez USA i inne kraje Zachodu.

Ohryzko mówi o uderzeniach ATACM-sów w okolicach Briańska na bunkry Putina, który miał się wystraszyć, ponieważ „nie ma dokąd uciekać”.

„Nie sądzę, by dało się nas już zastraszyć” – dodaje. Nie sądzi także, że to wystraszyło partnerów zachodnich.

Iwan Stupak, ekspert wojskowy, były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, również ocenia, że „to raczej gest desperacji ze strony Rosjan, aby odpowiedzieć na ukraińskie ataki ATACMS i Storm Shadow”. Atak na zakłady w Dnipro, znane z produkcji rakiet, ma uniemożliwić Ukrainie prowadzenie takiej produkcji. Prezydent Zełenski zapowiadał kilka dni temu, że w 2025 roku Ukraina chce wyprodukować 3 tys. rakiet.

Według Pawła Klimkina ministra MSZ Ukrainy w latach 2014-2019, Zachód nie ma wspólnego stanowiska wobec tego, co się wydarzyło. Debata o zgodzie na wykorzystanie zachodniej broni na terytorium Rosji toczy się na poziomie kół politycznych i ekspertów. Społeczeństwa reagują bardziej na takie emocjonalnie sprzedawane przez Rosjan operacje jak ta z „Oresznikiem”.

„Częściowo odpowiedź związana jest z tym, co się dzieje w USA. I to jest punkt wyjścia dla Zachodu co do dalszej taktyki wobec Rosji" – mówi Klimkin. Według niego reakcja mediów zachodnich „tak naprawdę była kiepska” i „częściowo histeryczna”, ponieważ nie wyjaśniły kontekstu. Wiąże się to z brakiem „normalnej strategicznej komunikacji polityków europejskich ze społeczeństwami”. „Tego mi krytycznie brakuje tak naprawdę nie tylko w ciągu kilku ostatnich miesięcy, ale przez cały ten rok” – mówi były minister.

Dla Ukrainy wiele się nie zmieniło – kontynuuje walkę

Wieczorem 22 listopada Zełenski podziękował zachodnim partnerom, którzy zareagowali na kolejne rosyjskie ataki. Dodał jednak, że oprócz słów trzeba działać. „Kiedy ktoś zaczyna stosować nie tylko terror wobec innych krajów, ale testuje na nich swoje nowe pociski, to jest to zdecydowanie przestępstwo” – uważa ukraiński prezydent. „Świat musi odpowiedzieć poważnie – tak, aby Putin naprawdę bał się rozszerzenia wojny i poczuł prawdziwe konsekwencje swoich działań.

Prawdziwy pokój osiąga się dzięki sile – nie inaczej”.

Zełenski też przypomniał obywatelom, że alarmów nie można ignorować.

„Kiedy brzmi alarm – idziemy do schronu. A kiedy nie ma alarmu, pracujemy i służymy. Na wojnie nie ma innej drogi. Musimy być świadomi, że »towarzysz« Putin będzie nas nadal zastraszał. Na tym zbudował całą swoją potęgę”

– mówi głowa ukraińskiego państwa. Dodaje, że w takich sytuacjach trzeba umieć prawidłowo reagować.

Na koniec słowa Serhija Fursy, ukraińskiego bankiera, który tak pisze: „Rosja robi show. Ale niestety ten pokaz ma wielu wdzięcznych widzów. Rosja była już w stanie przekonać zachodnią publiczność, że wygrywa, nie osiągając żadnych celów podczas trwającej już rok ofensywy, marnując wiele zasobów i nadwyrężając swoją gospodarkę. W rzeczywistości nie osiągnęła nic. Z wyjątkiem efektu medialnego. Ale to może im nie wystarczyć”. I dalej: „Musimy zrozumieć, czego chce Rosja. I nie możemy jej tego dać. Nie wpuszczać Putina do swoich głów”.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze