Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
Ataki przeprowadzono w nocy 14 sierpnia za pomocą dronów dalekiego zasięgu. To największa taka akcja od początku wojny. W obwodzie kurskim rosyjscy żołnierze masowo poddają się do niewoli
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy potwierdził, że w nocy 14 sierpnia 2024 Siły Obronne Ukrainy uderzyły w cztery lotniska wojskowe w różnych regionach Rosji. Zaatakowane zostały lotniska w obwodzie woroneskim, kurskim i niżniegrodskim: Chalino, Sawaslejka, Borysoglebsk i Baltimor.
„Na tych lotniskach stacjonują samoloty wojskowe, myśliwce bombardujące Su-34, myśliwce Su-35 i inne samoloty wojskowe wroga. Głównymi celami były magazyny paliwa i smarów oraz amunicji lotniczej” – podaje Sztab Generalny SZU.
W rosyjskich kanałach w serwisie Telegram pojawiły się nagrania, na których widać pożary i skutki ataków.
Według ukraińskich władz była to specjalnie zaplanowana operacja mająca na celu uniemożliwienie wrogowi wykorzystania tych lotnisk do kierowania rosyjskich bomb lotniczych na linię frontu i ukraińskie miasta. Prezydent Ukrainy podziękował ukraińskim siłom obrony oraz służbom specjalnym za „dokładne, w samą porę i skuteczne ataki na rosyjskie lotniska”.
Według rosyjskiego ministerstwa obrony ich obrona przeciwlotnicza zniszczyła 117 dronów i cztery rakiety taktyczne wystrzelone przez Ukrainę w kierunku kilku obwodów.
W związku z ofensywą ukraińskiej armii w obwodzie kurskim rosyjskie władze ogłosiły ewakuację mieszkańców kolejnej przygranicznej miejscowości – Głuszkowa. Wieś znajduje się ok. 7 km od granicy. Mieszka tam ok. 4,5 tys. osób, a w całej ewakuowanej gminie – 20 tys. osób.
Według rosyjskich danych, z regionów przygranicznych zostało dotychczas ewakuowanych co najmniej 200 tys. mieszkańców.
Siły Zbrojne Ukrainy kontynuują swoją operację w obwodzie kurskim. 13 sierpnia prezydent Zełenski stwierdził, że SZU kontroluje 74 miejscowości na terytorium Rosji. Ukraińska armia nie spotkała się z dużym oporem w czasie tej operacji. Rosyjscy żołnierze masowo poddają się do niewoli. Ostatnio Siły specjalne Służby Bezpieczeństwa Ukrainy wzięły do niewoli 102 żołnierzy. Należeli do 488 Gwardyjskiego Pułku Strzelców Zmotoryzowanych Rosyjskich Sił Zbrojnych i jednostki Achmat w obwodzie kurskim.
„Nasi żołnierze zdobyli i oczyścili twierdzę, która była dobrze ufortyfikowana i betonowa, z podziemną komunikacją i kwaterami dla personelu, kantyną, zbrojownią, a nawet łaźnią. Wróg nie zamierzał się poddać, a jedzenia i amunicji było więcej niż potrzeba” – komentowali ukraińscy wojskowi w rozmowie z magazynem New Voice.
Sytuację w obwodzie kurskim relacjonują ukraińskie media, które dotarły na terytorium kontrolowane przez SZU. Korespondentka TSN Natalia Nahorna opowiada, że miasto Sudża nie jest mocno zniszczone, a największe szkody wyrządziły bomby zrzucane przez samych Rosjan.
Mieszkańcy opowiadają, że rosyjskie władze ich zostawiły, nie zorganizowały ewakuacji. Ukraińscy żołnierze przekazują im pomoc humanitarną.
„Ukraina dba o humanitarne prawo międzynarodowe i omawia kwestie dostępu przedstawicieli Międzynarodowego Czerwonego Krzyża oraz ONZ i innych bezstronnych organizacji międzynarodowych do prowadzenia działań humanitarnych” – zapewnił rzecznik praw obywatelskich Ukrainy Dmytro Łubineć.
Mpox (dawniej małpia ospa) atakuje głównie mieszkańców Demokratycznej Republiki Konga, gdzie w 2024 roku wykryto 14 tys. zakażeń. Ale wirus rozprzestrzenia się też na sąsiednie kraje. „Skoordynowana międzynarodowa reakcja jest niezbędna, aby powstrzymać ogniska choroby i ratować życie” – ocenił szef WHO
Mpox (ang. monkeypox) to odzwierzęca choroba zakaźna, którą pierwszy raz wykryto w latach 70. w Demokratycznej Republice Konga. Według Światowej Organizacji Zdrowi (WHO) nowy szczep wirusa Ib ma rozprzestrzeniać się szybciej, co pokazują statystyki zakażeń. Od początku roku w Afryce wykryto już ponad 17 tys. przypadków choroby. Największe ognisko jest wciąż w Demokratycznej Republice Konga, gdzie z powodu mpox w 2024 roku zmarło 500 osób. Ale wirus dostał się już do Burundi, Kenii, Ugandy i Rwandy.
Podczas środowego posiedzenia Komitetu do spraw Nagłych Wypadków WHO eksperci ocenili, że sytuacja wymaga ogłoszenia najwyższego stopnia alertu zdrowotnego dla tej choroby (tzw. status PHEIC). Działanie ma na celu przyspieszenie badań, zwiększenie finansowania, a także podjęcie międzynarodowej współpracy w celu powstrzymania choroby.
O wsparcie apelowała już agenda ds. zdrowia Unii Afrykańskiej (Africa CDC). Organizacja zwracała uwagę, że tempo rozprzestrzeniania się choroby jest alarmujące, a dostęp do szczepionek ograniczony. Dziś wszystkie kraje kontynentu dysponują 200 tys. dawek szczepionki, podczas gdy potrzeby przekraczają 10 milionów.
Wirus powodujący mpox przenosi się przez bliski kontakt, w tym seksualny. Objawy choroby są podobne do grypy, pacjenci skarżą się na gorączkę, bóle głowy i mięśni. Występują też wypełnione ropą zmiany skórne przypominające krosty, przez co trudno odróżnić ją od ospy wietrznej. Choroba zwykle ma łagodny przebieg i tylko w rzadkich przypadkach jest śmiertelna.
Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało Państwowej Komisji Wyborczej dokumenty związane z organizacją pikników wojskowych za rządów PiS. Wydarzenia, na które wydano prawie 2 mln zł, miały być wykorzystywane przez polityków PiS do prowadzenia agitacji politycznej.
Wirtualna Polska dotarła do dokumentów, które 13 sierpnia Ministerstwo Obrony Narodowej przekazało Państwowej Komisji Wyborczej.
Wynika z nich, że w dniach 12-15 sierpnia 2023 roku, gdy trwała już ogłoszona 8 sierpnia kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi, odbyło się 67 pikników pod nazwą „Silna Biało-Czerwona”. Trzy z nich odbyły się w ramach obchodów centralnych. We wszystkich piknikach uczestniczyli politycy PiS – przede wszystkim kandydaci na posłów i senatorów.
“Podczas przynajmniej 8 pikników wojskowych (Szlichtyngowa, Giżycko, Dąbie, Pszczew, Nowogard, Radzyń Podlaski, Zawichost, Uniejów) miały miejsce „wypowiedzi pośrednio bądź bezpośrednio nawiązujące do działalności ówcześnie rządzącej partii politycznej”, z kolei na co najmniej dwóch z nich „wystąpienia noszą znamiona bezpośredniej agitacji wyborczej (Zawichost i Uniejów)” – czytamy w tekście w WP.
Według nieoficjalnych informacji portalu, prowadzenie agitacji podczas rządowych pikników “Silna Biało-Czerwona” poskutkuje decyzją PKW o obcięciu dotacji dla PiS.
W rozmowie z Wirtualną Polską wicemnister MON Cezary Tomczyk zapowiedział także złożenie zawiadomienia do prokuratury. Zdaniem wiceministra decyzja Mariusza Błaszczaka o finansowaniu pikników z publicznych pieniędzy stanowiła naruszenie uprawnień.
“Kluczowe jednak jest to, że wykorzystał [Mariusz Bałszczak – przyp. red.] wojsko do kampanii PiS. Wprost: do celów politycznych. To się nigdy nie powinno zdarzyć i za to partia powinna odpowiedzieć. W naszym mniemaniu jest to przestępstwem” – podkreślał Tomczyk.
Ministerstwo Obrony Narodowej to kolejny resort po Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (pikniki 800+), który zawiadamia prokuraturę o nieprawidłowościach w wydatkowaniu publicznych pieniędzy przez rząd PiSu.
Prokuratura Okręgowa w Zamościu postawiła Ryszardowi Czarneckiemu zarzuty doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości. Chodzi o sprawę tzw. „kilometrówek”, czyli rozliczania przez byłego europosła PiS służbowych podróży do Brukseli.
O sprawie jako pierwsze napisało OKO.press w lipcu 2020 roku:
“Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skierował do polskiej prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez europosła Czarneckiego z PiS. Według śledczych UE, pobierał on nienależne zwroty kosztów podróży służbowych i diety”.
Informację o toczącym się śledztwie w sprawie Czarneckiego, zdobyliśmy dzięki sygnałowi od Czytelnika OKO.press, który skontaktował się z nami przez skrzynkę sygnalistów.
Europejscy śledczy ustalili nieprawidłowości w rozliczaniu przez Czarneckiego podróży służbowych w okresie od lipca 2009 roku do czerwca 2014 roku. W tym czasie Czarnecki był europosłem PiS do Parlamentu Europejskiego VII i VIII kadencji.
Jak podaje w komunikacie Prokuratura Krajowa, Czarnecki miał okłamać Parlament Europejski co do miejsca zamieszkania na terenie Polski – wskazał dwa adresy w Jaśle, podczas faktycznie mieszkał w Warszawie.
“Następnie złożył 243 wnioski o zwrot kosztów podróży, w których podano nieprawdę, co do odbywanych podróży służbowych, przejechanego kilometrażu oraz pojazdów, jakimi miały się one odbywać" – czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Łącznie Czarnecki miał z przywłaszczyć z tego tytułu 203 167 euro, czyli 854 642 złotych.
Połowę tej kwoty, czyli 439 663 złotych (104 517 euro), zdążył już zwrócić Parlamentowi Europejskiemu.
Ryszard Czarnecki został przesłuchany w charakterze podejrzanego, ale nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu do 15 lat pozbawienia wolności.
Europoseł KO przekazał Prokuraturze Krajowej dokumenty pokazujące nadużycia PiS w kampanii wyborczej w 2023 roku. Chodzi m.in. o gadżety dla Jacka Sasina i jego współpracowników
Chodzi o dowody na okołowyborcze zlecenia dla firmy Berm na łączną kwotę ok. 1,2 mln złotych.
Z dokumentów, które pozyskał Michał Szczerba, wynika, że przygotowanie wyborczych gadżetów, plakatów i wydarzeń PiS zlecał Berm za pośrednictwem kontrolowanych przez rząd podmiotów. Czyli z pominięciem funduszu wyborczego partii, co może być dowodem na nielegalne finansowanie kampanii.
Dokumenty złożone w prokuraturze przez Szczerbę liczą 5 tys. stron. To faktury, potwierdzenia przelewów, wiadomości i materiały graficzne potwierdzające zlecenia dla Berm. W tym te od podlegających Ministerstwu Aktywów Państwowych Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz Fundacji KGHM. Zdaniem europosła to dowody na „nielegalne dysponowanie środkami finansowymi” tych podmiotów przez polityków PiS w celu „niezgodnego z prawem finansowania agitacji wyborczej”.
Te same dokumenty Szczerba przekazał już w poniedziałek Państwowej Komisji Wyborczej. Część z nich jest także w posiadaniu OKO.press. Jak pisaliśmy, są wśród nich dowody na to, że firma Berm realizowała dla kandydatów PiS kampanię za pośrednictwem państwowych spółek.
Szczególnie interesująca jest sprawa Fudnacji KGHM, która przekazała firmie Berm pieniądze w formie darowizny (238 tys. zł), teoretycznie na zupełnie inny projekt.
Jednak według informatorów Michała Szczerby chodziło o produkcję wyborczych gadżetów dla Jacka Sasina i jego bliskich współpracowników. Gadżety faktycznie zostały przez Berm zamówione (widzieliśmy niektóre z nich) i miały być wożone bezpośrednio do Ministerstwa Aktywów Państwowych. Sasin twierdzi jednak, że kubki, długopisy i koszulki zamówił w innej firmie. Zapewnia, że zapłacił z funduszu wyborczego.
O szefie Berm Januszu Jabłońskim pisaliśmy kilkakrotnie w OKO.press. Biznesmen za rządów PiS zrobił dziesiątki zleceń na organizację wydarzeń dla ministerstw, samorządów i państwowych spółek. Wszystko to mimo że jest bohaterem skandalu korupcyjnego z 2011 roku, tzw. infoafery. Jak ujawniliśmy, 23 maja 2024 roku został prawomocnie skazany za organizowanie zmowy przetargowej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.