0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

14:40 04-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

„Potrzebujemy prezydenta, który będzie szanował Konstytucję”. Kandydaci o słowach Andrzeja Dudy

Prezydent Duda przekonywał wczoraj, że konstytucję „należy czytać tak, jak ją napisano”. Politycy rządzącej koalicji krytykują przemówienie prezydenta

Co się wydarzyło

Majówka nie oznacza pauzy w kampanii wyborczej. W pierwszej turze wyborów prezydenckich zagłosujemy już za dwa tygodnie, 18 maja. W niedzielę 4 maja kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski spotkał się z wyborcami w Lublinie. Nawiązywał do przemówienia prezydenta Andrzeja Dudy podczas obchodów święta Konstytucji 3 maja.

„Wydaje mi się, że do tego, żeby mówić o szacunku do Konstytucji, trzeba mieć wiarygodność, bo Konstytucję trzeba szanować. Potrzebujemy prezydenta, który będzie szanował Konstytucję, będzie się przyglądał każdej ustawie. Nie będzie podpisywał wszystkiego, co będzie mu dane do podpisu, tylko będzie się wsłuchiwał w głos obywatelek i obywateli” – mówił w Lublinie Rafał Trzaskowski.

Do konstytucji nawiązywała 3 maja na spotkaniu wyborczym również kandydatka Nowej Lewicy Magdalena Biejat.

„Ważne, żebyśmy pamiętali, o czym konstytucja jest, bo przecież o konstytucję walczyliśmy przez osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. Walczyliśmy o praworządność, staliśmy w niekończących się protestach pod sądami, pod biurami posłów Prawa i Sprawiedliwości, walczyliśmy o prawa kobiet, o prawo ludzi do wolności zgromadzeń i dzisiaj mam wrażenie, że nadal konstytucji niestety nie traktuje się poważnie” – mówiła Biejat w Gorzowie Wielkopolskim.

Inne tematy 3 maja na spotkaniu w Rypinie w województwie kujawsko-pomorskim podejmował kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen.

„Jak zostanę prezydentem, to oni wszyscy, Niemcy, Ukraińcy w Polsce będą się dopasowywać do polskich interesów, polskiego prawa, do polskiej kultury i do polskiego języka. Tu jest Polska, to my jesteśmy u siebie, to oni mają się dopasować do nas, a nie my do nich” – mówił do swoich zwolenników.

Jaki jest kontekst

Kampania wyborcza trwa do północy w piątek 16 maja. Kandydatom zostały już niecałe dwa tygodnie, by przyciągnąć do siebie wyborców. Podczas państwowych obchodów święta Konstytucji 3 maja prezydent wygłosił przemówienie odebrane przez sporą część przeciwników Andrzeja Dudy jako kontrowersyjne.

Prezydent mówił, że to jego urząd ma w Polsce najsilniejszy mandat do rządzenia, bo pochodzi z wyborów powszechnych. I niewprost krytykował swoich przeciwników politycznych, sugerując, że to oni łamią obecną polską konstyucję. Prezydent przekonywał, że konstytucję „należy czytać tak, jak ją napisano”. Mówił też o „wielkim oszustwem ustrojowym”, które ma polegać na wyciąganiu z treści konstytucji „tego, czego nigdy w niej nie zapisano”.

Słowa prezydenta szybko w mediach społecznościowych skomentował premier Donald Tusk.

„Obchodzić Święta Konstytucji to Pan Prezydent potrafił jak nikt. A jeszcze lepiej samą konstytucję” – napisał w serwisie X.

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

12:26 04-05-2025

Prawa autorskie: Photo by Jack GUEZ / AFPPhoto by Jack GUEZ /...

Huti uderzyli w lotnisko Ben Guriona. Dziura w izraelskiej ochronie przeciwlotniczej

W ataku nikt nie zginął, wiemy o czterech rannych osobach. Izrael codziennie przechwytuje rakiety z Jemenu. A Amerykanie od kilku tygodni intensywnie ostrzeliwują cele zwiazane z Huti w Jemenie

Co się wydarzyło

Dziś rano w okolicy największego izraelskiego lotniska spadł pocisk wystrzelony z Jemenu przez wspieranych przez Iran rebeliantów Huti. Izraelczycy początkowo informowali o odłamku ze zneutralizowanej rakiety. Później jednak izraelska armia przyznała, że rakiety nie udało się przechwycić i trafiła ona blisko lotniska. Nie uderzyła jednak w pełen ludzi terminal. W wyniku uderzenia cztery osoby doznały obrażeń, nikt nie zginął.

Jemeńscy rebelianci natychmiast przyznali się do ataku. Muhammad al-Bahithi, ważny członek ruchu Huti, przekazał katarskiej sieci telewizyjnej Al Araby, że „ostrzał lotniska Ben-Gurion jest dowodem naszej zdolności do atakowania ufortyfikowanych miejsc w Izraelu”. Huti przekazali też, że atak ma wesprzeć prześladowanych Palestyńczyków i jest odpowiedzią na „ludobójstwo dokonywane przez syjonistycznego przeciwnika”.

W odpowiedzi na atak wiele międzynarodowych linii ponownie wstrzymało swoje loty do Izraela.

Jaki jest kontekst

Po wieloletniej wojnie domowej w Jemenie Huti kontrolują dziś sporą część kraju. Ostrzał Izraela przez Hutich z Jemenu nie jest niczym nowym. Jemeńscy, proirańscy rebelianci ostrzeliwują Izrael codziennie. Zdecydowana większość jest przechwytywana przez izraelską armię przy istotnym wsparciu Amerykanów.

Huti atakują Izrael niemal od początku obecnej wojny w Gazie. W ostatnich tygodniach ich ataki są jednak intensywniejsze. Systemy obronne, które chronią Izrael przed rakietami, nie są perfekcyjne. Nie jest więc zaskoczeniem, że przy dużej intensywności ostrzału jedna z rakiet przebiła się i uderzyła w cel. Dziennikarz izraelskiej gazety „HaArec” twierdzi, że niewielka liczba poszkodowanych w ataku nie ma znaczenia. To, że udało się trafić w tak strategiczny cel, jest sukcesem Hutich.

„To jedyne międzynarodowe lotnisko Izraela. El Al będzie kontynuował loty, ale zagraniczne linie lotnicze dopiero niedawno wróciły i mogą ponownie zawiesić loty. Huti będą kontynuować ostrzał rakietowy, mając nadzieję, że udowodnią, iż nie był to jednorazowy atak, i odstraszą zagraniczne linie lotnicze od lotniska Ben-Guriona. Tymczasem Izrael w swoich poprzednich atakach oraz USA w obecnej kampanii powietrznej nie zdołały zniszczyć arsenału rakiet Huti”.

Część komentatorów uważa jednak, że intensyfikacja ataków Hutich wynika z udanej kampanii amerykańskiej przeciwko Hutim. Ron Ben-Jiszaj w ynetnews.co, pisze, że Huti wystrzeliwują swój arsenał, bo tracą go w dużych ilościach. I spodziewają się dalszych, skutecznych ataków Amerykanów. Amerykańska kampania ma jednak rosnące koszty cywilne w Jemenie.

„Ataki stanowią coraz większe zagrożenie dla ludności cywilnej w Jemenie” – mówił w poniedziałek 28 kwietnia rzecznik ONZ Stephane Dujarric. „Nadal wzywamy wszystkie strony do przestrzegania ich obowiązków wynikających z międzynarodowego prawa humanitarnego, w tym ochrony cywilów.”

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

10:18 04-05-2025

Prawa autorskie: Photo by DAVID GRAY / AFPPhoto by DAVID GRAY ...

Wybory w Australii. Pro-trumpowy skręt prawicy się nie opłacił

Opozycyjna partia centroprawicowa próbowała w kampanii kopiować hasła Trumpa. W ocenie Australijczyków to jeden z kluczowych powodów, dla których przed wyborami jej popularność spadła

Co się wydarzyło

Wybory parlamentarne w Australii to duży sukces rządzącej tam Partii Pracy. Prowadzona przez premiera Anthonego Albanese partia zwiększyła stan posiadania w 150-osobowym parlamencie z 77 do 86 miejsc i może komfortowo rządzić przez kolejne trzy lata. Druga partia, centroprawicowa i liberalna Koalicja zdobyła jedynie 39 miejsc — o 19 mniej niż w poprzednich wyborach. Jej lider, Peter Dutton, stracił swój mandat na rzecz kandydata Partii Pracy. Wyniki te nie są jeszcze ostateczne — komisja wyborcza wciąż liczy głosy. Nie zmienią się jednak diametralnie — wynik jest sukcesem PP i porażką Koalicji.

Po swoim sukcesie wyborczym Albanese powiedział, że, że rozmawiał z przywódcami Papui-Nowej Gwinei, Nowej Zelandii, Francji i Wielkiej Brytanii. Oczekuje też na rozmowy z prezydentami Indonezji i Ukrainy.

„Moim zadaniem jest reprezentowanie interesów narodowych Australii i to właśnie będę robił, a pierwszą rzeczą, którą zrobię, będzie udanie się do Canberry”.

W ten sposób Albanese unikał odpowiedzi na pytanie, kiedy uda się do USA, by porozmawiać z Donaldem Trumpem o cłach nałożonych na Australię. A musi wrócić do stolicy, ponieważ prowadził kampanię w swoim okręgu w Sydney.

Jaki jest kontekst

USA i polityka Trumpa były bowiem ważnym punktem odniesienia w australijskiej kampanii wyborczej. Rządząca Partia Pracy przez większość trzyletniej kadencji — mniej więcej od września 2023 roku — zajmowała w sondażach drugie miejsce za opozycyjną Koalicją. Poparcie dla opozycyjnej partii zaczęło jednak spadać w styczniu 2025 roku, mniej więcej w momencie, gdy władzę w USA przejął Donald Trump. A Koalicja, chcąc powtórzyć sukces Trumpa, kopiowała jego retorykę i propozycję.

Hasło „Make Australia Great Again” i propozycje mocnych cięć budżetowych w stylu Departamentu Rządowej Wydajności Elona Muska okazały się wyjątkowo niepopularne. I powszechnie uważane są za jedną z głównych powodów porażki centroprawicowej opozycji.

Próba kopiowania podejścia Trumpa nie wyglądała też dobrze w kontekście jego polityki wobec Australii. Trump nałożył na kraj cła w wysokości 10 proc. Amerykański prezydent tłumaczył, że Ameryka jest oszukiwana przez wszystkich na świecie, a on chce wyrównać bilans handlowy i stąd nakłada wysokie cła na niemal wszystkich partnerów handlowych USA. Tymczasem Australia jest jednym z krajów, z którymi USA ma deficyt handlowy. Wedle logiki Trumpa oznaczałoby to, że to USA oszukują Australię. Dlatego w Australii politykę handlową Trumpa odbiera się jako niezrozumiałą i agresywną.

Premier Albanese będzie miał teraz trzy kolejne lata, by ułożyć sobie stosunki polityczne i handlowe z Donaldem Trumpem.

Przeczytaj inne artykuły na podobny temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

08:55 04-05-2025

Prawa autorskie: Photo by Daniel MIHAILESCU / AFPPhoto by Daniel MIHA...

Rumunia głosuje w powtórzonych wyborach prezydenckich. Faworytem skrajnie prawicowy kandydat

Faworyt pierwszej tury, George Simion, sprzeciwia się pomocy militarnej Ukrainie. Pierwszy raz wybory odbyły się w listopadzie 2024 roku, ale unieważnił je sąd konstytucyjny

Co się wydarzyło

Rumunia organizuje dzisiaj pierwszą turę wyborów prezydenckich. Lokale wyborcze zamkną się o 21 czasu bukaresztańskiego, czyli o 20 w Polsce. Rumunii wybierają pomiędzy 11 kandydatami (dwie kobiety i dziewięciu mężczyzn). Niemal pewnym uczestnikiem drugiej tury jest George Simion. To lider partii Alianța pentru Unirea Românilor (AUR). Jej krytycy opisują ją w Rumunii jako partia neofaszystowska, antysemicka i prorosyjska. Ugrupowanie wspierało przeciwników szczepień na COVID-19 oraz protestowało przeciwko obostrzeniom sanitarnym w czasie pandemii (Simion nazywał to „wolnością wyboru”). Partia sprzeciwia się także udzielaniu Ukrainie pomocy militarnej oraz chce zakazać tranzytu ukraińskich produktów przez Rumunię.

Simion prowadzi we wszystkich sondażach i prawie zawsze przekracza w nich 30 proc. wskazań.

Na drugie miejsce szanse ma dwójka kandydatów niezależnych: Nicușor Dan i Cirin Antonescu. Pomimo startu bez szyldu partyjnego obaj mają za sobą duże kariery polityczne — Dan jest burmistrzem Bukaresztu, Antonescu był marszałkiem Senatu i tymczasowo pełnił urząd prezydenta.

Chyba, że sondaże ponownie sprawią ogromną niespodziankę, tak jak miało to miejsce w listopadzie 2024.

Jaki jest kontekst

Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbywa się bowiem po raz drugi. Za pierwszym razem, 24 listopada 2024 roku pierwsze miejsce z 23 proc. głosów zdobył niezależny, prorosyjski Călin Georgescu. Dla Rumunów wynik był szokiem, ponieważ sondaże dawały mu między 5 a 10 proc. i 4-6 miejsce.

Do drugiej tury, zaplanowanej na 8 grudnia, nie doszło. Rumuński Sąd Konstytucyjny unieważnił jednak wybory. Powodem było niejasne finansowanie kampanii wyborczej Georgescu i podejrzenia o ingerencję Rosji w proces wyborczy. Decyzja sądu odbiła się szerokim echem w Europie i na świecie. Decyzję tę krytykował publicznie amerykański wiceprezydent J.D. Vance, podając ją jako dowód, że Unia Europejska staje się coraz mniej demokratyczna. Krytycy tej decyzji uważają, że była motywowana politycznie – miała na celu wyeliminowanie antyestablishmentowego kandydata. W tym tonie decyzję komentował też sam Georgescu.

Decyzja została jednak podtrzymana i nazwisko polityka nie znajduje się dziś na karcie do wyborów. Georgescu nie poparł żadnego kandydata. Zaapelował do swoich zwolenników do postępowania zgodnie ze swoim sumieniem.

Simiona poparł za to Mateusz Morawiecki. Partia skrajnego rumuńskiego kandydata jest częścią unijnej Partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Mateusz Morawiecki jest jej przewodniczącym, Simion wiceprzewodniczącym. W pierwszej turze z listopada 2024 roku Simion zajął czwarte miejsce z 13,9 proc. głosów.

Przeczytaj inne teksty na ten temat w OKO.press

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

14:09 03-05-2025

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

Zełenski odrzucił 3-dniowe zawieszenie broni. „To teatralna inscenizacja”

Prezydent Ukrainy podkreśla, że przyjąłby propozycję zawieszenia broni na 30 dni

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że jego kraj nie traktuje poważnie 3-dniowego zawieszenia broni ogłoszonego w poniedziałek jednostronnie przez Kreml i mającego – według Moskwy – obowiązywać od 7 do 9 maja. Termin wydaje się nie być przypadkowy – bo przypadający dzień po rocznicy kapitulacji Niemiec w II wojnie światowej 9 maja jest obchodzony w Rosji jako Dzień Zwycięstwa. Odbywa się wtedy wielka defilada wojskowa w Moskwie, czemu towarzyszą festyny i uroczystości w całym kraju.

To „teatralna inscenizacja mająca na celu stworzenie wrażenia wyjścia Rosji z izolacji” – tak Zełenski scharakteryzował propozycję Kremla. Prezydent Ukrainy zaznaczył przy tym bardzo wyraźnie, że jego kraj jest gotów do przyjęcia zawieszenia broni, które trwałoby 30 dni lub więcej.

„Bezwarunkowe zawieszenie broni to model zaproponowany przez Amerykanów. Podążamy za nim. Od tej lub innej daty – najlepiej wcześniej. Tak, spróbujmy na 30 dni. Dlaczego 30-dniowe zawieszenie broni? Ponieważ niemożliwe jest uzgodnienie czegokolwiek w ciągu trzech, pięciu, siedmiu dni” – tak tłumaczył to Zełenski