Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Prezydent Ukrainy podkreśla, że przyjąłby propozycję zawieszenia broni na 30 dni
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził, że jego kraj nie traktuje poważnie 3-dniowego zawieszenia broni ogłoszonego w poniedziałek jednostronnie przez Kreml i mającego – według Moskwy – obowiązywać od 7 do 9 maja. Termin wydaje się nie być przypadkowy – bo przypadający dzień po rocznicy kapitulacji Niemiec w II wojnie światowej 9 maja jest obchodzony w Rosji jako Dzień Zwycięstwa. Odbywa się wtedy wielka defilada wojskowa w Moskwie, czemu towarzyszą festyny i uroczystości w całym kraju.
To „teatralna inscenizacja mająca na celu stworzenie wrażenia wyjścia Rosji z izolacji” – tak Zełenski scharakteryzował propozycję Kremla. Prezydent Ukrainy zaznaczył przy tym bardzo wyraźnie, że jego kraj jest gotów do przyjęcia zawieszenia broni, które trwałoby 30 dni lub więcej.
„Bezwarunkowe zawieszenie broni to model zaproponowany przez Amerykanów. Podążamy za nim. Od tej lub innej daty – najlepiej wcześniej. Tak, spróbujmy na 30 dni. Dlaczego 30-dniowe zawieszenie broni? Ponieważ niemożliwe jest uzgodnienie czegokolwiek w ciągu trzech, pięciu, siedmiu dni” – tak tłumaczył to Zełenski
Przez najbliższych 15 dni komitety wyborcze mają prawo do emisji bezpłatnych spotów na antenach TVP i Polskiego Radia
Sobota 3 maja to pierwszy dzień kampanii wyborczej w mediach publicznych. W jej ramach na mocy Kodeksu Wyborczego emitowane są w TVP i Polskim Radiu bezpłatne audycje wyborcze do przygotowywania których uprawnione są komitety wyborcze każdego z 13 startujących w tych wyborach kandydatów. Spoty będą emitowane do ciszy wyborczej. która rozpoczyna się o północy z piątku 16 maja na sobotę 17 maja.
Według rozporządzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji regulującego zasady emisji spotów wyborczych. TVP rozdziela między komitety łącznie 25 godzin czasu antenowego w programach ogólnopolskich (po 10 godzin w programach 1 i 2, 5 godzin w TVP Polonia), Polskie Radio łącznie 35 godzin. Czas antenowy jest dzielony między komitety po równo.
W Telewizji Polskiej audycje będą emitowane codziennie w dwóch blokach: porannym o 6.00 w TVP2 i 6.40 w TVP1 oraz popołudniowym o godz. 16.45 w TVP1 i 17.15 w TVP2.
Bloki bezpłatnych audycji wyborczych mają być wyraźnie oddzielone planszami od reszty ramówki programowej i reklamowej. W TVP bloki mają trwać nie krócej niż 10 minut. W Polskim Radiu w programach 1 i 3 bloki wyborcze mają trwać nie krócej niż 18 minut, z kolei w programach 2 i 4 nie krócej niż 8 minut.
Drugie co do wielkości miasto Ukrainy zostało po raz kolejny zaatakowane przez Rosjan dronami kamikaze
W nocy z piątku na sobotę 3 maja Rosjanie przeprowadzili zmasowane uderzenie dronowe na Charków. Użyli kilkudziesięciu bezzałogowców typu Szachid i Gerań, do eksplozji doszło w nie mniej niż 12 punktach miasta, w tym w dzielnicach mieszkalnych. Rannych zostało 46 osób – ta liczba może się jeszcze zmienić. Wśród rannych jest 11 letnie dziecko.
"Nie było żadnych celów wojskowych i nie mogło ich być. Rosja atakuje budynki mieszkalne, gdy Ukraińcy są w swoich domach, gdy kładą dzieci spać” – napisał po ataku na Telegramie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Wcześniej w piątek, w godzinach popołudniowych Rosjanie przeprowadzili podobny atak na inne ukraińskie miasto – Zaporoże. W jego wyniku rannych zostało 46 osób.
Rzeczniczka Departamentu Stanu USA Tammy Bruce poinformowała, że Stany Zjednoczone ograniczą swój udział w negocjacjach między Rosją a Ukrainą.
Potwierdziły się wcześniejsze spekulacje mediów — USA wycofują się z roli mediatora, który miał doprowadzić do pokojowego rozwiązania wojny w Ukrainie. Potwierdziła to Tammy Bruce, rzeczniczka Departamentu Stanu. „Oczywiście nadal jesteśmy zaangażowani w tę sprawę i będziemy pomagać oraz robić wszystko, co w naszej mocy. Nie będziemy jednak latać po całym świecie na zawołanie, aby mediować spotkania” – powiedziała.
„Teraz to obie strony muszą przedstawić i opracować konkretne pomysły na zakończenie tego konfliktu. To będzie zależeć od nich” – podkreśliła
Sekretarz Stanu Marco Rubio w wywiadzie dla Fox News powiedział, że stanowiska Rosji i Ukrainy „są nadal trochę rozbieżne”. „Putin nie może przejąć całej Ukrainy, Ukraina nie może zepchnąć Rosjan z powrotem tam, gdzie byli w 2014 roku”– powiedział.
Wiceprezydent USA J.D. Vance 1 maja komentował sprawę w znacznie bardziej zdecydowanych słowach niż Rubio. Powiedział, że wciąż istnieje „bardzo duża przepaść” między Ukrainą a Rosją w postrzeganiu końca wojny. Podkreślał, że USA mimo wszystko będą pracować nad „próbą zbliżenia tych stron”.
„Prezydent chce, aby wszystkie działania podejmowane przez nasz kraj miały charakter dyplomatyczny; jest to oczywiste, ponieważ jest on temu zobowiązany. Wie jednak również, że istnieje inna część świata, cały glob, który wymaga uwagi”- dodała Bruce.
Informacja o wycofaniu się USA z roli mediatora zbiegła się w czasie z doniesieniami „Bloomberga”, według którego Trump rozważa zwiększenie ekonomicznej presji na Rosję.
Według informatorów amerykańscy urzędnicy przygotowali dla Trumpa szereg wariantów – na razie jednak prezydent nie podjął w tej sprawie ostatecznej decyzji.
Według medialnych doniesień, USA przedstawiły wcześniej propozycję porozumienia pokojowego między Rosją a Ukrainą, które zakładało, że Krym pozostanie w rękach Rosji. Również części obwodów donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego i chersońskiego miałyby być uznane za rosyjskie. Rosjanie mieliby natomiast wycofać się z obwodu charkowskiego. Ukraina zachowałaby też terytorium obwodów donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego, które nadal kontroluje.
Wołodymyr Zełenski odrzucił możliwość uznania rosyjskiej okupacji Krymu. Nie zgodził się też na amerykański zarząd nad Zaporoską Elektrownię Jądrową — okupowaną obecnie przez Rosję.
USA wycofują się z mediacji tuż po podpisaniu porozumienia z Ukrainą, według którego powstanie fundusz odbudowy, finansowany po równo przez oba kraje.
Prestiżowa uczelnia ma problemy z nową administracją od samego zaprzysiężenia prezydenta Trumpa. Może to odbić się na jej finansach i niezależności.
To może być kolejny cios Donalda Trumpa w świat nauki. Prezydent Stanów Zjednoczonych ogłosił, że planuje pozbawić Uniwersytet Harvarda statusu zwolnienia z podatku.
„Zamierzamy odebrać Harvardowi status zwolnienia z podatku. Zasługują na to!" – napisał w piątek Trump w mediach społecznościowych, nie podając jednak szczegółów swojej decyzji. Trump od objęcia urzędu atakuje trzeci w światowych rankingach najlepszych uczelni uniwersytet, jak i inne elitarne uczelnie Stanów Zjednoczonych. Jak argumentuje, nie powinny one liczyć na wsparcie, bo opanowały je radykalnie lewicowe, antysemickie, antyamerykańskie i marksistowskie środowiska. Mimo krytyki ze strony Trumpa uniwersytet jasno i niezmiennie zapowiada, że nie wyrzeknie się swojej niezależności.
To drugie uderzenie w szkolnictwo wyższe USA w ciągu tygodnia. W poprzedni piątek administracja Trumpa zdecydowała o zaostrzeniu kryteria akredytacji dla uczelni wyższych. Od powodzenia w procesie akredytacyjnym zależy wsparcie federalne dla poszczególnych szkół. Z akredytacją mogą pożegnać się również te uczelnie, które naruszają przepisy o „prawach obywatelskich”. Jedno z postanowień Waszyngtonu wzywa uniwersytety do „zaprzestania dyskryminacji”, co może wpisywać się w dążenie Waszyngtonu do porzucenia praktyk DEI (różnorodności, równości, integracji) przez instytucje państwowe i firmy. Uniwersytety muszą też tłumaczyć się z wykorzystania środków pochodzących z zagranicy.
Już wcześniej Waszyngton zamroził 2,2 mld dolarów finansowania dla Uniwersytetu Harvarda, zarzucając uczelni antysemityzm w związku z organizowanymi przez studentów propalestyńskimi manifestacjami. Uczelnia pozwała w związku z tym administrację Trumpa. Działanie władzy już teraz odbija się na działaniu uczelni. Prestiżowy Uniwersytet Johna Hopkinsa w marcu musiał zwolnić dwa tysiące osób po odebraniu federalnej dotacji w wysokości 800 mln dolarów wsparcia z mechanizmu USAID, wspierającego między innymi naukę poza granicami Stanów Zjednoczonych. Uczelnia dzięki tym pieniądzom zatrudniała uczonych z 44 krajów. Swój sprzeciw wobec polityki Trumpa zgłosiło 200 rektorów szkół wyższych.