Władimir Putin odwołał ministra obrony Rosji Siergieja Szojgu, na jego miejsce wysunął kandydaturę ekonomisty wicepremiera Andrieja Biełousowa. Szojgu ma zostać przewodniczącym Rady Bezpieczeństwa. Stanowisko traci dotychczasowy przewodniczący Nikołaj Patruszew
Tegoroczna frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego może być wyższa, niż frekwencja w wyborach 2019 roku. Wojna w Ukrainie sprawia, że Europejczycy rozumieją znaczenie tych wyborów
Średnio o 11 procent respondentów więcej deklaruje, że pójdzie w tym roku (6-9 czerwca) do wyborów europejskich – wynika z kwietniowego badania Eurobarometru, ostatniego przed czerwcowymi wyborami. W 2019 roku chęć oddania głosu w wyborach zgłaszało 49 proc. respondentów, a faktyczna frekwencja była jeszcze wyższa – wyniosła 51 proc.
W tym roku deklarację o chęci głosowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego składa 60 proc. respondentów badania.
Największe wzrosty odnotowano w takich krajach jak Chorwacja (+24 pp), Czechy (+22 pp), Litwa (+20 pp), Finlandia (+20 pp) oraz Hiszpania (+19 pp). Szczególnie ciekawy jest wzrost deklarowanej frekwencji w Czechach, w których wyborcy do tej pory byli najmniej zmobilizowani do udziału w europejskich wyborach. W 2019 roku frekwencja u naszego południowego sąsiada wyniosła zaledwie 28,72 procent, a chęć głosowania deklarowało mniej niż 20 proc. respondentów badania Eurobarometr. Dziś chęć głosowania w wyborach do PE deklaruje 38 proc. respondentów.
Najbardziej zmobilizowani są tradycyjnie wyborcy w Holandii (w tym roku chęć udziału w wyborach deklaruje 72 proc. badanych, o 11 proc. więcej niż w 2019 roku), w Niemczech (70 proc. w 2014 roku wobec 57 proc. w 2019 roku), Irlandii (69 proc. w 2024 roku wobec 58 proc. w 2019 roku), Luksemburgu (68 proc. w 2024 roku wobec 57 proc. w 2019 roku), Malcie (68 proc. w 2024 roku wobec 57 proc. w 2019 roku), Austrii (66 proc. w 2024 roku wobec 55 proc. w 2019 roku) oraz Szwecji (65 proc. w 2024 roku wobec 62 proc. w 2019 roku).
Tłumnie do wyborów europejskich wybierają się też Węgrzy – zamiar głosowania w tegorocznych wyborach do PE deklaruje 65 proc. respondentów wobec 50 proc. chętnych w 2019 roku (faktyczna frekwencja w ostatnich wyborach wyniosła 43,48 proc.).
W Polsce zamiar głosowania w tegorocznych wyborach do PE wyraża 63 proc. respondentów – o 11 proc. więcej niż w 2019 roku. Faktyczna frekwencja w wyborach do PE w 2019 roku była jednak niższa od deklarowanej – wyniosła nad Wisłą 45,68 proc.
Najmniej zmobilizowani do głosowania są wyborcy w takich krajach jak wspomniane już Czechy, a także Bułgaria, Słowacja, Słowenia, Litwa, Francja oraz Estonia. Chęć głosowania w wyborach do PE deklaruje tu mniej niż 50 proc. respondentów. Jak widać, poza Francją, problem ten dotyczy przede wszystkim krajów, które do UE weszły podczas ostatnich fali rozszerzenia.
„Lepiej być w Unii!” – napisał premier Donald Tusk na platformie X w dzień obchodów 20. rocznicy wejścia Polski do UE.
„Pamiętajmy dziś o tych, którzy odważnie i z wyobraźnią zaczęli naszą drogę do Unii. O Lechu Wałęsie i premierach Mazowieckim, Bieleckim i Suchockiej. Wielkie dzięki!” – napisał na platformie X premier Donald Tusk w środę 1 maja, czyli w 20. rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej.
Dodał, że „tych, którzy psuli i psują, a dzisiaj przed kamerami stroją dumne miny” nie będzie wspominał. „Szkoda święta” – skomentował premier.
W ten sposób odniósł się do dość zaskakującego, bo niezwykle proeuropejskiego przemówienia, które prezydent wygłosił w środę rano.
W drugim wpisie premier podkreślił też, że „lepiej być w UE”. I podał przykład: „kiedy my świętujemy 20 lat w Unii, w Wielkiej Brytanii toczy się ostra debata wywołana prognozą Banku Światowego, zgodnie z którą dochód na głowę będzie w 2025 wyższy w Polsce niż w UK”.
Tusk złożył też obietnicę nieco w stylu PiS: że na 25. rocznicę wejścia do UE Polacy będą zamożniejsi od Brytyjczyków. „Lepiej być w Unii!” – napisał.
Już nie „wyimaginowana wspólnota, z której niewiele dla Polski wynika”, a „wielka, europejska wspólnota wolności”, do której dołączenie spowodowało w Polsce „ogromne zmiany”. Andrzej Duda zmienił swoje podejście do UE o 180 stopni.
„Cieszę się ogromnie, że możemy dzisiaj radować się z tej dwudziestej rocznicy naszego członkostwa w Unii Europejskiej (…). Jak patrzymy dzisiaj, z perspektywy tych 20 lat, na naszą obecność w Unii, to z całą pewnością możemy powiedzieć jedno: to był i to jest bardzo dobry czas dla Polski” – powiedział prezydent Andrzej Duda w środę 1 maja, podczas porannego wystąpienia w ogrodach Pałacu Prezydenckiego z okazji 20. rocznicy przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Duda podkreślił, że to „bardzo ważny i symboliczny dzień”, a Unię Europejską określił „wielką, europejską wspólnotą wolności”: wolności przemieszczania się, działalności gospodarczej, wolności wyboru miejsca pracy.
Dodał, że wejście do UE, czyli „faktyczne, polityczne uczynienie Polski częścią dynamicznie rozwijającego się, wolnego, demokratycznego Zachodu” było „marzeniem wielu pokoleń Polaków” i spowodowało „ogromne zmiany w naszym kraju”: poczuliśmy się częścią „wielkiej, światowej wspólnoty wolności”, a także weszliśmy w okres „niezwykle dynamicznego rozwoju gospodarczego naszego kraju”.
„Z całą mocą chcę dzisiaj podkreślić, że to wielka zasługa nie tylko samej Unii Europejskiej i naszego członkostwa w niej, nie tylko funduszy europejskich, które otrzymywaliśmy (…), ale to przede wszystkim zasługa wielkiego wysiłku, mądrości, inteligencji i wspaniałej postawy naszych rodaków – tych, którzy byli odpowiedzialni za przygotowanie tego procesu wydawania środków europejskich, (…), tak, aby one rzeczywiście służyły rozwojowi Polski” – chwalił prezydent.
Dodał, że dzięki środkom z UE w naszym kraju zrealizowano „mnóstwo inwestycji”, co jest dzisiaj „naszym wielkim pożytkiem, wielkim benefitem i we wspaniały sposób rozwija Polskę”.
„Dziękuję wszystkim, którzy przez te 20 lat przyczynili się do tego, że dzisiaj możemy z dumą patrzeć na rozwój Polski (…), polskiej infrastruktury. Możemy mówić: to, co zostało nam przekazane, aby rozwijać Polskę, a tym samym Unię Europejską (…), wykorzystaliśmy dobrze. Jesteśmy dzisiaj – w pełnym tego słowa znaczeniu – częścią dynamicznie rozwijającej się europejskiej wspólnoty” – mówił Duda.
Przemówienie Dudy było niezwykle entuzjastyczne i proeuropejskie, co stanowi pewne zaskoczenie. Jeszcze w 2018 roku, podczas przemówienia w Leżajsku, prezydent określił Unię Europejską mianem „wyimaginowanej wspólnoty, z której dla Polski niewiele wynika”.
Prezydent nie omieszkał też wbić szpili premierowi Donaldowi Tuskowi. Duda podkreślił, że jeszcze w 2019 roku, 15. rocznicę wejścia Polski do UE celebrował wspólnie z premierem Mateuszem Morawieckim, aby podkreślić „jedność działania Polski w obszarze rozwoju, a także (...) naszej obecności w tej wielkiej europejskiej, międzynarodowej wspólnocie”. Tusk miał dostać podobne zaproszenie w tym roku, ale nie skorzystał.
„Wierzę, że naszą politykę dalszego uczestnictwa w Unii Europejskiej będziemy z powodzeniem rozwijali razem (...). Polska dziś bardzo potrzebuje jedności. Jest ona ważna dla umacniania i poczucia bezpieczeństwa w naszym kraju, prowadzenia jednolitej i mądrej polityki, jak również pokazywania partnerstwa i wspólnego działania, naszym partnerom zewnętrznym” – mówił Duda, podkreślając jednocześnie, że na mocy tzw. ustawy kompetencyjnej, wiele ważnych decyzji dotyczących m.in. obsadzania wysokich stanowisk w UE, w tym wyboru polskiego komisarza, może zapaść tylko przy jego aprobacie.
Prezydent podkreślił też, że już niebawem, w styczniu 2025 roku, rozpoczyna się polska prezydencja w UE. Wskazał jej cztery główne cele:
„Priorytety stanowią fundament, ale chciałbym, aby były w sposób należyty podkreślone. Dlatego powinniśmy zorganizować w Polsce – dla podkreślenia wagi najważniejszych elementów rozwoju Europy na przyszłość – dwa Szczyty Europejskie: Unia Europejska – Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska – Ukraina” – zaproponował prezydent.
W nocy z wtorku na środę nowojorska policja przeprowadziła akcję rozbicia propalestyńskich protestów w budynku Uniwersytetu Columbia oraz City College. Doszło do starć, dziesiątki osób zostały aresztowane, a miasteczka namiotowe zlikwidowane.
Jak donosi New York Times, oddziały szturmowe policji dostały się do okupowanego budynku Hamillton Hall na Uniwersytecie Columbia na Manhattanie po drabinie przez okno. Zlikwidowano miasteczko namiotowe, a z budynku wyprowadzono kilkadziesiąt osób, które około 20 godzin wcześniej wdarły się do środka i zabarykadowały. Nie obeszło się bez starć – protestujący stawili opór policji.
Akcja rozbicia propalestyńskich protestów na Uniwersytecie Columbia została przeprowadzona na wniosek władz uczelni.
Podobną akcję przeprowadzono na uniwersytecie City College w nowojorskiej dzielnicy Harlem, który podobnie jak Columbia, był okupowany. Tu także w nocy z wtorku na środę rozbito protest i aresztowano protestujących.
Władze Uniwersytetu w Kalifornii po raz pierwszy ogłosiły, że propalestyńskie protesty i miasteczko namiotowe rozbite na terenie kampusu są nielegalne i wezwały do natychmiastowego opuszczenia terenu przez demonstrantów. Tu także może dość do prób rozbicia protestu, ponieważ organizatorzy już zadeklarowali, że nie zamierzają go kończyć.
Propalestyńskie protesty na amerykańskich uniwersytetach trwają od ponad dwóch tygodni. Studenci domagają się, by amerykański rząd potępił działania Izraela w Strefie Gazy i wezwał do zawieszenia broni. Zaczęło się od pokojowych demonstracji, ale protesty rozgorzały po tym, jak na wniosek władz uczelni policja przeprowadziła akcje aresztowań protestujących.
Protesty poparła m.in. część wykładowców akademickich.
Aż trzy postępowania toczą się w prokuraturze w sprawie nieprawidłowości w Orlenie. Rząd zapowiada zmiany w KPO oraz w świadczeniach dla obywateli Ukrainy.
W środę w ciągu dnia prokurator Krajowy Dariusz Korneluk poinformował, że śledczy prowadzą trzy główne postępowania:
Po dzisiejszym posiedzeniu rządu podczas wspólnej konferencji prasowej ministrowie Władysław Kosiniak-Kamysz, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz oraz Andrzej Domański ogłaszali najważniejsze decyzje i zmiany. Wśród nich znalazła się zapowiedź wycofania się z podatku od aut spalinowych, przewidzianego w KPO, a także zmianach w dostępności świadczenia 800 plus dla rodzin ukraińskich, które będą musiały udokumentować fakt, że rzeczywiście przebywają na terytorium RP.
Jest śledztwo w sprawie agentów CBA, którzy mieli w nagrodę pojechać do domu publicznego w Wiedniu. Zawiadomienie dotyczy wydarzeń z 2009 roku, o których kilka miesięcy temu opowiadał publicznie Tomasz Kaczmarek. Były agent twierdzi, że zawiózł osobiście dwóch funkcjonariuszy CBA do Wiednia, gdzie opłacił im z funduszu operacyjnego alkohol, jedzenie i wizytę w domu publicznym.
Po miesiącach spadków i osiągnięciu poziomu 2 proc. w marcu, inflacja znów poszła do góry. W kwietniu, w stosunku do tego samego miesiąca poprzedniego roku, ceny wzrosły o 2,4 proc.
Wszystko wskazuje na to, że Ochojskiej, która była ważnym głosem domagającym się humanitarnego traktowania osób przekraczających granice Unii, nie będzie w przyszłym Parlamencie Europejskim
Rok temu radni Warszawy odrzucili pomysł zakazu sprzedaży alkoholu po godz. 22. Jednak urząd miasta śladem innych polskich miast rozważa, czy by takiego rozwiązania nie wprowadzić i proponuje konsultacje społeczne.
Konsultacje w sprawie ograniczenia nocnej sprzedaży alkoholu mają się rozpocząć w poniedziałek 6 maja 2024 roku. Mieszkańcy Warszawy będą mieli dwa miesiące, by się w tej sprawie wypowiedzieć.
Na 16 maja 2024 zostało zaplanowane wysłuchanie publiczne dotyczące projektów aborcyjnych. Zgodnie z regulaminem Sejmu termin zgłoszeń mija 6 maja, dzień po majówce. A zgłoszenie trzeba zanieść osobiście do biura podawczego Sejmu lub wysłać pocztą. Na razie zgłosiło się sześć osób, w tym Kaja Godek i inne osoby z jej fundacji.