Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Firmy outsourcingowe wciąż mają ważne umowy z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, żadna nie została wypowiedziana. Wszystko, co robi rząd PiS-u jest kłamstwem” – mówił poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński, powołując się na dokumenty z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Rządzący obiecali wypowiedzenie umów z firmami faktycznie handlującymi wizami do Polski dwa tygodnie temu.
„Po tym, jak minister Rau zapowiedział, że wypowiada wszystkie umowy w rządzie zaczęły się toczyć rozmowy, czy w ogóle można je wypowiedzieć. Trwa ping-pong z placówkami dyplomatycznymi, ale faktycznie robi się wszystko, by tych umów nie wypowiadać” – mówił Kierwiński.
„Dlaczego w tej sprawie państwo PiS jest tak nieudolne, dlaczego to robią, kogo oni kryją?” – pytał retorycznie polityk opozycji.
Największa grupa respondentów winą za aferę wizową obarcza cały obóz rządzący – wynika z sondażu IBRIS dla RMF FM i „Rzeczpospolitej”. W ten sposób odpowiedziało 48,6 proc. zapytanych przez pracownię. W drugiej kolejności wskazują oni na Ministerstwo Spraw Zagranicznych (11,2 proc.) Ponad jedna dziesiąta respondentów (11,4 proc.) w ogóle nie słyszała o tej sprawie.
Przeczytaj także:
„Rafał, bo jesteśmy po imieniu, udzielił już wywiadu w którym mówił, że nie aspiruje do funkcji premiera. Po co o tym gadać w związku z tym?” – mówił Włodzimierz Czarzasty w Polsacie News, komentując słowa Jarosława Kaczyńskiego o możliwej „podmianie” Donalda Tuska na Rafała Trzaskowskiego jako kandydata na premiera Koalicji Obywatelskiej.
„Wszyscy liderzy opozycji powinni stanąć na jednej scenie, dać ludziom nadzieję, że będzie w Polsce lepiej. Walczę o to, póki ta walka się nie skończy, nie będę się wypowiedział. Mówię o tym o dwóch miesięcy – wszędzie, gdzie jestem, ludzie mówią jedną rzecz: chcemy was zobaczyć na jednej scenie. I proszę o to” – mówił lider Nowej Lewicy w Polsacie News. Mówił również o polityce migracyjnej, a raczej „jej braku”, a także o skandalicznym tonie, w jakim toczy się debata na temat migracji w Polsce.
Rodzina Mateusza Morawieckiego obracała w ostatnich latach majątkiem wartym 120 mln złotych, a na nieruchomościach zarobiła w ciągu trzech lat 21 mln. O sprawie pisze Onet.
Działki i lokale Morawieckiego formalnie należą do jego żony, Iwony Morawieckiej, na mocy spisanej wcześniej umowy o podziale majątku. Dzięki niej premier chciał uniknąć ujawnienia wartości swoich nieruchomości – zauważają dziennikarze Onetu. Z ich informacji wynika, że na żonę premiera przeszło wiele wartościowych działek i budynków: między innymi kilkupiętrowy lokal niedaleko centrum Wrocławia, apartament przy ulicy Trawowej we Wrocławiu i 5 hektarów terenu rolnego w Żernikach pod stolicą Dolnego Śląska.
Łącznie w posiadaniu Morawieckich w ciągu ostatnich lat miał o być 120 hektarów gruntów, w części już sprzedanych. Szacunki dziennikarzy mówią, że rodzina zarobiła na tym 21 mln złotych. Jeden z tropów wskazuje na przekazanie jednego z mieszkań cudzoziemcowi. „Za 31-metrowy lokal składający się z pokoju z kuchnią 400 tys. zł płaci żonie szefa rządu niejaki Gustavo V. Według aktu notarialnego to urodzony w Wenezueli obywatel Włoch. Sprzedaż nieruchomości cudzoziemcom z UE jest zgodna z prawem, ale PiS krytykuje poprzednie rządy, które się na to zgodziły” – czytamy w artykule.
O tym, że działki Morawieckiego przekazane żonie mogą być problemem dla premiera pisaliśmy już w OKO.press. W 2019 roku okazało się, że kupiona przez Morawieckich prawie dwie dekady wcześniej działka pod Wrocławiem może być warta 70 mln złotych. Iwona Morawiecka twierdzi, że usłyszała o niej od „znajomego, który zajmuje się pośrednictwem”, ale w 2006 r. Morawiecki zeznawał, że „cynk” dostał od zaprzyjaźnionego kardynała Henryka Gulbinowicza.
Przeczytaj także:
Od kilku dni politycy PiS, a za nimi TVP powtarzają absurdalną opowieść, że Donald Tusk chciał rozbioru Polski
„Mieszkańcom Białegostoku, Lublina czy Rzeszowa groził los znany z Buczy, Irpienia i Mariupola” – oznajmiają „Wiadomości” TVP z 25 września 2023. Pokazują zdjęcia z ukraińskich miast, gdzie odkryto rosyjskie zbrodnie. Te zdjęcia to przerywnik w materiale na temat planu obrony Polski z 2011, który niedawno wykorzystał w kampanijnym spocie Mariusz Błaszczak, minister obrony.
Sekundy po tym, jak zobaczyli te zdjęcia, widzowie usłyszą, że Polskę podzieliłby „nowy berliński mur”. „Na wschodzie ruski mir, na zachodzie – niemieckie porządki” – mówi lektor. I w tym momencie widzimy Donalda Tuska.
Twórcą tego materiału jest Konrad Wąż.
Propagandowa karuzela „Wiadomości” TVP kręci się szybko, a przeszłość miesza się z teraźniejszością. I w związku z tym widz, który nie ma dodatkowych informacji (a jeśli ogląda tylko TVP, to ich mieć nie będzie), łatwo może pomyśleć, że Tusk tu i teraz chciałby do Polski wprowadzić Rosjan, żeby gwałcili polskie kobiety i dzieci wbijali na pal.
Przypomnijmy to, czego „Wiadomości” nie mówią.
Chodzi w tym wszystkim o ujawniony w spocie Błaszczaka „Plan użycia sił zbrojnych RP Warta 01101”. Czego nie dowiecie się z „Wiadomości”?
To dokument wykonawczy do „Strategii Bezpieczeństwa Narodowego” z 2007 roku. Strategię tę zatwierdził prezydent Lech Kaczyński na wniosek premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Jak zwraca uwagę w wp.pl Marcin Ogdowski, były korespondent wojenny:
„Prezydent RP zatwierdził «Strategię…» 13 listopada 2007 roku. Polska była wówczas tuż po wyborach, które PiS przegrało, oddając władzę koalicji PO-PSL. Tyle że rząd Donalda Tuska powołano 24 listopada 2007 roku, prezydent Kaczyński podpisywał więc dokument przedłożony mu przez «stary» rząd. Dlatego na wniosku widnieje podpis Prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego”.
Plan zakładający rzekomo oddanie połowy Polski Rosjanom analizował w OKO.press Michał Piekarski, ekspert zajmujący się problematyką bezpieczeństwa narodowego.
„Ujawnione fragmenty planu nie wskazują, aby istniał zamiar oddania wschodniej Polski bez walki – tym bardziej że jest to prawdopodobnie tylko jeden z przygotowanych wariantów obrony państwa”.
Przeczytaj także:
W „Wiadomościach” nie zabrakło też kącika rozrywkowego. „Niemcy schodzą na psy” – głosi „pasek”. To materiał o wydarzeniu z Berlina sprzed kilku dni.
Ekscytowały się nim tabloidy w wielu krajach – od Stanów Zjednoczonych po Indie.
Chodzi o grupę tysiąca osób, które uważają, że są psami. Kilka dni temu zgromadzili się w centrum stolicy Niemiec i wyli do księżyca. Dla „Wiadomości” to przesądzający dowód upadku państwa niemieckiego.
Od ludzi-psów „Wiadomości” płynnie przechodzą do genderu. „Płeć jest tym, z czym się identyfikujesz” – pada wyrwane z kontekstu zdanie. „Niemiecki rząd problemu zdaje się nie dostrzegać” – mówią „Wiadomości”. Zdaje się, że chodzi o problem z istnieniem ludzi, którzy uważają, że są psami.
W poniedziałkowych „Wiadomościach” pojawił się też wątek afery wizowej (którą program TVP nazywa „skandalem wizowym”) i kontroli na granicy z Niemcami.
„Słowa [kanclerza Olafa] Scholza to klasyczne obarczanie swoją winą innych. Odwrócenie uwagi od roli Niemiec w kwestii kryzysu migracyjnego” – oznajmiają „Wiadomości”.
Według cytowanego przez „Wiadomości” Roberta Gontarza, kandydata PiS, Scholz zapowiedział kontrole na granicach z Polską, bo „Donald Tusk próbuje dopchać się do władzy”. Jeśli się zastanawiacie, czy padły słowa „für Deutschland”, spieszymy z odpowiedzą: padły.