Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Czy głos kobiet może przeważyć w wyborach 15 października?
„Wiemy, że statystycznie przeważają one w strukturze społecznej, a więc dysponują większą siłą głosu. Wiemy też jednak, że kobiety mniej interesują się polityką i mniej także zainteresowane są udziałem w głosowaniu” – piszą we wstępie do raportu „Siła głosu kobiet. Jak będą wybierać Polki?” autorzy i autorka: Anna Materska-Sosnowska, Edwin Bendyk i Szymon Gutkowski.
W raporcie przypominają: to walka o prawa kobiet była przyczyną masowych protestów w 2016 i 2020 roku. Czy energia z tamtych dni przełoży się na polityczne wybory 15 października? Jak kobiety podejmują polityczne decyzje?
Główne wnioski z badania brzmią:
Raport został opracowany na podstawie trzech badań: trzech sondaży ilościowych z ponadstandardową próbą reprezentatywną (między 1,7 tys. a 3 tys. osób) i badania jakościowego na grupie 16 par, gdzie kobieta jest niezdecydowana, na którą partię odda głos, ale skłania się ku opozycji, a mężczyzna chce głosować na Konfederację lub Prawo i Sprawiedliwość.
Z pełnym raportem można zapoznać się tutaj.
„Dzisiaj jesteśmy na poziomie około 11, nawet 12 procent. Chcemy na tej ostatniej prostej przyspieszyć z paroma jeszcze elementami tak, żeby nasz wynik zmieścił się między 12 a 15 procent” – mówił dziś rano w TVN24 lider Polski 2050 Szymon Hołownia.
Pytany, dlaczego Trzecia Droga, koalicja PSL i Polski 2050, nie osiąga 20 proc. w sondażach, wskazał na dwie przyczyny: polaryzację między PiS i PO, a także na to, że nowa koalicja musi włożyć sporo wysiłku w to, by pokazać wyborcom, czym w rzeczywistości jest.
Hołownia podkreśla też, że w ewentualnym rządzie dzisiejszej opozycji Trzecia Droga nie będzie tylko przystawką.
„Myśmy bardzo jasno zaznaczyli swoją podmiotowość i swoją autonomię. Ja też przecież jasno powiedziałem: szanuję, będziemy razem robić rząd, ale nie jesteśmy ”rezerwuarem narządów„ dla Platformy Obywatelskiej. Jesteśmy zupełnie nową propozycją i będziemy w tym rządzie aktywnym partnerem”.
„Od początku wejścia do polityki nie ukrywam, że chciałabym przejąć resort edukacji. Oczywiście przed wyborami nie można dzielić skóry na niedźwiedziu, wszystko zależy od wyborców. Natomiast tak — chciałabym zająć się polską szkołą, chciałabym zająć się oświatą. Chciałabym zająć się także szkolnictwem wyższym, bo ono także jest niedofinansowane. Tam także mamy kryzys kadrowy” – mówiła w czwartek rano posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
Zdaniem posłanki pierwszą decyzją nowej szefowej Ministerstwa Edukacji powinny być podwyżki dla nauczycieli.
„Bo bez nauczycieli nie będzie edukacji. To trzeba zrobić natychmiast. Ale to oczywiście nie koniec, mamy epidemię kryzysu zdrowia psychicznego wśród dzieci i młodzieży, dlatego oprócz nauczycieli do szkół trzeba wprowadzić wykwalifikowanych specjalistów z zakresu psychologii”.
Lewica w sondażach otrzymuje około 10 proc. wskazań. Liderzy formacji deklarują, że są gotowi do współrządzenia razem z dwoma innymi formacjami dzisiejszej opozycji — Koalicją Obywatelską i Trzecią Drogą. Sondaże wskazują, że jeśli opozycja chce odsunąć PiS od władzy, niemal na pewno konieczna będzie koalicja tych trzech komitetów.
Dziemianowicz-Bąk jest jedynką Lewicy w okręgu numer 26 (Gdynia).
Kandydatka Konfederacji w okręgu krakowskim (numer 13 na liście) Samuela Torkowska została zapytana, kto jej zdaniem powinien wygrać wojnę, którą Rosja wypowiedziała Ukrainie. Torkowska odmówiła odpowiedzi na to pytanie, zasłaniała się tym, że jest to „niepoprawne politycznie”.
Ale nie zakończyła na tym. „Nawet w samej partii zdania są podzielone” – przekonywała – „Konfederacja składa się z trzech składowych, które są od siebie różne, więc jak może być jedna linia”.
Dzięki chwili szczerości Torkowskiej dowiadujemy się, jakie poglądy na temat rosyjskiej agresji na Ukrainę panują w Konfederacji. Sama kandydatka przekonywała w rozmowie:
„Myśli pan, że Ukraina ma jakiekolwiek szanse z Rosją? Przecież Rosja nie wykorzystała nawet 15 proc. swojej siły”.
I przekonywała: im szybciej wojna się skończy, tym lepiej. A „każdy karabin wysłany na Ukrainę pcha tych ludzi do wojny”. Czyli: nie należy już wspierać Ukrainy w walce z Rosją. W ten sposób ostatecznie odpowiedziała na zadane początkowo pytanie, na które odpowiadać nie chciała, i de facto opowiedziała się za Rosją.
Nowy dzień, nowa manipulacja.
Dzisiejszy spot PiS, opublikowany rano w mediach społecznościowych, rozpoczyna się od słów przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen:
„Powinniśmy słuchać głosów wewnątrz naszej Unii. Polski i krajów bałtyckich. Powinniśmy słuchać naszych polskich i bałtyckich przyjaciół. Oni mówili nam przez lata”.
Niestety cytat urywa się po trzecim zdaniu, i ze spotu nie dowiadujemy się, co Polska i kraje bałtyckie mówiły przez lata. Spot dotyczy pytań referendalnych. Dalej mamy wiele różnych wypowiedzi zagranicznych polityków, osobistości i mediów, wszystkie w jednym tonie: Polska jest wspaniała i świetnie radzi sobie z wszelkimi problemami.
Na tej podstawie spot stawia tezę: Polski rząd ma rację w sprawie migracji, a Europa przyzna nam tutaj rację dopiero po czasie.
Tymczasem początkowy cytat z Ursuli von der Leyen dotyczył czegoś zupełnie innego. Pochodzi z corocznego orędzia o stanie Unii i chodziło w nim o stosunek do Rosji. Dalsza część cytatu brzmi: „Głosy te mówiły nam od lat, że Putin się nie zatrzyma. W państwach tych podejmowano stosowne działania”.
Warto jeszcze dodać, że spór na temat migracji na linii rząd PiS-Unia Europejska również jest przejaskrawiony. I Unia i rząd PiS są za ochroną zewnętrznych granic. We wszystkich krajach granicznych służby graniczne dopuszczają się niehumanitarnego traktowania uchodźców, bijących do bram Europy. Główna różnica polega na tym, że UE głośno mówi o potrzebie humanitarnego podejścia, rząd PiS natomiast z humanitaryzmu nic sobie nie robi. A z uchodźcy są dla PiS źródłem kolejnych spotów i wypowiedzi, którymi za pomocą rasistowskich kalk straszyć własny elektorat, by 15 października pojawił się przy urnach wyborczych.