Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Nie ma co liczyć na to, że uda się nam pozyskać sojuszników. Ale z exposé nie rezygnujemy”- mówią w rozmowie z Wirtualną Polską politycy PiS. Dziś (11.11) Prawo i Sprawiedliwość spotyka się w Krakowie, gdzie będzie rozmawiać o planie na najbliższe tygodnie.
WP dowiedziała się, że Morawiecki planuje nie tylko wygłosić exposé, ale również przedstawić kandydatów i kandydatki na ministrów. Ma to nastąpić 24 lub 27 listopada. „Nie chce sprawiać wrażenia, że nie walczył”- mówią politycy PiS.
Te osoby, które zostaną wyznaczone na ministrów, mają być później odpowiedzialne za przygotowywanie projektów ustaw i punktowanie rządu Tuska. „Odsunięci mają zostać niektórzy dotychczasowi ministrowie, którzy – jak słyszymy – nie zostaną nawet przedstawieni prezydentowi jako kandydaci na ministrów. Wśród nich ma być m.in. szef MSZ Zbigniew Rau czy minister klimatu Anna Moskwa” – pisze WP.
W PiS po przejęciu władzy przez partie opozycji demokratycznej mają powstać dwa zespoły. Pierwszym będzie kierował Morawiecki i ma zajmować się budowaniem „konstruktywnej alternatywy programowej i personalnej” dla nowego rządu. Drugi – pod kierownictwem Jacka Sasina – ma „wytykać wszystkie błędy i potknięcia” nowego premiera.
Cały ten plan – łącznie z wygłoszeniem exposé – ma być fundamentem pod kampanię przed wyborami samorządowymi i europejskimi. Jeden z polityków powiedział WP: „My już myślimy o przyszłym roku. I nie zamierzamy kapitulować”.
Donald Tusk w nagraniu z okazji Święta Niepodległości, które opublikował w swoich mediach społecznościowych, mówi:
"»Odrzućmy wszystko, co nas dzieli i bierzmy wszystko, co nas łączy, w pracy i w walce o wolność i niepodległość« – te słowa Władysława Andersa brzmią dziś aktualnie. Naród łączy nas w jedno, jest świętością, do której mamy prawo i nikt tego prawa nie może nam odbierać.
Jeśli ktoś używa słowa naród, by dzielić i siać nienawiść, występuje przeciw narodowi.
Jeśli chce nim zasłonić nieprawość czy zwykłe złodziejstwo, popełnia świętokradztwo.
Dziś naród świętuje niepodległość, cały naród, cała Polska. 11 listopada mówimy: my naród jesteśmy jednością, my wielki naród polski świętujemy rzecz najważniejszą: niepodległą rzeczpospolitą. Moi drodzy, świętujmy i cieszmy się, że żyjemy w wolnej Polsce".
PiS nie weźmie udziału w Marszu Niepodległości w Warszawie 11 listopada. Zorganizował dzień wcześniej swój własny Marsz Pamięci, w rocznicę przyjazdu Piłsudskiego do Warszawy 10 listopada 1918 r. Połączył to sprytnie z miesięcznica smoleńską
„Kiedyś byłem przekonany, że jesteśmy niepodlegli, choć są ograniczenia wynikające z członkostwa w UE, przyjęte dla uzyskiwania pewnych korzyści. 105 lat po wydarzeniach z 1918 roku muszę mówić o tym, co dziś. Nie będę mówił o tym wszystkim, co wiąże się z 15 października, z perspektywa, chociaż jeszcze niepewnością, przejęcia władzy przez obóz, który chce przywrócić i to można potraktować za symbol, wysokie emerytury esbekom, czyli dawać przywileje tym, którzy terroryzowali Polskę” — mówił wieczorem 10 listopada Jarosław Kaczyński pod pomnikiem Piłsudskiego na pl. Piłsudskiego.
„Jest już przygotowany konkretny plan, którego wprowadzenie w życie przez UE prowadziłoby do pozbawienia nas niepodległości, suwerenności, anihilacji polskiego państwa. To realizacja planu likwidacji naszej niepodległości. Już za rok albo dwa”.
„To, o czym muszę dziś powiedzieć, to konieczność wielkiego wysiłku, konsolidacji naszego narodu, by ten proces zatrzymać. My Polacy chcemy być wolni, niepodlegli! Nie chcemy podlegać Niemcom, bo to jest w istocie plan niemiecki, zawarty w umie koalicyjnej niemieckiego rządu. (…) Nie możemy się na to zgodzić”
I dalej: – „Musimy walczyć, możemy tę walkę wygrać. Wygramy ją, gdy będziemy zdeterminowani. Nie możemy być pokoleniem, które skapituluje. Czeka nas pewnie twarda walka, bo przecież ci, którzy dziś chcą przejąć władzę, którzy zawarli porozumienie, chociaż nie ośmieli się tego punktu w porozumieniu zawrzeć (…), otóż ci ludzie z całą pewnością będą dążyli do realizacji tego planu, bo na czele tej koalicji stoi partia nie polska, a niemiecka, zewnętrzna”.
PiS oficjalnie nie będzie brał udziału w Marszu Niepodległości 11 listopada w Warszawie. Zorganizował swoje własne obchody 10 listopada, połączone z miesięcznicą smoleńską.
Reporter „Wyborczej” podszedł po uroczystościach do Piotra Glińskiego i zapytał, czy po zmianie władzy marsze w miesięcznice katastrofy smoleńskiej będą kontynuowane. „Jakiej zmianie władzy?” – odpowiedział Gliński.
W związku z obchodami zorganizowanymi przez PiS policja wyłączyła z ruchu spory odcinek Krakowskiego Przedmieścia, blokowała też ruch pieszych.
Robert Kowalski z OKO.press przygotował jak co miesiąc relację wideo z miesięcznicy smoleńskiej:
Podpisywali, ale się nie cieszyli? Według wypowiedzi polityków opozycji umowa koalicyjna jest dokumentem pełnym kompromisów, ale ważnym krokiem do przodu. Brakuje w nim jednak jednej ważnej deklaracji.
Umowa koalicyjna podpisana, czas na odkorkowanie szampana? Na twarzach polityków podpisujących się pod dokumentem można było wyczytać bardziej ulgę i zgodę na kompromis wypracowywany przez niemal miesiąc. Po opublikowaniu treści umowy zaczęły padać pytania o plany koalicji: przede wszystkim o to, co stało się z prawami kobiet.
Jakie są najważniejsze punkty umowy koalicyjnej? Wśród nich można wymienić:
Pełny tekst umowy można sprawdzić między innymi pod tym adresem.
Po publikacji tekstu umowy wielu komentatorów zwróciło uwagę na brak konkretów – w tym te dotyczące kwot zarezerwowanych na poszczególne cele projektowanej koalicji. Syngetariusze umowy przekonywali jednak, że strony porozumienia osiągnęły sukces – choć nie był on łatwy.
„Umowa bardzo szerokiego kompromisu, w kompromisie jest tak, że nikt nie jest do końca zadowolony” – nie krył Włodzimierz Czarzasty, lider Nowej Lewicy. „Ale są rzeczy najważniejsze teraz w Polsce. To jest zrealizowanie Polski, która będzie Polską tolerancyjną, otwartą, praworządną odpowiedzialną, która będzie miała silne miejsce w Europie.”
Koalicja partii paktu senackiego w swojej umowie nie zawarła postulatu Koalicji Obywatelskiej i Lewicy o umożliwieniu przerywania ciąży do jej 12 tygodnia. To standard w wielu krajach Europy, który w Polsce najprawdopodobniej spotka się ze sprzeciwem większości parlamentarzystów – mimo że projekt ustawy w tej sprawie może trafić pod głosowanie. Zapowiadali to posłowie Lewicy. Postulat „12 tygodnia” rozbił się o sprzeciw Trzeciej Drogi.
„Nasi koalicjanci mają jasne zdanie. Pewnie będą pracować nad swoim projektem ustawy. Stoimy na stanowisku, że po przywróceniu stanu sprzed wyroku TK należy przeprowadzić referendum. Jeśli Lewica złoży taki projekt (dopuszczenia aborcji bez ograniczeń do 12 tygodnia – przyp. aut.), co zapowiadał pan Biedroń, to w Polsce 2050 też będą osoby, które go poprą. Umówiliśmy się w Trzeciej Drodze, że w sprawach światopoglądowych nie ma dyscypliny. Ja będę głosował przeciwko, ale są posłanki w Polsce 2050, które takie rozwiązanie poprą. Sala sejmowa zdecyduje” – mówił lider Polski 2050 Szymon Hołownia.
Tuż przed podpisaniem umowy koalicyjnej w mediach społecznościowych pojawiły się plotki o odstąpieniu partii Razem od uczestnictwa w rządzie. Potwierdziło się to niedługo później. Ugrupowanie miało szansę na objęcie ministerialnych stanowisk, jednak odmówiło przez brak gwarancji finansowych dla swoich propozycji. Partia mimo to poprze rząd Donalda Tuska w głosowaniu o wotum zaufania i pozostanie w klubie parlamentarną z Nową Lewicą (kiedyś SLD i Wiosna), która przejmie rządowe stanowiska.
„Nie mogę objąć stanowiska wiedząc, że nie dowiozę swoich obietnic” – wyjaśniał lider Razem Adrian Zandberg. Kluczowe miały być rozbieżności w sprawie finansowania nauki i szkolnictwa wyższego, jednego procenta PKB przeznaczonego na budownictwo mieszkaniowe i 8 proc. PKB na ochronę zdrowia. – „Razem nie wyśle swoich polityków do Rady Ministrów i Razem nie wejdzie do rządu, ale wesprzemy jego powołanie i wotum zaufania. Uważamy, że ta zmiana powinna nadejść szybko” – mówił Zandberg.
W umowie koalicyjnej znalazł się postulat ważny szczególnie z punktu widzenia organizacji osób LGBT+.
Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica uzgodniły, że jednym z priorytetów nowego rządu będzie ochrona osób LGBT+ przed nienawiścią.
Z takim postulatem do polityczek dotychczasowej opozycji wyszła delegacja organizacji społecznych. „Po ośmiu latach rządów PiS jesteśmy straumatyzowani. Nie wyobrażam sobie narodowej debaty o związkach partnerskich, gdy TVP szczuje na nas co 40 minut, na ulicę wyjeżdżają homofobusy, a prawicowe organizacje mają miliony, żeby nas atakować” – tłumaczył OKO.press Bart Staszewski z Fundacji „Basta”.
Punkt siódmy umowy koalicyjnej brzmi dokładnie tak: „Wszyscy jesteśmy równi, a orientacja seksualna i płeć nie może być powodem dyskryminacji. Walka z mową i czynami z nienawiści będzie naszym priorytetem. Znowelizujemy kodeks karny tak, aby mowa nienawiści ze względu na orientację seksualną i płeć była ścigana z urzędu”.
W umowie nie znalazły się gwarancje dotyczące życia rodzinnego osób nieheteronormatywnych. Jak słyszmy, kompleksowa ustawa o związkach partnerskich to zadanie na najbliższą kadencję. Takie rozwiązanie za „standard cywilizacyjny” uważają politycy KO, Lewicy, Polski 2050 i część polityków PSL. Niestety ten standard coraz bardziej musimy gonić, bo Polska znajduje się dziś w „elitarnym” gronie pięciu europejskich państw, które w żaden sposób nie rozpoznają związków osób LGBT+.
„W ostatnim momencie, gdy Egipcjanin siedział już w samolocie, aktywiści zdobyli dla niego interim measure wstrzymujący jego deportację. Nie został wydalony do kraju, z którego – w obawie o swoje zdrowie i życie – uciekł” – pisze na naszych łamach Krzysztof Boczek, opisując nieudaną próbę deportację szykanowanego w swoim kraju Egipcjanina z Polski.
O kłopotach na Wiśle, przypominających nam o odrzańskim kryzysie na Odrze, przeczytamy w artykule Katarzyny Kojzar: „Chcemy kolejnej katastrofy takiej, jak na Odrze? Możemy ją mieć. Eksperci sprawdzili, jak elektrownie wpływają na nasze rzeki. Okazuje się, że nie tylko przyczyniają się do śmierci ryb, ale również ogrzewają wodę i mogą doprowadzić do jej niedoborów” – pisze nasza autorka.
Aktywistki walczące o prawa kobiet zdecydowanie reagują na brak deklaracji o legalizacji zabiegu przerywania ciąży do 12. tygodnia
W umowie koalicyjnej nie znalazła się obietnica wprowadzenia regulacji, które pozwolą na bezpieczną i legalną aborcję bez ograniczeń do 12 tygodnia ciąży. Stało się tak przez sprzeciw Trzeciej Drogi – a przede wszystkim konserwatywnego skrzydła PSL – oraz mimo poparcia większości posłów i posłanek Lewicy i Koalicji Obywatelskiej. Słowo „aborcja” nie pada w umowie koalicyjnej ani razu, a w sprawie prawa do przerywania ciąży koalicjanci podają jedynie ogólnik o unieważnieniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku.
Nie zgadzają się z tym aktywistki walczące o prawa kobiet, w tym Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA.
„Jesteśmy rozczarowane i wściekłe. Prawa kobiet po raz kolejny stały się pionkami w politycznej grze. Decyzja o nieuwzględnieniu legalizacji aborcji w tak kluczowym porozumieniu przyszłej władzy to brak szacunku wobec wyborczyń, które poszły do urn oczekując, że nowy rząd będzie reprezentować większość społeczeństwa i w końcu zagwarantuje nam pełen dostęp do aborcji. To masowa mobilizacja kobiet doprowadziła do tego, że umowa koalicyjna może w ogóle powstać – politycy mają jednak, jak widać, wybitnie krótką pamięć” – piszą działaczki w mediach społecznościowych. Jak przypominają, ugrupowania tworzące rząd wcześniej zobowiązały się do wprowadzenia refundowanej i dostępnej aborcji. „Kiedy przyszło co do czego, dostałyśmy ochłap w postaci uchylenia tzw. wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku” – zauważają aktywistki. Jak przekonują, w ten sposób możemy powrócić do i tak najbardziej surowych regulacji dotyczących aborcji w całej Unii Europejskiej.