Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
Konwencja PiS w katowickim Spodku ma zupełnie inne akcenty niż przemówienia na Marszu Miliona Serc w Warszawie. Na rondzie Dmowskiego dominował przekaz pozytywny i skupienie się na przyszłości. Mało było słów bezpośrednio o PiS, więcej o wizji przyszłości.
W Katowicach natomiast głównym tematem jest Platforma Obywatelska. Na scenie przemawia europoseł Dominik Tarczewski.
„Polska jest ostatnim bastionem Europy, jesteśmy ostatnim bastionem, gdzie po 22 można bezpiecznie wyjść na spacer” – twierdzi Tarczyński.
Podczas jego przemówienia obok mównicy stała drewniana deska, na której przyklejone były charakterystyczne dla Koalicji Obywatelskiej biało-czerwone serca. Tarczyński odklejał je, a pod nimi napisane były hasła: „praca do 67. roku życia”, „imigranci”, związane ze zmanipulowanymi pytaniami referendalnymi.
Tarczyński pytał tłum zebrany w Spodku, czy „chcą nieograniczonego przyjmowania imigrantów”, a sala posłusznie odpowiadała, że nie. W pewnym momencie spontanicznie zaczęła skandować „przecz z Platformą”.
W swoim przemówieniu Elżbieta Witek mówi o sukcesach PiS, ale za każdym razem odnosi je do rządów PO-PSL.
Na marszu jest Aleksander Rzepecki z żoną Marią i dwójką dzieci.
Tadzio za dwa dni ma drugie urodziny, córka Tola ma cztery lata.
Tola mówi, że nigdy nie widziała tylu ludzi na raz
Aleksander: „Przyszli tutaj, żeby zaprotestować przeciwko władzy i żeby pokazać solidarność z tymi, którzy myślą inaczej, solidarność z Europą”. Dodaje, że kuzynka czteroletniej Toli jest Niemką, i przyszli tu także po to, żeby Tola mogła bez żadnych przeszkód i uprzedzeń spotykać się z kuzynką.
Spotykamy też dwudziestoletnią Magdę Radziszewską. Pytamy, czy identyfikuje się z organizatorami; czy przyszła raczej dlatego, bo uznała, że jest to ważne wydarzenie.
„Nie jestem tu dlatego, że widziałam jakąś reklamę. Zależy mi na tym, żeby młodzi ludzie też pokazali, że nie zgadzają się z tym, co robi władza. Nie zgadzamy się z tym, jak władza zabiera prawa, zwłaszcza kobietom. Chciałabym tchnąć otuchę w serca młodych ludzi i pokazać, że ta władza może w Polsce wybory przegrać”.
Marsz Miliona Serc zainaugurował oczywiście Donald Tusk. Nie mogło być inaczej – to lider Platformy Obywatelskiej zwołał tę demonstrację i to on wyznaczył jej termin i miejsce. Wprowadzenie Tuska było zwięzłe, ale bardzo emocjonalne. Lider PO mówił o swych wnukach, odwoływał się do emocji rodzinnych i rodzicielskich – przedstawiając walkę o zwycięstwo w wyborach jako swoją – i zebranych – powinność wobec bliskich. Po czym bardzo szybko przekazał pałeczkę, jak to ujął, „naszemu prezydentowi” – czyli Rafałowi Trzaskowskiemu.
I to wystąpienie Trzaskowskiego trwało znacznie dłużej niż wstęp lidera Platformy. To prezydent Warszawy wygłosił przemówienie o charakterze programowym w imieniu swej partii – mówił między innymi o polityce europejskiej, rozdziale Kościoła i państwa, o inwestycjach samorządowych i infrastrukturalnych planowanych przez obecną opozycję.
Po nim jeszcze raz – na chwilę – zabrał głos Donald Tusk. Podziękował zebranym za przybycie, wymieniając z nazwy m.in. Komitet Obrony Demokracji i OPZZ. A następnie podziękował za udział w Marszu liderom Lewicy – Włodzimierzowi Czarzastemu i Robertowi Biedroniowi. Tusk wprowadził na scenę Biedronia i Czarzastego z wyraźną atencją, mocno sugerując, że koalicyjna współpraca KO i Lewicy w wypadku zwycięstwa opozycji w wyborach, jest rzeczą przesądzoną.
Liderzy Lewicy dostali sporo czasu na scenie. Czarzasty zaczął od uderzenia w mocne tony antyklerykalne. „Chcę, żeby ze szkół zniknęła religia, a pojawiły się posiłki dla dzieci” wołał lider Lewicy. Sporo miejsca w swym wystąpieniu poświęcił prawom kobiet – przede wszystkim liberalizacji ustawy aborcyjnej.
Biedroń podjął temat praw kobiet, po czym zagrał na emocjach anty-PiS-u, mówiąc o „mroku nad Żoliborzem” (bo rzeczywiście akurat tak ułożyły się na moment chmury). Czarzasty i Biedroń zostali przyjęci przez zgromadzonych na marszu bardzo przychylnie, ich wystąpienia wielokrotnie przerywały oklaski. I to mimo tego, że liderzy Lewicy dość wyraźnie zaznaczali swą odrębność od Koalicji Obywatelskiej.
Zaraz po liderach Lewicy na scenie bardzo ważne miejsce dostał Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii, którego transfer na listy Koalicji Obywatelskiej został ogłoszony u schyłku lata. Był to dość oczywisty ukłon pod adresem wyborców wiejskich, podobnie jak ustne podziękowanie od Tuska za obecność na marszu działaczy stowarzyszenia Oszukana Wieś.
Po Kołodziejczaku dostali jeszcze swoje pięć minut najmłodsza kandydatka KO do Sejmu Wiktoria Bartosiewicz oraz Jerzy Owsiak, który wyraził swe poparcie dla uczestników i liderów zgromadzenia.
Istotne role otrzymali też Adam Bodnar i Kamila Gasiuk-Pihowicz. Oboje przemawiali jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem marszu – mówili do ludzi, którzy przyszli jako pierwsi i zajęli miejsca na samym centralnym rondzie Warszawy. Jeśli takie wydarzenie można porównać z koncertem, to Bodnar i Gasiuk-Pihowicz zwracali się do tych największych fanów głównych jego gwiazd zgromadzonych pod samą sceną.
Wielkimi nieobecnymi Marszu byli oczywiście Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Liderzy Trzeciej Drogi podjęli decyzję o nieuczestniczeniu w tej demonstracji – jednak wiele wskazuje na to, że była to decyzja bardzo racjonalna. Trzecia Droga walczy obecnie o przekroczenie 8 procentowego progu wyborczego wymaganego w wypadku startu koalicyjnego. Jest to zarazem kluczem do ewentualnego zwycięstwa opozycji w wyborach. Bez Trzeciej Drogi w Sejmie jest ono praktycznie niemożliwe – o czym więcej w osobnych materiałach w OKO.press.
Liderzy Trzeciej Drogi odwołują się zaś w sporej mierze do wyborców zniechęconych czy też rozczarowanych Platformą Obywatelską (zarówno jako partią rządzącą jak i opozycyjną). Ich udział w Marszu mógłby więc skutkować relatywnie niewielkim wzmocnieniem KO, ale jednocześnie osłabieniem samej Trzeciej Drogi. Również niewielkim – ale być może decydującym o przekroczeniu progu.
Co warte podkreślenia, w pierwszej części Marszu liderzy Platformy i Lewicy nie pozwolili sobie na ani jedną aluzję do nieobecności liderów Trzeciej Drogi. Nie padło też ich ust ani jedno słowo krytyki pod adresem Hołowni i Kosiniaka-Kamysza. Może to oznaczać milczącą akceptację dla ich decyzji i zarazem sygnał zrozumienia jej motywów.
Około 14.30-15.00 marsz dotrze na rondo Radosława. Tam będzie czas na drugą rundę przemówień liderów opozycji.
Depesza naczelnego OKO.press Piotra Pacewicza prosto z Marszu:
"Jestem w ogromnej grupie ludzi pod Pałacem Kultury, próbuję przejść w stronę ulicy Świętokrzyskiej, żeby dołączyć do właściwego marszu.
To wydarzenie ma naturę ogromnego zbiegowiska, ludzie są rozpierzchnięci na wszystkie strony, nie tylko po samej trasie.
Gdyby policzyć, ze ludzie maszerują w rzędach po 20 osób co metr, to na samej trasie milion ludzi oznaczałby sznur liczący 25 km. Ale ludzie są wszędzie, nie tylko na ulicy.
Uważam, że jest tutaj pełen przekrój wiekowy, być może z lekką przewagą osób starszych, ale tak też dziś wygląda nasze społeczeństwo. A tłum robi dziś wrażenie niezłego przekroju społecznego, jest sporo młodych ludzi".
Konwencja PiS w Katowicach miała rozpocząć się o godzinie 12, ale PiS rozpoczyna ją nieco później.
Spotkanie odbywa się w katowickim Spodku. Premier Mateusz Morawiecki zapowiada „ciekawe dokumenty”: