0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stepien / Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stepien / ...

Wybory 2023 na żywo. Duda o szkodliwych sojuszach, narodowcy o komunistach. Kaczyński o zawsze złych Niemcach

Wybory 2023

Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska

Google News

09:16 04-09-2023

Prawa autorskie: Komisja wyborcza w Białymstoku Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl *** Local Caption *** .Komisja wyborcza w B...

OBWE: Będziemy obserwować finansowanie kampanii wyborczej i działania mediów w Polsce

Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie wyśle 20 obserwatorów przebiegu wyborów do 10 różnych lokalizacji w kraju. Oprócz tego zespół 11 ekspertów OBWE ma działać w stolicy

W poniedziałek 4 września oficjalnie rozpoczęła się misja obserwacyjna polskich wyborów parlamentarnych prowadzona przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

Szefem misji OBWE w Warszawie jest Douglas Wake. Wcześniej był on m.in. szef Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE w Warszawie, oraz obserwatorem wyborów m.in. na Węgrzech, w Rosji, Serbii, Mołdawii i innych krajach.

31 obserwatorów polskich wyborów z 18 krajów

OBWE zapowiada obserwację polskich wyborów zarówno pod względem ich zgodności z prawem krajowym, jak i ze standardami międzynarodowymi. W ramach misji OBWE w Warszawie ma pracować 11 ekspertów OBWE. Oprócz tego organizacja wyśle łącznie 20 długoterminowych obserwatorów do 10 lokalizacji w kraju. Wśród 31 ekspertów są reprezentanci łącznie 18 państw.

Nie zostanie natomiast przez OBWE wysłana większa liczba obserwatorów krótkoterminowych – którzy na bieżąco obserwowaliby przebieg procesu wyborczego w komisjach każdego szczebla. To właśnie sprawia, że formalnie misja OBWE ma charakter ograniczony. Właśnie tak zwykle wyglądają misje OBWE w należących do Unii Europejskiej krajach Europy Środkowej. Wake nie krył przy tym, że liczba obserwatorów i ekspertów wysłanych do Polski jest większa, niż ma to zwykle miejsce. 20 obserwatorów długoterminowych OBWE i tak ma odwiedzać wybrane komisje wyborcze. Tam będą obserwować ich bieżące działania w dniu wyborów.

„Specyficzny kontekst polityczny”

Douglas Wake zapowiedział zarazem jasno na konferencji prasowej w Warszawie, że jego misja będzie działać w „specyficznym kontekście politycznym”. Obserwatorzy mają szczególnie uważnie przyglądać się przestrzeganiu zasad finansowaniu kampanii wyborczej oraz roli mediów w relacjonowaniu procesu wyborczego. To reakcja OBWE na ostatnie (a dotyczące właśnie finansowania kampanii) zmiany w Kodeksie Wyborczym. A także na sygnały dotyczące praktyk mediów rządowych w zakresie informowania o wyborach.

Przeczytaj także:

Do obserwatorów misji OBWE już bliżej terminu wyborów dołączą również obserwatorzy Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE i Rady Europy.

Komunikaty dyplomatycznie ostrożne

Szef misji OBWE nie odpowiedział na pytanie obecnej na konferencji dzienikarki Bloomberga, czy na podstawie swych wcześniejszych doświadczeń, spodziewa się zgodnego ze standardami międzynarodowymi przebiegu procesu wyborczego w Polsce. „Naszym zadaniem jest skupienie się na procesie obserwacji w okresie poprzedzającym wybory i bezpośrednio w ich trakcie” – stwierdził Wake.

Wake był także pytany o to, dlaczego OBWE nie zdecydowała się na uruchomienie pełnowymiarowej misji obserwacyjnej w Polsce – i przyjęła działanie według formuły misji ograniczonej. „Ten format został przyjęty na podstawie rekomendacji wcześniejszej, oceniającej, misji w Polsce. To ona określiła w ten sposób potrzeby” – mówił Wake.

Pytany o organizowane i finansowane przez rząd pikniki 800 Plus wykorzystywane przez PiS jako jeden z formatów prowadzenia kampanii wyborczej, Wake zapowiedział, że jego misja będzie uważnie przyglądać się tej praktyce.

09:13 04-09-2023

Prawa autorskie: Kadr ze spotu PiS na YouTubeKadr ze spotu PiS na...

PiS wydał już ponad milion na reklamy w internecie! Ostry atak na Tuska

Ponad 1,2 miliona zł w ciągu ostatniego miesiąca zdążył już wydać PiS na reklamy w internecie. Milion złotych pochłonęły reklamy wykupione w Google, głównie na platformie YouTube. Inne komitety nawet nie rozpoczęły tam swoich kampanii reklamowych.

Kwota wydana przez PiS na inne reklamy w internecie, a dokładnie na Facebooku, w ciągu ostatnich 30 dni to 212 tys. zł. Także na tej platformie społecznościowej PiS jest liderem w wydatkach reklamowych. Największa promocja ruszyła w ostatnim tygodniu sierpnia i trwa do dziś.

Najintensywniej promowany jest spot uderzający w Donalda Tuska, lidera PO. Film pod hasłem „Pamiętam, jak rządził Tusk” to składanka wypowiedzi ludzi, którzy „wspominają” rządy PO/PSL z lat 2007-2015. Były premier jest w nim obwiniany za bezrobocie, oskarżany o „głosowanie przeciwko wsparciu dla polskich rodzin” oraz o „rozbrojenie Polski”.

Jedna z aktorek mówi nawet: „Pamiętam te zdjęcia, jak przytulał się Putinem”. Inny fragment spotu brzmi: „Tusk niszczył polską gospodarkę, on naraził nas na niebezpieczeństwo, a potem uciekł do Brukseli, bo dostał fuchę za duże pieniądze”. Spot kończy się stwierdzeniem, że „Tusk nie zasługuje na kolejną szansę”.

20 milionów wyświetleń

Wypowiedzi w spocie przedstawione są w formie indywidualnych opinii. Nie dodano do nich żadnego kontekstu, często nie wiadomo w ogóle, do jakich faktów się odnoszą. Przez to są niemal niemożliwe do weryfikacji. Całość ma przede wszystkim oddziaływać emocjonalnie i łączyć lidera opozycji z najgorszymi zdarzeniami z minionych lat.

To próba wywołania tzw. efektu czystej ekspozycji – jednego z błędów poznawczych, który działa w ten sposób, że im częściej mamy kontakt z konkretnym przekazem na temat danej osoby, tym silniej postrzegamy ją w sposób, w jaki ów przekaz nam podpowiada.

PiS wydał na reklamy atakującego Tuska spotu na YouTube już przynajmniej 357 tys. zł. Liczba osiągniętych dzięki tym pieniądzom wyświetleń to prawie 20 milionów. Kanały na YouTube, zwłaszcza dotyczące newsów i polityki, są wprost zalane reklamami partii rządzącej.

„ONI – MY” na Facebooku

Poza tym PiS wykupił też w internecie reklamy adresowane do mieszkańców konkretnych powiatów w Polsce. W wielu z nich także pojawia się lider PO, oczywiście w negatywnym świetle.

Na Facebooku PiS promował ten sam spot, ale także na przykład wmawiał Polakom, że:

- „ONI (czyli opozycja demokratyczna – przyp. aut.) chcą oddać kontrolę nad polskimi lasami i podporządkować je wyrokom Komisji Europejskiej albo sprywatyzować. MY chcemy zostawić lasy w polskich rękach.”

Zobacz, jak jest naprawdę:

Przeczytaj także:

- „ONI chcą się pozbyć polskich portów, MY je rozbudowujemy. Czy to w Świnoujściu wbrew naciskom Niemców, którzy sprzeciwiają się polskiej rozbudowie, czy też w Gdyni, gdzie kontynuujemy wielkie dzieło II RP.”

Zobacz, jak jest naprawdę:

Przeczytaj także:

Uderzenie wyprzedzające

Jeśli chodzi o reklamy w internecie, PiS wyprzedził inne ugrupowania. Z zestawień Google wynika, że inne duże komitety wyborcze nie zaczęły jeszcze akcji reklamowej za pośrednictwem tej firmy. Na Facebooku wykupują reklamy, ale wystarczy porównać przeznaczone na ten cel w ostatnich 30 dniach kwoty, by zauważyć ogromną różnicę. Gdy PiS wydał na FB 177 tys. zł jako komitet wyborczy i 35 tys. zł jako partia (przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii), PO wydała w sumie 65 tys. zł, a Konfederacja niecałe 14 tys. zł.

To dopiero początek kampanii. PiS postanowił wykorzystać go do reklamowego uderzenia wyprzedzającego.

07:28 04-09-2023

„W twarzy Roberta Bąkiewicza zobaczyłem człowieka, który ma w sercu Polskę, chce o nią walczyć, ojca dzieci, któremu trudno coś zarzucić” – Zbigniew Kuźmiuk, nr 3 na liście PiS w Radomiu.

    06:40 04-09-2023

    Prawa autorskie: Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plFot. Jakub Orzechows...

    Walczyli z „tęczową zarazą”, powalczą o miejsca w Sejmie

    Aż 67 samorządowców, którzy poparli uchwały anty-LGBT kandyduje do Sejmu. Listy wyborcze pod kątem obecności homofobicznych samorządowców przejrzeli aktywiści Atlasu Nienawiści

    65 radnych i dwóch wójtów – tyle osób z lokalnej polityki zaangażowanych w przyjmowanie uchwał anty-LGBT naliczyli aktywiści Atlasu Nienawiści na listach do Sejmu.

    Najwięcej samorządowców z homofobicznych gmin kandyduje z list Prawa i Sprawiedliwości: aż 54 osoby.

    Wśród nich m.in. Andrzej Głaz, wójt gminy Tuszów Narodowy, który mimo interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich, a także zablokowania unijnych dotacji, wytrwale nie chciał poddać uchwały.

    "Wycofanie stanowiska o przeciwdziałaniu ideologii LGBT oznaczałoby opowiedzenie się po stronie tęczowej zarazy, jaką jest wspomniana diaboliczna ideologia” – stwierdzał w pismach do RPO. I dalej: „Obecny świat znajdujący się pod wpływem ideologii LGBT został opętany przez szatana, erotyzm i seks.Patrząc na to, co obecnie się dzieje, można przypuszczać, że dzisiejszą ludzkość spotka kara większa od tej, jaka spotkała Sodomę i Gomorę, które zostały spopielone”.

    Ostatecznie radni gminy – wszyscy z poparcia PiS – uchwałę z 2019 roku uchylili w sierpniu 2023 roku. W jej miejsce przyjęli nowe stanowisko, którego wciąż nie udostępnili opinii publicznej.

    Przeczytaj także:

    Na szóstym miejscu lubelskiej listy PiS, którą otwiera Przemysław Czarnek, znajdziemy też Kazimierza Chomę. W 2019 roku, jeszcze jako radny, poparł stanowisko przeciwko „ideologii lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych”. We wrześniu 2020 roku, już jako poseł, wrócił do Kraśnika by bronić uchwały. Opowiadał o mieście jako ostoi tolerancji, które musi jednak bronić się przed niebezpiecznymi wpływami Zachodu.

    "Czy ktoś komuś zagląda do łóżka? To jest osobista sprawa. Problem zaczyna się w innym momencie. Kiedy ja jako obywatel, jestem heteroseksualny, mam żonę i dzieci, a zaczynam mieć odbierane prawo powiedzenia tego głośno i swobodnie. Bo tak zwana poprawność polityczna nie pozwala na wyrażenie opinii. To gdzie jest wolność? Jeśli mówimy o tolerancji, to zachowajmy ją dla chrześcijan i osób heteroseksualnych. Czy ja jestem gorszy od pani, która jest lesbijką?” – mówił Choma.

    Kraśnik ostatecznie uchylił homofobiczny dokument. Radni PiS na próżno cytowali Biblię, straszyli nauką masturbacji i pornografią w szkołach. Wygrał interes ekonomiczny i widmo utraty unijnych środków.

    Nie tylko PiS wciąga na listy ludzi z gmin anty-LGBT

    Tylko na listach Lewicy nie znajdziemy osób, które poparły homofobiczne uchwały.

    Jak podaje Atlas Nienawiści, z Trzeciej Drogi kandyduje 9 radnych. Sześciu wybranych wcześniej do samorządów z list PSL, dwóch z PiS, jeden z lokalnego komitetu.

    Trzech kandyduje z Konfederacji. Dwóch z nich zostało samorządowcami z list z PiS, trzeci z Kukiz’15.

    Dwie osoby kandydują z Koalicji Obywatelskiej. Pierwsza wybrana wcześniej z listy PiS. Druga poparła Samorządową Kartę Praw Rodziny przez pomyłkę.

    Pełne listy kandydatów można sprawdzić tutaj.

    06:04 04-09-2023

    „Przyjazne Osiedle”, czyli PiS rusza z ofensywą programową

    Już w niedzielę, 3 września, ofensywę programową wyprzedzającą konwencję PiS zapowiedział wicepremier Jarosław Kaczyński. W poniedziałek w spocie opublikowanym w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki zaprezentował pierwszy „konkret” – program „Przyjazne Osiedle”.

    Chodzi o rewitalizację i modernizację osiedli z wielkiej płyty, na których ma mieszkać 8 milionów Polek i Polaków. „Cała Polska powinna być przyjazna dla ludzi. Nie chcemy lepszych i gorszych dzielnic” – mówi w spocie Mateusz Morawiecki.

    „Modernizacja, termoizolacja, nowe windy, parki i miejsca odpoczynku” – zapowiada premier. I dodaje, że tylko PiS jest gwarantem realizacji programu.

    Walka z energetycznymi wampirami to cel unijny

    Termomodernizacja budynków w Polsce i tak musiałaby przyspieszyć. Unijna dyrektywa o efektywności energetycznej zakłada, że od 2028 roku wszystkie nowe budynki będą musiały być zeroemisyjne i wyposażone w urządzenia pozyskujące energię słoneczną. Rząd będzie też zobowiązany stopniowo podnosić klasę energetyczną istniejących budynków mieszkalnych i publicznych. Krajowa Agencja Poszanowania Energii zaproponowała już podział na klasy od A od G, gdzie A oznacza budynki o zerowej emisji CO2 ze spalania paliw kopalnych na miejscu.

    W Polsce na 6,9 mln budynków mieszkalnych aż 70 proc. wymaga modernizacji, a 16 proc. (około milion) to tzw. „wampiry energetyczne”, które odpowiadają za zużycie jednej trzeciej energii zużywanej przez wszystkie budynki w kraju. Wyciągnięcie ich z kategorii G nie może nastąpić poźniej niż do 2027 roku. Za to pieniądze na inwestycje dedykowane modernizacji zapisano w Krajowym Planie Odbudowy (KPO).