Wybory na żywo, tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. Rząd przywraca kontrole na granicy ze Słowacją. Rośnie niezadowolenie z rządu Morawieckiego. PE o aferze wizowej
„Afera wizowa”, która kompromituje władze PiS także wobec partnerów zagranicznych i trafiła do mediów na całym świecie, bywa przez opozycję (a także niektóre media) nadinterpretowana, dorzucane są do niej treści do tej pory eksploatowane przez prawicę. Dlaczego to jest ryzykowne, i to podwójnie?
Szanowni Państwo,
Opublikowany 9 września 2023 roku tekst Małgorzaty Tomczak wzbudził ogromne zainteresowanie i równie duże kontrowersje, które narastały wraz z ujawnianiem kolejnych szczegółów skandalicznej „afery wizowej”.
Rzetelna analiza danych i prostowanie przez naszą Autorkę przesadzonych opowieści o „ogromnym napływie muzułmanów” bywa odczytywane jako udział OKO.press w kampanii wyborczej, atak na opozycję prodemokratyczną czy podważanie „afery wizowej”. To oczywiste absurdy.
Rolą wolnych mediów, zwłaszcza takich jak nasze, które lubi przyglądać się liczbom, jest zwracanie uwagi opinii publicznej na błędne informacje, które do niej docierają. Żebyśmy wiedzieli, jak jest naprawdę.
Jest i drugi aspekt. „Afera wizowa”, która kompromituje władze PiS także wobec partnerów zagranicznych i trafiła do mediów na całym świecie, bywa przez opozycję (a także niektóre media) nadinterpretowana, dorzucane są do niej treści do tej pory eksploatowane przez prawicę.
Wielkie liczby imigrantów z krajów muzułmańskich mają rozbudzać ksenofobiczną wyobraźnię i pomóc opozycji zabrać PiS wyborcze głosy. Stoi za tym rozumowanie, że w czasie kampanii wolno wszystko, byleby zabrać władzę Kaczyńskiemu. A potem wrócimy do narracji o prawach człowieka i tolerancji wobec innych.
To jednak ryzykowne, i to podwójnie.
Po pierwsze, może po prostu zniechęcać tę część elektoratu opozycji, która nie chcą oglądać „naszych” spotów, które mają budzić lęk przed migrantami przedstawianymi w zdehumanizowany sposób.
Po drugie, narracja antyuchodźcza łatwo przykleja się do naszych umysłów. Słysząc posłankę PSL, która kwestionuje sprowadzanie pracowników „obcych nam kulturowo”, bo przecież lepiej aktywizować zawodowo Polki i Polaków i dać im pracę, zaczynamy inaczej patrzeć na czarnoskórego doręczyciela paczki, grupkę brodatych facetów zbierającą owoce, a nawet idącą po ulicy afrykańską mamę z dzieckiem.
Co zrobimy, jeśli po wygranych – daj Boże – przez opozycję wyborach ten dżin nastawiony na tropienie „obcych kulturowo” nie będzie chciał wrócić do butelki?
Piotr Pacewicz, redaktor naczelny OKO.press, 16 września 2023
O aferze wizowej pisaliśmy od samego początku, skupiając się na weryfikacji i interpretacji danych podawanych przez inne media i polityków. Zabrakło nam jednak elementu kluczowego do zrozumienia, na czym afera polega – wyobraźni hollywoodzkich scenarzystów. Okazuje się, że bez tego polskiej polityki analizować się po prostu nie da.
9 września opublikowaliśmy dokładną analizę wszystkich danych o migracji, które krążyły w mediach:
W infosferze panował – i wciąż poniekąd panuje – nieprawdopodobny szum dotyczący tych danych. Zezwolenia na pracę są traktowane jako dowód na faktyczny przyjazd tych osób do kraju, a wielka liczba zezwoleń na pobyt (wydana głównie Ukraińcom i Białorusinom) była interpretowana przez szerokie grono komentatorów jako dowód na masową migrację z Azji i Afryki.
W OKO.press od pierwszych dni afery wizowej pokazywaliśmy, jak faktycznie wyglądają te statystyki, podważając wielkie liczby podawane przez inne media.
Opracowaliśmy je w oparciu o statystyki różnych instytucji – Europejskiego Urzędu Statystycznego, Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (które z kolej pochodzą od wojewodów), Straży Granicznej, a wreszcie – MSZ.
W piątek 15 września podobne opracowania tych samych danych opublikowali badacze z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Ośrodka Badań nad Migracjami.
Dane, które tydzień temu tłumaczyliśmy, były używane przez polityków i dziennikarzy jako dowód na to, czego nie ma – „zalew setek tysięcy migrantów z Azji i Afryki”. Na ich podstawie powstał kampanijny spot KO, w swojej wymowie, straszący migrantami.
Rozumiemy, że jest to element kampanii wyborczej – jednak nawet w niej trzeba używać sprawdzonych danych i rozumieć, o czym się mówi. W przeciwnym razie to, co w tej aferze najważniejsze – MSZ zajmujący się międzynarodowym przemytem ludzi za gigantyczne łapówki – ginie w kakofonii błędnych informacji.
Powtarzając te liczby z kosmosu, można walić mieczem obosiecznym we wszystkich: mieszkających już w Polsce migrantów zarobkowych, studentów, ludzi starających się o wizę w celach biznesowych, czy rodzinnych. A także w polskich przedsiębiorców i rolników, którzy od czasu wojny z Ukrainą zmagają się z brakami kadrowymi i apelowali o ułatwienia wizowe dla pracowników z Azji. Chyba nie o to chodziło.
Zachęcamy do lektury analizy — która, w przeciwieństwie do wielu medialnych doniesień z ostatniego tygodnia — nie straciła na aktualności. Tymczasem szukamy już dla redakcji warsztatów z pisania thrillerów politycznych, by w przyszłości rozumieć i przedstawiać polską politykę jeszcze lepiej.
Oto ten tekst:
Wojciech Kosiniak-Kamysz podczas przystanku zielonego food-trucka PSL-u w Koninie odniósł się do sprawy braku przedłużenia embarga na ukraińskie zboże i polskiej blokady na transporty ze wschodu.
„Niezależnie od tego, kto wygra wybory Polska potrzebuje spraw, które będą łączyć całe spektrum polityczne. Jedną z takich spraw są kolejki do lekarzy, które muszą zostać skrócone. Nie zniknie też problem promocji polskiej żywności i bezpieczeństwa żywnościowego” – mówił Kosiniak-Kamysz. Jak dodał, brak dalszej blokady dla ukraińskiego zboża w pięciu krajach UE, w tym w Polsce, było „głupią decyzją Komisji Europejskiej”, która obnażyła słabość polskiego rządu, który w Brukseli nie ma posłuchu.
Mateusz Morawiecki w swoim wystąpieniu w Mętnem nawiązał do pytania zadanego niegdyś przez Józefa Piłsudskiego. „Stoimy przed pytaniem: czy Polska będzie wielkim, silnym państwem, czy słabym, który będzie szukał opieki możnych. To pytanie było aktualne wtedy, jest aktualne i dzisiaj. Od odpowiedzi na nie zależy nasza przyszłość” – mówił premier na Mazowszu. – „Nie było w historii świata takich przypadków, żeby ci, którzy byli pod butem innych na tym korzystali. Jestem przekonany, że polska wieś rozumie i potrafi odpowiedzieć na pytanie: czy chcemy Polski dumnej, czy ubezwłasnowolnionej. Czy chcemy Polski z nielegalnymi emigrantami, czy z powracającymi polskimi emigrantami?”
Morawiecki mówił też o „kryzysie zbożowym, który został nam zgotowany” i zapewnił, że jego formacja zadba o polską wieś w jego czasie. „Od północy 16 września my ten zakaz wwozu ukraińskiego zboża wprowadziliśmy samodzielnie, niezależnie od tego, że Unia Europejska tego nie zrobiła” – mówił Morawiecki. Przypomnijmy: Komisja Europejska nie przedłużyła blokady obrotu ukraińskim zbożem w pięciu państwach wschodniej flanki UE, w tym w Polsce.
Według premiera Donald Tusk razem z Michałem Kołodziejczakiem zobowiązali się do walki o przedłużenie unijnego embarga na ukraińskie zboże. „Dostali tam czarną polewkę, bo tam, w Brukseli, liczą się niemieckie interesy. Tusk i jego przyboczny musieli wyjechać stamtąd z kwitkiem. Jak oni teraz przed wami wyglądają? I śmiesznie, i smutno” – kontynuował Morawiecki nie biorąc pod uwagę, że Tusk nie odwiedził z Kołodziejczakiem instytucji Europejskich, a lider AgroUnii pojechał nie do Brukseli, a do Strasburga.
Jarosław Kaczyński na wiecu w Toruniu mówił o liderach Platformy Obywatelskiej i Donaldzie Tusku. Jak stwierdził prezes PiS, ten ostatni nie przejmował się do tej pory tematem migracji.
„Aż tu nagle jest obrońcą granic, co więcej, przypisuje nam nadużycia, mówi o jakichś setkach tysięcy. To kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo. Nasze służby jeszcze w zesłym roku uchwyciły jakąś nitkę do tego, co mogłoby wskazywać na przestępstwo, aż dotarły do kłębka. Państwo działa tak, jak trzeba. Chodziło o stokilkadziesiąt wiz. Tam, gdzie jest odpowiedzialność polityczna, wnioski zostały wyciągnięte. Reszta zależy od wymiaru sprawiedliwości. Nie ma afery, to nawet nie jest aferka” – mówił w Toruniu Jarosław Kaczyński.
„Nie ma mowy, by to co, dzieje się we Francji, Niemczech, Holandii działo się też w Polsce. Władze tam też zmieniają swoje pozycje, bo widzą, że społeczeństwo tego nie wytrzymuje. Jeśli Tusk dojdzie do władzy będziemy mieć do czynienia z Lampedusą w Polsce” – grzmiał ze sceny prezes PiS.
Kaczyński znów postanowił uderzyć w Rafała Trzaskowskiego. Jak stwierdził, plotka niesie, że Trzaskowski wymieni Tuska jako kandydata na premiera „w okolicy pierwszego października”.
„Jeśli sądzicie, że to będzie jakaś zmiana, to się mylicie. To będzie to samo, tylko jeszcze więcej” – mówił Kaczyński. Powtórzył, że Tusk „nie ma żadnych poglądów”, a Trzaskowski jest „lewakiem”.
„Ta agenda lewicowa to nie jest pomoc ludziom, którym jest trudniej. To jest awanturnictwo zmierazjące do tego, by zmienić świat od podstaw, człowieka w dotychczasowym znaczeniu zlikwidować” – mówił Kaczyński na wiecu w kujawsko-pomorskiem.
W rozmowie z Krzysztofem Ziemcem na antenie RMF FM Zbigniew Ziobro próbował odwrócić uwagę od afery wizowej i wskazać na przewiny przeciwników politycznych.
„Proceder o mikroskali w stosunku do tego, co opowiadają bajkopisarze z Platformy Obywatelskiej. Jest różnica, jeżeli zjawisko miałoby dotyczyć kilkuset tysięcy ludzi, a niespełna 300 ludzi, dokładnie 268” – mówił Ziobro. – „Afera została wykryta przez polskie służby, żadne zagraniczne, przez Centralne Biuro Antykorupcyjne” – mówił prokurator generalny odnosząc się do doniesień, że to Amerykanie zwrócili uwagę na nieprawidłowości polskim służbom.
Jednocześnie minister sprawiedliwości mówił o byłym wiceszefie resortu spraw zagranicznych Piotrze Wawrzyku. To on był wskazywany jako centralna postać w najnowszej aferze PiS:
„Na pewno dojdzie do przesłuchania Piotra Wawrzyka. Nie ma w tej chwili cienia dowodu, który by wskazywał, że pan Wawrzyk czerpał jakiekolwiek korzyści i przestępczo był zaangażowany w tej proceder”