Po wyborach na żywo. Tutaj znajdziesz najważniejsze informacje. 11 listopada okazją do politycznych oświadczeń. Tusk o pojednaniu, Duda o tym, że trzeba uważać na sojusze, Kaczyński o niemieckiej partii Tuska
„Runął mit, że oni [PiS] potrafią zadbać o polskie bezpieczeństwo” – komentował na konferencji prasowej Władysław Kosiniak-Kamysz, odnosząc się do rezygnacji gen. Rajmunda Andrzejczaka i gen. Tomasza Piotrowskiego ze swoich funkcji. "Żołnierze mówili od dawna, że nie chcą być upolityczniani. Teraz to samo powiedzieli najważniejsi generałowie w państwie. Jeśli w obliczu wojny w Ukrainie, konfliktu w Izraelu, zdobywają się na takie działanie, to znaczy, że są wyczerpani tym upolitycznianiem.
„Ten konflikt rozpoczął się, kiedy minister [Błaszczak] zrzucił odpowiedzialność z siebie na wojsko. Nie ma współpracy, nie ma współdziałania, jest chaos, jest degrengolada. Trzeba to zatrzymać” – kontynuował lider PSL. Podkreślał jednocześnie, że z haseł PiS o bezpieczeństwie nic nie zostało. „To bezpieczeństwo tych, co rządzą, a nie obywateli” – dodał.
Przypomniał przy okazji gwarancje Trzeciej Drogi dotyczące obronności: „Nowoczesna armia, 50% wydatków na modernizację wojska zostaje w Polsce”.
„Kaczyński kilka dni temu mówił, że jeśli PiS nie wygra, będzie zamieszanie. A to dziś jest chaos. My deklarujemy współdziałanie z organami władzy, bo jesteśmy demokratami i szanujemy Konstytucję”- kontynuował Kosiniak-Kamysz. I zadeklarował, zwracając się do wojska: „Wasz mundur nie będzie wykorzystywany politycznie. Służycie ojczyźnie, a nie partii”.
W wyniku konfliktu z Mariuszem Błaszczakiem dwóch najważniejszych dowódców armii – gen. Rajmund Andrzejczak i gen. Tomasz Piotrowski – złożyło wnioski o rozwiązanie stosunku służbowego
Na zdjęciu: gen. Rajmund Andrzejczak
„Rzeczpospolita” informuje: „Trzęsienie ziemi na najwyższych stanowiskach dowódczych w polskich Siłach Zbrojnych. Dymisję złożyli szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak i gen. Tomasz Piotrowski, Dowódca Operacyjny”.
To wynik konfliktu, który miał rozpocząć się już w maju 2023 roku. Szef MON, Mariusz Błaszczak oskarżył Dowódcę Operacyjnego o zaniedbania i obwinił go o niepoinformowanie o incydencie, który miał miejsce 16 grudnia 2022 roku. Rosyjska rakieta naruszyła wtedy polską przestrzeń powietrzną.
Zarzucał mu również, że poszukiwania rakiety były nieskuteczne. Już wtedy sugerował, że gen. Piotrowski powinien zostać odwołany. Do tego jednak nie doszło: ostateczne zdanie w sprawie ma prezydent Andrzej Duda, który nie był skłonny do odwołania generała.
Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak poparł gen. Piotrowskiego. Od tamtego czasu trwa spór z ministrem Błaszczakiem.
Błaszczak w wyniku sporu zaczął marginalizować rolę Dowództwa Operacyjnego.
Jak przypomina „Rzeczpospolita” Dowództwo Operacyjne zostało pominięte w momencie tworzenia Zgrupowania, które wzmocniło granicę, gdy pojawiły się informacje, że na Białorusi są członkowie grupy Wagnera. Błaszczak zapowiedział w sierpniu, że 10 tysięcy żołnierzy zostanie wysłanych na Podlasie. Zadanie to miało wykonać Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych – mimo że to Dowództwo Operacyjne odpowiada za wspieranie Straży Granicznej w działaniach na granicy polsko-białoruskiej.
Sytuacja powtórzyła się, kiedy MON wysłał żołnierzy do ewakuacji Polaków z Izraela. Formalnie powinno robić to Dowództwo Operacyjne – Błaszczak oddelegował do tego jednak Dowództwo Generalne.
„Nie bez znaczenia było i to, że minister wykorzystywał wojsko w kampanii wyborczej PiS” – pisze „RP”. Chodzi o spot PiS z września, w którym Błaszczak pokazał pokazał pierwszą stronę dokumentu „Plan użycia Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej Warta – 00101”, a także o liczne wypowiedzi ministra, wypowiadane podczas wydarzeń z udziałem wojskowych. Wszystkie wpisujące się w kampanię PiS.
Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Dymisja dwóch dowódców jest szczególnie istotna w kontekście kampanii wyborczej. PiS od początku kładzie nacisk na bezpieczeństwo, atakując Platformę Obywatelską o osłabianie polskiej armii w czasie swoich rządów. „Łącznie rozformowano 629 jednostek Wojska Polskiego. Było to drastyczne uderzenie w bezpieczeństwo” – mówił w sierpniu Błaszczak.
Wtórowało mu TVP Info: „Działania osłabiające bezpieczeństwo Polski Donald Tusk podejmował mimo napaści Putina na Gruzję w 2008 roku”. Błaszczak wystąpił również we wspomnianym już spocie, a nawet podczas debaty TVP premier mówił o planie obrony Tuska „na linii Wisły”. Podkreślał, że „tylko PiS jest gwarantem bezpieczeństwa”.
Dymisja dowódców na pięć dni przed wyborami uderza w kampanijny przekaz PiS.
„Szef Sztabu Generalnego, który podaje się do dymisji, kiedy za naszymi granicami toczy się wojna, musi mieć powody. Znam generała, to człowiek kompetentny, to człowiek honoru, człowiek odpowiedzialności za armię. Dymisja oznacza, że w Polskiej armii dzieje się zło, które może kosztować Polskę bezpieczeństwo” – powiedział Krzysztof Gawkowski z Nowej Lewicy.
Podczas konferencji w Sejmie domagał się dymisji szefa MON Mariusza Błaszczaka. „Dymisji jeszcze dziś” – stwierdził polityk.
Prawo i Sprawiedliwość w najnowszym spocie skupia się na bezrobociu i swoich pomysłach dotyczących rynku pracy. A przede wszystkim na tym, że za rządów PO-PSL było źle.
„5 zł, 6 zł, 4,50 za godzinę. Większość na umowy śmieciowe. Przypomnijcie sobie, zobaczcie sami, to oferty pracy za Tuska. Te ogłoszenia to stały element krajobrazu Polski rządzonej przez PO. I jeszcze kazali się ludziom z tego cieszyć, bo przecież bezrobocie było tak wysokie, że lepiej zarabiać cokolwiek” – mówi Mateusz Morawiecki. W spocie pojawia się wykorzystywane przez PiS wielokrotnie ujęcie, w którym Tusk wita się z byłą kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
„Dbali wyłącznie o pomnażanie majątków zagranicznych korporacji” – kontynuuje premier. Dalej słyszymy:
„Dziś jest inaczej, godna płaca, prawie najniższe bezrobocie w UE, niższe podatki dla pracujących i zerowy PIT dla młodych wchodzących na rynek pracy: to są wizytówki rządów PiS. Nie pozwól, żeby kiedykolwiek powrócił czas tych haniebnych ogłoszeń, czas pracy za 4 czy 5 zł. Ten czas wstydu – ponad 2 miliony Polaków na bezrobociu, kolejne miliony na umowach śmieciowych. Tylko PiS może powstrzymać Tuska”.
„Pytania zadawane przez pracowników TVP były dłuższe niż odpowiedzi i skrojone pod tezę. To, co widzieliśmy wczoraj, nie miało nic wspólnego z prawdziwą debatą” – mówił w porannej rozmowie z RMF FM Piotr Zgorzelski (PSL), wicemarszałek Sejmu. Jak dodał, był to „produkt debatopodobny”.
„Debata była w stylu dobrej radzieckiej zasady: »Jaki jest twój ulubiony bohater i dlaczego Lenin«” – ironizował Zgorzelski.
Nie ma wątpliwości, że debatę wygrał Szymon Hołownia. Mówił o przyszłości i o konkretach, a nie jak premier Morawiecki, w każdym zdaniu o Donaldzie Tusku" – ocenił.
Każdy z komitetów po debacie opublikował w mediach społecznościowych informację, że ich kandydat/kandydatka wygrał to starcie w TVP – choć akurat z opinią wicemarszałka Sejmu zgadza się większość obserwatorów. Opisywaliśmy to w OKO.press:
Morawiecki w trakcie przedwyborczej debaty w TVP straszył Tuskiem, a najwięcej kontrowersji wzbudzili prowadzący, którzy czytali po kilka razy długie pytania. Pracownicy telewizji rządowej uwijali się, żeby jak najszybciej zmontować materiał o debacie wyborczej
Do wyborów pozostało 6 dni. Co się wydarzyło w kampanii wyborczej w niedzielę 8 października?
Mimo tego, że debata TVP zaczynała się o godz. 18.30, już po godz. 17 tłumy gromadziły się przed budynkiem przy ulicy Wał Miedzeszyński w Wawrze. To tam odbyła się przedwyborcza debata organizowana przez TVP. Teren obstawiała policja. Przeciwnicy PiS trzymali w dłoniach wielki transparent „TVP łże jak PiS!!!”. Inni przynieśli polskie i unijne flagi. Przed halą dla zgromadzonych TVP wystawiło telebimy.
W debacie TVP udział wzięli: Mateusz Morawiecki (PiS), Donald Tusk (KO), Szymon Hołownia (Trzecia Droga), Joanna Scheuring-Wielgus (Lewica), Krzysztof Bosak (Konfederacja), Krzysztof Maj (Bezpartyjni Samorządowcy). Prowadzący, Anna Bogusiewicz-Grochowska oraz Michał Rachoń, przedstawili zasady debaty. Każdy z uczestników miał minutę na odpowiedź.
Zapis całej debaty znajdziecie państwo tutaj:
Pierwsze pytanie dotyczyło europejskiego paktu migracyjnego, który zakłada przymusowe przyjmowanie migrantów. Donald Tusk odniósł się jednak najpierw do nieobecności prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego na debacie.
„Jestem tu dla państwa, szczególnie dla tych oglądających debatę, i dla których TVP jest jedynym źródłem informacji. Jestem tacy jak wy. Chciałem stanąć twarzą w twarz z prezesem Kaczyńskim, ale niestety stchórzył”. Na odniesienie się do pytania o relokację zabrakło mu czasu.
„Polska przyjęła ponad milion uchodźców z Ukrainy. Nikt nie zmusi nas do przyjmowania uchodźców wbrew naszej woli” – mówił Szymon Hołownia.
Krzysztof Maj z Bezpartyjnych Samorządowców podkreślał, że „powinniśmy wspólnie usiąść i porozmawiać o tym, jaka powinna być polityka migracyjna, prowadzić dialog z Brukselą, ale nie przyjmować rozkazy”.
Joanna Scheuring-Wielgus z Nowej Lewicy mówiła wprost: „My na Lewicy mamy jasny pomysł. To jest wzorowane na pomyśle kanadyjskim. Kanada co roku ustala limit osób, które mogą wjechać do kraju. Dane osoby są sprawdzane pod najróżniejszym względem karalności”.
Ostatni mówił Bosak: „Bądźmy mądrzy przed szkodą nie powtarzajmy błędów Zachodu”. Mateusz Morawiecki odpowiedział tak, jak w znanych już spotach o migracji: PiS chce ochronić nas przed „tym, co dzieje się na ulicach Paryża”.
Kolejne pytania dotyczyły wieku emerytalnego; 500 plus i innych świadczeń; prywatyzacji lasów; bezpieczeństwa i obronności; a także bezrobocia.
„Konfederacja nie jest zwolennikiem podniesienia wieku emerytalnego. Jeśli Polacy będą chcieli mogą dobrowolnie zostać dłużej na rynku pracy, rozwiązania do tego powinny zostać wprowadzone” – mówił Krzysztof Bosak.
„Wiek emerytalny pozostanie na tym samym poziomie, a my sprawimy, że ci, co chcą, będą mogli pracować dłużej (...) Przeznaczymy 3 mld zł na 100 tys. miejsc w żłobkach” – mówił Szymon Hołownia.
„Emeryci mają teraz inny problem. Trudno jest im związać koniec z końcem. Dlatego jako Lewica gwarantujemy, że dwa razy do roku renty i emerytury będą waloryzowane” – mówiła Joanna Scheuring-Wielgus.
Mateusz Morawiecki atakował Donalda Tuska wyliczając mu „wysoką europejską emeryturę”. „Powinien być wybór – byśmy mogli na przykład wybrać dłuższą pracę (...) Tusk, kiedy rządził to miał serce z kamienia. Wtedy lody kręciły mafie vatowskie, jak tylko mogły, a oni mówili, że pieniędzy nie ma i nie będzie. Partacze!” – mówił Morawiecki.
„500 plus się przyjęło, 800 plus to jedynie gonienie inflacji. My mamy inny pomysł – zmniejszyć podatek pit do zera procent, taki płacą w tej chwili osoby do 26 roku życia, bo dostali taki prezent. Trzeba nagradzać tym pracujących, nie chcemy dawać danin do ręki” – mówił Krzysztof Maj.
Pracownicy telewizji rządowej uwijali się, żeby jak najszybciej zmontować materiał o debacie wyborczej. Debata TVP, odbyła się dokładnie na godzinę przed Wiadomościami. Skończyła się tuż przed codziennym wieczornym wydaniem.
Wzięli w niej udział, przypomnijmy: Mateusz Morawiecki (PiS), Donald Tusk (KO), Szymon Hołownia (Trzecia Droga), Joanna Scheuring-Wielgus (Lewica), Krzysztof Bosak (Konfederacja), Krzysztof Maj (Bezpartyjni Samorządowcy).
Co według pracowników TVP było w debacie najważniejsze?
Przede wszystkim to, że w pierwszym pytaniu – o relokację migrantów – Donald Tusk zawahał się po pierwszym sygnale, oznaczającym, że do końca odpowiedzi zostało 10 sekund. Odpowiadał jako pierwszy – prawdopodobnie myślał, że sygnał oznacza koniec czasu.
Wiadomości w trakcie materiału kilkukrotnie wyemitowały fragment, w którym Tusk mówi: „yyy”.
„Jak widać, nie tak łatwo jest odpowiadać na pytania” – taki cięty żart słyszymy z offu. Ale zaraz robi się poważnie, bo „to pytania o rzeczy najważniejsze”. Czyli: migrację, świadczenia społeczne, bezrobocie, prywatyzację oraz obronność.
Fragment materiału „Wiadomości” o migrantach zaczynamy od wypowiedzi Krzysztofa Maja, przedstawiciela Bezpartyjnych Samorządowców. To jeden z nielicznych momentów, kiedy na ekranie zobaczymy przedstawiciela innej partii niż PO czy PiS.
„Pamiętam harce jednego z posłów Platformy, który protestował przeciwko barierze [na granicy Polsko-Białoruskiej- od aut.]” – mówi Maj, a głos pracowniczki TVP dodaje: „Wszyscy pamiętamy”. Przez kilka sekund widzimy posła KO Franka Sterczewskiego, który usiłuje zbliżyć się do bariery na granicy z siatką, w której ma jedzenie i leki dla uchodźców.
Kolejne uderzenie w Koalicję Obywatelską – odhaczone. Idziemy dalej.
A dalej mamy Tuska, który mówi: „yyy”. Nie to, co premier Morawiecki, który ogłasza, że PiS obroni Polskę, Polki i Polaków przed gwałtami, podpaleniami, tym, co dzieje się na ulicach Francji i Szwecji. „PiS jest gwarantem bezpieczeństwa” – mówi Morawiecki.
I teraz przed nami seria wypowiedzi premiera. Joanna Scheuring-Wielgus i Szymon Hołownia pojawiają się na ekranie jedynie na chwilę, ale ważniejsze jest przecież to, co mówił premier. A co mówił?
Pracownicy TVP wyciągają najsoczystsze bon moty: „Tusk kiedy rządził miał serce z kamienia”; „Gdy Platforma doszła do władzy, to byłoby jak w Lidlu: tydzień niemiecki i linie lotnicze dla Niemców, tydzień francuski i firmy energetyczne dla Francuzów”, „Ostatnio podeszła do mnie w Kraśniku pani Danuta i powiedziała mi, że dostała waloryzację emerytury kilka lat temu, za Tuska – dwa złote. I poprosiła, żebym ja oddał te dwa złote Donaldowi Tuskowi, co zrobię po tym programie”.
Chwila dla Donalda Tuska, tym razem może powiedzieć więcej niż „yyy”. Słyszymy więc urywek jego odpowiedzi dotyczącej bezpieczeństwa i obronności: „Tchórze i dziwolągi nie mogą rządzić ojczyzną”.
Dla równowagi premier: „Kiedy Rosja zaatakowała Gruzję, prezydent Kaczyński pospieszył z pomocą, a on nie miał odwagi cokolwiek zrobić, kiedy bomby spadały na Kijów. Byłem tam razem z Jarosławem Kaczyńskim, a on znowu stchórzył”.
Materiał kończy wzmianka o tym, że Tusk zachęcał swoich sympatyków do przyjścia przed studio, w którym odbyła się debata. TVP uważa, że do lidera KO przyszło mało osób (co jest – oczywiście – nieprawdą).
Nie to, co sympatycy PiS – premiera Morawieckiego wspierały niesamowite tłumy.
Jeśli widzowie jeszcze nie wiedzą, co o tym wszystkim sądzić, Wiadomości spieszą z pomocą. Słyszymy z offu: „Nie zdradzać programu, rozchwiać emocje: to plan opozycji”.
Największe oburzenie internautów komentujących na bieżącą debatę wyborczą w TVP wzbudziły... pytania. Były długie i skomplikowane, trudno do zrozumienia i zapamiętania. Reportażysta Paweł Reszka zmierzył nawet czas jednego z nich. „Przeczytanie >pytania< zajęło Pani z TVPiS minutę i 11 sekund. Czas na odpowiedź 60 sekund. Fajnie to wymyślili na Nowogrodzkiej” – napisał na Twitterze.
„Orędzia prowadzących TVP są tak skomplikowane, że jestem w stanie z nich zrozumieć tylko słowo >referendum< powtarzające się co dziesięć sekund” – komentował na tej samej platformie Bartosz Węglarczyk, redaktor naczelny portalu Onet.pl.
Z kolei Jan Oleszczuk-Zygmuntowski stwierdził: „>Pytania< w debacie wyborczej to monolog funkcjonariuszy propagandy na pół minuty. Całość powtarzana po trzech odpowiedziach. Każde pytanie polaryzuje. (...) To, co robi TVP, to jest agresja informacyjna na Polakach”.
Prokuratorka Ewa Wrzosek pytała: „Czy prowadzący debatę startują w wyborach?”
Zaś kabaret NeoNówka podsumował: „Debatę wygrały krótkie pytania”.
W dzisiejszym numerze tygodnika „Sieci” braci Karnowskich jest też wywiad z prezesem NBP, Adamem Glapińskim.
Prezes NBP wielokrotnie udowadniał, że nie jest w debacie publicznej neutralny i wspiera partię rządzącą. To oczywiście żadne odkrycie, Glapiński był w latach 90. współzałożycielem Porozumienia Centrum, ówczesnej partii braci Kaczyńskich, a jego cała droga polityczna jest związana z Jarosławem Kaczyńskim.
Prezes lubi podkreślać własną niezależność. Nie ma oczywiście żadnych dowodów na to, że to PiS dyktuje działania Glapińskiemu. Można właściwie uznać, że w przewrotny sposób Glapiński jest niezależny – sam wie, co chce mówić i kogo wesprzeć. A w tym momencie w stu procentach wspiera kampanię PiS.
W wywiadzie mówi jednym głosem z partią rządzącą. Czekać na pomoc sojuszników? [w przypadku konfliktu zbrojnego z Rosją] – pyta Michał Karnowski. Glapiński odpowiada: „Na linii Wisły, jak przewidywały plany obronne za Donalda Tuska? W takiej sytuacji Polska byłaby zniszczona, duża jej część okupowana”.
Mówi też o wrogich rządowi mediach na usługach Niemców, o zagrożeniu ze strony waluty euro, zagrożeniu migracyjnym. Pytania w większości nie mają nic wspólnego z misją NBP i RPP. Michał Karnowski rozmawia z Adamem Glapińskim jak z politykiem.
To niestety odbiera powagi bardzo ważnej instytucji, jaką jest bank centralny. Z przykrością trzeba stwierdzić, że nawet na spacyfikowanych przez Viktora Orbana Węgrzech bank centralny nie jest tak zaangażowany w bieżącą politykę, jak w Polsce.
„Dzisiaj, pomimo podpisania odpowiednich dokumentów, otrzymałam informację, że materiały, które chciałam zamieścić w mediach należących do grupy Polska Press, zostały wycofane. Nie są one bowiem zgodne z linią programową prezentowaną przez media z tej grupy” – mówiła na konferencji w Krakowie posłanka Lewicy, Daria Gosek-Popiołek. Gosek-Popiołek jest dwójką na liście Nowej Lewicy do Sejmu w Krakowie.
Na konferencji prasowej wystąpiła wspólnie z Bogdanem Klichem z Koalicji Obywatelskiej, kandydatowi Paktu Senackiego w okręgu numer 33, jednym z dwóch okręgów w Krakowie.
To nie pierwszy taki przypadek. Wcześniej odmowy z tego samego powodu otrzymali też:
„To pokazuje, że te wybory są tylko częściowo demokratyczne” – mówił na tej samej konferencji Bogdan Klich.
Polska Press została przejęta przez Orlen w 2021 roku. Grupa posiada liczne dzienniki lokalne, w tym „Gazetę Krakowską”, w której reklamować chcieli się posłanka i senator. Od tego czasu lokalne dzienniki Polska Press stały się kolejną tubą propagandową władzy. Dotychczasowe działania pokazują, że odmowy dotyczą całej Polski i nie da się na nie spojrzeć inaczej, jak tylko na akcję pomocy PiS w wyborach. Bo wszyscy, którym dotychczas odmówiono, reprezentują bardzo różne poglądy. Polska Press de facto przyznaje w ten sposób: nasza linia programowa to linia programowa PiS.
Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek napisał do przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej Sylwestra Marciniaka o zajęcie stanowiska w sprawie liczenia głosów za granicą. RPO zwraca uwagę na ryzyko, że głosy oddane granicą mogą zostać uznane za nieważne. Bo obwodowa komisja może nie zdążyć ich oddać do okręgowej komisji w ciągu 24 godzin. A tak zalecają przepisy.
„Liczenie głosów w zagranicznych obwodach wyborczych przed ustaleniem wyniku referendum mogłoby zmniejszyć ryzyko uznania głosowania za niebyłe” – pisze RPO.
„W wystąpieniach skierowanych 12 kwietnia 2023 roku do marszałków Sejmu i Senatu Rzecznik wskazywał na potrzebę zmiany m.in. art. 230 § 2 ustawy z 5 stycznia 2011 r. – Kodeks wyborczy w celu usunięcia ograniczenia czasowego liczenia głosów w zagranicznych obwodach głosowania. W ocenie RPO przepis ten rodzi ryzyko, że ważne głosy oddane w głosowaniu za granicą mogą zostać uznane za niebyłe tylko dlatego, że obwodowa komisja wyborcza nie dotrzyma 24-godzinnego terminu przekazania wyników głosowania do okręgowej komisji wyborczej” – pisze RPO.
RPO prosi PKW o wyjaśnienie, czy tak skonstruowane przepisy zapobiegną uznaniu za nieważne głosów w niektórych obwodach zagranicznych. A także czy PKW rozważa możliwość, żeby głosy były protokołowane w pierwszej kolejności.
Jak przygotować się do głosowania w niedzielę? W rozmowie z Agatą Kowalską z OKO.press odpowiada na to pytanie członek PKW:
Michał Szczerba, poseł Koalicji Obywatelskiej dostał ważne stanowisko w Zgromadzeniu Parlamentarnym NATO.
„Zostałem wybrany przewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. To najwyższa funkcja jaką sprawował Polak w zgromadzeniach parlamentarnych. Najważniejsze są moje obowiązki w kraju. Ale zrobię wszystko, by wykorzystać tą międzynarodową funkcję jak najlepiej potrafię – dla Polski” – napisał na Twitterze Michał Szczerba.
Przypomnijmy, że Zgromadzenie Parlamentarne NATO to niezależna instytucja, która jest w stałym kontakcie z Sojuszem Północnoatlantyckim. Członkowie Zgromadzenia co roku spotykają się z sekretarzem generalnym NATO. A także z pozostałymi przedstawicielami w Radzie Północnoatlantyckiej.
Ze zdziwieniem odkrywamy, że jedno z najważniejszych wyzwań współczesnego świata zostało potraktowane w programach wyborczych wybiórczo. Migracje nieszczególnie interesują partie polityczne. Co udało nam się wygrzebać? Najbardziej gadatliwa jest tu Konfederacja i PiS
Niepokojących skrzywień procesu wyborczego w Polsce, korzystnych dla partii władzy, jest wiele. Niektóre z nich warunkuje sama konstrukcja systemu wyborczego. Dlatego tak ważna jest aktywność obywateli: skoro prawo nie sprzyja wyborcom opozycji, muszą się mobilizować
„15 października zapraszam na spacer do lokalu wyborczego” – zachęca prof. Ryszard Balicki z PKW. I odpowiada na wątpliwości wyborców i wyborczyń dotyczące referendum, Centralnego Rejestru Wyborców, głosowania za granicą i liczenia głosów. Posłuchaj lub przeczytaj!
Pracownicy podporządkowanej władzy TVP wiedzą, że te wybory to być albo nie być dla ich gigantycznych pensji. Dlatego zrobią wiele, a czasem nawet wszystko, by ratować PiS. Bo PiS to ogromne pensje, gigantyczne umowy, ale też wiele innych sposobów na dodatkową kasę. Jaką?
Sędziemu Waldemarowi Żurkowi, jednemu z symboli wolnych grożą nowe dyscyplinarki. Kwitów na niego szuka w krakowskim sądzie rzecznik dyscyplinarny Przemysław Radzik. Sankcjami służbowymi uderzyła też w Żurka nominatka ministra Ziobry
“Apani wie, że ja tak bardzo kontrowersyjnie kandyduję? Z Bezpartyjnych Samorządowców” – pyta mnie Kinga Gęsicka Biały z Bolesławca. “Moja kampania jest o tym, że ludzie mają prawo wybierać. Ale tak naprawdę. A nie tylko dać się zagnać do dwóch walczących ze sobą plemion”
Zapadło pierwsze prawomocne orzeczenie sądu mówiące, że prezesów sądów można zmuszać wysokimi grzywnami i aresztem do wykonania orzeczeń korzystnych dla represjonowanych sędziów. Do tego precedensu doprowadził sędzia Igor Tuleya i jego pełnomocnik
Pracownicy podporządkowanej władzy TVP wiedzą, że te wybory to być albo nie być dla ich gigantycznych pensji. Dlatego zrobią wiele, a czasem nawet wszystko, by ratować PiS. Bo PiS to ogromne pensje, gigantyczne umowy, ale też wiele innych sposobów na dodatkową kasę. Jaką?