0:000:00

0:00

Granica polsko-białoruska w okolicy Usnarza Górnego, wtorek 24 sierpnia ok. 18:50. Na granicy Polski i Białorusi od 16 dni przetrzymywana jest grupa 32 osób (liczbę osób, powołując się na Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur, podała dziś Fundacja Ocalenie). Żołnierze uniemożliwiają im przejście na polską stronę, mimo że zgłosili, że będą się ubiegać o ochronę międzynarodową.

Na filmie nagranym przez współpracownika OKO.press Igora Nazaruka, widzimy, jak poznański poseł KO Franciszek Sterczewski* usiłuje przekazać uchodźcom torbę – niebieska torba z IKEI – z jedzeniem i lekami. Zamaskowani funkcjonariusze Straży Granicznej mu to uniemożliwiają, mimo że poseł pokazuje legitymację poselską. Trwa coś w rodzaju ciuciubabki, poseł usiłuje przejść obok nich, oni go okrążają.

Posłowi nie udało się przekazać pomocy. Wbrew doniesieniom medialnym nie został jednak zatrzymany przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. OKO.press udało się z nim porozmawiać chwilę po godz. 23.00.

Sterczewski: Tam są osoby wymagające opieki medycznej

Znany z podejmowania samodzielnych decyzji Franciszek Sterczewski (rocznik 1988), wcześniej aktywista miejski jest w Usnarzu Górnym od poniedziałku 23 sierpnia. Razem z Fundacją Ocalenie komunikuje się z osobami na granicy z pomocą tłumaczki. Ich kontakt zakłócany jest jednak przez służby graniczne, które, zgodnie z relacją posła, potrafią specjalnie włączać silniki samochodów, by zagłuszyć megafon.

"Ale dzięki tej komunikacji wiemy, że przynajmniej cztery osoby są w bardzo ciężkim stanie i wymagają natychmiastowej opieki medycznej. Dlatego dzisiaj razem z Fundacją Ocalenie i ratownikiem medycznym stworzyliśmy paczkę, w której były podstawowe lekarstwa oraz prowiant - batoniki, orzeszki, przekąski. Cokolwiek, co daje energię i pozwoliłoby tym osobom przetrwać jakiś czas" - mówi Sterczewski w rozmowie z OKO.press.

"Ponieważ wczoraj ta interwencja się udała i mogłem podejść do granicy obozu, chciałem dziś powtórzyć spacer i przekazać tę torbę. Stworzyć taki korytarz, dzięki któremu moglibyśmy zapewniać podstawową pomoc tym osobom".

"Na początku przekroczyłem pierwszy kordon - tworzony przez policję, który jest 300 metrów od obozu. Za tym kordonem jest już jurysdykcja Straży Granicznej. Funkcjonariusze policji wezwali dowódcę Straży. On ze mną rozmawiał, telefonował do Komendanta Głównego SG. Odmówiono mi przejścia" - relacjonuje.

"Jako poseł mam prawo podejść do granicy. Żadna służba nie ma prawa mi tej możliwości odbierać. Zacząłem biec. Wtedy zaczęli mnie gonić funkcjonariusze w pełni umundurowani, z karabinami. W pewnym momencie się zatrzymaliśmy, potem wykonaliśmy jeszcze trzy takie sprinty. Wokół mnie było coraz więcej funkcjonariuszy, nawet ok. 20 osób".

Posłowi udało się dobiec na odległość około 50 metrów od obozu. Spędził tam prawie cztery godziny, próbując negocjować ze Strażą Graniczną.

"Cały czas starałem się tłumaczyć, że chodzi mi tylko o przekazanie rzeczy, co miało już miejsce w poprzednich dniach. Mówiłem, że mogą sprawdzić tę torbę. Prosiłem o kontakt do komendanta wydającego rozkazy. Cały czas słyszałem, że nie mogę przejść, bo nie. Bo wykonują tu »czynności«. Na każde moje pytanie mówili, że mam rozmawiać z rzecznikiem Komendy Głównej SG. Ale od niego niczego nie można się dowiedzieć, próbowaliśmy. To typowa spychologia. Ci funkcjonariusze na miejscu odmawiali także udzielenia informacji o swoim stopniu, odmawiali wylegitymowania się. Wszyscy byli zamaskowani" - mówi poseł.

"Co ciekawe, Straż Graniczna, szukała różnych argumentów, żeby mnie stamtąd wyrzucić. W pewnym momencie powiedzieli mi, że jestem na prywatnej posesji. Przyprowadzili zamaskowanego człowieka i oznajmili, że to właściciel tego pola i nie życzy sobie, żebym tu był. Poprosiłem go o przedstawienie się i pokazanie jakiegokolwiek dowodu, że rzeczywiście jest właścicielem, a nie żadnym aktorem. Mężczyzna wzruszył ramionami i się wycofał. Moim zdaniem ta osoba była podstawiona. To pokazuje śmieszność tej sytuacji".

"Czy chcemy się licytować na okrucieństwo?"

Niektóre media, podając informację o wydarzeniu przy granicy, twierdzą, że poseł "biegiem próbował sforsować granicę". "Strona białoruska już wiedziałaby jak wykorzystać nielegalne przekroczenie granicy przez posła..." - pisze na Twitterze Sebastian Kaleta. Filmik z biegnącym Sterczewskim opublikował także na Twitterze Jakub Wojtanowski, pracownik Wiadomości TVP. "Upadek instytucji immunitetu" - czytamy komentarz.

"Chciałem dobiec do miejsca, w którym nasi funkcjonariusze otoczyli obóz. Jeżeli ktoś uważa, że przekraczałem albo chciałem przekroczyć granicę, to znaczy, że i nasza Straż Graniczna ją przekroczyła. Chciałem tylko kulturalnie, tak, jak w poniedziałek, podejść do obozu i przekazać podstawową pomoc. To nie moja wina, że funkcjonariusze SG bezprawnie mi tego odmawiali" - wyjaśnia Sterczewski.

W internecie, oprócz głosów wsparcia, nie brakuje także komentarzy, zarówno ze strony prawicy, jak i strony liberalnego mainstreamu, że zachowanie posła było niepoważne.

"Czy ich siedzenie na kanapie i oglądanie tej tragedii jest poważne?" - odpowiada. "Oni wszyscy powinni tam być i wywierać presję na rząd, żeby zakończyć tę farsę. Starałem się zrobić wszystko, co mogłem. Te osoby proszą nas o pomoc. Piją wodę ze strumienia, chorują. Są traktowane w nieludzki sposób. Obawiam się, że nasz rząd obudzi się dopiero, jak dojdzie do jakiejś tragedii. Nie możemy odsyłać osób, które szukają pomocy międzynarodowej. Jakimiś rozporządzeniami łamać polskiej konstytucji, międzynarodowych umów. Te osoby powinny być przetransportowane do punktu granicznego i tam móc złożyć wnioski o ochronę. Nie powinno tu być żadnego zamieszania.

Oczywiście, że Łukaszenka wykorzystuje tę sytuację. Ale czy chcemy się z nim licytować na okrucieństwo?"

Spróbujemy wam pomóc

Chwilę przed tym, jak poseł Sterczewski próbował przekazać uchodźcom torbę z jedzeniem i lekami, tłumaczka przekazała przetrzymywanym informacje w języku kurdyjskim:

[video width="660" height="368" mp4="https://oko.press/images/2021/08/tlumaczka-mówi-po-kurdyjsku.mp4"][/video]

"Powiedziałam im, że zaraz spróbujemy dostarczyć jedzenie i leki. Nie wiemy, czy się uda, ale spróbujemy", wyjaśniła tłumaczka w rozmowie z OKO.press.

*Franciszek Sterczewski (rocznik 1988) zanim został posłem KO był miejskim aktywistą. Protestował przeciwko odbudowie Zamku Królewskiego w Poznaniu (projekt jego odbudowy budził kontrowersje). W lipcu 2017 roku organizował protesty w obronie niezawisłości sądów, znanych potem jako Łańcuch Światła. W kwietniu 2019 roku był jednym z organizatorów tzw. Protestu z Wykrzyknikiem na poznańskim placu Wolności – akcja miała na celu udzielenie wsparcia uczestnikom strajku nauczycieli w Polsce.

W 2019 roku w wyborach parlamentarnych uzyskał mandat poselski, startując jako kandydat bezpartyjny z ostatniego miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej. Znany jest ze spontanicznych samodzielnych decyzji, w maju 2021 jako jedyna osoba z KO głosował za poparciem Funduszu Odbudowy, czyli tak jak Lewica i część PSL i Polska 2050.

Tłumaczył OKO.press: "Trzeba krytykować Lewicę, bo styl tego porozumienia był zupełnie nie na miejscu. Ale nie zgadzam się, że nie można negocjować z PiS-em. Trzeba, ale przy stole powinna siedzieć cała opozycja. Wtedy jest w stanie cokolwiek ugrać, bo ma karty przetargowe. Na koniec po tych wszystkich tańcach politycznych, patrzymy, co leży na stole. A leży gruby fundusz z miliardami na odbudowę gospodarki.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze